Marzy Ci się wejście na Cima Grande? Nie musisz wybierać jednej z dróg wspinaczkowych. Na szczyt prowadzi także Via Normalne. Nie jest to jednak trekking a droga wymagająca podstawowych umiejętności wspinaczkowych.
Tre Cime di Lavaredo to jedne z najczęściej fotografowanych szczytów alpejskich. Któż nie zna tej panoramy? Na pewno każdy, kto choć raz miał okazję stanąć „twarzą w twarz” ze słynnymi Tre Cime zastanawiał się jak by to było stanąć na którymś z trzech wierzchołków. Strzeliste szczyty, zwłaszcza podziwiane od ich najbardziej znanej strony wydają się być szalenie trudne do zdobycia. Północna ściana Cima Grande to ponad pięćset metrów pionowej skały, która robi wrażenie nawet na doświadczonych wspinaczach. Na szczęście, chcąc stanąć na szczycie najwyższej z Cim możemy też wykorzystać Drogę Normalną, biegnącą południowo-wschodnim zboczem góry. I głównie ten wariant wejścia postaram się opisać w poniższym tekście.
Pierwsze przejście Via Normale na Cima Grande (3003m n.p.m.) miało miejsce w 1869 roku. Dokonało tego trzech Austriaków: Paul Grohmann, Franz Innerkofler i Peter Salcher. Cimy przyciągały wspinaczy i szybko stały się jedną z najpopularniejszych ścian w Alpach. Już w 1933 słynny Emilio Comici, oraz Angelo Dimai i Giuseppe Dimai wytyczyli drogę o trudnościach VI stopnia na północnej ścianie. Przejście legendarnej drogi zajęło zespołowi 3 dni. Wykorzystano do tego 350 metrów liny, 90 haków oraz 40 karabinków. Cztery lata później tą samą drogę Comici przeszedł samotnie w 4 godziny.
Ale wróćmy do Via Normalne. Muszę przyznać, że podobnie jak w przypadku wspinaczki Filarem Dibony na tej samej górze, wielokrotnie klasa tych dróg wzbudzała mój podziw. Owszem, obecnie te drogi nie są może wielkim wyczynem pod względem zarówno sportowym czy mentalnym. Jednak patrząc na to przez pryzmat sprzętu używanego przy pierwszych przejściach i „drodze w nieznane” zdobywcom naprawdę należy się ogromny szacun. Tego typu myśli przelatywały mi przez głowę wielokrotnie po drodze w kierunku szczytu. Zwłaszcza, że większym wyzwaniem wydaje się przede wszystkim odnalezienie właściwej drogi na szczyt niż same trudności techniczne.
Jak zatem zaplanować wycieczkę na szczyt Wielkiej Cimy? Dla wielu zespołów Droga Normalna stanowi przede wszystkim drogę zejściową. Warto więc poznać ją wcześniej, żeby wiedzieć, którędy z Cima Grande zejść. Zwłaszcza w przypadku, gdyby pogoda jest niepewna albo zapadłby już zmrok. Jednak dla znacznej większości Via Normale stanowi cel sam w sobie. Nie brakuje na niej zespołów z przewodnikami i przede wszystkim taki wariant polecam wszystkim, którzy chcieliby przeżyć naprawdę świetną przygodę w Dolomitach.
Nasza przygoda zaczyna się na parkingu przy Rifugio Auronzo. Śpimy w samochodzie, więc możemy sobie pozwolić na luksus spania do 5 rano. Szybka herbata, plecaki już spakowane dzień wcześniej i ruszamy pod ścianę. Podejście na szczęście w większości biegnie bitą drogą z czasów I Wojny Światowej, więc sporą część drogi można pokonać bardzo sprawnie. Tempo zaczyna spadać dopiero od kapliczki. Przy niej musimy zacząć zdobywać wysokość w kierunku żlebu oddzielającego Cima Grande i Cima Piccola. Po dotarciu do szczytu żlebu ubieramy uprzęże, wiążemy się liną i ruszamy charakterystyczną rynną do góry.
