28 szczytów, łącznie ponad 30 tysięcy metrów n.p.m, trasy pokonywane wyłącznie siłą własnych mięśni. Brzmi jak wyzwanie? I bardzo dobrze! Korona Gór Polski – bo o niej mowa – spędza sen z powiek niejednemu turyście i od dawna już stanowi trekkingowy cel dla wielu z nich. Może warto zatem przyjrzeć się tej inicjatywie z nieco bliższej perspektywy i spróbować zrozumieć przyczynę jej rosnącej popularności?
Pomysł na skonwencjonalizowanie zdobywania najwyższych polskich szczytów (które zebrane razem tworzyć miały Koronę Gór Polski), przedstawiony został na łamach czasopisma Poznaj swój kraj prawie 20 lat temu. Plan był prosty: od dziś góry traktujemy nie tylko sportowo – również kulturoznawczo i etnograficznie. Piesze wędrówki miały być doskonałą okazją do odkrycia wielu atrakcyjnych pasm, niecieszących się wówczas – w przeciwieństwie do obleganych o każdej porze roku Tatr – dużą popularnością. Ponadto, stawały się bodźcem do poszukiwań informacji dotyczących budowy geologicznej zdobywanych szczytów, otaczającej ich przyrody, czy kultury i historii obszarów, na których się znajdują. W grudniu 1997 roku, podczas jednego ze spotkań Redakcji, odbyła się inauguracja Klubu Zdobywców Korony Gór Polski.
W zależności od motywacji, zdobywców Korony podzielić można na dwie grupy: tych, którzy szczyty „zbierają” dla odznaki i tych, których ona zupełnie nie interesuje. Ci pierwsi, niestety, przy dokumentowaniu swoich dokonań muszą się trochę natrudzić.
Turbacz w zimowej odsłonie (fot. Jakub Kaczmarczyk)
Zdobycie odznaki Zdobywcy Korony Gór Polski wiąże się przede wszystkim z członkostwem w Klubie Zdobywców. Każde wejście na szczyt musi zostać potwierdzone pamiątkową fotografią i wklejeniem jej do książeczki Korony Gór Polski oraz wbiciem pieczęci schroniska mającego w danym miejscu siedzibę. Co ciekawe, jak podają oficjalne wytyczne klubu – potwierdzeniem zdobycia szczytu może być także podpis spotkanego na szlaku, uprawnionego członka Loży Zdobywców oraz podbicie przez niego pieczęci w książeczce. Następnie – po skompletowaniu wszystkich 28 szczytów – należy uzupełnić wniosek o nadanie godności Zdobywcy KGP i wysłać go pocztą do siedziby klubu. Członkostwo w klubie, zakup książeczki i nadanie godności wiążą się także z drobnymi opłatami. Niestety – szczyty zdobyte przed wstąpieniem do Klubu Zdobywców nie są uwzględniane przy zapisywaniu swoich turystycznych dokonań – wszystkie muszą być zbierane od nowa.
Procedura zdobywania kolejnych celów, dokumentowania, wysyłania potwierdzenia potęguje przygodowy charakter inicjatywy. Trochę tu tajemnicy, trochę wyzwania, trochę dziecięcej fascynacji światem, ale z drugiej strony – kto z nas nigdy nie marzył, żeby choć raz zostać okrzykniętym zdobywcą?
Swoboda w sposobie zdobywaniu kolejnych szczytów – to ona wydaje się być w Koronie najbardziej pociągająca. Doskonale wpisując się w klimat spokojnego, refleksyjnego poznawania swojego otoczenia, pozwala na urozmaicanie pokonywania tras. Pieszo? Naturalnie. Rowerem? Proszę bardzo. Na nartach? Dlaczego nie? Założenie jest tylko jedno: trasy mają być pokonywane siłą własnych mięśni.
Mogielica (fot. Jakub Kaczmarczyk)
Podobnie jest z czasem. Początkiem wiosny? W Święta Bożego Narodzenia? Upalnego czerwcowego popołudnia? Nie ma znaczenia, kiedy dany szczyt zostanie zdobyty. Nieistotne jest również to, ile trwało będzie kompletowanie Korony. Można to rozciągać w czasie tak długo, jak tylko ma się na to ochotę (swoją drogą, rekordzista KGP zdobył wszystkie szczyty w 76 godzin).
