Są tacy, co twierdzą, że kiedyś wszystko było łatwiejsze. Na przykład szykowanie się do wycieczki w góry. Brało się to, co było akurat dostępne: dżinsowe spodnie, flanelową koszulę, ortalionową kurtkę czy przemysłowe buty. Nikt nie zastanawiał się, czy taki zestaw w ogóle zda egzamin. Ważne było, że jest.
Dziś, gdy zalewa nas fala nowoczesnych materiałów i wymyślnych technologii, musimy się chwilkę zastanowić, co najbardziej przyda się na szlaku. Choć dawna klasyka nie wytrzymała naporu innowacyjnej konkurencji i obecnie pamiętają o niej jedynie ci starsi turyści, to opcji jest sporo. Wybór może wręcz przyprawiać o zawrót głowy. Wśród materiałów, które przebojem wdarły się do outdooru jest też tkanina softshell. Co to takiego? Czym się wyróżnia i dlaczego jest tak chętnie wybierana przez fanów hikingu, trekkingu, biegów górskich, MTB czy skituringu? No i – na koniec – jaki softshell w góry? W niniejszym artykule poszukamy odpowiedzi na tego typu pytania.
Softshelle są dziś na topie, ale zanim zrobiło się o nich głośno, mieliśmy erę hardshelli. Zapoczątkowało ją wynalezienie membrany i zaadaptowanie jej do potrzeb branży outdoorowej. Kurtki uzbrojone w laminat spodobały się turystom, którzy wcześniej podczas deszczu chronili się pod superszczelnymi pelerynami z plastiku (o oddychalności nikt wtedy nie myślał). Dopiero hardshelle dawały nadzieję, że podczas ulewy nie przemokniemy, ani też nie zalejemy się potem.
Jednak po zachłyśnięciu się jakąś nowinką, zwykle przychodzi czas na głębszą refleksję. Specjaliści z branży outdoorowej doszli do wniosku, że ochrona w wersji “hard” przydaje się przede wszystkim wtedy, gdy leje. W górach opady nie należą do zjawisk rzadkich, jednak przy coraz precyzyjniejszych prognozach turystom czy sportowcom coraz łatwiej jest ich unikać. Tylko najwięksi zapaleńcy pchają się na szlak, gdy jest oberwanie chmury i nie ma nadziei na przejaśnienie.
Dużo trudniej jest uniknąć szalejącego na grani wiatru. Co prawda kurtka membranowa chroni także przed nim, ale czy z zakładaniem masywnego hardshella wtedy, gdy pogoda jest dobra tylko trochę dmucha, nie jest tak, jak ze strzelaniem z armaty do muchy? “Membrana”, oprócz tego że może być dosyć ciężka, nie zagwarantuje nam idealnej cyrkulacji powietrza. Mikropory mają ograniczoną przepustowość. Jeśli jest ciepło, może się okazać, że mimo wsparcia dobrego “TEX-u”, nadal się pocimy. Biorąc pod uwagę te wszystkie argumenty, naukowcy zaczęli myśleć o wersji “soft”, która będzie alternatywą dla hardshelli.
[Polecamy artykuł, w którym skupiliśmy się na porównaniu hardshelli i softshelli]
Krótko mówiąc: trzeba było górski strój nieco odchudzić. Należało jednak zrobić to z głową. Kurtki hardshellowe w układzie cebulki (tak nazywamy styl konfigurowania odzieży, obowiązujący powszechnie w outdoorze) zwykle noszone były jako ostatnia – zewnętrzna – warstwa. Pod spód fani gór zakładali odzież termiczną i – najbliżej skóry – bieliznę termoaktywną. Idea polegała na zespoleniu warstwy nr 2 z warstwą nr 3, a to wymagało użycia specjalnego materiału. Wymyślono więc tkaninę, która składa się z dwóch części o odrębnej charakterystyce:
Dzięki temu na rynku mogły pojawić się lekkie kurtki chroniące przed wiatrem, ale też (w zależności od grubości fleecowej ociepliny), potrafiące zapewnić w pewnym zakresie ochronę termiczną.
Kurtka typu softshell szybko zdobyła uznanie wśród osób preferujących górskie aktywności. Jeśli tylko pogoda nie była mocno kapryśna, zapewniała ona ochronę na wystarczającym poziomie, by uniknąć nadmiernego pocenia się oraz przewiania (polar w roli warstwy zewnętrznej tego by nie zagwarantował).
Od momentu, gdy na górskich szlakach pojawili się pierwsi turyści w kurtkach softshellowych, upłynęło już trochę wody w Wiśle, Dunajcu i Sanie. Projektanci outdoorowi w tym czasie nie próżnowali. Efekt? Ta kategoria zdążyła się nieco rozwinąć. A więc jaki softshell w góry? Opcji jest dziś kilka.
