Hiszpania ma wiele świetnych sportowych rejonów wspinaczkowych, jednak większość z tych najbardziej znanych zupełnie nie nadaje się na lato. Mamy więc do wyboru trzy opcje: omijać ją, jakoś wytrzymać upały albo... przyjrzeć się rejonom północno-zachodniej Hiszpanii.
Przewodnik wspinaczkowy po Asturii, nie bez powodu nosi nazwę Roca Verde (hiszp. zielona skała). Znajdziemy tam przyjazne wspinaczom temperatury i mnóstwo zieleni. Jeśli marzy się wam wspinanie latem w Hiszpanii, ale walka z potem zalewającym czoło, rozpaczliwe łapanie oddechu i wycieranie mokrych rąk co drugi przechwyt, to nie do końca to, czego tam szukacie, to jest to artykuł dla was.
Co nam po najlepszych drogach, jeśli będzie zbyt ciepło, by się po nich wspinać? Pogoda jest największym atutem Asturii i Kantabrii. Jest kształtowana przez: z jednej strony bliskość oceanu, który łagodzi klimat, a z drugiej barierę gór broniącą dostępu gorącym masom powietrza z południa. Dzięki temu średnie temperatury są o wiele niższe niż w pozostałej części kraju. Termometr rzadko wskazuje więcej niż 25 stopni, a w zacienionych, przewiewnych sektorach, przydaje się kurtka.
Miesiące letnie charakteryzują się najmniejszymi opadami, jednak uciążliwa może być, występująca czasem, delikatna mżawka nazywana Orbayu. Jest to tak drobny deszczyk, że właściwie nie pada, ale kłębi się w powietrzu. Bywa on zmorą wspinaczy, choć zwykle jedynie utrudnia, a nie uniemożliwia wspinanie. Sąsiedni Kraj Basków, z równie dużą ilością dobrego wspinania ma dużo bardziej kapryśną aurę, dlatego nie będziemy się nim tu zajmować.
Wspinanie w Asturii nie pojawiło się wczoraj, a jednak do niedawna było znane tylko lokalsom. Ostatnio dzięki promocji rejonu, wydaniu przewodnika i ożywionej eksploracji nowych skał, coraz częściej pojawiają się tam goście zza granicy. Wizyty w popularnych rejonach Katalonii przyzwyczajają, że wszędzie bez problemu dogadamy się po angielsku. W Asturii dominującym językiem pod skałami wciąż jest hiszpański i jego znajomość będzie bardzo przydatna, zarówno w kontaktach z innymi wspinaczami jak z mieszkańcami. Często łatwiej tam się dogadać ,,na migi”, niż po angielsku.
W skałach na pewno nie grożą nam tłumy takie jak w Ceuse czy Rodellar w szczycie sezonu, ani też komitety kolejkowe do dróg. W najlepszych sektorach takich jak Chorreras w Rumenes czy Cicera z pewnością nie będziemy jednak sami.
Niskobudżetowe tripowanie w Asturii jest bardzo przyjemne. Nie wymaga ani wydawania pieniędzy na campingi, ani gry w kotka i myszkę z miejscową policją: guardia civil. Jest wiele miejsc, gdzie całkowicie legalnie można zaparkować vana czy rozstawić namiot. Wspinacze są mile widziani i traktowani jako szansa rozwoju dla rejonu. W Teverdze mamy do dyspozycji nawet darmowy camping z łazienkami, prysznicami i kontaktami! Dla bardziej wymagających do wyboru są campingi i pokoje do wynajęcia w tzw. casas rurales.
Nie ma tu jednego, wybitnie wyróżniającego się, najlepszego sektoru, ani wielkiego muru skalnego, pod którym można spędzić kilka tygodni. Nieduże rejoniki są dość rozproszone i by się między nimi przemieszczać, przydaje się samochód. Prawie każdy znajdzie tu coś dla siebie, jednak przy dłuższym pobycie w jednym miejscu, dróg w ulubionej formacji zacznie dość szybko brakować. Warto nastawić się na objazdówkę i co jakiś czas zmieniać rejon. Tym bardziej, że do zobaczenia jest naprawdę dużo. Wytrzymałościowe, boulderowe, w pionie, w dachu, po tufach, po krawądkach – do wyboru do koloru. Można powiedzieć, że poszczególne sektory są ,,próbkami” rozmaitych formacji i stylów. Można pobawić się w odkrywcę i spośród wielu opisanych w przewodniku wybrać te najlepsze dla nas. Jest dużo rejonów z łatwymi drogami (do 7a) i sporo w trudnościach siódemkowych. Znacznie mniejszy jest wybór dróg ósemkowych. Jest na nie potencjał, jednak aktualnie sektorów z ładnymi drogami w tych trudnościach jest zaledwie kilka. Najlepsze wspinanie to drogi z przedziału 7a – 7c+.
