Dzikość Bieszczadów od zawsze przyciągała tych, którzy z „normalnym światem” byli nieco na bakier: outsiderów, poetów, muzyków. Dziś woła już nie tylko artystyczne, ale również i sportowe dusze. A już zwłaszcza te, które w planach mają zdobycie kolejnego ze szczytów Korony Gór Polski – Tarnicy.
Jeszcze do 1945 roku Bieszczady były obszarem naprawdę gęsto zaludnionym, zamieszkałym przez dwie ważne grupy etniczne: Łemków i Bojków. Niestety, walki na granicy polsko-ukraińskiej i masowe wysiedlenia ludności Rusińskiej w trakcie Akcji Wisła, spowodowały wtórne zdziczenie tego obszaru. Zaraz po wojnie bieszczadzkie okolice były praktycznie bezludne (ze względu na długo nieustaloną kwestię przynależności państwowej). Po wielu wsiach, które w czasie wysiedleń niemal zrównano z ziemią, nie został praktycznie żaden ślad.
Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero pod koniec lat 60. XX w., po zbudowaniu Wielkiej i Małej Obwodnicy Bieszczadzkiej oraz wzniesieniu systemu zapór na Sanie. Wówczas rozpoczęło się powolne oswajanie tych okolic przez turystów. Obecnie Bieszczady są jednym z najpopularniejszych wakacyjnych kierunków wyjazdowych w Polsce, a liczba kurortów i pensjonatów rośnie z roku na rok.
Największym ośrodkiem turystycznym jest oczywiście rejon Jeziora Solińskiego. Solina i Polańczyk to najczęściej odwiedzane miejscowości wypoczynkowe w Bieszczadach. Turyści, którzy chcą być jednak bliżej górskich szlaków, wybierają miejscowości położone wzdłuż Wielkiej Obwodnicy Bieszczadów: Przysłop, Kalnicę, Smerek, Wetlinę, Ustrzyki Górne.
Widok na polskie Bieszczady. W oddali Tarnica. (fot. Karol Nienartowicz)
Garść informacji geograficznych
Tarnica (1364 m n.p.m.) to najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, wchodzący zarazem w skład Korony Gór Polski (najwyższym szczytem całego pasma jest Pikuj leżący po stronie ukraińskiej), . Wznosi się na krańcu pasma połonin, w grupie tzw. gniazda Tarnicy i Halicza. Sam szczyt jest niezwykle rozległy. W jego głównej części znajduje się punkt geodezyjny, a nieco dalej charakterystyczny dla wielu polskich wierzchołków krzyż. Ten bieszczadzki ma wmurowaną tablicą upamiętniającą pobyt ks. Karola Wojtyły z 5 lipca 1954. Z Tarnicy rozciągają się wspaniałe widoki na Połoninę Caryńską, Halicz, Rawki czy wreszcie same Gorgany.
Wejście na Tarnicę możliwe jest do zrealizowania szlakiem czerwonym (końcowy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego) lub niebieskim.
Szlak niebieski startuje w Wołosatem. Równolegle do niego przebiega (oznaczona na zielono) ścieżka dydaktyczna „Orlik krzykliwy”.
Początkowy etap trasy wygląda dość standardowo: łąka (w lecie należy patrzeć pod nogi – na ścieżce uwielbiają wylegiwać się żmije!) a następnie polna droga, aż do granicy lasu.
Niedługo potem dochodzi się do schodów, które podczas tej wędrówki pojawią się jeszcze nie raz. Stopnie są dość wysokie i potrafią dać się we znaki zwłaszcza osobom o nieco słabszej kondycji fizycznej.
