12.06.2020

Wyprawy w góry wysokie. Czy warto jechać z agencją wyprawową? Zapis podcastu z Tomaszem Kobielskim

Turystyka górska nieustannie się rozwija, wzrostem zainteresowania cieszą się także popularne szczyty. Piotr Czmoch przeprowadził rozmowę z Tomaszem Kobielskim, założycielem agencji Adventure24.pl.

                       

Zastanawiasz się czy wyprawy w góry wysokie są dla Ciebie osiągalne? Może warto przemyśleć zgłoszenie się do profesjonalnej agencji wyprawowej? Przeczytaj zapis podcastu, z którego dowiesz się o kulisach funkcjonowania agencji.

Piotr Czmoch: Witamy w kolejnym Podcaście 8a.pl i 8academy.pl. W dzisiejszym odcinku gościmy Tomka Kobielskiego, który prowadzi agencję wyprawową Adventure24. Czym zajmuje się agencja wyprawowa?

Tomasz Kobielski: Agencja wyprawowa to w dużym skrócie biuro podróży dla ludzi gór. Specjalizujemy się w trekkingach, organizujemy wyprawy w góry wysokie czy wyjazdy przygodowe.

P. Cz.: Czyli są to wyjazdy różnego typu?

T.K.: Powiedziałem na początku o górach, bo z tego wyrośliśmy. To była moja pasja. W związku z tym wszystko zaczęło się od gór. Wiele wyjazdów ma w programie również inne atrakcje, takie jak safari, rafting czy downhill.

P. Cz.: Tomek jako zdobywca Korony Ziemi zdobył doświadczenie w organizacji wypraw na własnej skórze.

T.K.: Dokładnie tak, pomysł na moją agencję zrodził się z dwóch elementów. Przede wszystkim z hobby, bo już jako dziecko, działałem w harcerstwie i tam organizowałem wyjazdy. Przyszło się dorosłe życie, pracowałem w agencji reklamowej i w radiu. Pewnego dnia pojawił się pomysł, aby lata doświadczeń w górach i w biznesie połączyć i tak powstała agencja Adventure24.

P. Cz.: Przez lata prowadzenia agencji z pewnością dużo się zmieniło. Czy internet nie jest dla Was konkurencją?

T.K.: Wręcz przeciwnie, sami na nim bazujemy. Znakomita większość osób znajduje nas przez internet, ale wiem o czym mówisz. Chodzi Ci o to, że można znaleźć bezpośrednie oferty na lokalnych rynkach i w podtekście, taniej pojechać. Czysto teoretycznie taniej. Podstawową różnicą jest to, że jadąc z agencją, jedziemy z doświadczonym polskim liderem, który mówi w naszym ojczystym języku, a na miejscu jest jednocześnie tłumaczem i zna teren.

Zdarza się, że Polacy proszą nas o pomoc w awaryjnych sytuacjach, bo lokalni przewodnicy zawodzą. Organizujemy szkolenia dla liderów oraz szkolenia z medycyny wysokościowej również dla lekarzy. Nasi liderzy zawsze mają ze sobą telefon satelitarny, radia i pełną łączność, do czego nie mają dostępu osoby, organizujące wyprawy w góry wysokie samodzielnie.

wyprawy w góry
O wyprawach w góry z agencją opowiada Tomasz Kobielski (fot. 8academy).

P. Cz.: Kim są w takim razie Wasi klienci?

T.K.: Jest różnie, część to bardzo zapracowane osoby, które nie mają czasu ani ochoty organizować wyjazdów, dlatego wolą skorzystać z usług agencji. Są też osoby, które nie mają doświadczeń górskich, ale chcą zrobić coś innego, coś ciekawego np. zdobyć Kilimandżaro czy Elbrus. I właśnie my od tego jesteśmy, aby umożliwić im, bezpiecznie pojechać też w góry wysokie. Trzecią grupą są osoby doświadczone, które powyżej pewnego poziomu, od 4000-5000 m.n.p.m. decydują się na agencję.

P. Cz.: Kto towarzyszy klientom podczas wyprawy w góry?

T.K.: U nas zawsze jest to polski lider, który zna teren, realia lokalnego rynku i osoby, z którymi pracujemy na miejscu. Przydatna jest również znajomość realiów kulturowych, np. czego nie robić podczas ramadanu. Lider jest też przewodnikiem, ale nie jest to jedyna osoba. Od samego początku naszą regułą jest praca z lokalnymi przewodnikami. Zawsze. Na niektórych górach jest wręcz taki wymóg, jak np. na Kilimandżaro.

