18.08.2021

Slackline, czyli jak postawić pierwszy krok w chmurach?

Nuda matką wynalazków, można by sparafrazować popularne powiedzenie. Slackline powstał bowiem... z nudów właśnie. Dla zabawy. I trochę przez przypadek. Początki tego sportu to Dolina Yosemite, słynny Camp 4 i wczesne lata osiemdziesiąte. Ale przecież nie każdego dnia można się wspinać. Może by tak coś nowego?

                       

Camp 4 to w tamtych latach miejsce, które przyciągało legendy ówczesnego świata wspinaczkowego. Wielu z nich prowadziło hippisowski tryb życia, na zewnątrz amerykańskiego społeczeństwa, poświęcając cały swój czas na wspinanie. Camp 4 i Dolina zawsze stanowiła oazę wolności i azyl dla wszelkich wyrzutków społecznych i “wariatów”. Dzięki nim w Yosemite wspinaczka z niszowej aktywności przerodziła się w rasowy wyczynowy sport i wytworzyła wyrazistą, barwną subkulturę. Każdemu kto chciałby poczuć klimat tamtych lat i poznać kawał niesamowitej historii wspinania (i nie tylko) polecam film Valley Uprising z 2014 roku. I choć wyścig o zdobycie El Capitana w latach osiemdziesiątych dawno już się zakończył, to nadal Dolina dawała wręcz nieskończone możliwości wspinaczkowe. Oferowała kolejne wyzwania, stymulowała współzawodnictwo i możliwości rozwoju nowych sportów. Takich jak slackline.

Bo przecież nie każdego dnia można się wspinać. Czasami pada, czasami się nie chce a czasami trzeba odpocząć. Co robić na takim Camp 4, gdy wielkie ściany mokre a na okoliczne buldery zbyt mało mocy? Otóż dwóch wspinaczy, Adam Grosowsky i Jeff Ellington wpadło na pewien pomysł. Dla zabicia czasu chodzili po… łańcuchach ogrodzenia Camp 4. Okazało się, że to świetna i dość wymagająca zabawa. Wkrótce łańcuchy zastąpiono linami wspinaczkowymi rozpiętymi między drzewami. Z czasem liny ustąpiły miejsca nylonowym taśmom transportowym a wiele lat później dedykowanym do tego sportu, specjalnym taśmom slackline. Tak narodził się nowy sport.

Slackline to sztuka równowagi i koncentracji (fot. Gibbon Slacklines)

Slackline – co to jest?

Slack znaczy luźny. Taśma, nawet dobrze napięta, mocno się ugina. Slackline to nie to samo to chodzenie po linie znane z cyrków i wyczynów takich ludzi jak Philippe Petit (koniecznie zobaczcie “Man on Wire”). Petit przeszedł między wieżami WTC po prawie sztywnej stalowej linie (o przekroju okrągłym) korzystając z tyczki do balansowania. Slackline tymczasem, to sztuka balansowania i przemieszczania się po wąskiej elastycznej taśmie rozpiętej między dwoma stałymi punktami (drzewa, słupy, skały) bez wykorzystywania żadnych rekwizytów.

Kiedy slackline trafił do Polski? Trudno powiedzieć. Z pewnością nad Wisłę zaimportowali go wspinacze jeżdżący do Yosemite w latach dziewięćdziesiątych. Na przełomie wieków taśmy zaczęły się nieśmiało pojawiać w polskich skałach. W 2006 roku odbyły się pierwsze zawody “slackline master 2006”. Slackline nadal towarzyszy wspinaniu i jest z nim nierozłącznie związany. Taśmy można zobaczyć na wielu ścianach wspinaczkowych (świetne do rozgrzewki), wspinacze często wieszają je też pod sektorami lub na campingach. Choć na pozór to dziwny sport, w rzeczywistości świetnie uzupełnia się ze wspinaniem i stanowi idealną wręcz aktywność w dni restowe. To dlatego, że rozwija mięśnie głębokie (posturalne), pozwala wytrenować skupienie i maksymalną koncentrację i przede wszystkim kształci zmysł równowagi. Słowem – by dobrze chodzić po taśmie nie trzeba mieć “szpona i lewara” ale niezbędny jest jednak “doładowany błędnik”.

