Widzieliście film z przejścia Orbayu Adama Pustelnika i Nico Favressa? Dla mnie jest to jeden z najlepszych i najbardziej inspirujących filmów wspinaczkowych. Obraz Naranjo utkwił mi w głowie na długo przed zrobieniem pierwszego 8a, ale nie zastanawiałam się nad wyjazdem w to miejsce – do momentu, gdy okazało się, że na tej samej ścianie co Orbayu jest droga będąca w zasięgu już teraz. Gdy Łukasz Dębowski pisze mi o niej, nie potrzebuję dużo czasu do namysłu.
Naranjo de Bulnes (Picu Uriellu) to wysoki na 500 m monolit skalny w sercu Picos de Europa w Asturii – regionie w północno-zachodniej Hiszpanii. Naranjo stało się rozpoznawalne po poprowadzeniu przez braci Pou Orbayu – drogi uznawanej wówczas za najtrudniejszą wielowyciągówkę na świecie. Rejon ten nie jest często odwiedzany przez Polaków. Na palcach jednej ręki można zliczyć zespoły (a nawet osoby) z Polski, które się tu wspinały.
Widok na filar z Poo de Cabrales (fot. Karolina Ośka)
Filar Kantabryjski ma 14- 15 wyciągów (dlaczego 14-15, a nie 15… o tym później). Został otwarty hakowo w 1981 roku przez zespół Galvez i Gomez. Na pierwsze klasyczne przejście czekał aż do 1995 roku, kiedy (jako całość) przeszedł go Dani Andrada. Dwa lata później Iker Pou pokonał go on-sightem. Filar przez lata był drogą hakową i także obecnie większość zespołów pokonuje go w ten sposób. Linia drogi jest wyjątkowa – bez problemu można ją zobaczyć z odległego o 15 km punktu widokowego w Poo de Cabrales. W przybliżeniu biegnie wzdłuż granicy światła i cienia…
Zaczyna się imponującym stumetrowym przewieszeniem, obejmującym pierwsze 3 wyciągi: 7b+, 8a i 8a+. Kolejne są bardziej pionowe, niż by się można spodziewać, patrząc na zarys filara z dołu. Dopiero ostatnie 5 wyciągów wyraźnie się kładzie. Schemat, który mamy nie jest zbyt dokładny. Są na nim właściwie tylko trudności poszczególnych wyciągów i ogólne informacje o potrzebnym szpeju. Potrzebujemy podstawowego zestawu kości, camów do ‘2’ i chapas recuperables’– zakładamy, że chodzi o plakietki spitów. W najbliższym sąsiedztwie Filara jest tylko kilka dróg klasycznych i parę wymagających hakówek… przynajmniej nie pomylimy linii przelotów… o ile jakaś będzie.
Filar Kantabryjski, Pilar del Cantabrico 8a+, 500m, Naranjo de Bulnes
W Hiszpanii meldujemy się w połowie lipca. Odwiedzamy kilka sportowych rejonów w Asturii – znanej z tego, że w przeciwieństwie do reszty Hiszpanii, warun latem jest tam wyśmienity. Z początkiem sierpnia nareszcie pakujemy szpej i ruszamy w stronę Naranjo. Nasze informacje są tak skąpe, że nawet nie wiemy jak się tam dostać. W jednej z wiosek u podnóża Picos, miły pan w barze w odpowiedzi na moje pytanie wskazuje na dolinkę za swoimi plecami, mówiąc:
– A, Naranjo: 5-6 horas.
– 5-6 ??! – robię wielkie oczy.
Pan rozkłada ręce w wyrazie bezradności – Jesteśmy w Picos.
Ku naszej uldze okazuje się, że pomyliliśmy wioski: Poncebos z Pandebano. Z tej drugiej są tylko 2-3 godziny…
W drodze… (fot. autorka)
By jakoś pogodzić wspinanie reszty ekipy i opiekę nad roczną córeczką Łukasza, po każdej próbie schodziliśmy do ,,bazy” w Rumenes. Pokonywana każdorazowo różnica wysokości to minimum 2 tysiące metrów. Dobrze, że połowę tego dystansu pokonuje się samochodem.
Droga była wielką niewiadomą. Wycena wycenie nierówna: aż cztery dość trudne wyciągi do przejścia jeden po drugim. A to przecież dopiero początek. Wyżej czeka prawdziwa terra incoginta. 11 wyciągów, na których stałe przeloty stopniowo znikają.
