Jak góry, to wysokie trekkingowe buty za kostkę. Masywne, bezpieczne, takie, co to żadnego kamienia się nie boją, a samochodu nie ma w nich specjalnie jak prowadzić. No bo jak to w skały, w butach, które nie zakrywają kostki? Można tak? Można!
Będę szczery. Przez większość czasu spędzonego w górach, myślałem właśnie w ten sposób. I to nie dlatego, że wybieram się tylko na długie, kilkutygodniowe trasy w typie tych, jakie przemierza mój redakcyjny kolega Łukasz Supergan, gdzie tego typu obuwie ma większe uzasadnienie. Wprost przeciwnie, wraz z narodzinami córki i wkroczeniem w tak zwane „dorosłe życie”, moje górskie wizyty coraz częściej ograniczają się do weekendowych wyskoków i tzw. „szybkich akcji”.
Dlaczego więc niezbyt chętnie sięgałem do tej pory po podejściówki, które wydają się być stworzone do tego typu wędrówek? Z prostej przyczyny. Kilka lat temu wybrałem się na szlak w Słowackim Raju, w butach, które pretendowały do takiego miana. Tak, pretendowały, bo do prawdziwych podejściówek było im bardzo daleko. Skończyło się to kontuzją kostki i mocną obietnicą, że od teraz na szlak będę brał tylko konkretne „trekkingi”.
Czas mijał, pojawiały się nowe technologie, a ja dalej trwałem w swoim postanowieniu. Wszystko zmieniło się w tym roku, gdy wybrałem się na bike-trekking do Szkocji, podczas którego łączyłem długie trasy rowerowe z szybkimi wyjściami na skaliste szczyty. Wiedziałem, że buty za kostkę są za ciężkie i będą zabierać miejsce w sakwach. Zdecydowałem się więc nabyć podejściówki. Wybór padł na markę Salewa, model Firetail 3 Gtx. Dlaczego piszę o nich w teście, poświęconemu modelowi Salewa Mountain Trainer GTX? Ponieważ dostrzegam między tymi modelami podobieństwa i różnice, o których warto wspomnieć, by test tytułowego modelu był pełniejszy, a wam dał lepszy ogląd, jeśli zastanawiacie się nad którymś z tych modeli.
Nie wiem czy to cecha wspólna dla wszystkich podejściówek Salewy, ale oba modele są dość wąsko wyprofilowane u nasady. Zwykle kupuję buty w rozmiarze 42, pasują mi w 8/10 przypadków. Tym razem ten rozmiar musiałem wymienić na jedno oczko wyżej – i to w obu modelach. 42 były praktycznie idealne na długość, ale mała ilość miejsca z przodu buta powodowała dyskomfort i ucisk palców (dodam tylko, że nie mam jakiejś bardzo szerokiej stopy w tym miejscu i nigdy wcześniej nie miałem z tym problemu). Po wyborze rozmiaru 43 problem znikł, aczkolwiek pojawił się niewielki luz na całej długości obuwia i konieczność mocniejszego wiązania sznurówek. Na szczęście Salewa wyposażyła swoje obuwie w ciekawy patent polegający na wymianie wkładek – system MFF+ (Multi Fit Footbed+).
Oprócz wkładki znajdującej się w bucie, w pudełku znajdziemy jeszcze drugą, inaczej wyprofilowaną. Wymieniając poszczególne panele, mocowane na specjalne rzepy, można dowolnie regulować miejsce w środku buta i w ten sposób stworzyć dopasowanie idealne dla siebie – tzw. narrow fit lub medium fit.
Kiedy pokombinowałem trochę z wkładką buty stały się dużo wygodniejsze, a minimalne luzy zniknęły. Muszę przyznać, że po dopasowaniu do swojej stopy chodzi mi się w nich wyjątkowo dobrze. Użytkuję je intensywnie od pół roku i jeśli chodzi o komfort dla stóp, to chyba najbardziej wygodne buty górskie jakie miałem. Ja osobiście czuję się w nich dużo wygodniej, niż w modelu Firetail.