Wersje najbliższe pierwotnej idei wciąż mają się dobrze. Ten typ odzieży cenią sobie, na przykład, pasjonaci dynamicznych aktywności, którzy na pierwszym miejscu stawiają oddychalność. Ale jest on wybierany też przez zwykłych turystów, udających się w góry wtedy, gdy nie zanosi się na deszcz (w cieplejszych porach roku) czy intensywny śnieg (jeśli taka odzież jest używana również w warunkach zimowych).
Spyta ktoś: co w sytuacji, gdy jednak trzeba zmierzyć się z opadami? Klasyczny softshell nigdy nie będzie nieprzemakalną kurtką. Producenci często stosują jednak zabieg, który sprawdzi się w przypadku lekkiej mżawki. Chodzi o nadanie hydrofobowej powłoki DWR (Durable Water Repellent), która spowalnia namakanie materiału zewnętrznego, ale nie zastąpi membrany. Softshell dedykowany jest warunkom suchym i tego nie zmienimy! DWR w sprzyjających okolicznościach umożliwi dotarcie do najbliższego schronienia, bez przemoczenia kolejnych warstw, ale cudów nie powinniśmy od niego oczekiwać. W takich sytuacjach najlepiej mieć w plecaku jakąś lekką kurtkę membranową, która w razie potrzeby przejmie rolę zewnętrznej warstwy.
Z softshelli korzystamy dziś o każdej porze roku: te cieńsze świetnie spisują się latem, a po grubsze (czyli takie z porządną warstwą fleece`u) sięgamy, gdy słupki rtęci mocniej pikują.
[Zainteresowanym polecamy artykuł poświęcony softshellom bez membrany]
Historia outdooru pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji. Chociaż softshell był odpowiedzią na wady odzieży hardshellowej, po pewnym czasie ktoś wpadł na pomysł, by jednak między fleecem, a powłoką zewnętrzną umieścić… membranę.
Czyżby oznaczało to odwrót od lekkości i powrót do ery hardshelli? Nic z tych rzeczy! Softshell z membraną to osobny typ materiału. Pomysł miał trafić w gusta osób zapobiegliwych, które są za odchudzeniem odzieży wierzchniej, ale jednocześnie wolałyby poszerzyć nieco zakres ochrony przed niesprzyjającą aurą.
Bo trzeba wiedzieć, że membranie, która jest tu stosowana, wyznaczono nieco inne priorytety. Ma ona przede wszystkim chronić od wiatru (niektórzy producenci gwarantują stuprocentową skuteczność w tym zakresie). Zwiększona wodoodporność, to – mówiąc językiem farmaceutów – jedynie “efekt uboczny”. Zresztą nie powinniśmy oczekiwać, że softshell z membraną będzie receptą na każdy deszcz.
Jak łatwo się domyślić, softshell wzbogacony o taki dodatek musi być trochę cięższy od wersji klasycznych. Nieco gorzej przedstawia się też oddychalność.
[Po więcej informacji o softshellach z membraną odsyłamy do naszego wcześniejszego artykułu]
Odpowiedź na pytanie jaki softshell w góry się komplikuje? No to… dodajmy kolejną opcję. 😉 Projektanci z branży outdoorowej postarali się, bowiem, jeszcze bardziej urozmaicić ofertę, tworząc pewnego rodzaju hybrydy.
Na czym polegał ten pomysł? Otóż przyjęto założenie, że naszych outdoorowych ubrań nie należy traktować jak jednolitą całość, gdyż na kaprysy aury w różnym stopniu narażone są rękawy, kaptur, korpus czy plecy. Takie podejście umożliwiło znalezienie kolejnego kompromisu. Jeśli zależy nam na tym, by mieć lepszą ochronę przed wiatrem (a przy okazji też deszczem), ale nie chcemy się przy tym zbytnio pocić, możemy zabezpieczyć membraną tylko te newralgiczne fragmenty. Reszta zachowując formę klasycznego softshella, zapewnia dobrą oddychalność.
Mówiąc o odzieży softshellowej w góry mamy na myśli przede wszystkim kurtki (damskie lub męskie). Materiał ten ma jednak dużo szersze zastosowanie. Na szlakach królują dziś spodnie uszyte z miłego w dotyku softshellu (modele dedykowane paniom oraz panom). Gdy robi się chłodniej, chętnie sięgamy po rękawice oraz czapki.
[Spodniom softshellowym poświęciliśmy jeden ze wcześniejszych artykułów]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.