Jesień to idealny czas by spróbować drytooling'u. Na wspinanie sportowe często już zbyt zimno lub mokro, a zima w górach jeszcze daleko. Co robić? Drytoolować! Czym jest drytooling? Opisujemy historię tego sportu oraz jego zasady i podpowiadamy gdzie zacząć.
Dużo wyjaśni nam przetłumaczenie tego angielskiego słowa. Dry oznacza suchy, tool to narzędzie, zaś końcówka ing wskazuje na czynność wykonywaną w trybie ciągłym. Otrzymujemy zatem zlepek słów, który w języku polskim w nie doczekał się jeszcze odpowiedniego tłumaczenia. Niemniej, sądzę, że brak polskiego słowa nie sprawi kłopotu ze zrozumieniem czym jest drytooling. Albo drytool. Lub jeśli wolimy formę nieco spolszczoną – drajtul. A w skrócie DT. Suche narzędzia, “suchonarzędziownictwo” to forma wspinania wywodząca się ze wspinaczki lodowej. Jednak w odróżnieniu od niej – i stąd nazwa dyscypliny – wspinamy się po suchym, czyli po skale, nie po lodzie. Ze wspinaczki lodowej drytooling przejął jednak narzędzia czyli raki i czekany (dziaby).
Drytooling to zatem wspinanie po suchej skale z wykorzystaniem sprzętu typowego dla wspinania w lodzie. Brzmi dziwnie? To dopiero początek. Drytooling jako osobny rodzaj wspinania rozwinął się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych dzięki alpinistom z Wielkiej Brytanii, Kanady i USA. Prekursorami byli Brytyjczyk Stevie Haston i Amerykanin Jeff Lowe. Z początku jednak wspinanie po skale z użyciem sprzętu lodowego było jedynie sposobem by dostać się do wiszących wysoko lodospadów, które nie były dostępne bezpośrednio z ziemi…
Wkrótce okazało się, że użycie raków i czekanów na skale daje zupełnie nowe możliwości. Pozwala przejść formacje, niedostępne dla wspinaczki klasycznej. Dzięki rakom i czekanom można wykorzystać chwyty i stopnie, które nawet dla najlepszego wspinacza klasycznego byłyby zbyt małe. Zwłaszcza, gdy znajdują się w bardzo przewieszonym terenie, a w takim często biegną drogi drytoolowe. Współczesne czekany techniczne tworzone specjalnie z myślą o drytooling mają profil oraz ostrza pozwalające wykorzystać nawet najmniejsze dziurki czy krawądki i zwiesić na nich cały ciężar ciała. Czekany zwiększają także wydatnie zasięg rąk wspinacza, pozwalając wykonywać niezwykle atletyczne i długie ruchy.
Drytooling szybko ewoluował. Już w latach dziewięćdziesiątych zaczęły powstawać samodzielne trudne drogi drytoolowe. Czołowi wspinacze i alpiniści zaczęli doceniać drytooling nie tylko jako świetny trening przed poważnymi drogami w górach ale także jako samodzielną dyscyplinę. Wtedy jednak drogi drytoolowe były zazwyczaj drogami mikstowymi czyli prowadziły po terenie mieszanym, skalno-lodowym. Według dzisiejszych zasad tego sportu drogi drytoolowe powinny prowadzić terenem ściśle suchym czyli wyłącznie skalnym. Wkrótce drytooling zaczął przypominać wspinaczkę sportową w rakach i z czekanami.
Dziś drytooling jest popularnym, odrębnym rodzajem wspinaczki. Dla wielu stanowi uzupełnienie letniej wspinaczki klasycznej i zimowej górskiej. Drytooling ma swoją skalę trudności, swoje gwiazdy i sztandarowe rejony oraz regularnie rozgrywane zawody.
