Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. To powiedzenie zna chyba każdy. Co więcej, ma ono bardzo wiele wspólnego z prawdą. Piękne wiosenne dni, przerywane powracającą na chwilę zimą, to zjawisko powszechne w górach.
Ruszając w kwietniu / maju na szlak, spragnieni słońca i wysokich temperatur, zamiast odnaleźć wiosnę, możemy trafić w sam środek zimy. Aby zobrazować jak bardzo zmienna może być wiosenna pogoda, wspomnę o dwóch sytuacjach z ubiegłego roku. W pierwszy weekend kwietnia w tatrzańskich dolinach panowała już wiosna. Śnieg pozostał tylko na graniach i szczytach, a w dole zakwitły krokusy. Kilka dni później pogoda uległa zmianie o 180 stopni. W Tatry znów zawitała zima i pokryła warstwą śniegu zarówno górne, jak i dolne partie gór. Druga sytuacja, która jeszcze lepiej obrazuje zmienność pogody, miała miejsce w drugiej połowie kwietnia. Właśnie wówczas, TOPR ogłosił 4 stopień zagrożenia lawinowego. „Czwórka” to w praktyce największe zagrożenie, jakie może wystąpić w Tatrach Polskich. Gdy jesteśmy w górach wiosną, jak przygotować się na takie zmiany pogody? I ogólnie jakie akcesoria mogą się nam przydać podczas wędrówek wiosenną porą? Oto kilka propozycji.
Rękawice na zimę zapewniają ciepło, ale są niewygodne w użyciu. Co więcej, w cieplejsze dni będzie nam w nich zwyczajnie gorąco w dłonie. Wiosną najlepiej zatem korzystać z lżejszych rękawic przejściowych np. polarowych. Warto natomiast dodatkowo zabezpieczyć się przed nagłym ochłodzeniem. Dobrym sposobem są chemiczne ogrzewacze do rąk. Zajmują niewiele miejsca, a do tego są lekkie i tanie. Przykładowe produkty to ogrzewacze Little Hotties Hand Warmers oraz Thermopad Hand Warmer. Oba modele aktywują się pod wpływem powietrza i generują ciepło przez wiele godzin. Nie szkodzą i nie brudzą. Można spokojnie włożyć po sztuce do każdej z rękawic i rozgrzać nimi zmarznięte dłonie.
Kolejny produkt, który pomoże wędrować w zmieniających się wiosennych warunkach to raczki turystyczne. Nie sprawdzą się w wyższych partiach Tatr, ale będą idealne na wiosenne wyjścia w Sudety, Beskidy czy Bieszczady. Dlaczego? Przede wszystkim są znacznie lżejsze od raków, a przez większość drogi będą zapewne spoczywały w plecaku górskim. Gdy jednak trafimy na oblodzony fragment szlaku, okażą się zbawieniem. Złapałem się już na sytuacji, gdy świadomie nie brałem wiosną raków idąc na sudeckie czy beskidzkie ścieżki. Nie chciało mi się ich po prostu dźwigać. Bywało, że potem żałowałem tej decyzji, prawie wybijając zęby na oblodzonym fragmencie leśnej drogi…
Zaletą raczków jest bez wątpienia także ich cena. Często ponad dwukrotnie niższa niż zwykłych raków. Przykład ciekawych raczków to Climbing Technology Ice Traction Crampons. Posiadają 11 dużych zębów, które pomogą złapać przyczepność na lodzie. Chodzi się w nich znacznie wygodniej, niż w tradycyjnych rakach i są dużo lżejsze. Para w rozmiarze L, czyli na buty 41-43 waży tylko 530 g.
Okulary fotochromowe można inaczej określić inteligentnymi. Ich główna cecha to umiejętności zmiany stopnia przepuszczalności światła. Bardzo ciekawy produkt, który sam dopasuje jasność szkieł do aktualnej pogody. Idealny gadżet na tatrzańską wiosnę, przydatny także w innych górach. W niektórych swoich modelach, soczewki z fotochromem wykorzystuje np. uznana francuska marka Julbo. Większość z nich (choć nie wszystkie) może być używana na lodowcu. Warte uwagi okulary fotochromowe to np. Julbo Montebianco Cameleon czy Julbo Whoops Cameleon.
Kompas i mapa to podstawa nawigacji w górach. Można zastąpić te produkty dobrym GPS-em, ale oba powinny leżeć w plecaku „na wszelki wypadek”. A dlaczego z klinometrem? Bo choć pod kątem zagrożenia lawinowego, wiosna na tatrzańskich szlakach jest okresem bezpieczniejszym od zimy, to często nadal to zagrożenie występuje. Klinometr wbudowany w kompas pozwala w łatwy sposób zmierzyć nachylenie stoku, czyli jedną z głównych zmiennych, które powinniśmy brać pod uwagę wybierając trasę. Oczywiście istnieją także inne metody mierzenia nachylenia, ale użycie klinometru pozwala zrobić to szybko i dokładnie. Według mnie „must have” dla turystów pieszych i skiturowców, którzy poruszają się zimą i wiosną po terenach zagrożonych lawinami. Kompasy wyposażone w klinometr to np. Silva Expedition.
Pora się trochę rozgrzać i przenieść akcję do schroniska. Wiosną mamy spore szanse, że uda nam się spędzić noc na łóżku, a nie na tzw. „glebie”. W tej sytuacji warto rozważyć rezygnację z obciążania plecaka śpiworem, który w niezbyt grubej wersji z reguły waży 1-1,5 kg. Podczas całodziennej wędrówki to naprawdę duża różnica. Większość schronisk oferuje możliwość użyczenia pościeli, co jednak najczęściej kosztuje. Z reguły opłata wynosi około 8-10 zł. Niektóre schroniska wypożyczają wówczas kompletną pościel wraz z kołdrą, ale często dostajemy tylko poduszkę i pościel, którą oblekamy będący już na łóżku koc. Do tego niektórzy po prostu nie lubią spać pod używaną przez innych pościelą. Co więc zrobić, aby jednocześnie nie wypożyczać pościeli i nie nosić śpiwora? Odpowiedzią jest… wkładka do śpiwora.