Rejony można podzielić na dwie kategorie: nowo obite i oldschool. Te pierwsze najprawdopodobniej są właśnie tymi, w których chcecie się wspinać. Cyfra jest przystępna, dominują formacje przewieszone i dobrze urzeźbione. Minus – zwykle trzeba kawałek pod nie podejść. Wygląda na to, że dopiero niedawno ekiperzy stwierdzili, że warto kawałek podejść pod imponującą skałę, zamiast obijać te mniej spektakularne, ale łatwiej dostępne. Dlatego też najstarsze, najbardziej wyślizgane i niekoniecznie najpiękniejsze linie znajdziecie w sektorach, pod które spacer nie powoduje zadyszki. Wyceny zwykle są tam zupełnie ,,nie hiszpańskie”. Oczywiście ten podział to duże uogólnienie i nie gwarantuje, że skała z 40-minutowym podejściem nie okaże się zaślizganym pionem, ale prawdopodobieństwo tego jest mniejsze.
Roca Verde to najpełniejszy przewodnik, obejmujący najwięcej skał. Wszystkie opisy są w językach: angielskim i hiszpańskim. Informacje o nowych sektorach i aktualizacje są na bieżąco wrzucane na stronę rocaverdeclimbing.com.
Z jednej strony ocean na wyciągnięcie ręki, a z drugiej przepiękny masyw Picos de Europa ze szlakami turystycznymi i światowej klasy wspinaniem wielowyciągowym. Koniecznie trzeba wybrać się pod Naranjo de Bulnes – najbardziej wybitny i niedostępny wierzchołek ,,Picosów” (o Naranjo de Bulnes już niedługo, w kolejnym artykule). Dużą popularnością cieszą się wycieczki rowerowe trasą Senda del Oso (hiszp. ścieżka niedźwiedzi). To 40-kilometrowa wycieczka doliną rzeki Trubii (można wypożyczyć rower). Pomysłów na aktywnego resta jest bardzo dużo!
Queso de Cabra to lokalny ser z mleka koziego – Dostaniemy go w Arenas de Cabrales – turystycznym miasteczku u podnóża Picos de Europa. W Asturii skupia się hiszpańska produkcja cydru nazywanego tutaj Sidra. Jest wytrawny, mętny, niemusujący i nie każdemu przypadnie do gustu. Drugim alkoholowym specjałem cięższego kalibru jest Orujo.
Z Polski do Oviedo jest ok. 2,7 tys. kilometrów, przy czym do przejechania jest cała Francja ze swoimi drogimi autostradami, bądź też niekończącymi się ,,nacjonalkami” – zależnie od wybranego wariantu. Można podzielić drogę na etapy i zatrzymać się na Frankenjurze i np. w Gorges du Tarn we Francji. Alternatywą jest otwarte niedawno połączenie lotnicze linii Wizzair z Warszawy do Santander i wypożyczenie samochodu na miejscu.
Dwa punkty będące dobrą bazą wypadową w okoliczne rejony to La Hermida (dla części wschodniej) oraz Entrago (dla zachodniej) oddalone od siebie o około 200 km.
La Hermida to niewielka miejscowość w środkowej części doliny znajdującej się na pograniczu Asturii i Kantabrii. I tym sposobem śpimy w Kantabrii, a wspinamy się w Asturii. Częściowo jest ona też wschodnią granicą parku narodowego Picos de Europa. Jej zbocza obfitują w skały, z których tylko niewielki procent jest przygotowany do wspinania. Potencjał jest olbrzymi i co chwila powstają tam nowe sektory.
