4810 metrów wyzwania. Jak stanąć na wierzchołku najwyższej góry Europy? Jak bezpiecznie na nią wejść i z niej wrócić? Jak się przygotować? To nie jest poradnik zdobywcy, gdyż nie wierzę, by jakąkolwiek górę można było „zdobyć”. Raczej wskazówki, dzięki którym twoja przygoda ma szansę być bezpieczniejsza i zakończona zdobyciem upragnionego szczytu.
Ta góra to marzenie tysięcy z nas. Mont Blanc to dla jednych to ukoronowanie pasji, dla innych naturalny etap rozwoju górskiej działalności. Gdy poczujesz się pewnie na tatrzańskich szlakach, gdy spróbujesz zimowych wędrówek w polskich górach (w tym artykule znajdziecie kilka porad pomocnych podczas zimowych wyjść na górskie szlaki) być może zwrócisz wzrok w stronę Alp. Ich najwyższy wierzchołek to honorowy cel, a droga na na niego to piękna przygoda wśród wspaniałej scenerii wysokogórskiej. Jak stanąć na szczycie Białej Góry? Zanim zaczniemy się do tego przygotowywać, warto co nieco o tej górze się dowiedzieć.
Najwyższy szczyt Europy ma… no właśnie. Już przy określeniu wysokości panuje pewien zamęt. Wysokość Mont Blanc, którą podawano przez lata to 4807 m. Obecnie najczęściej podawana na podstawie pomiarów z 2023 roku to 4805,59 m. Mont Blanc bywał jednak wyższy – miewał nawet 4810 m, albo niższy – 4804 m. Te różnice wynikają nie z nieprecyzyjnych wyliczeń, ale wręcz przeciwnie, z tego jak bardzo dokładne są współczesne pomiary. Skalisty szczyt Mont Blanc ma 4792 m. Jest przykryty warstwą lodu i śniegu i zmieniające się warunki klimatyczne powodują, że jej grubość się zmienia. Co za tym idzie, najwyższy szczyt w Europie “wędruje” ciągle w górę i w dół.
To również jedno z nielicznych miejsc w Europie, gdzie trwa – zupełnie bezkrwawy – spór o przebieg granicy. Na francuskich mapach granica przebiega na południe od wierzchołka, powodując, że cała góra znajduje się na terytorium Francji. Włosi mają odmienne zdanie i linię graniczną rysują przez sam wierzchołek Monte Bianco, bo rzecz jasna używają “swojej” nazwy. Nie liczcie jednak na spotkanie na szczycie patrzących na siebie złowrogo przedstawicieli obu armii – ta kwestia interesuje raczej wyłącznie kartografów.
Mont Blanc to nie tylko najwyższy szczyt Europy (choć i w tej kwestii nie panuje pełna zgoda, o czym za chwilę), ale też najwybitniejszy szczyt kontynentu. Definicja wybitności jest nieco zawiła. Przyjmijmy, że to w uproszczeniu różnica między szczytem góry a najniższym punktem w jej bezpośredniej bliskości. W wypadku Mont Blanc ta wartość to aż 4695 m. Więcej niż w przypadku wielu gór znacznie wyższych jak choćby K2, Nanga Parbat, czy Kanczendzonga.
Część z was na pewno słyszała stwierdzenie, że najwyższą górą w Europie jest nie Mont Blanc, ale Elbrus. 5642 m to oczywiście sporo więcej niż nawet najwyższa liczba jaką znajdziecie na mapach przy Mont Blanc – 4810 m. Wątpliwości nie dotyczą jednak wysokości, ale tego czy Elbrus rzeczywiście leży w Europie. Ten spór ma oczywiście znaczenie głównie dla tych, którzy chcą skompletować Koronę Ziemi. Skutkuje zresztą tym, że większość wchodzi i na Mont Blanc i na Elbrus. Na wszelki wypadek.
Tego jakie inne szczyty należą do Korony Ziemi, skąd się ten pomysł wziął i wreszcie dlaczego do tej listy dopisano Elbrus dowiecie się z doskonałego artykułu o Koronie Ziemi autorstwa Pauliny Wierzbickiej.