Trudności pierwszego wyciągu (7b+) są boulderowe, a wycena zdecydowanie nie należy do ,,soft”. Na kolejne (8a) Łukasz idzie pierwszy: patentuje, znaczy chwyty. Zjeżdża 4 wpinki przed końcem, bo brakuje mu ekspresów.
– Cyfra to tu jakaś nie bardzo hiszpańska – kręci głową – Idź flashem – stwierdza nieoczekiwanie.
Wspina mi się lekko (pewnie zasługa przewspinania wcześniejszych 30 m z plecakiem), nie nabija mnie, chwyty są pozytywne. Problemy pojawiają się, gdy docieram do ostatnich metrów.
Schronisko u podstawy zachodniej ściany (fot. autorka)
Filar to stara hakówka. Na dolnych wyciągach jest bardzo dużo przelotów: wszystkie to przerdzewiałe haki i kręcące się buriles. Nie były one wbijane pod kątem klasycznych przejść i nie ma mowy o przejściu wzdłuż nich. Linia mocno kluczy – do tego stopnia, że wpięcie się do niektórych jest niemożliwe. To, i brak magnezji na chwytach, powoduje, że trudno odnaleźć właściwy przebieg. Prawie spadam tuż przed końcem 8a próbując przejść na wprost, podczas gdy właściwa linia jest 2 metry w lewo. Z ulgą wpinam się w stan. Skoro zrobiłam flashem, to w kolejnych podejściach też zrobię… – myślę.
Czas na trzeci – kluczowy – 8a+. Biegnie po skosie w prawo, przewiesza się dość mocno. Jest piękny, urozmaicony i spokojnie jest w zasięgu. Jesteśmy zachwyceni. Kilka przestrzałów po małych krawądkach, a dalej bardzo równe wspinanie po chwytach, na których można restować albo walczyć o życie – zależnie od zapasu sił. Jest też wisienka na koniec – czujne wyjście do słabego podchwytu i przejście po małych ostrych ,,wampirkach” do łańcucha…
Skóra boli przy każdym dotknięciu skały. Nie ma mowy o próbowaniu wyciągu za 7c+. Wracamy do stanowiska z drugiego wyciągu i robimy prawie 70-metrowy zjazd w lufę. Ta skałka przewiesza się bardziej niż nam się wydawało! Jesteśmy przekonani, że już w drugim podejściu możemy zrobić drogę.
Wczytuję galerię
Z niewiadomej przyczyny nic nam nie wychodzi. Każdy wyciąg jest dużo trudniejszy, niż zapamiętaliśmy. Ledwo robimy ruchy! Na mnie mści się wcześniejszy sukces – nic nie pamiętam z wyciągu za 8a. Miejsca, które wcześniej po prostu zrobiłam, teraz muszę dłuższą chwilę patentować. Na 8a+ ledwo haczymy od wpinki do wpinki. Co się stało? Zrzucamy winę na zbyt ciężki plecak i brak porannej kawy. Oddajemy jeszcze po próbie na 7c+ i z kwaśnymi minami wracamy na dół.
Przed trzecią próbą jesteśmy bardziej pełni obaw niż przed pierwszą. Czy ostatnie niepowodzenia to był wyjątek? A może to pierwszego dnia byliśmy tak zmotywowani, że odczuliśmy trudności jako mniejsze? Tym razem restowaliśmy aż trzy dni. Trzy dni powtarzania w głowie przechwytów, chodzenia z warstwą kremu ,,dermopanten” na palcach. Trzy dni, kiedy myśli się tylko o powrocie na drogę. Nie możemy się doczekać kolejnej próby.
Jest lepiej. Nie idealnie, ale można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Łukasz przebiega 7b+, a mi znów daje się we znaki niedopracowanie łatwiejszych odcinków na 8a – kluczowe nie sprawiają problemu. Robię dopiero w drugiej próbie. 8a+ próbujemy na zmianę. Spadamy przez złe stopnie: ja raz na ostatnich ruchach, próbując wejść w podchwyt, Łukasz dwa razy kilka ruchów wcześniej.