Co prawda nie miałem okazji wypróbować ich na dłuższym kilkudniowym treku, gdzie dzień w dzień pokonywałbym po 25-35 km, ale podczas dwudniowych wypadów weekendowych – zarówno w skaliste góry typu tatrzańskiego, jak i na Jurę oraz w Beskidy – nie czułem jakiegokolwiek dyskomfortu. Nie wiem na ile prawdziwa jest obietnica producenta, że przy właściwym użytkowaniu, wiązaniu i doborze odpowiedniej skarpety, można liczyć na 100% braku odcisków, ale ja muszę przyznać, że dla mnie osobiście Trainery to bardzo wygodne buty.
Jeśli miałbym na coś narzekać, chociaż to naprawdę drobnostka, to czasami odczuwam lekki ucisk w górnej części sznurówek, tuż u krańca – skądinąd zamszowego, dobrze przylegającego do skóry – języka. Choć o samym systemie sznurowania Climbing Lacing zaczerpniętym z obuwia wspinaczkowego, mogę wypowiedzieć się tylko pozytywnie. Mam wrażenie że zwiększa on komfort wspinaczki i stabilność buta.
Może lekki dyskomfort jaki czasami odczuwam to kwestia budowy mojej stopy lub za mocnego wiązania? Jeszcze tego nie rozgryzłem.
Czy fakt, że mam buty za kostkę zawsze zabezpiecza mnie przed skręceniem stawu? Niekoniecznie, przecież tego rodzaju kontuzje zdarzają się również osobom w wysokich butach trekkingowych. Winne jest temu złe usztywnienie pięty, która także w bucie za kostkę może odchylać się nadmiernie na boki.
Salewa rozwiązała ten problem stosując specjalny system (Salewa 3 F System), oparty o stalową linkę dzielącą obuwie na dwa segmenty. Dzięki czemu pięta ustabilizowana jest w osi podłużnej, a ruchomość stawu skokowego nie jest ograniczona.
Nie wiem czy to kwestia wytrenowania i przyzwyczajenia się moich stawów do chodzenia po górach w niższym obuwiu, ale w posiadanych pierwotnie przeze mnie Firetailach, ruchy stawu skokowego na boki były większe. W omawianych tu Trainerach, w których zacząłem chodzić później – ten aspekt zupełnie się nie pojawia.
Pierwszy poważniejszy test na Wielkim Choczu (fot. autor)
Salewa Mountain Trainer Gtx - pierwszy test na Jurze (fot. autor)
System wiązania Climbing Lacing (fot. autor)
Buty są naprawdę dobrze wykończone i nowocześnie się prezentują (fot. autor)
Gumowy otok i podeszwa Vibram zapewniają przyczepność i bezpieczeństwo na śliskich i skalistych szlakach (fot. autor)
Wczytuję galerię
Odkąd dopasowałem but przy pomocy wkładki i gdy tylko właściwie go zawiążę, zupełnie nie odczuwam skrętów przy kostce. Chodzi się w tych butach bardzo stabilnie, mocno trzymają się stopy i kompletnie przestałem obawiać się, że na skalistym szlaku może mi grozić jakaś kontuzja. Oczywiście w przypadku podejściówek trzeba być bardziej czujnym, niż przy butach wysokich, ale pozostałe plusy takiego obuwia zdecydowanie przekonują mnie do jego częstszego zakładania. Wystarczy wspomnieć, że Salewa Mountain Trainer Gtx używane są przez Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, więc to też świadczy o ich dobrej stabilizacji stopy i tym, że są stworzone, do szybkich, dynamicznych akcji górskich.
Moje pierwsze, testowe wyjście, w tych butach, miało miejsce na Jurze. Wyskoczyłem na kilkukilometrowy spacer, podczas którego sprawdziłem zachowanie buta na piaszczystych drogach i na wapiennych skałkach. I byłem pozytywnie zaskoczony na plus – but świetnie trzymał się podłoża i dobrze odprowadzał piasek. Przyczepność na skałach potwierdziła kolejna wizyta – tym razem na Wielkim Choczu.