Nie warto planować wejścia na Mont Blanc, jeśli nigdy w życiu nie miałeś na nogach raków, w dłoni czekana i jeśli nie znasz podstaw asekuracji liną. Choć to szczyt technicznie zaliczany do niezbyt trudnych, wymaga znajomości różnych technik zimowych i obycia z wysokością. Moim zdaniem, rozsądnym minimum, jakiego potrzebujesz przed wejściem, jest kurs turystyki wysokogórskiej. Poznasz na nim zasady używania czekana i raków, lotnej asekuracji podczas wędrowania w zespole czy podstaw ratownictwa lawinowego. Ta wiedza jest podczas wejścia na Mont Blanc absolutnie niezbędna.
Kurs trwa zwykle około pięciu dni i daje solidne podstawy do zaczęcia własnej przygody w Alpach. Jeszcze lepszą kombinacją jest odbycie kursu turystyki wysokogórskiej, a po nim zaliczenie kursu taternickiego. Ten drugi uczy zasad wspinaczki w ścianie, poprawnej asekuracji, przyzwyczaja do ekspozycji i jest niezłym przygotowaniem do wejścia na trudniejsze drogi. Nawet najprostsza droga na Mont Blanc postawi przed wami takie wyzwania. Kurs taternicki trwa nieco dłużej, ale jeśli poważnie myślisz o kontynuowaniu przygód w górach wysokich – na pewno warto go odbyć.
Podczas mojego wejścia na Mont Blanc w 2016 roku, biwakowałem w towarzystwie niemal dwudziestoosobowej grupy Polaków, którzy dopiero na dzień przed wyjściem szczytowym uczyli się asekuracji linowej i hamowania czekanem. Wszyscy, o ile wiem, szczęśliwie zeszli ze szczytu, choć jedna z osób straciła po drodze źle zapiętego raka. Historia zna “bohaterskie” wyczyny ludzi, którym udało się wejść na szczyt przy zerowej wiedzy na temat poruszania się w terenie alpejskim. Niestety, zna też sporo takich wspinaczy, których ciała wracały z Mont Blanc śmigłowcem, transportowane przez ratowników górskich. Wypadków nie da się wykluczyć zupełnie, ale warto robić wszystko, żeby zmniejszyć ryzyko ich wystąpienia.
Mont Blanc słynie ze zmiennej pogody, której załamania nie raz zatrzasnęły wspinających się w pułapce bez wyjścia. Mimo pozornie prostej topografii masywu zdarzają się też przypadki zabłądzenia w chmurach, upadków do szczelin lodowcowych, czy śmierci z wychłodzenia. Ta góra wymaga umiejętności asekuracji i biegłości w posługiwaniu się sprzętem alpejskim. Wymaga też odpowiedniej aklimatyzacji i stopniowego zdobywania wysokości. Klasyczne drogi na szczyt są średnio trudne, choć najpopularniejsza, przez Aiguille du Gouter, posiada fragmenty wspinaczkowe z trudnościami na poziomie I-II.
W teorii, na szczyt Mont Blanc można wchodzić przez cały rok. Poza sezonem letnim jest to jednak poważne wyzwanie. W okresie od października do maja temperatury spadają znacznie poniżej -20° C. Schrony są nieczynne, więc o “normalnych” noclegach czy restauracyjnym posiłku można zapomnieć, Właściciele tych przybytków pozostawiają jednak otwarte części zimowe gdzie może się schronić kilka lub kilkanaście osób.
Zasadniczy sezon na Mont Blanc trwa od czerwca do września włącznie, choć jego pierwsze i ostatnie dni to okresy, gdy na drodze spotkamy więcej śniegu. W tym czasie na najwyższej górze Europy bywa tłoczno, choć nie oznacza to, że zobaczycie tam kolejki jak pod Giewontem.
Klasycznym punktem startu w przypadku chęci zdobycia Mont Blanc jest francuskie Chamonix. Najszybciej dostaniemy się tutaj lecąc z Polski samolotem do Genewy, choć trzeba być przygotowanym na połączenie z przesiadką. Stamtąd do Chamonix dojedziemy szybko – w nieco ponad godzinę – i niedrogo autobusem. Da się też pokonać tę trasę pociągiem, ale taka podróż zajmie co najmniej trzy godziny. Podróżując w zespole warto rozważyć jazdę z Polski samochodem. Przez południowe Niemcy i Szwajcarię docieramy do przygranicznego Martigny, i dalej czeka nas już tylko godzinna, obfitująca w widoki przejażdżka krętą, alpejską szosą do celu. Do Genewy z Polski można również dostać się autokarem, ale taka podróż zajmuje całą dobę.
