“Podróże kształcą”, prawda? Nie sposób się nie zgodzić: każdy z nas ma prawo do odkrywania naszej planety, podążania za swoimi pasjami, spełniania marzeń. Podróże przez lata nauczyły nas wielu rzeczy. Niestety także tego, że masowa i nieodpowiedzialna turystyka jest równie szkodliwa, co katastrofy naturalne. Każdy z nas widział zdjęcia zaśmieconych do granic możliwości plaż, które jeszcze kilkanaście lat temu były symbolem raju, pojawiającym się na pocztówkach.
Pewnie dlatego coraz więcej mówi się i dyskutuje o odpowiedzialnej turystyce. 20 września rozpoczęła się kolejna edycja akcji “sprzątanie świata”. Z tej okazji przygotowałem krótki dekalog, który dobrze jest zabrać ze sobą na każdą wyprawę. A więc jak podróżować odpowiedzialnie?
W pierwszej części turystycznego dekalogu umieściłem wskazówki o charakterze ogólnym, przydatne podróżnikom niezależnie od celu wyprawy.
I mówię tu zwłaszcza o kilometrach pokonywanych samolotami i innymi formami emisyjnego transportu. Jak to zrobić?
Turystyka to pieniądze i cały system zawsze będzie się na nich opierał. To gdzie zostawisz swoje środki, jest najważniejszą decyzją, jaką podejmiesz w podróży.
Druga zasada obowiązuje nawet jeśli wykupisz wycieczkę w biurze podróży. Są w Polsce biura, które zwracają uwagę na etykę, chwalą się tym, że zatrudniają tylko lokalnych kontrahentów, nie organizują atrakcji ze zwierzętami. Zawsze czytaj program i włącz myślenie.
Pamiętaj: tu też obowiązuje zasada, że w masowej turystyce najważniejsze są pieniądze. To od Twojej decyzji zależy, gdzie zostaną skierowane.
Jak rozpoznać nieetyczną ofertę biura podróży? Jedynego skutecznego sposobu nie ma, ale takie atrakcje i punkty programu, jak: wycieczka do slumsów, wioski etnologiczne (reżyserowane pokazy “tradycyjnej” kultury np. Indian), wszelkie atrakcje wykorzystujące zwierzęta (dzisiaj już zdjęcie z przejażdżki na słoniu nie jest powodem do dumy) absolutnie powinny trafić na Twoją czarną listę. Dodatkową czujność niech wzbudzi zbyt wysokie natężenie słów “egzotyczny” i “raj” w ofercie biura.
Przede wszystkim szanuj ludzi, których spotkasz na swojej drodze. Dostosuj się do ich zwyczajów i tego, co uznają za ważne i święte. Zanim ocenisz jakikolwiek zwyczaj czy zachowanie, pamiętaj, że dowiedziałeś (-aś) się o nim kilka dni temu, a za nim może stać tysiąc lat tradycji. Spróbuj zrozumieć, zapytać, porozmawiać.
Chodzi tu również o fotografowanie: nie rób zdjęć ludziom, którzy sobie tego nie życzą, nie uwieczniaj biedy, obrzędów religijnych (chyba że dostaniesz pozwolenie). We wszystkich kontaktach z ludźmi kieruj się jedną zasadą: zachowuj się tak, jakbyś chciał, żeby zachowywało się 13 milionów turystów, odwiedzających każdego roku Rynek w Krakowie.
Przepraszam za kolokwializm, ale to wyrażenie zrobiło furorę wśród polskich podróżników. Podróżowanie bez przygotowania, bez pieniędzy, z nadzieją, że “jakoś to będzie”. I zazwyczaj jest. Tylko pamiętaj, że podróż bez pieniędzy nie oznacza podróży darmowej. Oznacza tylko, że ktoś inny za nią płaci.
Byłem kiedyś na prelekcji “podróżników”, którzy przechwalali się, ile jedzenia dostali (wyżebrali) od mieszkańców papuaskich wsi. Nie chciało im się kupić własnego, bo tak dobrze ich karmili. Pamiętajmy, że obowiązek wobec gościa jest w niektórych kulturach zakorzeniony dużo głębiej niż w Polsce. I to, że np. irańska rodzina ugości Cię wszystkim, co ma, może oznaczać, że potem sama nie będzie miała.
Oczywiście nie ma nic złego w akceptowaniu gościny u kogoś (spotkania z ludźmi to najpiękniejsza część podróży), ale zawsze bądźmy samowystarczalni. I zawsze starajmy się odwdzięczyć, pamiętając, że naszego dobrego humoru i opowieści nie da się ugotować na obiad.
