19.05.2017

Ludzie i ich śmieci – czyli kupa problemów w skałach

Są ludzie, którzy w ogóle nie odczuwają potrzeby kontaktu z naturą, czy też nie potrzebują fizycznego ruchu na świeżym powietrzu. Są też tacy, którzy nie zauważają śmieci leżących obok ścieżki, którą właśnie przechodzą. Nie widzą niczego dziwnego w wyrzucaniu w lesie papierka, butelki, puszki. Zawsze się zastanawiam, czy tacy ludzie mają jakąkolwiek refleksję na temat tego, co się z takim śmieciem stanie. A czy myślimy, co się dzieje z naszą kupą? Pomijając momenty, w których musimy wezwać pogotowie kanalizacyjne?

                       

Poprzednie teksty inspirowane akcją Nie Śmieć Gościu #misietupodoba traktowały o śmieciach, bo taki też jest główny zamysł prowadzonych działań. Ja jednak chciałem go rozszerzyć, aby zwrócić uwagę na problem, który występuje w miejscach skupiających większą ilość ludzi pragnących kontaktu z Matką Ziemią. Mam na myśli np. rejony wspinaczkowe, czy miejsca gdzie zatrzymujemy się na noc (parkingi w pobliżu skał czy miejsc będących punktem startowym wyjść w góry). Tam gdzie są ludzie, tam powstaje problem znany jako… wypróżnianie.

Wypróżnianie w podejściu (filozoficznym)

Wspinanie ogólnie wiąże się z wypróżnianiem. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że wydalanie efektów perystaltyki jelit jest dla każdego wspinacza czynnością prawie metafizyczną. Nawet bardziej istotną niż mocna kawa wypijana przed wyjściem na wspinanie, którą (bądźmy szczerzy) wypija się dla lepszego wypróżnienia. Bo, jak pisał Piotr Korczak, nie można zrobić trudnego ruchu z pełną kiszką stolcową. Więc każdy, kto przed związaniem się liną musi pójść sprawdzić, czy rowery jeszcze stoją, odkrywa, że nie jest pierwszy.

Szczęśliwcy, którzy mają uregulowane procesy trawienne, potrzebę złożenia tej substancji czują rano, po wyjściu z namiotu czy samochodu, w którym spędzają noc. Najpóźniej po spożyciu porannej porcji owsa, ewentualnie zalania ją kawą. Ci „niewyregulowani” wdepną w problem w ciągu dnia. Temat nie należy do najprzyjemniejszych, ale każdy kto kręcił się w kółko szukając wolnego miejsca na złożenie swoich ekskrementów wie, że czasami problem występuje (szczególnie drażliwy staje się, gdy człowiek ma na sobie akurat sandały albo przebywa w miejscu, gdzie trudno o odpowiednio osłonięte miejsce).

Wypróżnianie w skałach - papier na gałęzi

Tam gdzie są ludzie, tam powstaje problem… (fot. autor)

Kupa w starciu z siłami natury

W naszej sferze klimatycznej z pomocą przychodzą warunki klimatyczne. Wilgotność gleby i procesy gnilne sprawiają, że to co wydalimy, stosunkowo szybko znika. Różnego rodzaju muchy czy żuki nie przechodzą obojętnie obok takiej atrakcji. Ale pozostaje problem papieru toaletowego. On już z daleka krzyczy, że to w tym miejscu chodzi się do toalety.

Faktycznie są miejsca, gdzie nie za wiele można zrobić. Miejscami przestrzeni wokół rejonu wspinaczkowego mało, odejść za daleko nie można, podłoże skaliste… W takich miejscach wspinacze, z reguły, starają się rozwiązać problem wcześniej. Np. w takim Ceuse, gdzie przez kilkaset metrów od skał nie ma żadnego drzewa a teren opada stromo w dół, wszystko widać jak na dłoni, a ewentualny powrót pod skałę to konieczność pokonania ok. 100 m w pionie – wspinacze rzadko kłopotliwą masę zrzucają w pobliżu skał. Czyli można.

Jednak już w pobliżu popularnych parkingów na Frankenjurze, które tradycyjnie cieszą się nocną popularnością wśród wspinaczy, problem potrafi być poważny. Wystarczy przejść kilka metrów, aby znaleźć się w naprawdę zaminowanym terenie. Potrafimy w ciągu dnia przejść kilometry (nawet w pionie), a nie potrafimy odejść stu czy dwustu metrów od parkingu! 