Jeśli chodzi o jakość podeszwy i pewność stawiania kroków – także na mokrej nawierzchni – to trudno coś tym butom zarzucić. To zasługa Vibram® Alpine Approach, który to bieżnik zapewnia dużą przyczepność i jednocześnie spore możliwości wspinaczkowe. W jego przedniej części ulokowano specjalną strefę w postaci łuku opinającego palce (tzw. climbing zone) – zdecydowanie ułatwia on wspinaczkę i sprawia, że but stawiany na czubku palców świetnie radzi sobie z trudniejszymi elementami terenu. Choć nie miałem okazji wypróbować tych butów na via ferracie czy np. na drodze o charakterze zbliżonym do Orlej Perci, to z chęcią bym go tam zabrał.
Dzięki podeszwie Vibram i strefie climbing zone buty dobrze trzymają się skały (fot. Piotr Deska)
Dzięki podeszwie Vibram i strefie climbing zone buty dobrze trzymają się skały (fot. Piotr Deska)
Mimo odkrytej kostki, czuję się w tych butach bardzo stabilnie (fot. Piotr Deska)
Wilgotne powierzchnie nie stanowią problemu dla membrany Vibram® Alpine Approach (fot. Piotr Deska)
Wczytuję galerię
Ciekawy efekt daje też zastosowana w podeszwie pianka (producent pisze o gumie 3 rodzajów gęstości), która amortyzuje mocniejsze zetknięcie z podłożem. Mi tego typu rozwiązanie bardzo pasuje i sprawia, że czuję się jakbym stąpał na powietrznej poduszce, ale zakładam, że osoby, które wolą bardziej stabilną podeszwę, wybiorą model Salewa Firetail, który zachowuje się zupełnie inaczej. Paradoksalnie, jedyną wadą „pianki” jaką odczuwałem po całym dniu wędrówki, był lekki ucisk na spodzie stopy, nie powodował on jednak żadnych odcisków i większego dyskomfortu, ale nie wiem, jak stopa czułaby się po 4-5 dniach ciągłego użytkowania w bucie.
Argumentem, który zdecydowanie przekonuje mnie do tego, żeby zabierać te buty w bardziej wymagające góry, jest też gumowy, solidnie wykonany otok, który należycie zabezpiecza palce w przypadku zetknięcia z twardszą materią. Pod tym względem Salewa Mountain Trainer są zabezpieczone dużo lepiej niż moje wysłużone Zamberlan Fox GT, które zwykle zabierałem na skaliste trasy.
Należę do osób, które dość szybko fundują sobie latem saunę w obuwiu i przyznam szczerze, że zastanawiałem się czy zastosowana w butach membrana GORE-TEX® Performance Comfort nie sprawi że będzie mi w nich latem za ciepło. Ale jest całkiem nieźle. Może nie idealnie, ale stopa na pewno nie poci się w nich jakoś nadmiernie. Wentylacja jest dobra, co w połączeniu z technologią Cleansport NXT, opartą o mikroby neutralizujące bakterie rozkładające pot, sprawia, że po ściągnięciu butów nie zostawiam za sobą mokrych śladów na podłodze i woni człowieka gór.
Membrana dobrze sprawdza się też w zetknięciu z wilgocią – testowane kilkukrotnie przy pokonywaniu niewielkich strumieni (kto zna trasę w Beskidzie Niskim do Chatki w Nieznajowej, ten wie o czym piszę). Choć muszę przyznać szerze, że oprócz wspomnianych cieków wodnych i jesiennej wędrówki przez las, buty nie przeżyły jeszcze zetknięcia z poważniejszym opadem. Zakładam jednak, że przy odpowiedniej konserwacji, nie powinno być z tym żadnych problemów.