Na miejscu mogę polecić wam dwa punkty noclegowe, oba osobiście sprawdzone. Pierwszy to kemping Les Arolles, popularne miejsce w centrum Chamonix. Drugie to wieś Les Houches, 8 km od miasteczka, gdzie można znaleźć nocleg na kempingu Bellevue. W tym drugim przypadku biwakuje się nieco dalej od centrum doliny, ale za to tuż przy starcie na najpopularniejszą drogę na szczyt.
Dla chcących spędzić nieco więcej czasu w Chamonix, mamy artykuł znakomitego wspinacza, Piotra Sułowskiego, który kolebkę światowego alpinizmu zna jak własną kieszeń.
Szczyt Mont Blanc ma postać około 30-metrowego, dość płaskiego fragmentu grani. Przy złej pogodzie łatwo go przegapić, bo brak tu wyraźnego punktu kulminacyjnego. Ze szczytu rozciąga się widok na szczyty Alp Francuskich. W oddali na zachodzie można dostrzec wierzchołki masywu Ecrin, na wschodzie dumnie wznosi się Matterhorn, Monte Rosa i inne szczyty Alp Walijskich, odległe w linii prostej o 70 km. Nieco bliżej widać iglice Grandes Jorasses, a u naszych stóp wierzchołki Mont Maudit i przepaść wschodniej ściany Mont Blanc.
Na szczyt prowadzi kilka dróg różniących się długością i trudnością. Oto opis tych najważniejszych.
To droga zdecydowanie najpopularniejsza, bo wybiera ją około 2/3 wszystkich wspinaczy. Co ciekawe, pokonano ją pierwszy raz dopiero 75 lat po pierwszym zdobyciu Mont Blanc. Choć w teorii najłatwiejsza, wciąż jest ryzykowna. Istnieje duże zagrożenie spowodowane spadającymi kamieniami, a na grani szczytowej Mont Blanc występuje ryzyko upadku na stronę południową. Nie ma jednak na niej dużego zagrożenia szczelinami.
Początkiem drogi jest wieś Les Houches, skąd kolejka linowa zabiera nas do stacji Bellevue (1800 m). Stamtąd kolejką zębatą dostajemy się do końcowej stacji Nid d’Aigle (2380 m), skąd zaczyna się zasadnicze podejście. Nic nie stoi oczywiście na przeszkodzie, żeby całą drogę Goûter na Mont Blanc pokonać pieszo. Ścieżka z Nid d’Aigle kluczy w surowej, kamienistej scenerii, wspinając się powoli (pod koniec nieco stromo) ku wschodowi. Po drodze mijamy stary, kamienny schron (Baraque des Rognes, 2768 m), mogący zapewnić awaryjny nocleg w razie niepogody i docieramy do schroniska Tête-Rousse (3167 m).
Tu warto zanocować – w budynku schroniska lub na biwaku tuż obok. Dawniej wielu turystów rozbijało tu namioty, korzystając z przygotowanych w tym celu platform. Dziś rozstawianie własnych namiotów jest zabronione, a na platformach stoją ogromne, wieloosobowe namioty-kapsuły, powiększające “pojemność” schroniska. Miejsce jest godne polecenia, gdyż umożliwia zatrzymanie się nawet na kilka dni. Można więc przeczekać złą pogodę lub mieć czas na uzyskanie odpowiedniej aklimatyzacji przed atakiem szczytowym na Mont Blanc. Z Tête-Rousse można teoretycznie wejść na szczyt w ciągu jednego dnia, jednak zdecydowanie odradzam takie rozwiązanie. Na wierzchołek jest stąd półtora kilometra w górę, co bez aklimatyzacji skończyć może się źle. Znacznie lepiej przeczekać tu jedną noc (a najlepiej dwie), zrobić wycieczkę aklimatyzacyjną w okolice 4000 metrów i dopiero po takim przygotowaniu zdobywać szczyt.
Za Tête-Rouse czeka nas najtrudniejszy i najbardziej ryzykowny odcinek drogi: przejście Grand Couloir, zwanego Kuluarem Śmierci lub Rolling-Stone. Ta druga nazwa dobrze oddaje jego naturę. Opadając setki metrów spod szczytu Aiguille du Goûter, zbiera lawiny śniegu i kamieni, z impetem lecące w dół. Kuluar ma mniej niż 100 metrów szerokości i rozegrało się w nim sporo dramatów, a niespodziewane obrywy zabrały życie wielu wspinaczom. To w tym miejscu zginął w 2011 roku polski himalaista Wojciech Kozub i to tu statystycznie ulega wypadkowi najwięcej ludzi idących na szczyt Mont Blanc.
