Lato to dla wielu najprzyjemniejszy czas w górach: bo można wędrować na lekko, bo wyżej często hula rześki wiaterek, bo nawet gdy zmoczy nas deszcz, szybko wyschniemy w promieniach słońca. Jesień? No cóż. Krótszy dzień, nieprzyjemny wiatr no i deszcz, gdy się zdarzy, nie będzie już dla nas orzeźwiającą odskocznią od upałów.
Jeśli, pomimo tego, nie mamy zamiaru rezygnować z górskiej aktywności, powinniśmy już teraz zrobić przedsezonowy przegląd garderoby. Jedno z pytań, które zwykle przy takiej okazji padają, brzmi: jaka kurtka przeciwdeszczowa najlepiej ochroni nas w przypadku gorszej aury?
W pełni wiatro- oraz wodoodporna, znakomicie oddychająca, a do tego niezwykle lekka i super wygodna… – to cechy kurtki idealnej. Niestety, modeli, które byłyby w stanie w każdej z wymienionych kategorii uzyskać maksymalne noty, możemy nie znaleźć.
Wybierając kurtkę, najczęściej musimy podjąć strategiczną decyzję: czy zależy nam na tym, by ubranie stawiło czoła najbardziej ekstremalnym ulewom (wtedy zwykle jest troszkę gorsza oddychalność), czy może akcent powinien paść na lepszą cyrkulacje powietrza (co może wiązać się z nieco niższymi wartościami, określającymi wodoodporność).
Wybór jest łatwiejszy, jeśli producenci podają następujące parametry:
Jednostką, którą stworzono do określenia wodoodporności, są milimetry słupa wody. Im wyższe wartości, tym większa szansa, że odzież nie przemoknie podczas ulewy.
Jak interpretować dane ze specyfikacji? W outdoorze przyjęło się, że wartością graniczną, po przekroczeniu której możemy mówić o pełnej wodoodporności odzieży, jest 10000 mm H2O (oznacza to, że kurtka przeciwdeszczowa powinna poradzić sobie ze słupem wody o wysokości 10000 mm, działającym na 1 m² materiału).
Można zaryzykować twierdzenie, że ubrania przeciwdeszczowe o takich parametrach są już standardem. Renomowani producenci nie spoczywają jednak na laurach i w kolekcjach dedykowanych najbardziej wymagającym miłośnikom gór celują w wartości zdecydowanie wyższe – czasami przekraczające 20000 mm H2O.
Dlaczego wspomniane wartości są aż tak śrubowane? Czy w górskiej rzeczywistości możemy spodziewać się deszczu, który napierał będzie z taką siłą? Okazuje się, że inżynierowie z branży outdoorowej starają się przewidzieć różne scenariusze. Odzież oferująca najwyższe parametry powinna więc spełnić swoje zadanie także wtedy, gdy rośnie siła nacisku, bo – na przykład – usiedliśmy na mokrym podłożu i woda jest “wciskana” w membranę.
Jeśli chcemy poznać poziom oddychalności, jaki oferuje interesująca nas kurtka przeciwdeszczowa, powinniśmy w specyfikacji odnaleźć którąś z przedstawionych poniżej jednostek.
W poniższym zestawieniu uwzględniliśmy najpopularniejsze rozwiązania, które mogą w określonym stopniu ochronić nas od deszczu. Chociaż ich skuteczność jest różna, to żadnej kategorii nie powinniśmy całkowicie skreślać, bo każda ma bardziej lub mniej liczne grono zwolenników.
Produkty z folii uchodzą za bardzo szczelne i wody na pewno nie przepuszczą. Chociaż są ponadto lekkie i łatwe w transporcie, dostępne w niemal w każdym schroniskowym bufecie, a do tego tanie, nie mogą pretendować do roli uniwersalnej odzieży przeciwdeszczowej. Jeśli nawet pominiemy ich słabą wytrzymałość (pogódźmy się z tym, że to jednorazówki), to nie do przejścia może być inna właściwość. Naturalną konsekwencją zakładania na siebie “ubrań” z tworzyw sztucznych, są krople potu, który – przykryty folią – w żaden sposób nie znajdzie ujścia.
Plastik to opcja ratunkowa, “uruchamiana” przy załamaniu pogody, gdy nie mamy pod ręką skuteczniejszych rozwiązań. Sięgają po nią głównie niedzielni turyści, źle przygotowani do górskich wędrówek. Dzięki pelerynie z plastiku możemy uniknąć kontaktu z deszczówką, ale bardzo prawdopodobne, że się przy tym spocimy.
