Ekologia to słowo, które w poprzednich latach odmieniane było przez wszystkie przypadki i w coraz wyraźniejszy sposób zaczęło wpływać na nasze życie. Trend ten już jakiś czas temu wkroczył także w przestrzeń zarezerwowaną dla... turystyki.
Chociaż wydarzenia ostatnich tygodni skutecznie pokrzyżowały nasze wyjazdowe plany, wierzymy, że za jakiś czas znów wróci normalność, a my będziemy mogli swobodnie przygotowywać różnego rodzaju wojaże. Kto wie, może dobrym pomysłem będzie właśnie ekoturystyka?
Trzeba wiedzieć, że to zagadnienie bardzo szerokie, obejmujące wiele aspektów podróżowania. Jeżeli teraz mamy więcej wolnego czasu, warto poświęcić chwilkę na refleksję na temat wzajemnego przenikania się turystyki oraz ekologii.
Okazuje się, że ekoturystyka nie jest wymysłem ostatnich miesięcy, ani nawet lat. Jeśli chcielibyśmy dotrzeć do jej korzeni, musimy cofnąć się do czasów, gdy wzrosła dostępność środków transportu, dzięki czemu ludzie na masową skalę zaczęli odwiedzać ciekawe zakątki globu. Na negatywne skutki boomu turystycznego po raz pierwszy zaczęto zwracać uwagę w latach 50. XX wieku. Pojawiły się wówczas głosy, nawołujące do ograniczenia aktywności turystycznej w Alpach oraz kurortach śródziemnomorskich. Takie apele wtedy jeszcze nie trafiły na zbyt podatny grunt.
Temat powrócił w latach 70. XX wieku, za sprawą… zbuntowanej młodzieży. Pacyfistyczne i proekologiczne nurty, rozwijające się głównie w krajach Ameryki Północnej, pozwoliły mu wypłynąć na szersze wody. To czas, gdy zaczęto szukać alternatywnych kierunków turystycznych, opozycyjnych do tego co masowe.
Poważna dyskusja w gronie międzynarodowych autorytetów naukowych rozgorzała jednak dopiero w kolejnej dekadzie. Wtedy to na uniwersytetach, zaczęto “wykuwać” podstawy teoretyczne. Ekoturystyka dojrzewała też przez następne lata, by z kierunku zupełnie niszowego stać się jedną z idei wpisujących się w aktualne trendy.
Nie sposób dziś wskazać jednego ojca tegoż nurtu. Warto, natomiast, wymienić postacie, które bez wątpienia wywarły wpływ na jego rozwój.
Do grona pionierów tej dyscypliny zalicza się Nicolasa Hetzera. Ten meksykański ekolog już w roku 1965 sformułował zasady, które miały wyznaczyć granicę ekoturystyki. Jego zdaniem taka aktywność winna się charakteryzować:
Wśród postaci, które wiele wniosły w rozwój raczkującej jeszcze dziedziny, często wymieniany jest Héctor Ceballos-Lascurain. Temu meksykańskiemu architektowi, mocno zaangażowanemu w kwestie ekologii, niektórzy przypisują sformułowanie pierwszej definicji ekoturystyki. Ceballos-Lascurain uznał, iż jest to rodzaj podróżowania, z którym do czynienia mamy wtedy, gdy za cel obieramy naturalne i nieskażone rejony, a obiektami naszego zainteresowania są: piękne krajobrazy, dzikie rośliny oraz zwierzęta, a także wszelkie przejawy lokalnej kultury.
Twórcy późniejszych definicji udowodnili, iż o ekoturystyce można rozpisywać się na różne sposoby. Niekiedy mocniej akcentowano kwestie ochrony przyrody, innym razem obowiązki wobec społeczności lokalnych. Wydaje się, iż w tym przypadku wspólnymi mianownikami były (i nadal są): troska o odwiedzane przez nas miejsca oraz szacunek dla ich mieszkańców.