Ci ludzie mają najlepsze lokalne kontakty, szczególnie gdy w górach wydarzy się coś złego. Lokalni przewodnicy bywają na tych szczytach dziesiątki, a czasami setki razy. Nie ma ludzi, którzy lepiej je znają. Nasz lider jest łącznikiem z takim przewodnikiem, a oprócz tego korzystamy z ich doświadczenia, wiedzy i znajomości terenu.

P. Cz.: Chciałbym porozmawiać o uprawnieniach, w Europie mamy praktycznie obligatoryjne IVBV. Jak to wygląda na innych szczytach? Czy sam mogę wejść na Kilimandżaro?

T.K.: Nie. Na Kilimandżaro nie da się wejść samemu. Różnie to oczywiście wygląda na całym świecie. Jak wspomniałeś, Europa to IVBV, natomiast co do Kilimandżaro, nie możesz wejść do parku narodowego bez przewodnika, to są po prostu miejscowe regulacje. Nie musisz brać porterów, możesz sam wszystko nieść, ale przewodnika musisz wynająć. 

Co do innych kontynentów, na wielu górach takiego wymogu nie ma, nie ma też standardu IVBV, tak jest na przykład na Kaukazie, na Kazbeku czy Elbrusie. Osoby, z którymi pracujemy, często działają w miejscowych służbach ratowniczych, są to też świetni wspinacze. Na przykład ostatnio w Gruzji pracowaliśmy ze wspinaczami, nominowanymi do Złotego Czekana. W Argentynie część osób ma uprawnienia IVBV, ale tam są już inne regulacje. W części krajów jest już wymóg przewodnictwa, np. na wulkany Ekwadoru należy wynająć przewodnika. Dla nas to nie ma żadnego znaczenia, ponieważ tak jak wspomniałem, organizując wyprawy w góry, regułą i tak jest zawsze lokalny przewodnik.

wyprawy z agencja
Jednym ze szczytów na drodze w wyższe góry jest często Kazbek (fot. Łukasz Supergan).

P. Cz.: Załóżmy, że taka mniej doświadczona osoba postanawia pojechać z Wami na szczyt. Oczywiście wcześniej czyta artykuły na 8academy, wyśle mailem kilka pytań dotyczących sprzętu do sklepu 8a.pl. Czy pomagacie takiej osobie w doborze sprzętu?

T.K.: Absolutnie tak, pytania o sprzęt pojawiają się bardzo często. Wiele osób nie ma doświadczenia górskiego, po prostu w pewnym momencie życia zdecydowały, że chcą zobaczyć coś ciekawego. Jesteśmy też od tego, żeby tym osobom doradzić, jaki sprzęt wziąć ze sobą. Dla nas to też jest spokojna głowa, jeśli wiemy, że na wyprawę przyjeżdża osoba dobrze wyposażona. Jeśli nie powiemy, jaki sprzęt ma pojawić się na na wyprawie, stwarzamy zagrożenie dla tej osoby, ale i dla nas. Już w folderach informacyjnych podajemy całą listę sprzętu, wręcz wskazujemy czasami konkretne modele.

Oprócz tego współpracujemy ze sklepami, tak jak z 8a.pl i bardzo sobie to cenimy. Czasem śmieję się, że nasi doradcy brzmią przez telefon jak pracownicy sklepu outdoorowego, a nie agencji wyprawowej. 

P. Cz.: Czy zdarzają się klienci, którzy nie są w stanie wejść na dany szczyt, bo nie pozwala im na to kondycja, umiejętności czy strach?

T.K.: Zdarzają się tacy klienci. Staramy się uświadomić im, na jaką górę jadą i w jaki sposób się do niej przygotować. Już w opisie wyprawy zawieramy podstawowe informacje,  a w korespondencji mailowej przeprowadzamy z nimi wywiad. Czasem okazuje się, że ktoś chce jechać na poważny szczyt, ale na etapie wywiadu okazuje się, że nie był jeszcze w Tatrach.

Bardzo zwracamy na to uwagę, z tego powodu takich przypadków potem na wyprawie nie jest aż tak dużo, ale czasami się zdarzają. Głównie dlatego, że ktoś podaje nieprawdziwe informacje na temat swojego doświadczenia. Staramy się pomóc odpowiednio przygotować do wyprawy, czasem doradzić konkretny trening czy wysłać do profesjonalnego trenera. W ten sposób klienci mają maksymalną szansę wejścia na dany szczyt.

P.Cz.: Po ostatniej, narodowej wyprawie na K2 można zaobserwować wzmożone zainteresowanie górami wysokimi wśród Polaków. W sklepie otrzymaliśmy maile od osób, które wyraziły chęć skompletowania sprzętu na Everest, nie będąc nigdy na poważniejszych szczytach. Czy takie osoby też zgłaszają się do agencji?

