Matterhorn - góra symbol. Jeśli w wyszukiwarce internetowej wpiszecie hasło “beautiful mountain”, niemal na pewno na pierwszej stronie wyświetli wam się ten charakterystyczny piramidalny kształt. Nic więc dziwnego, że Matterhorn to góra, która co roku przyciąga setki alpinistów, pragnących stanąć na jej wierzchołku.
Na Matterhorn prowadzi wiele dróg wspinaczkowych, a najłatwiejsze z nich prowadzą granią Hörnli (Szwajcaria) i granią Lion (Włochy). W poniższym tekście skupię się na opisie drogi włoskiej, która jest nieco trudniejsza, ale jest na niej zdecydowanie mniej ludzi, niż po stronie szwajcarskiej. A więc jak wejść na Matterhorn?
Punktem rozpoczynającym nasz ,,atak szczytowy” jest włoska miejscowość Breuil Cervinia. Najłatwiejszym sposobem dostania się na miejsce jest oczywiście podróż autem z Polski. Czeka nas kilkunastogodzinna podróż, ale nie jesteśmy ograniczeni żadnym limitem czasowym i możemy nasz wyjazd dostosować do prognozy pogody. Kolejną opcją jest dotarcie na jedno z pobliskich lotnisk i dalej wynajętym autem do Cervinii. Zaoszczędzimy sobie wielogodzinnego siedzenia w aucie, ale trzeba liczyć się z tym, że możemy trafić na złe warunki pogodowe i nie uda nam się zrealizować naszego planu.
Baza noclegowa w okolicy jest bardzo duża i bez problemu znajdziemy jakiś pokój do wynajęcia. Należy wziąć pod uwagę, że ceny w samej Cervinii będą wyższe, niż w miasteczkach położonych nieco niżej. Jedyny kemping, który udało nam się znaleźć znajdował się niedaleko jeziorka, w miejscowości Moulin.
Decyzja, co spakujemy do plecaka, powinna być bardzo dobrze przemyślana. Zdobywanie góry od włoskiej strony ma ogromną zaletę w postaci schronu Carrela na wysokości 3800 m n.p.m. Miejsce to jest doskonale wyposażone, dzięki czemu nie musimy brać ze sobą karimaty ani śpiwora, a kuchenkę możemy wziąć jedną na zespół.
Jak wejść na Matterhorn? Poniżej lista tego, co warto zabrać ze sobą na taką wyprawę:
Matterhorn, czyli Monte Cervino (4477 m n.p.m), to góra dla bardziej doświadczonych alpinistów. Wymaga od nas pewnego poruszania się w trudnym terenie i sprawnego posługiwania się sprzętem wspinaczkowym (asekuracja, zjazdy), a także odporności na ekspozycję, na którą będziemy wystawieni. Jeśli któryś z tych elementów zacznie szwankować, będziemy tracić czas, a odgrywa on bardzo istotną rolę. Pisząc o najłatwiejszych drogach wcale nie mam na myśli, że są one obiektywnie łatwe. Mimo, że większość trudnych miejsc jest wyposażona w grube liny lub łańcuchy, to drogi mają wycenę III+ (Hörnli) i IV (Lion). O aktualne warunki panujące na grani możemy zapytać w lokalnym biurze przewodników. My nie potrzebowaliśmy nawet raków i czekana, bo droga była całkowicie wytopiona.
Samochód możemy zostawić na dużym parkingu zaraz na początku Cervinii. Parking jest dość duży i jeszcze w 2017 roku był bezpłatny.
Na początek czeka nas dwu-, trzygodzinna rozgrzewka w postaci podejścia do schroniska Abruzzi. Z początku prowadzi ona szeroką drogą szutrową, która malowniczo wije się wśród łąk, a przed nami wyrasta nasz cel. Należy wypatrywać oznakowania szlaku na kamieniach, by trafić w wąską ścieżkę. Przecina ona krętą drogę w kilku miejscach i w znacznym stopniu skraca czas naszej wędrówki. Polecam nie narzucać sobie morderczego tempa na podejściu, ponieważ czeka nas później jeszcze całkiem spory kawałek do pokonania, więc warto zaoszczędzić siły na później.
To nieduże schronisko położone u podnóża Matterhornu, gdzie serwują pyszną kawę ze starego włoskiego ekspresu, a obsługa jest przesympatyczna. Nasza góra z tej perspektywy wcale nie przypomina tej charakterystycznej piramidy ze zdjęć i pocztówek, ale i tak jej ogrom powala. Ciężko uwierzyć, że już niedługo będziemy stać na jej wierzchołku. W schronisku polecam zrobić dłuższą przerwę i dać odpocząć nogom. To też dobry moment, aby uzupełnić płyny i coś zjeść.