Obrywu czy lawiny nie da się przewidzieć. Od lat mówi się o planie poprowadzenia stalowej kładki nad żlebem, która miałaby zapewnić bezpieczne pokonanie go. Dopóki to się jednak nie stanie, należy go przechodzić zawsze w kasku, z asekuracją i najlepiej możliwie wcześnie w ciągu dnia. Zanim słońce zacznie operować i topić śnieg i lód. Po drugiej stronie żlebu zaczyna się podejście skalnym żebrem (stromo, z trudnościami do II, miejscami ubezpieczenia ze stalowych lin).
Kilkaset metrów wyżej, pod wierzchołkiem Aiguille du Goûter, stoją dwa schrony: stary, do którego docieramy najpierw i nowy, przypominający kapsułę z filmu sci-fi. Za nim (3835 m) zaczyna się zasadnicza droga na szczyt Mont Blanc. Wychodzi się na nią jeszcze nocą, zazwyczaj około 2:00. Z początku wąską granią, a potem szerokim zboczem, zazwyczaj po śladach poprzedników, wspinamy się długo, ale dość łagodnie w okolice szczytu Dôme du Goûter. Omijając nieco jego wierzchołek schodzimy na przełęcz Col du Dôme (4240 m). Po drugiej stronie przełęczy znajduje się schron Vallot (4362 m). Blaszana buda, przytwierdzona do skały, była dla wielu osób ratunkiem, gdy zła pogoda dopadła ich pod szczytem Mont Blanc.
Wciąż pamiętam, jak przeczekiwałem w niej śnieżycę podczas nocnego wejścia w gronie kilkudziesięciu ludzi, którzy błyskawicznie wypełnili ciasną przestrzeń. Sam Vallot pomyślany jest jako miejsce awaryjne i nie należy nocować w nim, gdy nie ma zagrożenia zdrowia bądź życia. Niestety, wiele osób z rozmysłem wybiera go jako miejsce biwakowe, odbierając przestrzeń osobom naprawdę potrzebującym schronienia. Ze swojej strony apeluję: nie róbcie tego bez potrzeby! Za sprawą nocujących tam ludzi Vallot wyglądem i zapachem przypomina śmietnisko.
Kamienny schron po drodze do schroniska Tete-Rousse
Po drodze do schroniska Tete-Rousse
Poszarpane zerwy lodowca Bionassay, widok z drogi klasycznej na Mont Blanc
Trawers Grand Couloir. Stalowa lina powinna ułatwiać bezpieczne przejście, w praktyce wiele zespołów z niej nie korzysta, wybierając „szybki sprint pod ostrzałem” i ryzykując fatalny w skutkach wypadek
Awaryjny schron Vallot (4362 m)na grani Bosses
Wierzchołek Mont Blanc, w oczekiwaniu na wschód słońca
Wczytuję galerię
Za schronem zaczyna się ostateczne podejście pod szczyt. 500 metrów podejścia zwężającą się granią Bosses. Prowadzi ona, kilkakrotnie zmieniając kierunek, w stronę szczytu Mont Blanc. Przy dobrej pogodzie należy być przygotowanym na wymijanie i wyprzedzanie innych zespołów. Ważnym punktem orientacyjnym są na niej ciemne skały, opadające pionowo po prawej stronie. Nazywane La Tournette, znajdują się 135 metrów w pionie poniżej szczytu. Za nimi grań lekko zakręca, po czym coraz łagodniej prowadzi w stronę najwyższego punktu.
Szczyt Mont Blanc ma postać około 30-metrowego, dość płaskiego fragmentu grani. Przy złej pogodzie łatwo go przegapić, bo brak tu wyraźnego punktu kulminacyjnego. Ze szczytu rozciąga się widok na szczyty Alp Francuskich. W oddali na zachodzie można dostrzec wierzchołki masywu Ecrin. Na wschodzie dumnie wznosi się Matterhorn, Monte Rosa i inne szczyty Alp Walijskich, odległe w linii prostej o 70 km. Nieco bliżej zobaczymy iglice Grandes Jorasses, a u naszych stóp wierzchołki Mont Maudit i przepaść wschodniej ściany Mont Blanc.
