Są różne wyjazdy w skały: z partnerem lub partnerką, ze znajomymi, samemu (na doczepkę). Sekcyjne wyjazdy w skały polegają na tym, że ludzie, którzy chodzą na sekcje wspinaczkowe umawiają się na wyjazd ze swoim instruktorem. Mam już na swoim koncie wiele takich wycieczek i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to świetna sprawa.
Nie tylko dlatego, że lubię taki rodzaj pracy – outdoor jest zdecydowanie przyjemniejszy niż codzienne przebywanie na ścianie. Dostrzegam jak nauka wspinaczki w tej formie podoba się osobom, które się na takie wyjazdy decydują.
Odbywa się on zazwyczaj w gronie ludzi, którzy już się znają i chodzą wspólnie na zajęcia wspinaczkowe. Często jadą ze sobą kolejny raz. To daje ducha, atmosferę i poczucie bezpieczeństwa. Dobrze jest bowiem planować tripy w sprawdzonej ekipie. Nauka wspinaczki w większej grupie dobrze wpływa na motywację. Jeśli wszyscy czują się ze sobą dobrze, są ze sobą zżyci to bardzo sprzyja pokonywaniu swoich granic. Nic tak nie inspiruje jak drugi człowiek.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nauka wspinaczki na sekcyjnym wyjeździe to nie kurs wspinaczkowy. Skupiamy się stricte na wspinaniu oraz na taktyce działania wspinaczkowego. Uczestnicy są przeszkoleni, a czasami nawet z niemałym doświadczeniem. Mogą być na różnych poziomach, to nie jest żadną przeszkodą. Rolą trenera jest wtedy takie ustalenie planu dnia, żeby każdy z niego skorzystał. Mimo że wyjazd nie jest kursem ani szkoleniem, sprawy asekuracji i bezpieczeństwa są priorytetowe. Instruktor pozostaje więc czujny i zawsze zwraca uwagę, kiedy można coś zrobić lepiej. Wyjazd jest okazją, żeby zdobyć kolejne doświadczenia, a praktyka pod okiem instruktora to najlepszy i najbezpieczniejszy sposób.
Dla osób nastawionych ambitnie na konkretne cele, które chcą robić lub chociaż wyrównywać życiówki obecność i wsparcie trenera jest niezwykle cenne. Doświadczenie taktyczne i spojrzenie z dystansu pozwalają na dobranie takich wskazówek, które robią różnicę. To m.in. planowanie wstawek, restów, odpowiednich dróg rozgrzewkowych. Warto wspomnieć także umiejętność ocenienia czy droga rokuje, czy loty na niej są bezpieczne. To tylko niektóre spośród bardzo wielu zagadnień, w których opinia instruktora (trenera) będzie cenna.
Zaplanowanie dnia wspinaczkowego z grupą jest zadaniem kreatywnym. Osoba organizująca taki wypad powinna mieć doświadczenie zarówno jako instruktor, ale też po prostu jako wspinacz. Długi staż, liczba odbytych wyjazdów samodzielnych oraz nauka wspinaczki w roli instruktora to raczej oczywiste cechy dobrego organizatora wyjazdów. Reszta to już predyspozycje do pracy z ludźmi, temperament i charyzma. Wszystko to składa się na efekt końcowy, jakim jest dobrze spędzony dzień w skałach, uśmiechnięci, chociaż nieraz wykończeni i szczęśliwi łojanci.
Czasem plan jest prosty i sprowadza się do czyszczenia sektora z łatwych dróg. Niekiedy jest skomplikowany bo trzeba odwiedzić dwa sektory tak, żeby na każdym być we właściwym momencie i złapać dobry (lub po prostu znośny) warun. Bywa, że z rana idzie się popróbować jedną trudną drogę i ją opatentować, a w drugiej części dnia zrobić kilka dróg onsajtem na innym sektorze. Zdarza się, że trzeba wymyślić zupełnie inne atrakcje np. treningowe robienie dróg w seriach. Taką „szychtę” trzeba robić z wyczuciem, żeby nie przeszkadzać innym wspinaczom. To przy okazji kolejny ważny, miękki element, czyli jak należy się zachowywać w skałach.
Instruktor wprowadza dyscyplinę i mobilizację pod sektorem, dzięki czemu osoby z sekcji tak łatwo nie odpuszczają. Później wieczorem przy kolacji nie gnębi ich myśl: „Przecież mogłem to zrobić, trzeba się było jeszcze wstawić!”. Z moich obserwacji wynika, że u wielu spręż na wspinanie jest największy dopóki nie dotrą pod skały oraz gdy są już w domu. Im bliżej skał tym jest mniejszy. Ludźmi można jednak pokierować w taki sposób, aby przełamywali rozmaite lęki, blokady i działali śmielej. To jest właśnie zadanie dla dobrego przewodnika skałkowego i instruktora.
Ważną kwestią wymagającą wyjaśnienia jest to, że zazwyczaj wyjazdy sekcyjne mają charakter nieformalny. Grupa ludzi jedzie na wyjazd wspinaczkowy ze swoim trenerem, który pełni rolę ich konsultanta, przede wszystkim od spraw wspinaczkowych. Bywa, że ogrom doświadczenia życiowego instruktora pozwala mu się wcielać także w rolę coacha lifestylowego i nadawać ton podczas aktywności poza wspinaczkowych (pół żartem pół serio).
Spotykałem się z różnymi formami wyjazdów sekcyjnych, bo koledzy instruktorzy mają różne pomysły na to, jak umawiać się ze swoimi klientami. Są formy bardziej komercyjne i bardziej partnerskie – różnie to bywa. Może to być wyjazd z instruktorem, ale z wyraźnym zaznaczeniem, że nie ponosi on żadnej odpowiedzialności za ludzi. To jest oczywiście jak najbardziej w porządku, o tyle o ile wszyscy zdają sobie sprawę i wyrażają na to zgodę.
Ja uważam, że praca instruktora, nawet jeżeli w tym przypadku jest ona bardziej rolą doradcy czy przewodnika lub organizatora, zawsze jest obarczona odpowiedzialnością. Wynika to z kodeksu etycznego zawodu instruktora i starych górskich zasad. Największa odpowiedzialność jest po stronie osoby najbardziej doświadczonej. Chociaż są to zasady niepisane to warto o nich pamiętać i się do nich stosować. Niezależnie od formy współpracy, absolutnie obowiązkową sprawą jest posiadanie ubezpieczenia instruktorskiego. Organizator powinien też zadbać o to, by cała ekipa była ubezpieczona. W tym zakresie też instruktorzy posiadają wiedzę i mogą wskazać właściwe firmy i rodzaje polis.
[Na naszym blogu znajdziecie wiele tekstów na temat wspinaczki, na przykład: ekspresy wspinaczkowe – jakie wybrać?]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.