Choć nadal wielu miłośników slackline to wspinacze, chodzenie po taśmie ewoluowało w niezależną, profesjonalną dyscyplinę z regularnie rozgrywanymi zawodami i swoimi gwiazdami. W 2012 roku Andy Lewis, jedna z największych postaci sceny slackline, w białej sukience i wielkich złotych butach, wystąpił u boku Madonny w przerwie finałów amerykańskiego Super Bowl.

slackline
Andy Lewis podczas zawodów trickline (fot. Gibbon Slacklines)

Dyscypliny slackline

Slackline szybko rozwinął się w kilka niezależnych dyscyplin. W końcu po nylonowej taśmie można chodzić na różny sposób i w różnym celu. Początkowo fani slackline korzystali ze sprzętu wykorzystywanego we wspinaniu a naturalnym wyzwaniem było przejście danego, coraz dłuższego, odcinka taśmy. Świetną rozrywką, zwłaszcza w hippisowskich realiach Camp 4, było też robienie przeróżnych trików na rozwieszonej między drzewami taśmie. Rozwój kolejnych dyscyplin przyśpieszyła wzrastająca popularność sportu, produkcja dedykowanego sprzętu i specjalizacja zawodników.

Trickline

To ja spróbuję na tym podskoczyć! A ja zrobię salto! – tak musiała wyglądać rozmowa prekursorów trickline. W końcu to naturalne wyzwanie, jak na trampolinie lub zabawie w gumę. Trickline to dyscyplina polegająca na wykonywaniu na taśmie przeróżnych akrobacji, ewolucji i układów choreograficznych. Podskoki, salta, efektowne zeskoki, szpagaty wykonywane przez zawodników, oglądane z boku zaprzeczają prawom grawitacji. Taśma typu trickline jest bardzo elastyczna i dynamiczna, pozwala zawodnikowi na wybicie się wysoko w górę. Trickline zazwyczaj nie jest zbyt długi. Ma 15-20m długości i rozwieszony jest dość nisko (ok 70cm) nad ziemią pozwalając na w miarę bezpieczne wykonywanie ewolucji. Często pod taśmą rozkłada się specjalne materace lub boulderowe crash pady by zapewnić miękkie lądowanie w razie nieudanego tricku. Taśma do trickline ma zazwyczaj 5cm szerokości, dużą dynamikę i wykonana jest z nylonu lub poliestru.

slackline
Grawitacja nie stanowi przeszkody (fot. Gibbon Slacklines)

Longline

Im dalej tym lepiej. Choć zasada ta sama – taśma i dwa punkty mocowania – to chodzi o coś innego i wymaga zupełnie innych predyspozycji. Longline to dyscyplina, w której liczy się długość rozpiętej i pokonanej taśmy. W tym wypadku taśma wisi już sporo wyżej nad ziemią, bowiem jej ugięcie (a chodzi o to by obciążona ciężarem zawodnika nie dotykała ziemi) rośnie proporcjonalnie do długości, zatem punkty zaczepienia muszą być odpowiednio wysoko. Jak długą taśmę można przejść? W 2007 roku jeden z pierwszych rekordów świata w longline ustanowił Damian Cooksey na warszawskich Polach Mokotowskich. Wynosił 123,5 metra. Dziś rekord świata to… 612 metrów ustanowiony przez Joshuę Lepupolza. Przejście longline wymaga maksymalnej, długotrwałej koncentracji oraz bardzo dużej wytrzymałości fizycznej by stale balansować.

Wydaje się jednak, że dalszy rozwój longline będzie trudny. Longline zakłada bowiem, że zawodnik nie ma asekuracji. Fizyka jest bezlitosna: ugięcie sześciusetmetrowej taśmy w jej środku to ponad 30 metrów. Autorzy przejścia musieli zatem znaleźć odpowiednio wyprofilowany teren z wydatnym obniżeniem w środku tak by punkty mocowania taśmy nie były zbyt wysoko. Mimo to spadanie z takiej taśmy nie należy do przyjemnych ani bezpiecznych.