Chociaż idziemy na „krótkiej linie” z lotną asekuracją, to z każdym zdobywanym wyciągiem próbuję zapamiętać miejsca, w których są stanowiska. Te będą potrzebne do późniejszych zjazdów. Kolejne metry zdobywamy bardzo sprawnie i w dość szybkim tempie pokonujemy pierwszy fragment ściany. Na pewno spora w tym zasługa faktu, że pod startem drogi zameldowaliśmy się jako jeden z pierwszych zespołów. W nagrodę wchodzimy w teren, który wysiłek rekompensuje coraz lepszymi widokami.
Ku mojemu zaskoczeniu, praktycznie cała Droga Normalna to teren bardziej wspinaczkowy niż turystyczny. Przyznam szczerze, że spodziewałem się nieco innych proporcji. Oczywiście jest to zaskoczenie w pozytywnym znaczeniu, bo naprawdę taka wycieczka okazuje się być bardzo fajną górską przygodą. Odrobinę oddechu pozwala złapać teren na górnych półkach, które otaczają niemal całą górę dookoła. Miejsce pozwala napawać się widokami zanim ruszymy na ostatni odcinek prowadzący na szczyt.
Wreszcie docieramy na szczyt, gdzie mamy okazję spędzić dość sporo czasu. Udało nam się pokonać Via Normale w dobrym tempie. Do tego pogoda jest po naszej stronie, więc korzystamy z tego. Czas na zdjęcia, czekoladę, podziwianie widocznego w oddali Grossglocknera i oczywiście wpis do książki szczytowej. W międzyczasie pojawiają się kolejne zespoły i robi się coraz bardziej tłoczno. Po ponad godzinie spędzonej na piku postanawiamy ruszać w dół.
Co ciekawe, pokonanie całej drogi z powrotem w dół zajmuje nam więcej czasu niż wspinaczka w górę. Na pewno jest to w duży stopniu spowodowane koniecznością wykonania kilkunastu zjazdów, klarowania liny, a przede wszystkim oczekiwania w kolejkach przy stanowiskach. Zmęczeni ale naprawdę zadowoleni docieramy z powrotem na parking na zasłużony obiad. Droga zejściowa pod kolejne cele rozpoznana, a przy tym przeżyliśmy kolejną świetną przygodę w górach.
Jeśli zachęciła Was ta relacja, żeby spróbować swoich sił na Cima Grande, poniżej garść informacji jako krótkie podsumowanie. Najlepszy sezon na Dolomity to okres wakacyjny. Potrafi oczywiście być burzowo, ale są też długie okresy bardzo dobrej pogody. Jak w każdych górach, im wcześniej wyjdziemy, tym większa szansa, że przed popołudniowym załamaniem pogody będziemy już z powrotem na parkingu. A jak przy parkingu jesteśmy, to ten niestety do tanich nie należy i za wjazd pod Tre Cime musimy zapłacić 30€ za każdy dzień postoju.
Całość od podstawy ściany do szczytu i z powrotem do podstawy zajęła nam niecałe 8 godzin. 3h w górę, około 1,5h na szczycie i 3,5h w dół.
Dla tych, którzy nie mają wystarczającego górskiego doświadczenia polecam wybrać opcję wejścia z przewodnikiem. Bez problemu taką możliwość oferują praktycznie wszyscy przewodnicy z uprawnieniami IVBV. Bez trudu znajdziemy takich w Polsce, ale gdyby ktoś wpadł na pomysł wejścia last minute, to również w okolicach Cortiny d’Ampezzo działa całkiem sporo lokalnych guide’ów.
Jeśli jednak do tego miejsca dotarł też ktoś, kto planuje powspinać się na Cima Grande i chce najpierw rozpoznać drogę zejściową, to na pewno pomocna może być poniższa lista szpeju.
[Lubisz zdjęcia Piotrka Deski? Posłuchaj jak Piotrek opowiada o fotografii wspinaczkowej]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.