Jeśli chodzi o jakość wybranych materiałów, szycia i wykończenie, to Salewa Mountain Trainer Gtx naprawdę robią wrażenie. Nic tu nigdzie nie odstaje, żadnych odprysków kleju, świetnie dobrane materiały, miła w zetknięciu ze stopą wyściółka, cholewka wykonana z naturalnej skóry zamszowej. Buty prezentują się bardzo nowocześnie i dynamicznie. Pasują zarówno do trekkingowych spodni, jak i do dżinsów podczas przechadzki w parku. Wersja, którą posiadam ma granatowy kolor z żółtymi wykończeniami i lekko srebrną podeszwą (Navy/Nugget Gold).
Nie wiem jak po użytkowaniu butów po kilku sezonach, ale po pierwszym pół roku intensywnego chodzenia i kilkukrotnym myciu po zetknięciu z bardziej błotnistym szlaku, nie dostrzegam żadnych niepokojących symptomów zużycia. Mam nadzieję, że Salewy to obuwie, które będzie mi służyło przez kilka górskich sezonów.
„Jakie buty wybrać”? – to pytanie nagminnie powtarza się na różnego rodzaju forach górskich czy w social mediach. Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. But trzeba dobrać pod kątem aktywności i osobistych preferencji. Dla mnie Mountain Trainer’y stały się na daną chwilę butem numer jeden na okres wiosna-lato-jesień, i to praktycznie w każdy typ gór. Wybierając się na krótkie trasy do wysokich butów trekkingowych raczej już nie wrócę.
Buty Salewy są stosunkowo lekkie (jeśli porównamy je z obuwiem za kostkę), bardziej dynamiczne i wygodne. Po całym dniu, gdy przychodzisz do schroniska, pierwszą myślą nie jest: „ściągnąć buty!”. Odkąd zacząłem chodzić w nich w maju, były ze mną na wszystkich wyjściach górskich, za wyjątkiem tygodniowego trekkingu w Karpatach Ukraińskich (wędrowaliśmy z ciężkim plecakiem kilka dni i na taki typ wędrówki, ciągle wybieram i wybierać będę buty za kostkę).
Salewa Mountain Trainer dobrze nadają się w Tatry, niższe partie Alp czy skaliste góry, jakie można chociażby odwiedzić na Słowacji. Ale równie dobrze spisują się na beskidzkich pagórkach czy nawet podczas spacerów w lesie czy w parku.
Początkowo – mając na uwadze ich wygodę – myślałem nawet, że będą to moje codzienne buty miejskie, ale tu kończy się dla mnie ich uniwersalność. Cały dzień spędzony w tym typie obuwia, mocno obudowanego, z gumowym otokiem i membraną, to szczególnie w lato too much. Poza tym podeszwa na piance, która super spisuje się w warunkach górskich, na asfalcie daje nadmierny efekt pływania – to tak, jakby jeździć po asfalcie na rowerze z pełną amortyzacją, zamiast sięgnąć po twarde zawieszenie. Wspomniany niejednokrotnie model Firetail 3 Gtx w praktyce nadaje się do tego ciut lepiej, bo ma stabilną podeszwę, ale paradoksalnie jest dla mojej stopy mniej wygodny. Tak naprawdę do aktywności miejskiej wybrałbym więc raczej dobre i lekkie buty sportowe.
Salewa Mountain Trainer Gtx to dla mnie buty typowo górskie, które dalej będę sprawdzał przy szybkich wyjściach na lekko, gdzie liczy się waga, wygoda i dobra przyczepność. Jeśli wiesz jak poruszać się bezpiecznie po górskich szlakach i nie ruszasz w góry po roku siedzenia za biurkiem, ten but powinien dać ci to, czego potrzebujesz na weekendowe wyjścia. Pod warunkiem, że dobrze dobierzesz rozmiar. Model ten znajdziecie w sklepie 8a.pl, oraz naszym outlecie marki Salewa.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.