A wracając do dysput naukowych, niech podsumowaniem tej części będzie minimalistyczna definicja zaproponowana przez organizację WWF. Ekologom występującym pod tym właśnie szyldem, dosyć szeroką ideę udało się sprowadzić do jednego zdania. Ekoturystyka to – po prostu – odpowiedzialna podróż, która ma przyczynić się do ochrony obszarów przyrodniczych oraz pomóc w uzyskaniu dobrobytu społeczności lokalnej.
Jak te wszystkie rozważania przenieść na grunt podróżniczej praktyki? “Ekoturysta” to osoba, która każdą wyprawową decyzję dokładnie przemyśli. Do tego potrafi spojrzeć na swoje działania przez pryzmat tego, co jest dobre dla środowiska i lokalnych społeczności. Każdy kto ma zamiar zamknąć swoje turystyczne wyjazdy w ramach wyznaczonych przez definicje tegoż nurtu, winien zwracać uwagę na kilka kluczowych kwestii.
Chociaż niektórzy twierdzą, że liczy się droga, a cel ma znaczenie drugorzędne, “ekoturyści” powinni zwracać uwagę na to, gdzie się wybierają. Przed wyruszeniem w trasę niezbędny jest dokładny research. Zwolennicy tego nurtu nie chcą uczestniczyć w “zadeptywaniu” górskich pasm, które są dziś najbardziej oblegane przez miłośników trekkingu. Odrzucają też propozycje wycieczek krajoznawczych, do miejsc przepełnionych turystami. Im mniej znana i bardziej spokojna okolica, tym lepiej. Wycieczka w wąskim gronie znajomych, zawsze w ich hierarchii będzie ponad spędami organizowanymi przez biuro podróży.
[Planowaniu wycieczek w góry, poświęciliśmy jeden ze wcześniejszych artykułów]
Zwolennicy ekologii przykładają dużą wagę do tego, czym podróżują i – jeśli tylko jest to możliwe – wybierają transport emitujący jak najmniej spalin. Doskonale, gdy problemy transportowo-logistyczne rozwiązuje zakup odpowiedniego roweru, sakw, namiotu, maty i śpiwora. Podróżnik-cyklista to przykład “modelowy” – nieemitujący spalin, więc chwalony przez ekologów.
[O śpiworach dla fanów turystyki rowerowej oraz namiotach dla “sakwiarzy” pisaliśmy już wcześniej na łamach 8academy]
Chociaż historia zna spektakularne wyczyny rowerowych turystów, nie oszukujmy się, że w ten sposób dotrzemy w każdy atrakcyjny zakątek globu. Jeśli ciekawość świata pcha nas w rejony będące poza zasięgiem pojazdu napędzanego siłą własnych mięśni, trzeba skorzystać z transportu bazującego na pracy silnika. Wybór komunikacji zbiorczej, statku lub podróż autostopem to rozwiązania, na które zadeklarowani ekolodzy też spojrzą przychylnym okiem.
Transport lotniczy postrzegany już jest gorzej, chociaż zdarza się, że to jedyne rozsądne rozwiązanie. Własny samochód to wygoda i niezależność, ale zagorzali miłośnicy przyrody chyba woleliby, gdyby został w garażu. Jeśli już się na niego zdecydujemy (bo powiedzmy, że nie ma alternatywy w postaci połączeń autobusowych), to żeby być w zgodzie z ekologicznymi nurtami, powinniśmy unikać przewożenia “powietrza”. Zoptymalizujmy więc kurs, zabierając znajomych czy nawet wspomnianych autostopowiczów. Pamiętajmy też, że wszystko jest dla ludzi. Nie popadajmy w skrajności, a podczas dokonywania wyboru zachowujmy zasadę złotego środka.
Gdy myślimy o odwiedzaniu miejsc o unikalnych wartościach przyrodniczych, zróbmy wszystko by tego typu walory mogli podziwiać kolejni “ekoturyści”. Korzystajmy z natury w taki sposób, by ta nie poniosła przez to uszczerbku.