T.K.: Zdarzają się, ale jesteśmy też od tego, żeby pomóc zrealizować podobne marzenia. To, że ktoś ma taki pomysł, nie mając doświadczenia, nie oznacza, że po jednym telefonie od razu zabiorę go na Everest. Natomiast, jeśli taka osoba pozwoli się poprowadzić i zdobędzie z nami po kolei np. inne szczyty z Korony Ziemi, to jest wbrew pozorom dostępne. Zdrowa osoba, bez przeciwwskazań, aby jeździć na wyprawy w góry wysokie, jest w stanie przygotować się w przeciągu 3-5 lat. Znam osoby, które z nami rozpoczynały wysokogórską przygodę i dzisiaj mają zdobyte 2/3 Korony Ziemi, a w przyszłym roku planują z nami Everest.

W związku z tym, to się da zrobić. Po drodze powinien być np. Elbrus, Kilimandżaro czy niższa góra w Himalajach taka jak Island Peak lub Mera Peak. Jesteśmy w stanie w przeciągu kilku lat przygotować kogoś na Everest. Nie zdobędzie on raczej szczytu samodzielnie, bo trudno zastąpić 20 lat doświadczeń. Może zdobyć go z Szerpą i liderem, który ułoży plan aklimatyzacji i poprowadzi akcję górską.

Lider wie, jak rozmawiać z uczestnikiem wyprawy, dokładnie dopyta go, jak się czuje i czy jest przygotowany. Czasami wystarczą dodatkowe dwa dni odpoczynku w bazie, żeby ktoś mógł wejść na szczyt. Możesz wejść na Everest nawet, jeżeli dzisiaj nie chodzisz zbyt dużo po wysokich górach, tylko trzeba na to kilka lat.

P. Cz.: Czasy się zmieniły, kiedyś jedynym sposobem trafienia w góry był Klub Wysokogórski z uwagi na uprawnienia i kursy. Potrzebna była Karta Taternika, by móc wspinać się w górach. Na wyprawy w góry wysokie trafiają osoby z różnych środowisk. Czy zdarzają się kłótnie i sytuacje konfliktowe?

T.K.: Gdybym powiedział, że się nie zdarzają to i tak pewnie nikt by w to nie uwierzył. Na wyprawy w góry trafiają właściciele firm i menedżerowie. Zdarza się, że pojedyncze problemy występują na wyjeździe, ale tutaj jest ogromna rola lidera. Każdy uzna jego argumenty, jeżeli będzie widział, że decyzje, które podejmuje są właściwe.

Zapytałeś też czy pomiędzy uczestnikami są jakieś problemy. Zdarzają się, ale na szczęście rzadko. Ludzie szybko integrują się na wyprawach w góry, łączy ich wspólny cel i góra. Niezmiernie rzadko zdarzają się kłótnie, nie wiem czy to kwestia dobrych liderów, którzy od razu rozładowuję pewne sytuacje czy naszego szczęścia. Uczestnicy raczej nie przenoszą problemów z życia codziennego czy pracy na wyjazdy, tylko chcą odpocząć i spełnić swoje marzenia. Mamy takie zasady jak zakaz rozmawiania o polityce, jesteśmy tu po to, żeby wejść na konkretną górę i to co jest w kraju, zostaje w kraju.

P. Cz.: Pytam o to, ponieważ jadąc na wyprawę najczęściej staramy się dobierać osoby, które znamy. Jadąc z agencją nie ma takiej możliwości. Lider musi wyłapywać sytuacje, które mogą przemienić się w awantury.

T.K.: Tak oczywiście, zdarzają się takie sytuacje i one się wręcz nawarstwiają. Dochodzi zmęczenie, zła pogoda, a tu trzeba jeszcze śnieg na herbatę stopić. Czasami dla mniej doświadczonych osób ta ilość ścian, która przed nimi wyrasta jest po prostu za duża. Z tego powodu proponujemy pewną górską drogę, zbieranie doświadczenia najpierw na niższych górach. 

Dobry lider jest od tego, żeby pewne rzeczy wyłapać. Jeżeli widzimy, że między dwoma osobami jest nerwowo, na przykład podczas rozstawiania namiotu, wtedy lider wkracza do akcji. Najczęściej pomaga, odpowiada jak można coś zrobić lepiej. I to jest ta dodatkowa zaleta agencji wyprawowej.