Jej główne przeznaczenie to odgrodzenie naszego ciała od samego śpiwora, co pozwala dłużej zachować go w czystości. Można ją natomiast wykorzystać także jako prywatną pościel turystyczną. Wkładka z reguły jest bardzo lekka. Przykładowo model Sea To Summit Coolmax Adaptor Liner waży tylko 265 g. Wchodzimy do wkładki i przykrywamy się schroniskowym kocem. Pod głowę można włożyć chociażby zrolowany polar. Oczywiście nie wyśpimy się tak wygodnie, jak na zwykłej poduszce, ale korzystamy ze swojej pościeli i oszczędzamy trochę grosza. Wkładka zwróci się po kilkunastu noclegach.
Nie oszukujmy się, kradzieże w schroniskach nie są czymś nadzwyczajnym. Choć turyści górscy stanowią z reguły bardzo przyjazną społeczność, to jednak zawsze znajdzie się jakaś czarna owca w rodzinie. Zdarzały się nawet przypadki kradzieży butów… Oczywiście powinniśmy być nastawieni przyjaźnie do innych turystów w schronisku, ale warto się także zabezpieczyć. To co najważniejsze, czyli telefon, dokumenty i pieniądze, powinniśmy mieć przy sobie, np. w saszetce. Zwłaszcza będąc za granicą. Ciekawym produktem, który znacznie zwiększy bezpieczeństwo naszych kart czy gotówki jest Deuter Security Legholster. Saszetkę zakłada się na łydkę, więc jest bardzo dyskretna. Do tego waży zaledwie 40 g i jest wygodniejsza w przenoszeniu, niż wieszana na szyi paszportówka.
Brudne dłonie podczas górskiej wędrówki, to dość powszechna sytuacja. Zwłaszcza wiosną, gdy szlaki bywają mokre i zabłocone po zimie. W takich warunkach niekiedy wystarczy zawiązanie buta i już mamy ubłocone dłonie. Ręce łatwo także ubrudzić np. podpierając się lub chwytając łańcuchów, które często zabezpieczają tatrzańskie szlaki. Brudem na rękach nie powinniśmy się przejmować, aż do momentu, gdy przyjdzie pora posiłku. Jak w tej sytuacji odświeżyć dłonie? Świetnym rozwiązaniem będzie ekologiczne i biodegradowalne mydło do rąk, np. Sea To Summit Wilderness Wash Soap. Mydło zajmuje niewiele miejsca i przyda się nie tylko na szlaku, ale także w schronisku.
Nocując w schronisku z reguły musimy posiadać własny. Co prawda niektóre obiekty oferują możliwość wypożyczenia ręcznika, ale nie jest to zbyt opłacalne. Pozostaje też kwestia higieny. Choć ręczniki schroniskowe są oczywiście prane, to jednak były używane przez inne osoby, co nie wszystkim może odpowiadać. Według mnie, zdecydowanie warto zainwestować w lekki oraz pakowny i przede wszystkim własny ręcznik szybkoschnący. Ciekawy model to np. Fjord Nansen Tramp, którego dodatkową zaletą są włókna o właściwościach antybakteryjnych. W komplecie z ręcznikiem otrzymujemy praktyczny pokrowiec. Tramp dostępny jest w dwóch rozmiarach.
Niedźwiedź czy kozica? Wydaje się, że pomylenie tych dwóch zwierząt jest praktycznie niemożliwe. A jednak! W ubiegłym roku, wchodząc ze znajomą na Starorobociański Wierch mieliśmy właśnie taki dylemat. Znaczna odległość od zwierzęcia sprawiała, że nie widzieliśmy go dokładnie. I choć oczy podpowiadały, że patrzymy na niegroźną kozicę górską, to jednak nie mieliśmy pewności. Dopiero kilka minut wytężonego wpatrywania się dało nam na tyle dużo pewności, że zdecydowaliśmy ruszyć dalej. Gdybym wówczas miał ze sobą lornetkę, zaoszczędziłbym sobie sporo stresu. Lornetka będzie także przydatna w wielu innych sytuacjach. Pomoże np. znaleźć chowającego się w skałach świstaka lub zerknąć jak radzą sobie wspinacze w ścianie. Lornetki bywają natomiast ciężkie i nieporęczne, a to w górach duży minus. Wybierając model na górskie wędrówki, warto kupić sprzęt który nie sprawi kłopotów w transporcie. Ciekawy model to np. niewielka lornetka turystyczna Silva Pocket 10X o wadze około 200 g. Pocket 10X oferuje powiększenie 10 x i obiektyw o średnicy 25 mm, co wystarcza do podziwiania oddalonych krajobrazów i podglądania dzikich zwierząt w warunkach dziennych.
Ostatnim, choć nie najmniej ważnym sprzętem w tym zestawieniu, jest multitool. Niewielki gadżet, który pomoże np. otworzyć butelkę albo konserwę. Narzędzie wielofunkcyjne posiada często także funkcję noża, która będzie bardzo przydatna podczas biwaku. Multitool w bardziej rozbudowanej wersji zastąpi ponadto kombinerki i śrubokręt. Dzięki tym narzędziom, samodzielnie będziemy mogli dokonać drobnych napraw naszego sprzętu turystycznego – np. Baladeo Multitool “TECH” S
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.