Na początku do wyceny dróg drytoolowych stosowano skalę mikstową. Jej zapis to litera “M” oraz kolejne cyfry arabskie. Ze względu na specyfikę ruchów, inną niż w przypadku wspinaczki klasycznej i lodowej, drytooling wypracował jednak swoją własną skalę trudności. Jej zapis to litera D i kolejne cyfry arabskie. Podobnie jak w przypadku skali mikstowej cyfry rozdzielone są stopniem “+”. Skalę D można przeliczać na skalę UIAA, jednak ze względu na charakter drytoolingu przelicznik ten należy traktować bardzo orientacyjnie.
W 1994 roku powstawały już pierwsze drogi M8 (wtedy jeszcze nie było skali D), w tym słynna Octopussy w Kolorado. M8 to mniej więcej VIII- w skali UIAA. Dziś na świecie wytyczane są drogi w stopniu D16. Tu warto wspomnieć, że polscy drytoolowcy należą do ścisłej elity tego sportu. Dariusz “Łysy” Sokołowski w 2018 roku poprowadził w Dolomitach autorską linię Parallel World, którą wycenił na D16. Wcześniej pokonał także swoją War Without End D15+ oraz dokonał wielu powtórzeń dróg w stopniu D15. Niezwykle mocnym zawodnikiem jest także Filip Babicz, który na swoim koncie ma przejścia w stopniu D15+ (Ade Integrale). Na początku 2018 roku w jednej z podhalańskich jaskiń Babicz wytyczył także drogę Oświecenie, którą wycenił na D16. Droga została jednak przeceniona przez Darka Sokołowskiego. Na świecie drogi o wycenie D16 ma na swoim koncie jeszcze tylko Kanadyjczyk Gordon McArthur.
Drytooling od początku swego istnienia budził jednak sporo kontrowersji. Wielu uważało go za dyscyplinę nienaturalną, wręcz karykaturalną. Bo po co komu w suchej skale raki i czekany czyli narzędzia przeznaczone do lodu? Zwłaszcza, że używanie tychże narzędzi po prostu niszczy skałę? Szybko zaczął narastać nawet konflikt między środowiskiem wspinaczki klasycznej, sportowej a awangardą drytoolingu. Co więcej, okazało się, że część narzędzi stosowanych w lodzie, w skale powoduje zbyt duże ułatwienia. Pętle nadgarstkowe pozwalały na swobodny, długotrwały odpoczynek, podobnie jak ostrogi stosowane w rakach (zęby na piętach).
Z czasem w drytooling’u zaczęto odchodzić także od pewnych technik stosowanych we wspinaczce klasycznej. Mowa to o słynnych “czwórkach i “dziewiątkach”. To techniki ułożenia ciała, wymyślone przez Tony’ego Yaniro, na długo przed tym jak powstał drytool. Pozwalały pokonywać teren, zwłaszcza bardzo przewieszony, w którym nie występowały stopnie a odległości miedzy chwytami były duże. Jednak zastosowane wraz z czekanami, sprawiały, ze odpowiednio wytrenowany zawodnik, mógł wykonywać je bez końca, sprowadzając wspinanie do atletycznej i efektownej acz nieco bezsensownej akrobacji.
Tak w ostatnich latach, za sprawą czołowych zawodników drytool, wykrystalizował się styl DTS (Dry Tooling Style), który zakłada, że drytooling to wspinaczka klasyczna z użyciem raków i czekanów ale bez użycia pętli, ostróg oraz “czwórek” i “dziewiątek”. Te specyficzne i nieco nienaturalne (a z drugiej strony zrozumiałe) ograniczenia sprawiają, że drytooling ma grono swoich przeciwników. Ci na określenie tego sportu zwykli używać słowa drajciuling.
Zostawmy jednak środowiskowe animozje i dywagacje o czystości stylu, bo mimo wszystkich “ale” drytooling stanowi świetne uzupełnienie wspinania klasycznego i alpinizmu, zwłaszcza w okresie przejściowym jakim jest jesień. Jesień to najlepszy czas na uprawianie tego rodzaju wspinania. To bowiem czas gdy na wspinanie sportowe bywa już zbyt zimno, z drugiej zaś strony prawdziwa zima jest jeszcze odległa. Co wtedy robić? Drytoolować! Zwłaszcza, że specyficzne ruchy drytooling’owe świetnie rozbudowują górną część ciała, zwłaszcza barki, core oraz ramiona. Wypracowują także bardzo dużą siłę i wytrzymałość siłową. Umiejętności te z pewnością przydadzą się potem we wspinaczce sportowej.