Następna część turystycznego dekalogu skierowana jest do podróżników, którzy wybierają górskie szlaki.
W tej części znalazł się zbiór 7 najważniejszych przykazań, które warto by było wydrukować na każdym górskim plecaku – do wykucia na pamięć i powtórzenia przed każdym wyjściem w góry:
Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat organizacja Leave No Trace zastanawia się nad dodaniem ósmego przykazania: “nie publikuj w mediach społecznościowych”. Wrzucanie zdjęcia z pięknego, unikatowego miejsca, z podanymi współrzędnymi może spowodować, że za 3 lata tego miejsca nie będzie. Powiedzenie w Internecie: “to jest łatwa góra, banał, można wejść tam w dżinsach i trampkach” może skutkować poważnymi wypadkami. Pamiętaj o tym, zanim klikniesz “Udostępnij”.
Podróż nie kończy się wraz z powrotem do domu. Zostają zdjęcia, wspomnienia i mnóstwo znajomych chętnych do ich wysłuchania. Tutaj, tak naprawdę, nasz wpływ jest największy, dlatego ostatnie dwa przykazania dotyczą tego, jak etycznie opowiadać o podróżach.
Jeśli masz ochotę powiedzieć, że jesteś “pierwszym białym” w jakimś miejscu albo użyć przedrostka “naj-”, by opisać swoją podróż – nie rób tego. Nie jesteś. Warto o podróżach opowiadać spokojnie, bez koloryzowania – są wystarczająco piękne i szalone, same w sobie. Nie ma nic złego w powiedzeniu “byłem przygotowany, więc mi się udało”. Nie ma nic złego w powiedzeniu “popełniłem masę błędów, ale miałem szczęście, więc wszedłem na górę”. Ale powiedzenie: “to banalna góra, wszedłem tam w trampkach” jest bardzo szkodliwe, bo ktoś inny może się nim zasugerować.
Podobnie jest z kwestiami ekologicznymi: pamiętaj, że opowiadając o swojej podróży, inspirujesz ludzi. Inspirujesz ich do dobrych rzeczy. Mówisz o tym, na czym polega odpowiedzialna turystyka. A jeśli zdarzy się Ci zrobić coś złego, np. rozbić biwak w absolutnie niedozwolonym miejscu (a każdemu się zdarza) to nie chwal się tym.
I jeszcze jedno: często bywam na festiwalach podróżniczych. Wszyscy przechwalają się tam swoimi wyczynami. Brakuje opowieści o tym, że czasem warto się wycofać. Wszyscy za nią tęsknią. Paradoksalnie, otwarcie przyznając się do “porażki” i odwrotu, możesz zyskać większy szacunek niż gdybyś wszedł (weszła) na tę górę na przekór zdrowemu rozsądkowi.
Gdy opowiadamy o dalekich stronach, zwłaszcza o biedniejszych rejonach świata, o innych kulturach, język staje się szalenie istotny. Napisano o tym niejedną pracę naukową. Proponuję Ci jedno ćwiczenie, przez które możesz przepuścić każdą prezentację, wpis na blogu czy aktywność w social mediach.
Wyobraź sobie, że nie opowiadasz o Nepalu, Chile czy RPA, tylko o Polsce. I zastanów się, czy użyłbyś (użyłabyś) tych samych słów. Wtedy okaże się, że nie warto nazywać Szerpów tubylcami, bo nie nazwalibyśmy tak górali. Masajowie wcale nie są “plemieniem”, bo nie powiedzielibyśmy tak o Kaszubach. Ludzie z wielu rejonów świata, którzy żywią się larwami robaków, wcale nie są “obrzydliwi”, bo my przecież masowo jemy skisłą kapustę, ogórki i pijemy zsiadłe mleko. Ich religia to nie są “dzikie szamańskie obrzędy”, bo ma tradycję o wiele dłuższą niż nasze palenie Judasza w Krośnicy pod Opolem czy taniec ze świętymi obrazami na Kaszubach…
Okaże się, że określenie “pierwszy biały” brzmi równie śmiesznie co, gdyby obywatel Nigerii przyjechał na Podlasie i chwalił się, że jest “pierwszym czarnym w Ejszeryszkach”.
Pamiętaj o zachowaniu równych standardów. Świat nie jest egzotyczny – my go po prostu nie znamy. Podróżując, próbuj poznawać, zamiast oceniać.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.