Alternatywna, ale wcale nie łatwiejsza droga na szczyt. Jej nazwa oznacza Drogę Trzech Gór (3 Monts): Mont Blanc du Tacul (4248 m), Mont Maudit (4465 m) i Mont Blanc (4810 m). Początek to wjazd kolejką z Chamonix do stacji Aiguille du Midi (3842 m) i nocleg w schronie Cosmiques lub na rozległej przełęczy Col du Midi. Podobnie jak na drodze klasycznej, do ataku szczytowego startujemy w nocy. Pierwszym etapem jest pokonanie stromego, pokrytego szczelinami lodowca, powyżej którego mijamy szczyt Mont Blanc du Tacul. Spod niego, rozległym kotłem, wypełnionym przez kolejny lodowiec, kierujemy się pod strome zbocze, którym dość długo i uciążliwie wspinamy się na Col du Mont Maudit (4345 m). Ostatnie 50 metrów to bardzo strome zbocze gdzie konieczna jest asekuracja ze strony partnerów lub duża pewność siebie.
Droga 3M omija od zachodu wyniosły szczyt Mont Maudit. Wierzchołek ten, odległy od niej niecałe 150 metrów w pionie, jest jednak wartościowym celem wspinaczki sam w sobie. Z drogi 3M nadłożymy najwyżej godzinę na wejście i zejście. Warto więc zdobyć się na ten dodatkowy wysiłek dla wspaniałej panoramy masywu Mont Blanc, rozciągającej się ze skalno-śnieżnej iglicy. Oczywiście, jeśli czas pozwoli, można to zrobić również w drodze powrotnej.
Iglica Aiguille du Midi (3842 m) widoczna z drogi normalnej. Znajdująca się na jej szczycie stacja kolejki linowej jest punktem startowym drogi 3M
Przełecz Col du Midi i masyw Mont Blanc du Tacul (4248 m)
Na szczycie Mont Blanc du Tacul (4248 m)
Wierzchołek główny Mont Blanc i grań Bosses, bliżej widoczne białe siodło przełęczy Brenva (4303 m); widok ze szczytu Mont Maudit (4465 m)
Powrót z drogi 3M, widoczne zejście lodowcem z Mont Maudit, niewielka przełęcz Col du Mont Maudit (4345 m) widoczna pośrodku górnej części zdjęcia
Wczytuję galerię
Za szczytem czeka nas przejście szerokiej przełęczy Brenva (4303 m) i dalej nieco strome, ale niezbyt trudne podejście 500 m w pionie na szczyt Mont Blanc. Wychodząc o 2:00 w nocy ze schronu Cosmiques, około 10:00-11:00 mamy szanse stanąć na dachu Alp.
Droga trudniejsza i zdecydowanie rzadziej wybierana. To wariant dla bardziej doświadczonych i samodzielnych wspinaczy. Startujemy z doliny Veni, skąd docieramy do schroniska Gonella (3017 m). Nad ranem lub jeszcze nocą przecinamy lodowiec Dôme. Droga prowadzi przeważnie zachodnią stroną lodowca, niekiedy w strefie ryzykownych szczelin, docierając do przełęczy Col de Aiguilles Grises (3809 m). Stamtąd granią, niemal dokładnie na północ, wspinamy się w kierunku szczytu Dôme du Goûter, za którym trafiamy na drogę klasyczną, która prowadzi szczyt Monte Bianco – wszak wystartowaliśmy z Włoch.
Podejście prowadzi lodowcem, z przystankiem w schronisku Grands Mulets na wysokości 3051 m. Wspina się między strefami szczelin, w okolice schronu Vallot, skąd klasyczną drogą wyprowadza na wierzchołek. Droga jest niezbyt uczęszczana i wybiera się ją głównie zimą, ze względu na duże zagrożenie szczelinami w dolnej partii. Nie jest to dobra opcja dla osób stawiających swoje pierwsze kroki w rejonie Mont Blanc. Warto ją jednak znać, bo w przypadku załamania pogody jest często wybieraną drogą zejścia.
Z różnych powodów może zdarzyć się tak, że musicie odmówić sobie wejścia na Mont Blanc. A może od początku nie było to waszym zamiarem i wystarczy wam podziwianie masywu z odległości?
Tour du Mont Blanc to 170-kilometrowa trasa wokół masywu Mont Blanc. Znakowana żółtym rombem z z literami TMB (nie od dziś znamy magiczną moc trzyliterowych skrótów) zaczyna i kończy się w Les Houches. Momentami biegnie trasą słynnej Via Alpina czy Haute Route, najbardziej kultowych alpejskich szlaków. Nie jest wyzwaniem wspinaczkowym czy alpinistycznym, ale zwykłą, choć z uwagi na oszałamiające widoki, raczej niezwykłą, wędrówką.
