Według wielu wspinaczy w Polsce istnieje w zasadzie tylko jedna skała – Pochylec. By zobrazować, co kryje się za tak śmiałą tezą, trzeba spróbować nakreślić charakter tamtejszych pasaży. Za przykład podam drogę czy też kombinację dróg o nazwie Odlot Proroka, która jest wyceniona na VI.5 (7c+).
Droga ma około 60 przechwytów, z czego mniej więcej 30 prowadzi do tak zwanego „restu” (dwa większe chwyty w połowie skały), kolejne 10 do tzw. „płucek” (pionowy chwyt w charakterystycznym kształcie), a dopiero kolejne stają się ewidentnie trudne, rozpoczynając cruxa w okolicy przechwytu nr 45, co stanowi o wycenie całości. Dodam, że do ,,płucek” teren mógłby być wyceniony spokojnie na VI.3+, może nawet z łamańcem na 4. Nie ma to jednak większego znaczenia. Na Pochylcu chodzi bowiem o ciąg trudności i wspinanie jako ruch, który jest choć minimalnie podobny do zachodniego. To przecież tu, od wiosny do jesieni znajdziemy, jak nigdzie indziej na Jurze (no, może jeszcze w Jaskini Mamutowej), wiszące na stałe ekspresy.
Pochylec znajduje się w Dolinie Prądnika przy drodze nr 773, tuż obok skrzyżowania tej drogi i odnogi prowadzącej do Ojcowa. Jest to ważna informacja, bowiem skała jest na granicy Ojcowskiego Parku Narodowego. Wspinając się tu, trzeba o tym pamiętać, by nie zniszczyć wypracowanych zezwoleń i porozumień dotyczących ruchu wspinaczkowego na tym kawałku wapienia. Parkujemy na poboczu lub na utwardzonym terenie tuż pod skałą. Jako, że zderzak nieomal dotknie drewnianych tarasów, to i o nich słów kilka. Kilka lat temu dzięki inicjatywie “Nasze Skały” bardzo niekorzystny teren w okolicy startów do dróg zamienił się w wygodne drewniane plateau. Pojawił się też toi-toi, który jest regularnie czyszczony. Patrząc przez pryzmat relacji środowisko wspinaczkowe – Park Narodowy jest to rewelacyjne rozwiązanie. Podobne działania można spotkać w wielu rejonach zachodnich (np. w Arco).
Wszelkie głosy o niszczeniu natury są w tym miejscu całkowicie bezzasadne z uwagi na sąsiedztwo wspomnianej już drogi nr 773. Dla kierowców ciężarówek bywa ona darmowym ominięciem tzw. drogi olkuskiej. Domyślacie się, że ciszy pod Pochylcem po prostu nie ma. Można podziwiać Scanie, Steiery, traktory i kombajny, usłyszymy także wszelkie motocykle, quady i inne bolidy. Nie ominą nas też charakterystyczne pogwizdywania turbin samolotów lądujących w Balicach. A jeżeli jednak “usłyszymy” tu ciszę, to oznaczać będzie, że albo jest środek nocy, albo pomyliliśmy skały. Cisza jest tu unikatem. Półżartem mógłbym zaapelować raczej o ekrany akustyczne niż próbować komuś wmawiać, że jadę na Pochylec poobcować ze środowiskiem naturalnym. Wiadomo bowiem, że hałas wynikający z bliskość drogi nie jest atutem Pochylonego. Zapewne każdy wolałby, aby to cudo Jury stało w środku lasu, nawet niekoniecznie z tarasami.
Odkrycie Pochylca przypisywane jest Ricowi Malczykowi i jego ekipie. Pokonali (może Rico pokonał – nie wiadomo do końca) na wędkę najpewniej Kocią kołyskę VI.3+ i Odlot VI.4. Prowadzenia tych dróg nadeszły wraz z kolejnym pokoleniem czyli Nową Falą i Andrzejem Marciszem. Kolejno powstały też: Prostowanie Odlotu VI.5+, oraz sztandarowa Shock the Monkey VI.5+/6.
W związku z tym, że terenu zaczęło brakować zaczęto do istniejących linii dokładać ograniczniki, często bardzo umowne. W ten sposób powstały: Pier…lony ogranicznik VI.6, oraz Ekspozytura szatana VI.6+ (poprowadzona przez Piotrka „Szalonego” Korczaka). Pierwsze kobiece przejście Ekspozytury należy do Iwony Gronkiewicz – Marcisz (1997r).
Z czasów Nowej Fali pochodzi również Powerplay VI.7, wymyślony i przewędkowany przez wspomnianego już Andrzeja Marcisza, ale poprowadzony dopiero przez Sebastana „Ziejkę” Zasadzkiego (1995 r.). Było to wydarzenie symboliczne w polskim ogródku wspinaczkowym. Oznaczało zmianę pokoleniowej warty na kolejną, czyli na „Dzieci Korony”. Pierwszą kobietą, która pokonała Powerplay była Ola Taistra (2004 r.). Kolejne pokolenia także dokładały swoje trzy grosze do Pochylca, mimo że wydawać by się mogło, że skała jest już zapełniona wariantami i wariancikami. Ostatnią jak na razie drogę wytyczył tam Piotrek Schab i jest to Batalion skała VI.7 (2012 r.). W 2016 r. tę drogę pokonała nasza redakcyjna koleżanka Kinga Ociepka – Grzegulska.
Nazwa Odlot pochodzi od wędkowania tej drogi. Zawodnik, który odpadał w jej dolnej części doznawał rzeczywistego odlotu w stronę lasu. Zdarzyło się nawet skoszenie jakiegoś drzewa.