Najciekawsze wspinanie znajdziemy na Chorreras w Rumenes. Chorreras to takie małe Kalymnos – urzeźbione wielkimi tufami, przewieszone drogi o długościach 25-40 metrów zachwycą każdego, kto pokonuje trudności 7a i więcej. Cały sektor to zaledwie około 20 linii, które rozbudzają apetyt na więcej, tym bardziej że cyfra jest tu dość łaskawa. Na kilka dni wspinania jednak wystarczy nawet, jeśli robimy ,,7-owe” OS. Dla reszty tydzień może okazać się zbyt krótki na wyczyszczenie rejonu. Najlepsze drogi to te o trudnościach 7a – 7c+ i niemal każdą z tego przedziału można polecić. Najciekawsze z nich to:
El Infierno to kolejny znakomity, stosunkowo nowy, sektor. Podchodzi się pod niego z parkingu, który jest jednocześnie świetnym miejscem na biwak – zacieniony gęstymi koronami drzew i położony tuż nad rzeką. Prowadzi do niego wąski mostek, którego nie powinniście przeoczyć. Na Infierno podchodzi się stromą ścieżką, którą nietrudno zgubić. Warto jednak podjąć wysiłek, bo wspinanie jest fantastyczne! Nie można przejść obojętnie obok Hellboy 7a+ – przewieszone zacięcie, jedna z najlepszych dróg w tej wycenie, jakie robiłam. Biegnące tuż obok dwiema równoległymi tufami Balambambu 7c wygląda zjawiskowo i takie właśnie jest. Znajdziemy tu drogi od 6b+ po 8a+.
Przemieszczając się dalej doliną w stronę la Hermidy mijamy Urdon i Salmon – w obu dominują nieco łatwiejsze drogi w rejestrach 6b-7b. Cueva del Ribero jest w samej La Hermidzie. Poza oczywistymi minusami takiej lokalizacji (o których była mowa wcześniej), ma jeszcze dwie zalety: można się tam wspinać w czasie deszczu, a między wstawkami skoczyć do baru na kawę.
Cicera to rejon, którego nie znajdzie się w przewodniku. Trzeba zdać się na rysunkową, mocno odbiegającą od ideału, wersję dostępną w barze w La Hermida. Tam też zasięgniemy informacji o najnowszych sektorach w dolinie i dowiemy się jak pod nie dotrzeć.
Cicera to bardzo delikatnie przewieszony mur, a miejscami nawet pion, z krawądkowym wspinaniem. Tu lepiej nie nastawiać się na spektakularne sukcesy. Cicera bywa porównywana z Siuraną. Jest tu spore nagromadzenie trudniejszych propozycji – powyżej 8a, a także sporo dróg siódemkowych.
Z nieco dłuższą wycieczką wiążą się odwiedziny w Poo de Cabrales. Mogłoby się wydawać, że dróg jest tam całkiem sporo, jednak najlepsze i najdłuższe, po wielkich tufach są w najwyższej części muru. Długie podejście wynagradza przepiękny widok na Naranjo de Bulnes. Arenas de Cabrales ma dobrą bazę noclegową i nadaje się na punkt wypadowy do Picos.
Wyjazdy w mniej popularne rejony zawsze wiążą się z ryzykiem trafienia w miejsce, które nie spełni naszych oczekiwań. Pierwsze przymiarki do wspinania w Teverdze skłaniały do częstego zadawania sobie pytań typu: Czy naprawdę po to jechaliśmy 2,5 tysiąca kilometrów?
Teverga to największy rejon Asturii z wieloma sektorami o zróżnicowanym charakterze wspinania i wystawach. Podobnie jak nasza Jura, budzi skrajne emocje. Dla części jest to niemal miejsce kultu, inni wyjeżdżają stamtąd jak najszybciej, by nigdy nie wrócić.
Pierwsze wrażenie jest jak najkorzystniejsze. Jest to najlepsze, ze wszystkich mi znanych, miejsce do niskobudżetowego pobytu w komfortowych warunkach. Do dyspozycji mamy bezpłatny camping z łazienką, prysznicem (za ciepłą wodę trzeba dopłacić) i kontaktami. Tuż obok płynie rzeka, na parkingu codziennie rano pojawia się wóz ze świeżym pieczywem, a w najbliższe skały dojdziemy szeroką drogą kilkuminutowym spacerkiem.
