Tegoroczne lato trochę nas rozpieściło, bo w pogodzie dominowały dni słoneczne i całkiem przyjemne temperatury. Nic dziwnego, że podczas górskich wypadów niezbyt często sięgaliśmy po wsparcie w postaci cieplejszej odzieży i membran osłaniających nas przed deszczem. Jednak nic nie trwa wiecznie...
Nadchodzi jesień, a przejściowe pory roku lubią upodabniać się do miesięcy, obok których zajmują miejsce w kalendarzu. Choć bywa ona piękna, bo “złota” i nierzadko przypomina najlepsze momenty lata, potrafi też uśpić naszą czujność, zupełnie niepostrzeżenie ustępując miejsca pierwszym zwiastunom zimy. Chociaż ten numer jest powszechnie znany, nabierają się na niego nie tylko drogowcy. Jesienią w górach musimy być gotowi zarówno na ciepłe słoneczne dni jak i na pierwsze oznaki zimy. W ostatni weekend wszakże w najwyższych partiach Tatr spadł pierwszy śnieg. Szykując się na hiking czy trekking w przejściowych porach roku, nie dajmy się zwieść aurze i bądźmy przygotowani na różne scenariusze. W tym artykule postaramy się odpowiedzieć na pytanie: “co zabrać w góry jesienią?”
Trzeba pamiętać o tym, że jesień niejedno ma imię. Ta, zwana “kalendarzową” (trwająca zwykle od 23 września do 22 grudnia), najczęściej różni się od “klimatycznej” (czyli okresu, gdy średnie dobowe temperatury powietrza kształtują się w przedziale od 5 do 15 °C). W przypadku gór pory roku potrafią się jeszcze bardziej “rozjechać”, niż ma to miejsce na nizinach. W naszych Tatrach często klimatyczna jesień ustępuje pola klimatycznej zimie już w połowie października.
Aktywności prowadzone w warunkach zimowych, to temat na odrębny artykuł. My skupimy się na wędrówkach prowadzonych wtedy, gdy jesień kalendarzowa pokrywa się z tą klimatyczną. Zamieścimy też przykłady odzieży oraz sprzętu – przydatnych podczas jesiennych wędrówek.
O ile latem można sobie czasem pozwolić na odstępstwa od starych turystycznych zasad i wybór butów nieco niższych, ale lepiej oddychających, to jesienią warto wrócić do tradycji. O tej porze roku należy raczej postawić na obuwie wysokie (damskie lub męskie), które dobrze chronić będzie stopę przed nieprzyjazną aurą. Na jesienną pluchę przyda się dobra membrana, która zatrzyma wilgoć, a równocześnie pozwoli stopom oddychać.
Przed wyjściem na szlak przydałoby się też sprawdzić, jak cholewka buta radzi sobie z kropelkami wody. Jeśli bez trudu przenikają one wgłąb, to znak, że butom należy się już impregnacja – czyli prosty zabieg, dzięki któremu jesteśmy w stanie ograniczyć ten “proceder”. Dlaczego warto o to zadbać? Potraktowanie butów impregnatem nie sprawi, że staną się one nieprzemakalne. W tym przypadku walka toczy się o to, by cholewka nie nasiąkała cieczą, która utrudnia cyrkulację powietrza.
[Po porady dotyczące konserwacji oraz impregnacji obuwia odsyłamy do naszego wcześniejszego artykułu]
Gdy jesień pokazuje nam swe deszczowe oblicze, na szlakach może być bardziej ślisko, niż zwykle. W takich warunkach trzeba mieć pewny punkt oparcia. Dobry, górski bieżnik to podstawa. Jeśli nasze buty były intensywnie eksploatowane, warto też sprawdzić, czy nie jest on zbyt zużyty.
[Osobom przymierzającym się do zakupu obuwia, polecamy artykuł “Jak wybrać buty górskie?”]
No i jeszcze jedna rzecz: oprócz obuwia górskiego, równie ważny jest właściwy wybór skarpet (w tej kwestii marki outdoorowe oferują szeroki wybór modeli damskich oraz męskich). Jesienią w pełni uzasadnione będzie sięgnięcie po wersje nieco cieplejsze, od tych noszonych przez nas latem.