Sztuka maskowania

Kolejnym problemem jest ukrywanie wyników tych wycieczek. Jak pisałem, z pomocą przychodzi nam klimat, ale przez kilka tygodni czy nawet miesięcy, ktoś widzi ślady naszej wstydliwej działalności. A przecież roślinność mamy bardzo bogatą, ściółki dużo, ziemia miękka. Naprawdę łatwo wykopać małą dziurę kijem czy nogą. Odgarnąć grubą warstwę mokrych liści po to, aby potem zamaskować zbliżenie swojego środka ciężkości bliżej jądra ziemi. Ile osób to robi? Ile trafiliście tekstów na ten temat? A są miejsca, w których ten wstydliwy temat jest poruszany, a goście instruowani jak postępować w nagłych przypadkach.

Jednak niezmiernie rzadko widzę oddalającą się osobę, która ma w rękach, oprócz rolki papieru toaletowego, coś do wykopania dołka. A że problem jest, odkryli również producenci, wprowadzając do oferty odpowiednie akcesoria (przykładowa saperka w wersji: “mała i lekka”). Byłem kiedyś na darmowym kempingu w Arizonie. Teren mocno pustynny, a ziemia spękana, twarda i sucha jak pieprz. Były tam dwie zasady w regulaminie:

  • maksymalny okres pobytu na kempingu: cztery tygodnie,
  • wypróżnianie = obowiązek zakopywania pozostałości swego trawienia.

W niektóre miejsca nie zostaniemy wpuszczeni, jeżeli nie będziemy mieli ze sobą przenośnej toalety (np. spływy po rzece Kolorado).

Stosowne oznakowanie w Chullila - fot. Karolina Ośka

Stosowne oznakowanie w Chullila – fot. Karolina Ośka

Technika kopania

Wracając do dołka: idealny jest taki o głębokości ok. 15-20 cm, ponieważ na tej głębokości odbywają się najbardziej intensywne procesy gnilne, a bakterie nie zostaną spłukane przez opady atmosferyczne do najbliższego potoku.

Papierowy szlak światowym standardem?

W klimacie suchym problem papieru toaletowego jest traktowany poważniej niż u nas. Nie jest to trudne, ponieważ u nas nie jest poruszany wcale. Jednak w Yosemitach, odbierając permit na kilkudniową wycieczkę, ranger udziela instrukcji: wypróżnianie dopuszczalne jest wszędzie, byle nie przy ścieżce (“All human waste must be buried at least six inches deep and at least 100 feet from water sources, camp areas, and trails“). Pod żadnym pozorem nie wolno zostawiać papieru toaletowego! Jako że upstrzone papierem szlaki okropnie wyglądają, a naturalny jego rozkład trwa zdecydowanie za długo, strażnik parkowy wręcza wraz z pozwoleniem zamykany strunowo woreczek, w którym należy zebrać cały zużywany papier toaletowy. Jeśli obrzydza cię taka wizja… można przecież zrezygnować z wycieczki. Nie jest to temat tabu.

W ostatnim roku dużo wspinałem się z parą Australijczyków, którzy przyjechali na ponad roczny trip wspinaczkowy do Europy. Kiedy przy wieczornym winie temat zszedł na wypróżnianie w plenerze, od razu powiedzieli że papier toaletowy zbiera się do woreczków. Ile kosztuje 100 zapinanych na zip woreczków – pytał – dwa dolary? Świadomość problemu jest pierwszym stopniem do tego, aby pozostawić miejsce naszej zadumy w czystości.

Zwracajmy więc uwagę na to, aby pozostawiać odwiedzane przez nas miejsca w takim stanie, w jakim chcielibyśmy je zastać. Nie będę pisał, że w takim, w jakim je zastaliśmy, ponieważ to mogłaby być zła rekomendacja… Tak naprawdę, jeżeli wejdzie nam to w krew, nie będzie wymagało wiele wysiłku, lecz będzie dla nas czymś naturalnym. Wiem, czasami nie jest możliwe przykrycie wyników naszego skupienia nawet kamieniem. Ale myślmy o tym i próbujmy coś robić w tym temacie.

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.