Można uznać, że właściwa odzież przeciwdeszczowa zaczyna się od tej właśnie kategorii. Poncha i peleryny z prawdziwego zdarzenia powstają z bardziej wytrzymałych materiałów, takich jak: nylon, czy poliester.
Chociaż producenci zwykle stawiają na wodoodporność, a oddychalność schodzi na dalszy plan, sytuację ratują: luźniejszy krój oraz – w niektórych modelach – otwory wentylacyjne. Poprawiają one cyrkulację powietrza, chociaż do ideału zwykle trochę brakuje.
Mimo takich niedoskonałości, poncha i peleryny wciąż mają całkiem spore grono fanów. Entuzjazm ten może być spowodowany sentymentem do dawnych, harcerskich pałatek. Innym razem to wyraz uznania dla funkcjonalności. Wystarczy kilka sprawnych ruchów i my oraz nasz plecak, jesteśmy chronieni przed zacinającymi kroplami deszczu (co docenimy w sytuacji, gdy nie dysponujemy pokrowcem na plecak).
Strój tego typu ma przewagę nad kurtkami także w innej kwestii: poncha i peleryny częściowo osłaniają też nogi. Co więcej: sprytni adepci skautingu potrafią zamienić takie ubranie w… tarp. Poncho nie nadaje się jednak na każdy wypad. Nieco luźniejszy i dłuższy krój sprawia, że na szlakach z metalowymi ułatwieniami, czy podczas przedzierania się przez chaszcze istnieje ryzyko zaczepienia się o wystające elementy.
Korzenie niezwykle popularnej dziś membrany sięgają końca lat 60. XX wieku, kiedy to Bob Gore wynalazł ePTFE – materiał pełen mikroskopijnych porów. Na tyle małych, by nie przecisnęła się przezeń kropla wody, ale równocześnie tak dużych, by tą drogą mogła wydostawać się para wodna. Pomysłem opatentowanym przez W.L. Gore & Associates szybko zainteresowała się branża outdoorowa, z którą GORE-TEX® jest dziś najmocniej związany.
Materiał wynaleziony przez Boba Gore stanowił doskonałą odpowiedź na potrzeby ludzi gór, dla których znane dotąd sposoby ochrony przed deszczem, najczęściej były też źródłem dyskomfortu, spowodowanego zwiększoną potliwością.
Membrana jest rozwiązaniem kompromisowym. Z jednej strony oferuje wysoką wodoodporność (ale nie wodoszczelność), z drugiej całkiem dobrą oddychalność (chociaż należy pamiętać, że nawet najlepsza membrana zawsze będzie dodatkową barierą na drodze parującej z nas wody).
Chociaż pozycję niekwestionowanego lidera rynku wciąż zajmują wyroby ze znaczkiem GORE-TEX®, topowe marki proponują też szereg własnych rozwiązań, które – na przykład – kryć się mogą pod takimi nazwami, jak: HyVent i DryVent (The North Face), Powertex® (Salewa), Omni-Tech™ (Columbia), MemBrain i NanoPro (Marmot).
[Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszamy do przeczytania testu kurtki The North Face West Basin]
Nie można zapomnieć o, stworzonej przez TNF, membranie FUTURELIGHT™. Ten innowacyjny laminat – zdaniem twórców – oferuje oddychalność, na niedostępnym dotąd poziomie, dzięki czemu ma szansę zrewolucjonizować rynek outdoorowy. FUTURELIGHT™ to patent nowy, bo zadebiutował w wybranych produktach z kolekcji jesień 2019. Czas pokaże, czy faktycznie ten sposób myślenia o membranie przypadnie do gustu ludziom gór.
[Nowej membranie FUTURELIGHT™ TNF poświęciliśmy jeden ze wcześniejszych artykułów]
Właściwości membrany to jedno, ale równie ważne jest całe “otoczenie”, w jakim ona funkcjonuje. I tu dochodzimy do pojęcia laminatu, który najprościej opisać możemy, jako sposób połączenia membrany z materiałem kurtki. Od tego, na jakie rozwiązanie postawiono w przypadku konkretnego modelu, zależeć będą ważne cechy użytkowe.