[Porady dotyczące wyboru skarpetek trekkingowych, znajdziecie w artykule Łukasza Supergana]
Tak jak w pozostałych miesiącach, w górskiej modzie króluje wówczas styl “na cebulkę”. Powód? Ubieranie na siebie kilku niezależnych warstw pozwala sprawniej reagować na zmieniające się warunki atmosferyczne. Gdy czujemy chłód, nasza “cebulka” zyskuje dodatkowe warstwy, a jak zaczynamy się przegrzewać to obieramy ją ze zbędnej odzieży.
W takim układzie zwykle wyróżnić możemy 3 kategorie ubrań:
Nie każda bielizna nadaje się na wypad w góry. Zasadnicze znaczenie ma materiał, z jakiego została ona wykonana. Na cenzurowanym są, na przykład, wyroby z bawełny, która dobrze wchłania pot, ale nie za bardzo chce się go później pozbyć. Efekt? Nieprzyjemne uczucie zimnego kompresu na plecach, które może skutkować szybszym wychłodzeniem organizmu. W tym przypadku postawić należy na bieliznę termoaktywną (damską lub męską), której zadaniem jest odprowadzanie wilgoci. Ale co konkretnie wybrać?
Dużą popularnością na górskich szlakach cieszą się tkaniny syntetyczne, które wybierane są ze względu na: umiejętność szybkiego pozbywania się wilgoci, czy atrakcyjną cenę.
Chociaż syntetyki – póki co – są w przewadze, w ostatnich latach zawrotną karierę robi jednak inny materiał. Mowa o wełnie merino. Odzież bazująca na włóknach pozyskiwanych od nowozelandzkich owiec, z reguły jest droższa i mniej trwała od syntetycznej konkurencji. Ma jednak szereg zalet, które sprawiają, że kto raz ubrał takie ciuchy, najczęściej staje się wiernym fanem merino.
Na czym polega fenomen wspomnianej bielizny merino? Chodzi o specyficzną strukturę wełny. Tworzą ją tysiące mikro-kieszonek, wypełnionych powietrzem. Taki układ zapewnia znakomitą izolację od otoczenia, niezależnie od tego, czy dokucza nam upał, czy mróz. Mówiąc bardziej obrazowo – merino ma niezwykle przydatną zdolność “chłodzenia” nas latem i “dogrzewania” w miesiącach zimniejszych.
A co z wilgocią? Pot, który pojawi się na skórze, jest bardzo szybko pochłaniany przez włókna i odprowadzany z dala od ciała (dzięki czemu nie wychłodzimy organizmu), a następnie “przekazywany” do kolejnych warstw. Odzież z wełny merino ma też właściwości antybakteryjne, co oznacza, że można ją nosić dłużej, bez obawy, że zacznie nieładnie pachnieć. Skoro nie trzeba jej tak często prać, jest chętnie wybierana przez turystów –długodystansowców, którzy wcześniej borykali się z problemem kłopotliwego suszenia odzieży. No i na koniec argument najbardziej namacalny – merino jest, po prostu, bardzo miłe w dotyku.
Przygotowując zestaw odzieży na jesienną wycieczkę, warto pomyśleć o nieco szerszym zakresie ochrony, niż ma to miejsce latem. Oprócz T-shirtu lub koszulki z długim rękawem założyć (lub przynajmniej spakować do plecaka) także kalesony/legginsy.
Warstwa termiczna pełni podwójną rolę. W systemie outdoorowej “cebulki” jest odpowiedzialna za przekazanie dalej wilgoci. Ma także pomóc nam w utrzymaniu odpowiedniej temperatury ciała, gdy na zewnątrz zrobi się chłodniej. Jesień to pora, gdy do łask wracają wszelkiego rodzaju bluzy czy swetry lub kurtki puchowe, które być może poszły w odstawkę podczas wakacji. W roli drugiej warstwy sprawdzają się też bluzy uszyte z wełny merino.
[Bluzom, które zabieramy w góry, poświeciliśmy jeden ze wcześniejszych tekstów]
Wiatr i deszcz potrafią zniechęcić do górskich wędrówek nawet latem. Jesienią, gdy temperatury są niższe i ziąb bywa przenikliwy, mogą jeszcze bardziej obniżyć nasze wyprawowe morale. Jak temu zaradzić? Wybawieniem będą: dobra kurtka i spodnie – pełniące w naszym “cebulkowym” systemie rolę warstwy zewnętrznej. Czego oczekuje się od takiej odzieży? Outdoorowy ideał powinien być w pełni wodoodporny i w stu procentach wiatroszczelny, a przy tym doskonale oddychający. Niestety, w świecie realnym nie znajdziemy przedmiotów skupiających w sobie wszelkie możliwe zalety. Trzeba więc wytypować to, co jest dla nas najważniejsze.