W górach spotykamy osoby, które umówiły się na wyprawę przez internet. Potem zdarza się, że ktoś zostawił, kogoś w drodze na szczyt. Ten ktoś, Cię zostawił, bo nic o nim nie wiedziałeś. Na wyprawie zorganizowanej z agencją takie sytuacje nie mają nigdy miejsca. Jest polski lider, są przewodnicy lokalni i nikt nigdy sam nie schodzi. Takich sytuacji nie może być na dobrze zorganizowanych wyjazdach. 

wyprawy w góry
Jednym z celów wypraw w góry jest Elbrus (fot. Łukasz Supergan)

P. Cz.: Ile trwają takie wyjazdy?

T. K.: Wyjazdy są różne, na Kilimandżaro można pojechać nawet na 10 dni. Przy tych krótszych wyjazdach teoretycznie jest mniej problemów ale to nie musi być regułą. Bardziej jest to związane ze zmęczeniem i świadomością tego, gdzie jesteśmy i po co przyjechaliśmy.

Dla większości osób 3-tygodniowe wyjazdy w góry to bardzo dużo. Dla nas oczywiście w porównaniu do wyprawy w Himalaje, które trwają około 2,5 miesiąca, to nie są długie wyjazdy. Wszystko zależy od pogody, jak jest ładna, łatwiej jest przetrwać te dni w górach. Jeśli jest zła, czasem trzeba zejść z obozu do bazy i przeczekać. Często jest tak, że potrafimy się w odpowiednim momencie wycofać, przeczekać niepogodę, wejść ponownie i nawet po tygodniu szczyt zdobyć.

P. Cz.: Czy mieliście podczas wypraw wypadki czy sytuacje nerwowe?

T. K.: Takie wypadki w górach wysokich się zdarzają. One nie są bardzo częste, ale nie ma co ukrywać, że jeżeli wchodzimy w rejestry 6000-7000 metrów czy wyżej, to oczywiście reakcje wysokościowe się pojawiają. Zdarzały nam się już szybkie akcje, kiedy ktoś miał rozwijający się obrzęk płuc czy nawet mieliśmy jeden przypadek rozwijającego się obrzęku mózgu. To nie zależy w żaden sposób od danej osoby czy popełnianych błędów, tak się czasem dzieje.

Tutaj znowu pojawia się rola doświadczonego lidera, który potrafi rozpoznać taki przypadek i ma ze sobą odpowiednio wyposażoną apteczkę. Nasi liderzy zawsze mają pulsoksymetry, a więc urządzenia do mierzenia tlenu we krwi, czyli stanu aklimatyzacji. Dwa razy dziennie nasi uczestnicy są monitorowani przez lidera.

Jako agencja mamy też zawsze do dyspozycji telefon satelitarny, przez który możemy skontaktować się z naszym lekarzem wysokościowym. Możemy skonsultować taki przypadek o każdej porze dnia i nocy. Szybkie akcje przekładają się na bezpieczeństwo. Na wyjazdach prywatnych ludzie po prostu takich możliwości nie mają.

wyprawy w góry
Zimą często organizowane są wyprawy na Kilimandżaro (fot. Pixabay).

P. Cz.: Każdy, kto wie coś o górach zdaje sobie sprawę, że szybka reakcja potrafi uchronić przed problemami. Na koniec powiedz jeszcze, gdzie jeździcie zimą?

T. K.: Zimą wyjeżdżamy przede wszystkim na półkulę południową, co jest naturalne. Poniżej Równika jest wtedy lato. Jeździmy na Kilimandżaro czy Aconcaguę, ale oczywiście też nie zapominamy o polskim podwórku.

W czasie zimy organizujemy szkolenia prowadzone przez instruktorów Polskiego Związku Alpinizmu. W ten sposób przygotowujemy ludzi do letnich wypraw. Osoby zapisujące się na wyprawy na Kazbek czy Elbrus wcześniej szkolą się właśnie polską zimą w Tatrach. Najczęściej są to kursy na Hali Gąsienicowej, zorganizowane pod kątem używania czekana i raków czy wiązania się w zespole. Nie próżnujemy zimą w tamtym roku mieliśmy chyba 17 szkoleń. Przygotowujemy klientów do lata, a jednocześnie korzystamy z dobrych warunków na półkuli południowej. To Ameryka Południowa, Afryka czy Monviso na Antarktydzie. 

P. Cz.: Dziękuję za spotkanie. Mam nadzieję, że będziemy mogli porozmawiać jeszcze na inne tematy.

T. K.: Dzięki wielkie.

Zachęcamy do słuchania Podcastu Górskiego 8a.pl. Pełna wersja rozmowy dostępna jest za pośrednictwem serwisów:

[Posłuchaj też naszego podcastu z Krystyną Palmowską o wypadkach w Himalajach]

#robimywgórach
#robimywpodcastach

                 

Udostępnij

Zobacz również

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.