Zdobywanie Korony to podróż przez wszystkie polskie pasma górskie: od Sudetów aż po Bieszczady. Co ciekawe – wykaz szczytów przygotowany przez autorów Korony różni się od najsłynniejszej regionalizacji fizycznogeograficznej Jerzego Kondrackiego. Podczas wędrówki, zamiast na Borową udamy się na Chełmiec, a Postawna zamieniona zostanie na Rudawiec. Pomysłodawcy KGP różnice te tłumaczą faktem, że przy tworzeniu listy wysokość szczytów nie była dla nich najważniejsza. Pod uwagę brano również dostępność wierzchołków i atrakcyjność turystyczną tras.
A atrakcyjności szczytom Korony w żaden sposób odmówić nie można. Ogromny wpływ ma na to przede wszystkim różnorodność krajobrazów. Turbacz, Szczeliniec, Mogielica, Babia, Rysy – a to tylko kilka z miejsc robiących ogromne wrażenie, których (zwłaszcza przed wyruszeniem na jakiekolwiek zagraniczne trekkingi) wstydem byłoby nie poznać.
Tym, którzy zastanawiają się nad podjęciem wyzwania, którzy w Koronie boją się monotonii, braku sportowych wyzwań (słodka naiwności) i niezaspokojenia ciągłej potrzeby szukania tego, co nowe, polecamy połączenie wypraw z dodatkową atrakcją, mającą także walory kulturoznawcze: jedzenie w lokalnej karczmie, geocaching z miejscową legendą, skansen, muzeum, koncert folkowy, wystawa, regionalne piwo – to doskonałe sposoby na poznanie specyfiki regionu, w którym znajduje się dane pasmo. Bo to na tym właśnie ma polegać zdobywanie Korony – na prawdziwym poznaniu polskich kultur i tradycji.
Babia Góra (fot. Maciej Piłsyk)
Trasy prowadzące na szczyty Korony to – poza nielicznymi wyjątkami – dosyć łagodne podejścia – doskonałe propozycje na niedzielne trekkingi z rodziną czy spontaniczne wypady z przyjaciółmi, nie wymagające intensywnych przygotowań. Wytyczne Klubu Zdobywców nie narzucają także miejsca startu i szlaku, którym trzeba dotrzeć do celu. Nie można więc mówić o żadnych ograniczeniach ani dla turystów traktujących Koronę ze sportowym zacięciem, ani dla tych, dla których góry to przede wszystkim rodzinne spędzanie wolnego czasu.
Tak naprawdę nie liczby są tutaj najważniejsze. To, że na Koronę składa się 28 szczytów wcale nie jest aż tak istotne. Ważne, że zostały one wybrane według klucza, który zakłada promowanie regionów – choć bardzo atrakcyjnych – wciąż jeszcze mało znanych wśród osób, zajmujących się turystyką amatorsko. Istnienie konkretnej listy – planu – ma swoje zalety. Pozwala podejść do wypraw bardzo zadaniowo, a to z kolei stanowi doskonałą motywację do zdobywania kolejnych szczytów. Łatwo dostrzec, ile już za nami i to, ile jeszcze na nas czeka. Do tego dochodzi poczucie wykonania konkretnego zadania i bliskości celu, do którego dążymy.
Babia Góra (fot. Maciej Piłsyk)
Kolekcjonowanie Korony to poznawanie różnorodności polskich krajobrazów. Oto, co możecie zobaczyć i czego doświadczyć podczas turystycznej przygody z KGP:
Przed rozpoczęciem Korony warto dokładnie rozplanować choć kilka najbliższych wypraw. Dlaczego? Można w doskonały sposób połączyć je ze zwiedzeniem okolicznych miejscowości. Dobrze jest zatem zapoznać się wcześniej z listą lokalnych atrakcji: może ciekawe muzeum, długie trasy rowerowe, jezioro, narty biegowe?
Warto również pamiętać, że nawet niższe pasma górskie mogą okazać się niebezpieczne. O ile wychodząc na Rysy staramy się zadbać o swoje bezpieczeństwo, o tyle przy zdobywaniu Turbacza czy Babiej Góry zapominamy już o odpowiednim sprzęcie i sprawdzeniu pogody – a ta, na przykład na Babiej, może okazać się być szczególnie kapryśną.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.