Co potrzeba by zacząć przygodę z drytooling’iem? To zależy z którego miejsca startujesz. Jeśli jesteś wspinaczem sportowym zapewne posiadasz linę, uprząż, ekspresy. Drogi drytoolowe są z zasady obite, zatem wszelkie friendy i kostki nie będą nam potrzebne. Ten zestaw trzeba będzie uzupełnić jednak o kilka niezbędnych elementów.
Podstawowe narzędzie drytoolowca. Nie należy jednak sądzić, że do drytooling’u wystarczy nam turystyczny czekan, z którym chodzimy na wycieczki w góry. Do drytoolingu przeznaczone są czekany techniczne, potocznie zwane dziabami, takie same jakich używamy we wspinaczce lodowej. To czekany o dość krótkim stylisku, bardzo zakrzywionym profilu (by zmaksymalizować siłę zamachu i precyzję uderzenia) i wyraźnie zarysowanej rękojeści (często podwójnej, by umożliwić zmianę rąk na czekanie). Dziaby posiadają specjalne wymienne, inne niż do lodu, ostrza do drytoolingu. Przykładami takich narzędzi będą:
Czekany do drytoolingu nie powinny posiadać młotka, łopatki oraz pętli nadgarstkowej. To ze względów bezpieczeństwa, by zminimalizować obrażenia w razie uderzenia w głowę.
Raki do drytooling’u to modele wykorzystywane we wspinaczce lodowej. Oczywiście odpadają wszelkie modele koszykowe, turystyczne i lodowcowe z zębami płaskimi. Raki do drytoolingu to raki automatyczne z zębami pionowymi o agresywnym ustawieniu. Najlepiej jeśli będą to monopointy czyli raki z jednym zębem atakującym. Takie raki będą pasować do butów górskich o odpowiedniej, przystosowanej do raków automatycznych podeszwie. Modele raków odpowiednich do drytooling’u to na przykład:
Rozwiązaniem są także modele, które umożliwiają zmianę ilości zębów atakujących (jeden lub dwa czyli mono lub dual point):
Taki zestaw: buty górskie i raki będzie zawsze dość ciężki i bardzo sztywny. Pozwoli on jednak pokonywać łatwe drogi drytoolowe i będzie miał tą zaletę, że będzie uniwersalny. Z powodzeniem ten sam sprzęt wykorzystamy podczas wspinaczki lodowej lub górskiej.
Kto jednak pokocha drytool szybko zorientuje się, że pokonywanie wyższych trudności w twardych, ciężkich butach z rakami będzie niezwykle trudne. Trudne drogi drytoolowe najczęściej pokonują potężne, silnie przewieszone formacje. Taka wspinaczka nie przypomina już w niczym wspinania w górach. Jest bardziej ekstremalną, niezwykle atletyczną i techniczną formą wspinaczki sportowej. Ciężkie buty z rakami w takim terenie zupełnie nie zdadzą egzaminu. Dla miłośników drytoolingu oraz ekstremalnej wspinaczki lodowej kilku czołowych producentów stworzyło rakobuty czyli lekkie buty za kostkę o specjalnej konstrukcji, zintegrowane z rakami. Przypominają one bardziej buty wspinaczkowe z zamontowanymi do podeszwy lekkimi rakami. Przykładem takich butów są La Sportiva Mega Ice EVO, Lowa Ice Rocket, Asolo Comp XT Petzl, Zamberlan Ice Tech EVO. Triop Capoeira Ice, Scarpa Rebel Ice czy Boreal Ice Mutant.