Orężem w zmaganiach z jesienną niepogodą są często hardshelle – czyli odzież wyposażona w membranę (np. legendarny już GORE-TEX®). W plecaku szykowanym na górską wycieczkę warto – choćby tylko na wszelki wypadek – mieć tego typu kurtkę.
Gdy opadów brak, można postawić na coś, co ochroni nas przed wiatrem (który zdecydowanie częściej dokucza fanom gór niż ulewa) i zapewni też dużo lepszą oddychalność od hardshelli. W takim wypadku dobrze sprawdza się lekka i przyjemna odzież softshellowa.
[Zachęcamy do zapoznania się z tekstem o kurtkach przeciwdeszczowych]
[Polecamy też artykuł, w którym porównujemy ze sobą hardshelle i softshelle]
Skonfigurowana pod kątem jesieni, outdoorowa “cebulka” to nie wszystko, co może się przydać, gdy myślimy o zapewnieniu sobie komfortu termicznego. Jeśli chcemy dobrze przygotować się na pogodowe niespodzianki, dobrze jest pomyśleć o zabraniu kilku dodatków, takich, jak:
Jesień to dobry moment, żeby czapkę z daszkiem, która latem broniła nas przed słońcem, zamienić na czapkę zimową lub czapkę termoaktywną, chroniący także przed wyziębieniem.
Chusta wielofunkcyjna (zwana też Buff`em) to uniwersalny dodatek, który przydaje się o każdej porze roku, także jesienią. Warto o nim pamiętać, pakując plecak w góry. W przypadku, gdyby słupki rtęci dosyć drastycznie poszły w dół, można zdecydować się na ocieplany komin, którym – na przykład – osłonimy szyję.
Jesień klimatyczna może i nie kojarzy się z poważnymi odmrożeniami, ale lodowate dłonie to nic przyjemnego. Lekkie rękawice dużo miejsca w bagażu nie zabiorą, a mogą znacznie poprawić komfort wędrowania. Jeśli na planowanej trasie znajdują się odcinki zabezpieczone łańcuchami, rękawice sprawią, że kontakt z zimnym o tej porze roku metalem, nie będzie przykrym doświadczeniem.
Kojarzą się głównie z zimą, kiedy to mają za zadanie chronić nasze buty i spodnie przed kontaktem ze śniegiem, ale używane są także w pozostałych miesiącach. Miłośnicy gór wędrujący wyłącznie latem korzystają z nich rzadko. Wszystko zmienia się wtedy, gdy jesień pokazuje swe bardziej kapryśne oblicze. Stuptuty zabezpieczają obuwie przed wlewaniem się od góry wody, chronią też nogawki długich spodni.
[Więcej informacji o stuptutach znaleźć można w naszym wcześniejszym poradniku]
Być może podczas letnich eskapad, nie było nawet okazji, żeby wyciągnąć ją z plecaka. Jesienią, gdy dzień jest krótszy, takie sytuacje z pewnością się zdarzą. Latarka czołowa to o tej porze roku konieczność. Nie warto ryzykować błądzenia w ciemnościach. W końcu jesienne noce bywają zimne, a w takich warunkach szukanie po omacku schronienia, do przyjemności raczej nie należy.
[Oświetleniu, które przydaje się na szlaku, poświęcony był artykuł “Jaka czołówka w góry?”]
Deszcz na szlaku może spotkać nas też latem. Ten jesienny bywa jednak większym problemem, gdyż bez mocno operującego, letniego słońca nie możemy liczyć na szybkie osuszenie przemoczonej odzieży. Zresztą – parafrazując popularny slogan – lepiej zapobiegać niż suszyć. Wybierając plecak na jesienne wędrówki, warto upewnić się, czy posiada on przeciwdeszczowy pokrowiec, który ochroni ekwipunek przed “powodzią”. A co jeśli takiego dodatku brak? Na to też jest recepta. Pokrowiec na plecak bez problemu można dokupić.
[Pokrowcom na plecaki poświęcony był jeden z naszych wcześniejszych artykułów]
Jest bardzo prawdopodobne, że w jesienne dni potrzebować będziemy też czegoś do… rozgrzania się. I tutaj nie może być zaskoczenia – na szlaku bardzo przydaje się termos z ciepłą herbatą. Alternatywą może być – nieco skromniejszy, choć bardziej poręczny – kubek termiczny.