Autor tekstu na skromnym stumetrowym longu (fot. archiwum własne Bartek Sabela)

Highline czyli pierwszy krok w chmurach

Wróćmy do Yosemite. Wspinacze szybko wpadli na pomysł by taśmę rozwiesić nie nisko nad ziemią (nuda!) tylko wysoko pomiędzy skałami. Tak powstał highline. Zawodnik idący highline’a ma asekurację. Jest nią lonża zamocowana do taśmy po której idzie i uprzęży zawodnika. Lonża przesuwa się za zawodnikiem zapewniając stałą asekurację: w razie upadku slackliner spada poniżej taśmy i zawisa na lonży (spokojnie, są sposoby by po upadku wrócić na taśmę).

Wysokość zmienia wszystko. Do wyzwań związanych z koncentracją, balansem i wytrzymałością dochodzi jeszcze aspekt psychiczny. Co ciekawe, wysokość i ekspozycję na hihgline’nie odbiera się zupełnie inaczej niż podczas wspinania. Wspinając się, nawet gdy jesteśmy w bardzo eksponowanym terenie, mamy stały i bliski punkt odniesienia dla naszego błędnika – skałę. Highline zaś to jak spacer w chmurach. Stały punkt jest zazwyczaj na tyle daleko, że nasz błędnik kompletnie szaleje.

slackline
Highline w Alpach austriackich (fot. Piotr Deska dla wspinanie.pl)

Jednym z pierwszych highline’ów był Lost Arrow Spire Highline w Yosemite. Linię, rozpiętą między granitową iglicą a masywem w Dolinie jako pierwszy zainstalował i pokonał Scott Balclom w 1984 roku. Nie jest imponująco długa, ma raptem 17m długości. Wyzwanie stanowi co innego: taśma wisi 880 metrów ponad dnem Doliny Yosemite. Lost Arrow do dziś pozostaje klasykiem. Z czasem linia doczekała się przejść w stylu solo, czyli bez asekuracji. Jedno z takich przejść należy do Polaka, Jana Gałka. A jaki jest rekord highline? Usiądźcie w fotelu. W czerwcu tego roku Quirin Herterich pokonał linię długości… 2130 metrów (słownie: dwa kilometry i sto trzydzieści metrów). Taśma, rozpięta nad górską doliną w Szwecji, miała ugięcie w środku ponad 150 metrów a jej przejście zajęło blisko 3 godziny.

Taśmy używane do longline i highline to ultralekkie (nawet w okolicy 20gr/metr) taśmy poliestrowe o szerokości 2,5cm, jak najmniejszej rozciągliwości (rzędu 1%) i bardzo dużej wytrzymałości (30kN).

Inne dyscypliny

Waterline to taśma rozwieszona nad wodą. Niby nic szczególnego a jednak woda pod stopami robi ogromną różnicę. Ruch wody i odbicia na jej powierzchni tworzą dodatkowe, ogromne wyzwanie dla naszego błędnika. To sprawia, że utrzymanie równowagi na waterline jest niezwykle trudne. Za to spadanie bywa przyjemne, zwłaszcza w gorące dni. W 2016 roku Alexander Schulz przeszedł waterline o długości 535 metrów.

Rodeo to charakterystyczna odmiana trickline. Okazuje się, że taśma wcale nie musi być naciągnięta by po niej chodzić. Rodeo to zupełnie luźna taśma rozwieszona między punktami oddalonymi o około 10m. Punkty mocowania są dość wysoko, środek taśmy nisko nad ziemią. To trochę taka wielka huśtawka. Fakt, że taśma nie jest naciągnięta umożliwia wykonywanie zupełnie innych akrobacji, trików i swingów.