Odzież membranowa używana bywa przez okrągły rok, chociaż – co ciekawe – jej skuteczność nie jest cały czas taka sama. Są osoby, które rezygnują z niej w miesiącach letnich, gdyż właśnie wtedy jej oddychalność jest na najniższym poziomie. Ten parametr powinien się poprawić, gdy na dworze robi się chłodniej. Magia? Nie, fizyka!
W opisywanym przypadku mamy do czynienia z procesem wymiany ciepła, któremu sprzyja różnica temperatur i wilgotności. Jeśli nasz wysiłek jest intensywny i się mocno pocimy, na dworze panuje ziąb, a do tego powietrze jest suche, wymiana ciepła będzie o niebo lepsza, niż ma to miejsce przy mniej intensywnej aktywności, prowadzonej w ciepły, ale wilgotny dzień.
Na koniec mała uwaga dotycząca już samego procesu użytkowania. Nawet najlepsza membrana nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, jeśli dopuścimy do zatkania się porów. Najczęściej dochodzi do tego, gdy kurtka jest zabrudzona lub przemoczona, dlatego ważne znaczenie mają: właściwa konserwacja oraz impregnacja takiej odzieży.
[Polecamy artykuł “Jak prać kurtkę z membraną”?]
Przed tą kategorią odzieży postawiono nieco inne zadanie: kurtki nazywane wiatrówkami lub windshirtami mają być lekkie i przede wszystkim chronić nas przed przenikliwymi podmuchami wiatru. Wodoodporność jest na dalszym miejscu, stąd rezygnacja z membrany.
Chociaż wiatrówek nie zaliczymy do grona kurtek przeciwdeszczowych, producenci stosują patenty, dzięki którym jesteśmy w stanie obronić się przed nieco mniej intensywnymi opadami. Na przykład wierzchnią warstwę stanowić mogą tkaniny o gęstej strukturze, które wspomaga impregnacja DWR (Durable Water Repellent). Taki układ sprawia, że woda sprawniej spływa po materiale, dłużej pozostawiając go suchym.
Impregnacja nie daje gwarancji, że nie zmokniemy do suchej nitki, ale jest w stanie przez dłuższą chwilę stawiać opór “atakującym” nas kroplom. Uzyskujemy więc dodatkowy czas, który – przy sprzyjających okolicznościach – pozwoli nam na dotarcie do schroniska, bądź samochodu.
Wiatrówki dosyć często wybierane są przez turystów preferujących krótsze trasy, gęsto “obsiane” schroniskami. Sprawdzają się w sytuacjach, gdy chcemy iść na lekko, a ewentualne przemoknięcie nie grozi wielogodzinnym stanem dyskomfortu.
Ten rodzaj odzieży outdoorowej ma też pewną przewagę nad kurtkami membranowymi. Zwykle zapewnia nieco lepszą oddychalność, więc jest wybierany przez biegaczy, czy rowerzystów.
Softshell wynaleziony został z myślą o osobach, dla których priorytetem jest ochrona przed wiatrem oraz oddychalność, a wodoodporność schodzi na dalszy plan. Klasycznej odzieży softshellowej nie zaliczymy więc do ubrań, które są przygotowane, by stawić czoła deszczowej aurze. No, ale na rynku pojawił się produkt, który można określić jako odwrót od pierwotnej idei.
Mowa o softshellu z membraną, który jeszcze lepiej chroni przed wiatrem (takie właśnie zadanie postawiono przed membraną), ale – przy okazji – charakteryzuje się zwiększoną wodoodpornością (choć softshellom do typowej odzieży hardshellowej nieco brakuje i przy długich oraz intensywnych opadach raczej przemokną).
Minusem jest na pewno gorsza, niż w klasycznej wersji softshella, oddychalność (chociaż i tak powinna być ona wyższa, niż w przypadku odzieży membranowej). Czy szukając kurtki na jesienną pluchę warto przyjrzeć się tej kategorii? Podjęcie decyzji będzie łatwiejsze, po lekturze naszego poradnika poświęconego takim właśnie softshellom.
Sam materiał, z jakiego wykonana jest kurtka, to nie wszystko. Wysiłki inżynierów opracowujących coraz to nowocześniejsze membrany zniweczyć może na przykład mniej staranne wykonanie, czy niezbyt przemyślany krój. Diabeł tkwi w szczegółach, a przymierzając się do zakupu kurtki, która ma uchronić nas przed pluchą, warto zwrócić uwagę na:
Sprawdź również nasz wideo poradnik o tym jaką kurtkę przeciwdeszczową wybrać:
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.