Spod schroniska Abruzzi idziemy początkowo dobrze znakowaną ścieżką, która doprowadzi nas w czasie około 30 minut do pomnika Jeana-Antoine’a Carrela, pierwszego zdobywcy Matterhornu od włoskiej strony. Ścieżka podejściowa prowadząca na przełęcz Colle del Leone nie jest już tak dobrze oznaczona i wymaga od nas umiejętności wynajdywania najlepszego wariantu. W tym miejscu warto zaznaczyć, że podejście prowadzi po dużych rumowiskach i warto założyć kask na głowę. Nie bez powodu mówi się o Matterhornie, że jest to piękna góra kamieni.
W zależności od warunków po drodze, możemy mieć do przekroczenia kilka pól śnieżnych, na których należy zachować ostrożność. Dotarcie do przełęczy powinno zająć nam ok. 2-3 godziny. Jeśli do tego miejsca nie odczuwaliśmy potrzeby używania liny, to jest to moment, w którym lina ,,idzie w ruch”. Do schronu mamy jeszcze ok 1,5 godziny i tutaj już możemy poczuć przedsmak tego, co nas czeka podczas wspinaczki na wierzchołek. Najtrudniejszym miejscem jest 10-metrowa pionowa ścianka, którą pokonujemy z pomocą grubej liny. Jeśli ten odcinek sprawiał nam duże trudności, to powinniśmy zastanowić się, czy damy sobie radę podczas ataku na szczyt.
Schron Carella, jak na swoje położenie, oferuje luksusowe warunki. Jest tutaj ok. 40 miejsc do spania, są poduszki i koce, dzięki czemu nie musimy zabierać ze sobą karimaty i śpiwora. W jadalni są ławki i stoły, a nawet kuchenka z gazem do topienia śniegu. My wzięliśmy jedną kuchenkę na naszą trójkę, aby nie czekać na wolny palnik. Opłata za spanie wynosi 25 EUR i jest uiszczana do specjalnej skrzynki wiszącej na ścianie. Czas w schronie polecam spożytkować na odpoczynek, bo następny dzień będzie dość intensywny…
Nie ma co się łudzić, że wyśpimy się w schronie Rifugio Carrel. Pierwsi ludzie wstają już o 3.00 i zaczynają szykować się do wyjścia. My nastawiamy budziki na 4.00, aby przed 5.00 opuścić schron. Po szybkim śniadaniu ubieramy się, wiążemy liną i… stajemy w kolejce do pierwszego trudnego miejsca na naszej drodze. Ponad schronem droga startuje od razu trudniejszym fragmentem. Jest to przewieszona ścianka ubezpieczona linami, dzięki którym sprawnie można pokonać to kłopotliwe miejsce.
Dalej teren staje się łatwiejszy, ale cały czas trzeba być skupionym na wyszukiwaniu odpowiedniej drogi, ponieważ ściana jest bardzo rozbudowana i łatwo jest się pomylić. Cała trasa jest dobrze ubezpieczona, a w najbardziej newralgicznych miejscach są liny, czy też stałe punkty asekuracyjne w postaci plakietek.
Największe wrażenie na całym odcinku robi jednak przejście przez “Drabinę Jordana”. Jest to faktycznie drabina zrobiona z drewnianych belek połączonych grubą liną, dzięki której pokonujemy przewieszoną ściankę, a pod naszymi nogami robi się dużo powietrza.
Droga na szczyt zajmuje ok. 4-5 godzin, przy sprawnym poruszaniu się. Z włoskiego wierzchołka w 5 minut możemy przetrawersować jeszcze na szwajcarski szczyt, który jest o metr wyższy.
Zejście jest zdecydowanie tą gorszą częścią naszej wyprawy i nie możemy pozwolić sobie na błędy. Nie ma co liczyć, że będziemy szybko w schronie. Dotarcie tam zajmuje tyle samo czasu, co droga do góry. Część trudnych miejsc można pokonać zjazdami, jednak jest to spora strata czasu.
Myślę, że u każdego, kto zdobył już kilka szczytów w Alpach, przychodzi taki moment, że właśnie ten konkretny ląduje na ekranie laptopa jako tapeta. Matterhorn staje się następnym celem na liście gór do zdobycia.
Ten tekst nie miał być dokładnym opisem drogi, a jedynie zbiorem podstawowych informacji, które trochę ułatwią przygotowania do spełnienia marzenia, jakim jest zdobycie Monte Cervino. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę udało mi się odpowiedzieć na pytanie jak wejść na Matterhorn i stanąć na przepięknym wierzchołku, który w swoim logo umieściły czekoladki Toblerone.
Autor: Mikołaj Lau
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.