Ale wyobraźnia nie ma granic. Taśmy rozpinano miedzy jachtami a także między balonami, wysoko nad ziemią. Solowanie highline połączono ze skokami base a longline z jazdą na monobike’u i żonglowaniem…

slackline
Woda pod nogami, nawet na krótkim odcinku, to duże wyzwanie dla błędnika (fot. Gibbon Slacklines)

Sprzęt

W pierwotnym założeniu do uprawiania slackline nie potrzeba wiele. Wystarczy podstawowy zestaw: taśma z pętlami oraz napinaczem transportowym i dwa drzewa. Jak wspomniałem wyżej, taśmy slackline mają różną szerokość w zależności od przeznaczenia: 5cm (trickline), 3,5cm (występuje rzadko) i 2,5cm (longline i highline). Wbrew obiegowej opinii po szerszej taśmie wcale nie chodzi się łatwiej. Szeroka taśma ma po prostu inną dynamikę a szerokość ułatwia wykonywanie trików.

Krótkie taśmy (do 30 metrów) wymagają niewiele sprzętu. Wystarczy sama taśma, pętle mocujące i jeden napinacz. Czasami, choć rzadko, stosuje się dwa napinacze. Kilka firm ma w swojej ofercie gotowe zestawy. Taśmy firmy Gibbon to legenda. Firma jest tak związana z rozwojem slackline jak Petzl z rozwojem wspinania. Zestawy Gibbon można kupić w różnych konfiguracjach:

ClassicLine – jak sama nazwa wskazuje to klasyka. 15 metra długości, 5cm szerokości i średnia dynamika. Idealny zestaw by stawiać pierwsze kroki na taśmie. Występuje w wersji basic oraz XL – 25metrów.
FunLine – 15 metrów długości i 5 cm szerokości. Idealny dla początkujących, także dla dzieci.
BananaLama – 15 metrów długości i 3,5cm szerokości.
JibLine – to taśma o długości 15 metrów i szerokości 5cm o bardzo dużej dynamice. Przeznaczona do wykonywania trików. Występuje także w wersji 25 metrów z dwoma napinaczami.
SurferLine – 30 metrów długości i 5cm szerokości. Wszechstronny uniwersalny zestaw dla nieco bardziej zaawansowanych użytkowników.
FlowLine – 25 metrów długości i 2,5cm szerokości. Świetny by nauczyć się chodzić na węższej, calowej taśmie.

Wszystkie powyższe zestawy mają w komplecie ochraniacze na drzewa. Pętle mocujące niszczą korę drzew. Warto więc założyć pod nie ochraniacze by nie niszczyć przyrody. Treeware można również kupić oddzielnie.

slackline
Taśmy do 30 metrów można napiąć przy pomocy napinacza transportowego (fot. Gibbon Slacklines)

Sprzęt do longline i highline

Slackline powyżej 30 metrów wymagaja zupełnie innego systemu napinania i tym samym więcej sprzętu. Już czterdziestometrowej taśmy nie da się napiąć nawet dwoma dużymi napinaczami transportowym. Do naciągania służą wtedy systemy napinające zbudowane w oparciu o sprzęt wspinaczkowy lub wyposażenie dedykowane. W ich skład wchodzą: lina statyczna, blokery, bloczki, taśmy, szekle, maillony, płytki stanowiskowe, “banany”. Napinanie długich taśm to rzecz skomplikowana, wymagająca sporo sprzętu i doświadczenia. Jeszcze trudniejszy jest montaż highline’ów. Tu, oprócz wyżej wymienionego sprzętu, potrzebna jest lina wspinaczkowa stanowiąca backup taśmy (to ona stanowi tak naprawdę właściwą asekurację) oraz sprzęt do asekuracji czyli uprząż i specjalna lonża z ringiem. Highline’ów, nawet krótkich, nigdy nie należy napinać napinaczami transportowymi. Oczywiście, ilość potrzebnego sprzętu jest warunkowana długością linii ale także jakością punktów mocowania.

A co z samą taśmą? Kiedyś używano różnego rodzaju taśm transportowych i wspinaczkowych. Te jednak są często zbyt elastyczne i zbyt ciężkie a przez to kłopotliwe w montażu i trudne do chodzenia. Zwłaszcza, gdy chcemy napiąć naprawdę długą taśmę. Dziś produkowane są specjalne taśmy do highline’ów i longline’ów. Można je kupić z rolki na metry.