Droga na Tarnicę niebieskim szlakiem praktycznie cały czas biegnie pod górę, momentami łagodniej, momentami dość stromo, niewiele jest natomiast momentów do złapania oddechu. Po pokonaniu ostatnich kamiennych schodów (tuż przed wyjściem ponad granicę lasu) wchodzi się w końcu na bardziej „otwartą” przestrzeń, skąd rozpościera się widok na szczyt Tarnicy oraz Szeroki Wierch. Idąc dalej, lekkim łukiem omija się jej grzbiet i dociera na Przełęcz pod Tarnicą (1275 m n.p.m), na której krzyżuje się szlak niebieski z czerwonym. Stąd na szczyt wiedzie już szlak żółty – czas podejścia to około 10 minut. W zimie szlak zazwyczaj jest przetarty i wejście nim na wierzchołek trwa prawie tyle, co w sezonie letnim.
Tarnica zimową porą (fot. Karol Nienartowicz)
Nieco trudniejszym wariantem jest wyjście na Tarnicę szlakiem czerwonym. Trasa rozpoczyna się w Ustrzykach Górnych, początkowo prowadzi asfaltową drogą. Za hotelikiem Białym skręca w lewo, do lasu. I tu rozpoczyna się żmudne i długie podejście aż na Szeroki Wierch (1315 m n.p.m.). Droga wiodąca przez rozciągający się na kilka kilometrów masyw Szerokiego Wierchu bez wątpienia dostarcza niezapomnianych widoków (m.in. na Połoninę Caryńską, Bukowe Berdo czy Tarnicę), ale zdobywanie kolejnych szczytów wchodzących w jego skład bywa również męczące, zwłaszcza dla osób mniej zaawansowanych w górskich wędrówkach.
Następnie szlak dociera do Przełęczy pod Tarnicą, a stąd na szczyt jest już tylko kilka minut. Szlak przez Szeroki Wierch jest zdecydowanie bardziej wymagający i dłuższy niż ten niebieski, jednak przy dobrej pogodzie gwarantuje naprawdę wspaniałe widoki.
Ale bieszczadzkie szlaki to nie tylko Tarnica. Będąc w okolicy warto wybrać się na pozostałe wierzchołki, równie atrakcyjne zarówno sportowo jak i krajobrazowo.
Szlak zielony – 7 godz. 30 min.
Jawornik (1021 m n.p.m.) – Wrtlina – Dział (1146 m n.p.m.) – Mała Rawka (1272 m n.p.m.) – bacówka PTTK Pod Małą Rawką – Przełęcz Wyżniańska – Połonina Caryńska – Przełęcz Przysłup Caryński, schronisko Koliba – węzeł ze szlakiem niebieskim pod Magurą Stuposiańską.
Szlak żółty – 4 godz. 30 min.
Wetlina – Przełęcz Mieczysława Orłowicza – Suche Rzeki – Zatwarnica.
Szlak czarny –3 godz.
Bacówka Jaworzec (dolina Wetliny) – Krysowa (840 m n.p.m.) – Wysokie Berdo (986 m n.p.m.) – Przełęcz Mieczysława Orłowicza (3 godz.)
Szlak czerwony (Główny Szlak Beskidzki) – cały odcinek do pokonania w ciągu trzech dni
Wołosate – Dolina Wołosatki – Przełęcz Bukowska – Rozsypaniec – Halicz – Przełęcz Goprowska – Przełęcz pod Tarnicą – Szeroki Wierch – Ustrzyki Górne – Połonina Caryńska (1297 m n.p.m.) – Brzegi Górne – Połonina Wetlińska (1253 m n.p.m.) – Przełęcz Mieczysława Orłowicza – Smerek (1222 m n.p.m.) – Smerek (wieś)
Szlak niebieski – 15 godz. 30 min.
Riaba Skała – Borsuk (991 m n.p.m.) – Czerteż (1071 m n.p.m.) – Krzemieniec (1221 m n.p.m., miejsce łączące trzy granice) – Wielka Rawka (1307 m n.p.m.) – Ustrzyki Górne – Rezerwat „Torfowisko Wołosate” – Wołosate – Przełęcz pod Tarnicą – Przełęcz Goprowska (1160 m n.p.m.) – Krzemień (1335 m n.p.m.) – Bukowe Berdo – Widełki – Wielka Obwodnica Bieszczadów.