Wcześniejsza wstawka kosztowała tyle siły i skóry, że nie mam złudzeń – następna nie może się udać, ale nie chcę się tak po prostu znów wycofać. Było tak blisko! Zaklejam palce plastrem i startuję jeszcze raz. Zmuszam się do robienia kolejnych ruchów, mimo że ledwo się utrzymuję na chwytach. Kiedy wpinam się w stanowisko, z trudem łapię oddech. Nigdy wcześniej nie zrobiłam żadnej drogi w takim stanie, tak walcząc na każdym przechwycie. Piękne to było. Pojawia się euforia. Śmieję się i krzyczę że: ZROBIMY! Na przeszkodzie staje wyciąg za 7c+. Jesteśmy tak zmęczeni, że 40 metrów po wampirkach okazuje się barierą nie do pokonania. Zjeżdżamy… Wracamy następnego dnia – tym razem by zobaczyć, co czeka w górnej części ściany:
Znikają wszelkie przeloty. Jeśli na całym wyciągu znajdzie się jeden hak, to już jest coś. Nie żeby nam te stare haki były koniecznie potrzebne do asekuracji, ale upewniają, że idziemy w dobrym kierunku.
Łukasz idzie piękną rysą, idzie, idzie i dalej idzie… Nie widzę go, nie słyszę, słońce zaczyna zachodzić… Zostaje mi 10 metrów z 70-metrowej liny… Krzyczę, że się lina kończy, a Łukasz zewspinuje się 60 metrów wyciągając przeloty. Wariantem ,,ucieczkowym dostajemy się na dużą półkę i decydujemy zaczekać tu do rana. Gdy tylko lekko się rozjaśnia, trawersujemy naszą półką w lewo i…
– No to ja tutaj byłem! Zapych okazał się nie być zapychem. Brakło dosłownie kilku metrów do stanowiska. Na schemacie nie było jednak nic o 65-metrowym wyciągu! Co się stało ze stanowiskiem pośrednim? Może się po prostu rozsypało ze starości.
Ostatnie 5 wyciągów w normalnych warunkach byłoby przyjemnym spacerkiem. Odwodnienie i zmęczenie sprawia jednak, że chcemy tylko jak najszybciej to skończyć. Na szczycie spotykamy kurs, który ratuje nas łykiem wody. Czekają nas jeszcze zjazdy i zejście po piargach. Hiszpańskie słońce jest bezlitosne. Woda nigdy nie smakowała tak, jak ta z kraniku przy schronisku.
Wczytuję galerię
Pierwsze 3 wyciągi znamy już bardzo dobrze i pokonujemy je błyskawicznie. Tym razem nie ma miejsca na błędy. Łukasz ma gorszy dzień, ale stara się jak może. Gdy spada dwa razy z 8a+ ja idę i robię – tym razem z zapasem. Podobnie jest na kolejnych dwóch wyciągach. Mam dużo czasu na odpoczynek podczas prób Łukasza i skuteczność mam bardzo dobrą.
Na wyciągach siódemkowych tempo mocno spada. Tym razem znamy jednak drogę i pomimo, że zmrok łapie nas 4 wyciągi przed szczytem, możemy bez problemu przejść je z czołówkami.
Nie spieszymy się zbytnio – i tak już jest ciemno. Przy schronisku jesteśmy w środku nocy, o czwartej nad ranem. Jesteśmy zbyt zmęczeni, by czuć radość z sukcesu. Najbardziej cieszy to, że możemy wypić butelkę zimnej wody i zjeść twardą jak kamień bagietkę. To ciekawe, że cały ,,patos” gór sprowadza się do rzeczy tak przyziemnych, jak picie, jedzenie i kilka godzin snu.
Łukasz i cień filara za nim (fot. autorka)
Wspinanie jest niekończącą się pętlą. Od drogi do drogi, od jednego projektu do kolejnego. Łatwo wpada się w ten wir i zapomina, że jest wiele linii bardziej zasługujących na uwagę niż kolejna kombinacja na Pochylcu. Cała przygoda z Filarem pokazała mi inny wymiar wspinania i motywacji. Mamy szczęście, że wspinanie jest sportem, który cały czas można odkrywać na nowo.
Bardzo serdecznie dziękujemy za wsparcie sprzętowe 8a.pl, Climbing Technology oraz Black Diamond, bez którego chyba wpadlibyśmy w długi 😉 Oraz za dofinansowanie wyjazdu ze środków PZA.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.