Jeśli zastanawiasz się czy Tour du Mont Blanc to szlak dla ciebie, polecam ten artykuł, w którym opisuję moje doświadczenia z pętlą wokół Dachu Europy.
Ze znalezieniem noclegu w okolicach Chamonix nie ma problemu. W sezonie to miasteczko jest dla masywu Mont Blanc tym samym czym Zakopane dla Tatr, ale na sterydach. Kłopoty z miejscem, w którym spędzicie noc zaczynają się wyżej.
Na drodze klasycznej na szczyt Mont Blanc zazwyczaj nie będziecie mieć trudności ze znalezieniem wolnego miejsca koło schroniska Tête-Rousse. Gdy go zabraknie, zawsze zostaje nocleg pod dachem. Leżący wyżej schron Aiguille du Goûter jest jednak „wąskim gardłem”. Nowy budynek, oddany w 2013 roku, mieści 120 osób. To tyle co największe schronisko w polskich Tatrach – w Dolinie Chochołowskiej. Mimo to, w sezonie miejsca w nim należy rezerwować ze sporym wyprzedzeniem. W przeciwnym razie zostaniemy bez noclegu. Nie ma bowiem możliwości rezerwacji telefonicznej z doliny, a kolejka chętnych jest spora. Nie można tez pojawić się w nim licząc na zmiłowanie obsługi. Zostaniemy wówczas bez chwili wahania odesłani przez obsługę na dół. Rezerwacji dokonuje się na stronie internetowej Francuskiej Federacji Klubów Alpejskich, która nimi zarządza.
Cena noclegu w sezonie 2024 wynosi 68 €. W schronie, zaopatrywanym wyłącznie drogą lotniczą, można też kupić posiłek. Śniadanie kosztuje 19 €, a obiad dla jednej osoby to skromne 50 €. Uch… Chyba lepiej wziąć zapas liofilizatów i przekąsek.
Alternatywą mógłby być namiot. W ostatnich latach jednak władze francuskie wprowadziły szczególne obostrzenia w kwestii biwakowania na dziko w drodze na Mont Blanc. W 2009 roku mogłem jeszcze bezpiecznie spać na grani, obok schronu, pod warunkiem zwinięcia namiotu przed świtem. Obecnie obowiązuje surowy zakaz biwakowania, a żandarmeria starannie pilnuje przestrzegania go. Złamanie prawa może wiązać się z potężną grzywną (do 6000 euro). Schron Vallot także nie jest miejscem do spania – służy wyłącznie do przeczekania złej pogody w razie zagrożenia.
Podobne zasady panują na drodze 3M. Tam jednak namioty są ciągle nieformalnie tolerowane na przełęczy Col du Midi, pod stacją kolejki linowej, o ile zostajemy w tym samym miejscu tylko na jedną noc. Wybierając drogę włoską na Mont Blanc możliwe jest rozbicie namiotu w górnej części lodowca, pod granią.
Ze szczytu Mont Blanc niewiele brakuje do magicznej bariery 5000 metrów. Wejście na wierzchołek bez odpowiedniego przygotowania to proszenie się o kłopoty i chorobę wysokościową. Niezbędne jest więc uprzednie przystosowanie organizmu do przebywania na dużej wysokości.
Często wybieraną opcją jest wyjazd z Chamonix kolejką na Aiguille du Midi i wejście stamtąd na Mont Blanc du Tacul, pierwszy z trzech szczytów masywu. Jedno- lub dwudniowy pobyt na wysokości 3500-4000 metrów da już niezłą aklimatyzację. Po takim „wyskoku” można zjechać do doliny i zacząć zasadnicze wejście na drodze klasycznej. Można też, mając więcej czasu, aklimatyzację przeprowadzić na innym wysokim szczycie, w drodze pod Mont Blanc. Dobrym celem jest np. łatwy Gran Paradiso lub nieco trudniejszy Grossglockner. Określenie “nieco trudniejszy” trzeba traktować z pełną powagą, bo nawet doświadczeni alpiniści muszą czasem odpuścić. Taką właśnie historię opisał w swojej relacji z wyjścia na najwyższy szczyt Austrii, Janusz Gołąb. Mając tak zdobytą aklimatyzację zawsze warto ją pogłębić i przeczekać jeszcze jeden dzień koło Tête-Rousse, jeśli pozwoli wam na to czas.