Koniecznie. Choć drogi drytoolowe to najczęściej drogi jednowyciągowe, obite, charakterem zbliżone do dróg sportowych, to specyfika wspinania i używane narzędzia sprawiają, że o urazy głowy podczas drytoolingu znacznie łatwiej. Po pierwsze chodzi tu o ewentualne uderzenia kawałkami skały, po drugie o uderzenia czekanem. Zdarza się, że osadzony na niewielkim chwycie czekan wyskoczy i z impetem uderzy wspinacza w głowę. Brak kasku w takiej sytuacji może mieć opłakane skutki.
Niezbędnym elementem wyposażenia będą rękawiczki. Trzymanie dziaby gołą ręką może szybko skończyć się otarciami i pęcherzami. Do tego chwyt nie będzie tak pewny i stabilny jak w rękawiczce. Na początek, na cieplejsze dni wystarczą monterskie, gumowane rękawiczki z jednego z marketów budowlanych. Gdy zostaniesz miłośnikiem drytooling’u warto zaopatrzyć się w profesjonalne rękawiczki do wspinaczki, na przykład Black Diamond Crag Gloves lub Salewa Pedroc Gloves.
Oczywiście do uprawiania drytoolingu niezbędna będzie także odpowiednia odzież. W tym tekście nie będziemy jednak poświęcać jej miejsca. To dlatego, że drytooling można uprawiać zarówno latem w jednym z ogródków skalnych (opis poniżej) jak i zimą w górach.
Suche narzędzia przez ostatnie lata stały się w bardzo popularne również w Polsce. Choć z początku dochodziło do konfliktów środowiskowych, w końcu udało się wspólnie wypracować listę rejonów udostępnionych dla drytooling’u. Respektowanie tej listy jest niezwykle istotne. Czekany i raki łatwo niszczą skałę a co za tym idzie chwyty i stopnie na drogach klasycznych. Dlatego surowo zabronione jest drytoolowanie w rejonach sportowych. Ale nie martwcie się. kto chce spróbować drytooling’u ma do dyspozycji mnóstwo miejsc rozrzuconych po całej Polsce. Oto one.
Wiele z powyższych rejonów ma pewne ograniczenia dostępowe, część znajduje się na terenach prywatnych. W wielu z nich drogi drytoolowe sąsiadują z drogami klasycznymi. By uniknąć nieporozumień i niepotrzebnych konfliktów, przed wspinaniem warto skontaktować się z kustoszami rejonów.
Każdy adept drytooling’u musi mieć świadomość, że sport ten jest nieco bardziej niebezpieczny niż wspinaczka klasyczna. Z kilku względów. Po pierwsze, często skały w rejonach drytoolowych bywają kruche. O spadające kamienie znacznie łatwiej niż w rejonach klasycznych. Zwłaszcza, że w skale często “grzebiemy” czekanem lub rakami, przykładając dużą dźwignię. Również upadki w rakach i z czekanami mogą nieść ze sobą poważniejsze konsekwencje i to zarówno dla wspinającego się jak i dla asekurującego. Z tego powodu kask jest obowiązkowym elementem wyposażenia dla obu osób, jak również dla każdego kto znajduje się pod skałą. Ze względu na te zagrożenia pod skałą powinny znajdować się wyłącznie osoby aktualnie wspinające się a asekurować powinno się wyłącznie z przyrządów automatycznych. To nie wszystko. Raki i czekany to narzędzia, które mogą zrobić poważną krzywdę. Dlatego wspinającego się nie spotuje się przed dojściem do pierwszej wpinki. Jego ewentualny upadek na asekurującego może być bardzo niebezpieczny. Nigdy nie należy też wsadzać ostrza czekanu lub raków w spity lub ringi – mogą one uszkodzić punkty asekuracyjne.
Mając jednak to wszystko na względzie możemy z powodzeniem ruszyć do najbliższego rejonu drytoolowego by spróbować swych sił w suchych narzędziach. A każdemu komu się wydaje, że drytooling musi być prosty (przecież ciągle mamy w ręku wielką klamę!) odpowiem, z własnego doświadczenia: nie, nie jest!
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.