Wojtek Kurtyka chciał pierwotnie nazwać drogę Wzlot jako Wzwód. Profil Pochylca jest dość charakterystyczny.
Pewnego dnia 1996 roku skałę przeciął jak przecinak Marcin Bartocha, prowadząc w jeden dzień Ogranicznik VI.6, Filar Pochylca VI.6/6+ i Ekspozyturę szatana VI.6+. Do dziś jest to wydarzenie budzące ogromny respekt, zwłaszcza że przeciętny zawodnik jest w stanie na Pochylcu oddać jedynie trzy, może cztery sensowne próby w ciągu dnia.
W 2017 r. Adam ,,Gaduła” Karpierz pokonał w ciągu jednego dnia Odlot Kiełbasy VI.6 oraz Nie Dla Psa Kiełbasa VI.7, Fałszywy Prorok VI.6 RP, Niepopier…ony Odlot VI.5.
Stefan Madej kilka dni później dołożył kolejną łańcuchówkę prowadząc w jeden dzień Batalion skała VI.7, Filar Pochylca VI.6/6+, Fałszywy prorok VI.6 i Shock the Monkey VI.5+/6 oraz w ramach rozgrzewki Odlot proroka VI.5. Mimo, że wymienieni wyżej wspinacze znali lub powtarzali część z pokonanych dróg, to można śmiało powiedzieć, że są to wyczyny ,,z kategorii science fiction”.
Do dziś w Polsce występuje teza, że prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne niż słaby zawodnik poprowadzi Shocka VI.5+/6. Według szacunkowych danych liczba zawodników, która do dziś (czerwiec 2017 r.) poprowadziła Shocka może powoli dobijać do 80, a może nawet 100. Trzecie przejście Shocka zrobił Wojtek Kurtyka (pokolenie tzw. „Kaskaderów”). Istnieją zawodnicy, którzy rozgrzewają się na Shocku.
Adam Pustelnik poprowadził Prostowanie Odlotu VI.5+ z ogromnym piorunem w stylu OS, wyceniając na 7c (VI.4+/5). Podobno wszystko mu się tam zaginało. Na szczęście nikt jednak przeceny nie potraktował poważnie.
Stali bywalcy Pochylca swego czasu nie chcieli zaliczyć Nie dla psa kiełbasa VI.7 autorowi tej drogi. Ponoć łapał się chwytu, którego nie można.
Wiele chwytów ma swoje nazwy, oprócz wspomnianych „płucek”, jest też na przykład „ul”, który na Shocku łapie się jedną ręką, a na Ekspozyturze drugą.
Na Pochylcu nie ma ograniczników…. to oczywiście żart, ale na większości dróg nie są tak nielogiczne, jak myśli większość osób. Tak czy tak, przejście drogi trudniejszej niż VI.5 warto przed wpisaniem na 8a.nu jako „soft” skonsultować ze znawcami patentów. Natomiast Fałszywy prorok VI.6 faktycznie nie ma żadnych ograniczeń, taka była też idea jego wytyczenia.
Zasadnicza ściana tylko rano znajduje się w słońcu, co jest zaletą. Jednak wiosną i jesienią będziemy od godziny 19:00 borykać się z charakterystyczną wilgocią pokrywającą skałę. Pochylec bywa oblegany, ale z uwagi na dość wysoko postawioną poprzeczkę trudności, a przez to sportową atmosferę na tarasach, dogadanie się z innymi wspinaczami, co do kolejności wiązania się liną, jest dość łatwe. W ciągu sezonu pod Pochylcem przewijają się zwykle te same twarze.
Najłatwiejszą drogą jest Krecia robota VI.1+ znajdująca się całkiem z lewej strony skały. Jak na realia Pochylca nie jest zbyt urodziwa, natomiast postawiona na każdej innej skale wzbudzałaby spore zainteresowanie. Natomiast jak każda ,,pochylcowa” droga, odsiewa wspinaczy szukających szemranek – widziałem już tam niejednego zawodnika, chwalącego się tajemnymi drogi o wiele wyższej wycenie, który miał problem z przehaczeniem Kreciej roboty.
Całkiem z drugiej strony, na ścianie, która w słońcu znajduje się po południu, jest Kaszalot VI.2, i Wzlocik VI.3. Niech nikogo nie zmylą niepozorne nazwy.
Na prawo od Kreciej roboty umiejscowiona jest jedna z najładniejszych dróg o wycenie VI.3+ w naszym kraju – Kocia kołyska. Jeżeli dodać ogranicznik u góry dostanie ona pełne VI.4. Dalej to w zasadzie kilka VI.5 i trudniejsze, wymienione wyżej propozycje, których tu reklamować nie trzeba, bo stanowią one najwyższe standardy wspinania w Polsce. Pamiętajmy, że aby uniknąć nerwowej atmosfery na tarasach w dobrym tonie jest nie patentować za długo Odlotu, ponieważ to właśnie nim startuje kilka dróg i kilka kombinacji.
Wspinanie na Pochylcu jest rytuałem. Droga na Pochylec, prowadząca od strony Olkusza przez jedną z najładniejszych dolin w Polsce, tuż obok zamku w Pieskowej Skale i Maczugi Herkulesa, sama w sobie jest atrakcją. Metry na Pochylcu są, jak chyba nigdzie indziej, szansą na rozwój sportowy, bo zawsze przekładają się na każdą inną skałę (może oprócz Cim w Podzamczu). Na Pochylcu jest też szansa, by podpatrzeć jak wspinają się najlepsi w kraju, co często bywa pouczające. Warto też odwiedzić Pochylec, choćby jeden raz, by ocenić swój rzeczywisty poziom wspinaczkowy.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.