Slackline – jak zacząć?

Jak zatem zacząć przygodę ze slakiem? Pierwsze kroki na taśmie, owszem, są trudne, na początku wydają się wręcz niemożliwe. Jednak by zacząć poruszać się po taśmie wystarczy tylko trochę czasu i nieco cierpliwości. Autor tekstu mówi to ze swojego własnego doświadczenia. Dobrze zacząć od najprostszych rzeczy. Nie porywaj się od razu na taśmę 30 metrów. Nie dasz rady nawet na niej stanąć, co więcej, wielce prawdopodobne, że zrobisz sobie krzywdę (urazy w slackline są dość częste). Zaczynanie od trików to też kiepski pomysł. Na początek rozwieś taśmę długości około 12 metrów, spróbuj na niej usiąść w różnych miejscach. Poczuj jak pracuje, jaką ma dynamikę na różnych odcinkach. Siedząc oderwij stopy od ziemi i spróbuj balansować. Patrz daleko przed siebie w jeden wybrany punkt. Niech on będzie stałym punktem odniesienia dla Twojego błędnika. Nie patrz pod nogi, nie patrz na taśmę.

Gdy już nauczysz się swobodnie balansować, spróbuj to samo zrobić stojąc na taśmie. Techniki wchodzenia na taśmę są różne. W przypadku niskiej i krótkiej taśmy po prostu stań wzdłuż taśmy, postaw jedną stopę na taśmie i miękkim, szybkim ruchem spróbuj dołożyć drugą stopę, ciągle patrząc przed siebie. Warto spróbować chodzić po taśmie bez butów. Bosa stopa zapewnia lepsze “czucie” taśmy i większą przyczepność niż podeszwa buta. Stawiaj stopę wzdłuż taśmy, nigdy w poprzek, tak by głównymi punktami podparcia była pięta i okolice dużego palucha.

Początki bywają trudne a pierwszy krok nie przychodzi łatwo (fot. Gibbon Slacklines)

Pierwszy krok

W slackline’nie niezwykle istotna jest odpowiednia pozycja ciała. Ciało musi być luźne, elastyczne ale jednocześnie dynamiczne. Odpowiednia sylwetka to wyprostowany tułów, lekko ugięte nogi i luźno uniesione do góry ręce. Środek ciężkości ciała ciągle powinien znajdować się nad stopami. Na początku będzie Ci się wydawało, że taśma cały czas drga i ciągle ucieka spod stóp. Najważniejsze by zrozumieć, że taśmy drga tylko dlatego, że… oddaje, odbija Twoje ruchy. Im bardziej płynnie i spokojnie się poruszasz tym taśma jest spokojniejsza. Wyposażony w ta teoretyczną wiedzę spróbuj wykonać pierwszy krok.

Co dalej? Przejście 12 metrów będzie dużym sukcesem. Pamiętam jak sam się cieszyłem. Potem 20 metrów, 30 metrów i tak dalej. Co może być zaskakujące – taśmy różnych długości pracują zupełnie inaczej. Wraz z kolejnymi metrami pojawiają się na taśmie dodatkowe siły, inne drgania, inna dynamika. Czyli nowe wyzwania dla mięśni i błędnika. Fakt przejścia 15 metrów wcale nie oznacza, że szybko przejdziesz 30 metrów. Na taśmę 30 metrów nie da się już wejść tak samo jak na piętnastometrową. Jej początek wisieć będzie bowiem na wysokości około 1,5 metra.

W rozwoju z pewnością pomoże prężna społeczność slacklinerów. W każdym dużym mieście znajdziesz grupę FB, która organizuje regularne spotkania slackline w parkach. To okazja by podpatrzeć innych, nauczyć się techniki, spróbować nowych linii. To również dobra okazja by zacząć jeśli jeszcze nie masz swojego sprzętu. Krótkie taśmy wiszą też na wielu ścianach wspinaczkowych. A jeśli chodzenie po taśmie Cię wciągnie – jedź koniecznie na Urban Highline Festiwal do Lublina!

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.