Poznajmy lokalne przepisy dotyczące ochrony przyrody i stosujmy się do zapisanych tam ograniczeń. Ekoturystyka ma na celu umożliwienie nam kontaktu z dzikę przyrodą. Podziwianie zwierząt w ich naturalnym środowisku powinno jednak przebiegać bezkolizyjnie. Pamiętajmy, że gęsty las, bezkresna łąka czy malownicze pasmo górskie to ich dom. My jesteśmy tylko gośćmi. Jeżeli ktoś ustanowił zakaz wstępu, nie zrobił tego nam na złość. Taki przepis zwykle służy ochronie fauny (np. w okresach lęgowych) lub temu, byśmy nie zadeptali flory.
By być w zgodzie z zasadami ekoturystyki, należy dołożyć starań, aby miejsce, które odwiedzamy pozostawić w takim stanie, w jakim je zastaliśmy. Jeżeli na trasie nie ma koszy na śmieci, obowiązkiem każdego turysty (nie tylko tego, reprezentującego nurt “eko”), jest zabranie z powrotem wszelkich odpadków.
Niby to truizm, o którym nie powinno się nikomu specjalnie przypominać, tymczasem, gdy spojrzymy na śmieci szpecące góry oraz lasy, okazuje się, iż wciąż wiele osób nie ma wpojonej tak podstawowej zasady. To pokazuje sens takich akcji, jak kampania społeczna “Nie śmieć gościu”, zorganizowana przez sklep 8a.pl.
Szacunek do środowiska powinien przejawiać się też w innych działaniach. Jeśli na wyprawę zabierzemy butelkę wielorazowego użytku (albo kubek termiczny lub termos), będziemy mogli zrezygnować z kupowania napojów w nieekologicznych opakowaniach. Warto mieć świadomość, że wyrzucenie butelki PET do kosza nie rozwiązuje do końca problemu. Rozkładający się przez setki lat plastik, zostanie w regionie, który odwiedziliśmy, stając się niezbyt chlubną pamiątką po naszej wizycie.
[Polecamy artykuł Piotra Czmocha poświęcony butelkom wielorazowym]
Czasami zakup wody w sklepie uwarunkowany jest tym, że wolimy gasić pragnienie czymś, co zostało przebadane i dopuszczone do obrotu. Osobom, które nie mają przekonania co do jakości wody pochodzącej z nieznanych sobie akwenów, warto podpowiedzieć skuteczne rozwiązanie, czyli pokazać turystyczne filtry do wody. Są one w stanie zatrzymać niemal wszystkie zanieczyszczenia, dzięki czemu bez obaw możemy zrezygnować z wody z marketu.
[W jednym ze wcześniejszych artykułów przyglądaliśmy się turystycznym filtrom do wody]
Na wyjazdach organizowanych w myśl zasad ekoturystyki, nie powinno być miejsca na inne zbędne dodatki, takie jak: słomki czy plastikowe kubki jednorazowego użytku.
Czasami powinniśmy zwracać uwagę na szczegóły, opisane na opakowaniach niezbyt dużym drukiem. Jeśli przygotowujemy się do biwaku organizowanego gdzieś na łonie natury i zależy nam na zminimalizowaniu wpływu na środowisko, dobrze jest spakować do kosmetyczki środki higieny, bazujące na substancjach biodegradowalnych.
Szacunek do przyrody wymaga od nas również zadbania o sprawy zupełnie przyziemne. Jeśli czeka nas dłuższa wędrówka przez dziewicze tereny, dobrze jest mieć w plecaku turystyczną saperkę (taką, jak sprawdzony model Gerber Gorge Folding Shovel). Wspomniany sprzęt będzie nieoceniony, gdy zostaniemy zmuszeni załatwiać potrzeby fizjologiczne “pod chmurką” i trzeba będzie po sobie posprzątać.
Twórcy nurtu ekoturystyki w swoich publikacjach zwykli poświęcać sporo miejsca kontaktom z mieszkańcami odwiedzanych regionów. Tu zalecenia są jasne. Zawsze wypada zachowywać się etycznie i pilnować tego, żeby jakimś nieprzemyślanym gestem nie obrazić naszych gospodarzy.