Najtańszy i być może najłatwiejszy sposób na aklimatyzację przed wejściem na Mont Blanc zastosowałem w 2016 roku. Po rozbiciu namiotu pod schroniskiem Tête-Rousse, wyszedłem nocą na grań Aiguille du Goûter. Tam spędziłem poranek w okolicy 4000 metrów i zszedłem z powrotem. Po jednodniowym odpoczynku, tą samą drogą, mając już przygotowanie, wszedłem na szczyt. Wychodząc z Tête–Rousse o 2 w nocy, na wierzchołku staniemy około 9-10 rano.
Moim marzeniem w te wakacje było zobaczenie wschodu słońca na Mont Blanc. W tym celu wyszedłem o zachodzie słońca, około 21.30. Po całej nocy na grani, walcząc z podmuchami wiatru, stanąłem na wierzchołku o 5.10 rano. Przez pierwsze minuty dnia miałem szczyt tylko dla siebie.
Łączny czas potrzebny na aklimatyzację i wejście na szczyt to 7 dni. Pogoda w masywie Mont Blanc słynie jednak z nieprzewidywalności. Warto więc dać sobie 8-9 dni na dojazd, akcję górską i powrót.
W teorii, śmigłowiec francuskich służb ratunkowych ściągnie z Mont Blanc każdego poszkodowanego za darmo. W razie wypadku konieczne będzie jednak pokrycie kosztów leczenia i potencjalnego transportu. Na tym nie warto oszczędzać. Ubezpieczenie dla turystów alpejskich oferuje np. Polski Związek Alpinizmu, austriacki Alpenverein lub inna firma ubezpieczeniowa, a jego koszt to ok. 250 zł/rok. Znacznie niższy niż potencjalne wydatki, które was czekają jeśli coś pójdzie niezgodnie z planem.
Jeśli jajecznicę jesz czekanem, a w rakach chodzisz nawet po plaży – możesz śmiało odważyć się na wejście na Mont Blanc bez przewodnika. Mówiąc jednak serio, dla większości osób wybierających się na najwyższy szczyt Alp to opcja, którą należy poważnie rozważyć. Uczciwie ocenić swoje doświadczenie i możliwości i podjąć odpowiedzialną decyzję.
Im mniej macie doświadczenia wysokogórskiego, tym więcej skorzystacie na wyjściu z doświadczonym “guidem”. Powinien mieć uprawnienia IVBV/IFMGA/UIAGM (odpowiednio: niemiecki, angielski i francuski akronim Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich). To absolutnie najwyższy poziom wyszkolenia w tym trudnym fachu. Dość powiedzieć, że jest wielu uznanych himalaistów, którym nie udało się sprostać surowym wymaganiom, jakie trzeba do tego spełnić.
Dobry przewodnik to ktoś, kto zrobi dużo więcej niż “zaprowadzenie was za rękę” na szczyt. Będzie waszym partnerem w najpełniejszym znaczeniu tego słowa. Dostosuje trasę i tempo do waszych umiejętności, zadba o prawidłową aklimatyzację, dopilnuje, żebyście mieli właściwy sprzęt i nauczy z niego korzystać. Nie staniecie się po jednym takim wyjściu doświadczonymi alpinistami, ale ilość wiedzy jaką można w ciągu jednego czy dwóch dni otrzymać jest naprawdę olbrzymia.
Przewodnikom jest nieco łatwiej jeśli chodzi o rezerwację miejsc w schroniskach. Nie liczyłbym na jakieś specjalne względy, ale jeśli do planowanego wyjazdu zostało wam niewiele czasu a rezerwacji jeszcze nie macie, to ogromna zaleta.
W Chamonix działa wielu znakomitych polskich przewodników IVBV i wielu z nich cieszy się w tym hermetycznym gronie dużą i zasłużoną estymą. To jeszcze jedna korzyść, bo znika bariera językowa – a to może czasem mocno utrudnić współpracę i spowodować, że zamiast słuchać górskich anegdot będziecie iść niemal w milczeniu.