[W 8academy znajdziecie także wskazówki na temat tego, czym się kierować przy wyborze termosu oraz jak wybrać kubek termiczny]
Jesienny deszcz bywa mniej przyjemny niż jego letni odpowiednik, dlatego każdy sposób, by się przed nim ochronić, jest dobry. Pomysłem może też być zabranie na szlak… turystycznej parasolki. Jeszcze do niedawna tego typu “wynalazki” spotykały się z drwinami górskich tradycjonalistów, którym parasole kojarzą się tylko z miastem. Czasy się jednak zmieniają, a i parasolki dedykowane turystom zyskują nowe funkcjonalności – np. mocowanie do plecaka, dzięki któremu podczas spacerów w deszczu, nie trzeba angażować rąk.
[O parasolach turystycznych przeczytać można w innym poradniku 8academy]
Chociaż to sprzęt kojarzący się z zimą, warto o nich pomyśleć także w porach przejściowych. Szczególnie wtedy, gdy w góry wybieramy się późną jesienią i nie jest wykluczone, że po nocnych przymrozkach niektóre ścieżki będą skute lodem. Raczki pasują niemal do każdych butów, wiele miejsca w plecaku nie zajmą, a będą “polisą” na wypadek, gdyby pogoda spłatała nam większego psikusa.
Są turyści, którzy nie idą na kompromisy i również w przejściowych porach roku decydują się, by spać pod namiotem. Do takiej akcji trzeba się jednak odpowiednio przygotować. Co zabrać w góry jesienią, gdy w planach mamy biwak?
Kluczowe znaczenie będzie miał wybór śpiwora. Musi on być gotowy by stawić czoła temperaturom spadającym poniżej zera (bo jesień to zwykle czas pierwszych, nocnych przymrozków). Istotne jest także to, co śpiwór ma w środku. Dobry model puchowy może ważyć niewiele i zapewniać doskonałą termikę, ale jest to propozycja na wycieczki w miejsca o suchym klimacie (temu wypełnieniu nie służy wilgoć), oraz dla osób, które planują głębiej sięgnąć do kieszeni.
Na rynku spotkamy też śpiwory wypełnione puchem hydrofobowym, który nieco lepiej radzi sobie z cieczą. Rozwiązaniem konkurencyjnym jest śpiwór z ociepliną syntetyczną – z reguły tańszy i zdecydowanie lepiej znoszący kontakt z wodą, dlatego też często wybierany do jesiennych aktywności.
[O różnicach pomiędzy tymi dwoma typami przeczytacie w artykule “Śpiwór syntetyczny czy puchowy?”]
A co jeśli mamy już śpiwór, ale obawiamy się, że jest on trochę za cienki? W takim przypadku możemy zastanowić się nad zakupem specjalnej wkładki do śpiwora, która jest w stanie podnieść komfort termiczny o kilka stopni, a – ponadto – sprawia, że spanie w śpiworze jest bardziej higieniczne. Jesienią w górach może się także przydać płachta biwakowa taka jak MSR E-Bivy.
[Zainteresowanych tematem wkładek do śpiwora odsyłamy do artykułu Łukasza Supergana]
Następną rzeczą na liście priorytetów, będzie znalezienie odpowiedniego “posłania”, które odizoluje nas od podłoża. Do wyboru, mamy: karimaty, maty samopompujące oraz lekkie materace turystyczne. Ponieważ lepiej celować w wersje o podwyższonej termice, warto skupić się na dwóch ostatnich rozwiązaniach. Karimaty – chociaż lekkie i odporne na uszkodzenia mechaniczne – nie zapewniają, bowiem, aż tak dobrej izolacji, jak reszta. Warto zwrócić uwagę na współczynnik R-value określający stopień izolacji. Na przykład mata Thermarest LuxuryMap o R-value=6,0 zapewni nam spokojny sen nawet w bardzo chłodne dni.
[Zachęcamy do zapoznania się z porównaniem karimat, mat samopompujących oraz materaców]
Wśród sprzętu, który zabieramy na biwak, nie może zabraknąć kuchenki turystycznej. Przez wybór modelu kompaktowego z osłoniętym palnikiem i – podnoszącym sprawność urządzenia – radiatorem, skrócimy czas przyrządzania posiłków oraz ograniczymy zużycie gazu. Na przykład MSR Reactor.
[Więcej informacji o kuchenkach turystycznych znaleźć można we wcześniejszym artykule Łukasza Supergana]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.