Przed wyjazdem do obcego kraju obowiązkiem każdego “ekoturysty” powinno być poznanie zwyczajów w takim stopniu, aby uniknąć typowych “pułapek”, czyhających na osoby z innego kręgu kulturowego. Warto dowiedzieć się jakie zachowania są źle postrzegane, bo tylko wtedy możemy się ich wystrzegać. Miejmy też świadomość, że wiedza zdobyta przed wyjazdem, będzie bardzo pobieżna. Nie oceniajmy zwyczajów i tradycji, których możemy do końca nie rozumieć. Karygodna jest jakakolwiek z form wywyższania się.
W niektórych społecznościach gościnność przybiera zaskakujące formy. Bywa, iż zwykłe wstąpienie “na herbatkę” (lub inny lokalny specjał), zamienia się w prawdziwą ucztę. Pamiętajmy jednak, iż w biedniejszych regionach często odbywa się to w myśl zasady “zastaw się, a postaw się!”. Dlatego starajmy się nie nadużywać gościnności. Za dobre przyjęcie czy nawet podwiezienie na szlak, spróbujmy się odwdzięczyć tak, aby gospodarz lub szofer nie byli stratni.
W dobrym tonie jest wspieranie lokalnych usług i handlu. Pamiątka od miejscowego artysty przypomni nam niezapomniane chwile, ale też będzie wsparciem dla autora obrazu, rzeźby lub oryginalnej ozdoby. Zakupy zrobione na bazarze, oznaczają nie tylko to, że zjemy coś świeżego. To także zastrzyk gotówki dla tutejszych rolników.
Czy to wszystkie podpowiedzi, które mogą się przydać “ekoturystom”? Zdecydowanie nie! Wielu podróżników ma swoje własne zasady, zgodnie z którymi organizuje wyjazdy. Przykładem może być Krzysztof Story, który na naszych łamach opublikował “Dekalog odpowiedzialnego turysty”. Warto skorzystać również z doświadczeń takich osób.
Ekoturystyka jest odpowiedzią na rozwój turystyki masowej. Dla części osób zaangażowanych w ten nurt będzie to swoisty protest wymierzony we wszechobecną komercjalizację, ale też oręż przydatna w walce z negatywnymi zjawiskami, takimi jak degradacja środowiska. Nie trzeba spoglądać na to, gdzie jeżdżą wszyscy. Można zrobić coś na przekór.
Są też tacy, którzy ekoturystykę uprawiają od lat, często w ogóle… nie zadając sobie z tego sprawy. Powyższe idee będą bliskie wielu włóczykijom i obieżyświatom oraz miłośnikom trekkingu. Osobom, które dalekie są od doszywania do swojej pasji zbędnych ideologii. Wybierającym aktywność, która pozwala zażyć prawdziwego spokoju i umożliwia najbliższy kontakt z naturą. Bez spinania się i podążania za grupą.
Wydaje się, iż ekoturystyka zyskuje na popularności w czasach zagrożenia. Wtedy, gdy napięta sytuacja polityczna czy klęski żywiołowe zaczynają zniechęcać klientów biur podróży do wybierania kierunków mainstreamowych. Część “masowych turystów” odkrywa wówczas zalety tej właśnie formy aktywności.
Od kilku tygodni doszedł podobny czynnik, który należy brać pod uwagę. Zagrożenie epidemiczne na razie uniemożliwia nam realizację podróżniczych marzeń, a tym samym znacznie ogranicza możliwość wcielanie w życie zasad ekoturystyki. Jednak pamiętajmy, iż wszystko kiedyś się kończy, więc warto wierzyć, że wkrótce znikną też ograniczenia w przemieszczaniu się.
Czy świat będzie wtedy taki sam, jak przed epidemią? Tego nie wiemy. Możliwe jest jednak, że nadal trzeba będzie zachowywać społeczny dystans, więc nastąpi przejście od masowych do zindywidualizowanych form turystyki. Do form, które z definicji są bardziej eko.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.