Czy takie rozwiązanie ma jakieś wady? Moim zdaniem – poza ceną – nie ma żadnych. Jak duża jest więc ta “wada”? Obecnie dzień pracy przewodnika IVBV to koszt zaczynający się od ok.500€. Ostateczna cena zależy od trudności celu, charakteru drogi, pogody, tego ile dni razem spędzicie itd. Wyjście na Mont Blanc to minimum dwa dni, ale w zależności od oceny waszych umiejętności, przewodnik może uznać, że potrzebny jest dodatkowy czas. Lokalne regulacje ograniczają liczbę klientów, których może prowadzić jeden przewodnik do dwóch osób. Zdarza się jednak, że guide uznaje, że może (ze względu na warunki, pogodę czy umiejętności klienta) poprowadzić bezpiecznie tylko jedną osobę.
Wyposażenie zimowe przy wejściu na Mont Blanc jest absolutnie niezbędne, choć poniższa lista odnosi się do wejścia letniego. Raki (tu znajdziecie naszą ofertę raków) i czekan (a tu odpowiedni na taką wyprawę czekan) to podstawa, ale nigdy dość przypomnienia, że konieczna jest znajomość ich obsługi. Konieczny jest zestaw odpowiednich ubrań – ciepła bielizna (np. merino) i warstwa termiczna (np. cienka bluza + sweter puchowy) oraz kurtka i spodnie przeciwwiatrowe. Do tego ciepłe rękawiczki i czapka. Całości dopełnią buty wysokogórskie, umożliwiające wpinanie raków półautomatycznych. Ja używałem znakomitych Zamberlan Expert Pro. Mont Blanc nie jest górą, która wymagałaby zabierania dwuczęściowych, wysokogórskich butów typu skorupy. Z drugiej strony jednak zdecydowanie odradzam zabieranie na szczyt zwykłych butów trekkingowych.
Niezbędny będzie kask, uprząż oraz lina, którą wiążemy się idąc w zespole. Do tego po trzy karabinki i kilka pętli osobistych na osobę. Podczas wędrówki lodowcem mogą okazać się przydatne także śruby lodowe. Nocny start oznacza konieczność zabrania czołówki, najlepiej z zapasowym kompletem baterii. To wszystko trzeba jakoś ze sobą zabrać, i upychanie po kieszeniach jest wykluczone. Potrzebny jest więc nieduży, najlepiej zaprojektowany do alpinizmu, lekki i wąski plecak.
Na tak wysoki szczyt jak Mont Blanc nie da się też wejść bez okularów. Tu konieczne będą okulary lodowcowe z filtrem 4, chroniące przed wpadaniem promieni słonecznych także z boku i od dołu. O tym na co zwracać uwagę przy wyborze okularów słonecznych w góry, przeczytacie w tym artykule. Nie zapomnijcie też o kremie z filtrem i ochronnej pomadce do ust. Podczas jednego ze wsoich wyjść na Mont Blanc zapomniałem o tym i poparzenia słoneczne twarzy leczyłem przez kolejny tydzień. Nawet jeśli śpimy w schroniskach, a nie pod namiotem, przyda się ciepły puchowy śpiwór, dający komfort do ok. -10 stopni.
Po więcej informacji na temat tego, co zabrać na Mont Blanc, odsyłam was do poświęconej temu drugiej części tego artykułu lub do wideoporadnika 8academy, w którym szczegółowo omawiam każdy element wyposażenia.
Wejście na Dach Europy to wyjątkowa przygoda, wymaga jednak przygotowania i treningu oraz obycia z trudnym, zimowym terenem. Wszystkie umiejętności niezbędne na tej górze warto przećwiczyć wcześniej, w miarę możliwości pod okiem profesjonalisty. A gdy staniemy u stóp Białej Damy – być cierpliwym, wyczekać na właściwy moment i zachować ostrożność w drodze na szczyt Mont Blanc.
Panorama 360° ze szczytu – niezapomniane wrażenia gwarantowane
Jedni lubią czytać, inni wolą słuchać lub oglądać – poszerzamy swoją wiedzę na różne sposoby. Dlatego uruchomiliśmy Górski Podcast 8a.pl, czyli specjalny serwis, pełen ciekawych i inspirujących rozmów z osobami tworzącymi środowisko górskie oraz wspinaczkowe. Znajdziesz tam również audycje, które rzucają dodatkowe światło na zagadnienia poruszone w niniejszym artykule.
Z pewnością zainteresuje Cię rozmowa Piotra Czmocha z Łukaszem Superganem o tym, jak wejść na Mont Blanc.
Obejrzyj ją w serwisie YouTube:
Słuchaj jej w serwisach:
Zachęcamy do subskrybowania Górskiego Podcastu 8a.pl i regularnego słuchania oraz oglądania naszych audycji.
#robimywgórach
#robimywpodcastach
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.