Brzmi nie najgorzej, prawda? Entrecampos to sektor najbliższy z parkingu, z dobrą bazą pod skałą, idealny dla rodzin z dziećmi. Wygląda całkiem nieźle – pion i lekki przewis, drogi po 30 metrów. Już pierwsza rozgrzewkowa droga rozwiała jednak wszelkie złudzenia… Łatwa dostępność mści się wyślizganiem dróg porównywalnym z klasykami Bolechowic. Różnica jest taka, że tu zamiast dziurek mamy krawądki – naprawdę małe, zaślizgane, a jednocześnie ostre krawądki. Wspinanie jest bardzo wymagające i szybko okazuje się, że zrobienie 7b OS to tu nie lada wyczyn. Jak to bywa w tak zwanych oldschoolowych rejonach, cyfra nie jest łatwa i trzeba ją okupić bólem stóp i skóry na palcach.
W innym sektorze – Bovedas znajdziemy drogi po tufach w lekkim przewieszeniu, które byłyby naprawdę estetyczne, gdyby nie to, że można się na nich poczuć jak na lodowisku. Naprzeciwko Pared Negra to szare piony po mikrochwytach – co ciekawe wielu napotkanych Hiszpanów było nimi zachwyconych – aż się prosi by zaprosić ich do Kobylan. Są też krótkie boulderowe propozycje. Znajdziemy je np. na Pingalagua
Ogólnie z dużym prawdopodobieństwem Teverga nie jest tym, czego wspinacz z Polski szuka w Hiszpanii… No chyba, że…
Gdyby całą Tevergę spotkał jakiś kataklizm, a ten jeden sektor pozostałby nietknięty, to atrakcyjność rejonu wiele by nie ucierpiała. El Covachon to duża grota – prawdziwy raj dla wspinaczy na poziomie 8a. Mamy tu do wyboru, aż 9 takich linii – większość o długości powyżej 30 metrów, biegnących w dużym przewieszeniu przechodzącym w dach. Można zapomnieć o małych ostrych chwytach, założyć knee-pada i rozpocząć zabawę z szukaniem knee-barów. Bez ochraniaczy na kolana wspinanie będzie dużo bardziej bolesne i trudniejsze. To świetne miejsce, by doskonalić sztukę haczenia kolan i wspinania w dużym przewieszeniu. O dziwo Hiszpanie woleli wyślizgane piony, więc kolejek ani tłoku nigdy tam nie było. W grocie praktycznie cały czas jest cień, jednak w upalne dni, gdy słońce opiera się na zboczu, w środku robi się piekarnik. Z łatwiejszych dróg mamy świetne 7a+, 7b+ i 7c po skrajnie lewej stronie groty. Pozostałe drogi mają od 8a w górę. Gardurina – mała grotka tuż obok El Covachon nie jest warta wycieczki.
Wspinanie w Valle Del Trubia to nie tylko Teverga – jest go znacznie więcej, zwłaszcza jeśli szukamy łatwych dróg. Wiele dobrze wyglądających sektorów ma jednak wystawy eliminujące je ze wspinania latem. W okolicy Entrago króluje wspinanie sportowe, jednowyciągowe w wapieniu. Dla urozmaicenia można jednak też zajrzeć do Santa Maria i tradowo powspinać się w kwarcycie. Koniecznie w chłodny i pochmurny dzień, bo skały mają wystawę południową. Jest tam też kilka długich dróg sportowych z przedziału 6b+ – 7c+, na których koniecznie trzeba mieć linę 80 m.
Do najbliższych sklepów z Entrago mamy ok. 1 km (w San Martin), a na większe najlepiej wybrać się do Oviedo (40 km). Do oceanu mamy ok 60 km. Na miejscu działają wypożyczalnie rowerów. Ciekawym elementem miejscowego folkloru są Hórreos – budowane na słupach chatki, które kiedyś służyły do przechowywania paszy dla zwierząt, a obecnie – odnowione często pełnią funkcję otwartych garaży.
Podsumowując: Okolice Entrago warto włączyć do planu wycieczki po Asturii choćby dla świetnego campingu i groty El Covachon. Gusta są zresztą różne i – kto wie – może będziecie mieć odmienne niż ja odczucia co do reszty.
Ten tekst nie wyczerpuje tematu wspinania w Asturii i Kantabrii. Jest przeglądem tych rejonów, które udało się mi odwiedzić podczas prawie miesięcznego pobytu. Jest znacznie więcej do zwiedzenia i odkrycia!
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.