Ważne: Opisany szlak jest fragmentem rzadko odwiedzanego długodystansowego szlaku niebieskiego („szlak graniczny” – zaczynający się w zachodniej części Beskidu Niskiego). Przejście go w całości może być utrudnione ze względu na brak odpowiednio rozmieszczonych schronisk czy miejsc noclegowych, pozostaje więc jedynie opcja namiotowa.
Dla tych łąk przyjeżdża się w Bieszczady (fot. Karol Nienartowicz)
Bieszczady to nie tylko góry. Tereny te, oprócz wspaniałych okolic do wędrówek, mogą pochwalić się również bogatą historią kulturową i etniczną. Niewielu z Polaków wie, że pogranicze polsko-ukraińskie było terenem zamieszkiwanym przez dwie bardzo ważne dla naszego kraju grupy etniczne: Łemków i Bojków.
Jedni i drudzy byli ruskimi góralami żyjącymi w południowo-wschodniej części kraju. Zajmowali tereny od Popradu po San, jednak nie identyfikowali się jako Ukraińcy, w przeciwieństwie do mieszkających bardziej na wschód Bojków. Nazwy “bojko”, “łemko” i słowa pokrewne przez znaczną część XIX i I poł. XX w. nie odnosiły się do konkretnych grup etnicznych między Popradem, Sanem i Łomnicą, ale funkcjonowały jako obraźliwe przezwiska. Oznaczały tyle co „dziki pastuch” czy „dureń”. Określenia te odnoszono również do obcych (jak choćby tych żyjących w okolicach Lwowa). Historie podają, że w lokalnych kłótniach i bijatykach (nawet między ludźmi, których potem zaliczono do Bojków jako grupy etnicznej) używano zwrotów takich jak “Tu durny bojku!”.
Niestety w Polsce nie ma już dzisiaj Bojków. Są tylko nieliczne osoby deklarujące bojkowskie korzenie. Trochę inaczej wygląda to w kwestii Łemków. Według narodowego spisu powszechnego z 2011 roku, w Polsce żyje ok. 10 tys. Łemków (do 1939 r. było ich aż 150 tys.). Tak drastyczny spadek liczby przedstawicieli tych grup etnicznych jest skutkiem II Wojny Światowej i przesiedleń ludności uznawanej na ogół za Ukraińców – głównie “Akcji Wisła”, której pretekstem było rzekome wsparcie Łemków dla UPA. Bojkowie i Łemkowie zostali przesiedleni na tereny ukraińskie, część z Łemków znalazła się na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Niektórym udało się powrócić na dawną Łemkowszczyznę, ale dopiero po 1956 roku.
Będąc w Bieszczadach warto zatem zajrzeć do Muzeum kultury Bojkowskiej, znajdującego się w izbach Chaty Bojkowskiej w Zatwarnicy. Na zwiedzających czeka tam mała ekspozycja, opowiadając o Bojkach i ich zwyczajach. Docelowo ma to być ekspozycja obejmująca wszystko to, co związane jest z kulturą bojkowską: stroje, narzędzia, przedmioty codziennego użytku.
Wstęp do tego maleńkiego muzeum jest bezpłatny – można natomiast wspomóc jego funkcjonowanie wolnymi datkami.
Zimą Bieszczady to naprawdę wymagające góry – na pierwszym planie kultowa “Chatka Puchatka”, za nią Tarnica (fot. Karol Nienartowicz)
O Bieszczadach mówiono, pisano i śpiewano wiele. Zazwyczaj przedstawiane były jako kraina ciszy, spokoju, a czasami nawet i samotności. I nie ma się co dziwić, że klimat ten oczarowuje coraz większe grono turystów, którzy licznie przybywają w te okolice. Może jednak warto wybrać się na bieszczadzkie połoniny poza sezonem, spróbować odszukać legendarnego wręcz Majstra Biedę, przy kominku posłuchać piosenek Starego Dobrego Małżeństwa albo KSU i łapać resztki bieszczadzkiego klimatu, dopóki jeszcze można go doświadczyć.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.