29.05.2017

Jak biegać z kijami?

Bieganie jest dziś bardzo modne, o czym świadczą nie tylko parkowe alejki, ale też górskie szlaki - pełne miłośników podwyższonego tętna.

                       

Można powiedzieć, że biegaczom coraz częściej nudzą się wyznaczone w przestrzeni miejskiej – trasy płaskie – i w poszukiwaniu większych wyzwań lub atrakcyjniejszej scenografii udają się właśnie w góry. Bardziej wymagający teren sprawia, że coraz częściej korzystają też ze wsparcia kijków. Jednak nie każdy wie, jak takich dodatkowych “kończyn” używać, by najlepiej służyły na trasie. W tym artykule postaramy się odpowiedzieć na pytanie: jak biegać z kijami?

Skąd w górach biegacze?

Jak to się stało, że człowiek zaczął biegać po górach? Prapoczątków tej aktywności można doszukiwać się w zwyczajach prehistorycznych myśliwych, którzy zanim wynaleziono włócznię, uporczywie biegali za wcześniej upatrzonym zwierzęciem, by w ten sposób zamęczyć je na śmierć. Dla prekursorów takiej formy aktywności, z pewnością była to kwestia przeżycia. Pierwiastek sportowej rywalizacji pojawił się nieco później – być może w XI wieku, gdy szkocki monarcha Malcolm III zaczął organizować specjalne “mistrzostwa”, które miały wskazać najlepszego kandydata na królewskiego posłańca. Żeby pretendenci nie mieli za łatwo, areną zmagań były góry. Zawody trail runningowe, we współczesnym znaczeniu tego słowa, odbywają się od XIX wieku, ale pierwszy taki bieg w Polsce zorganizowany został dopiero w latach 80. XX wieku.

Jak biegać z kijami?

Górscy biegacze z kijami? Taki widok nikogo dzisiaj nie dziwi. (fot. Salewa)

Pomysł podpatrzony na szlaku

Trail running jest dyscypliną wymagającą, bo wraz ze wzrostem nachylenia terenu rośnie też skala trudności. To wystarczający powód, żeby szukać ułatwień. Zapewne dlatego górscy biegacze przejęli patent stosowany przez mijanych na szlakach trekkingowców. Mimo mniejszych lub większych oporów ze strony najbardziej konserwatywnej części środowiska (ci wyjątkowo ortodoksyjni wyznawcy trail runningu nadal uważają, że bieganie z kijami to profanacja dyscypliny) nowa moda trafiła na podatny grunt i dziś nikogo już nie dziwi widok zawodnika odpychającego się kijami.

Co dają “dodatkowe kończyny”?

Biegacze, którzy z definicji są wyznawcami “górskiego minimalizmu”, zabierając na trasę dwa dodatkowe przedmioty, godzą się na pewne ograniczenie komfortu (kije zajmują dłonie, a jeśli się z nich akurat nie korzysta, trzeba coś z nimi zrobić). U podstaw tej decyzji leży jednak chłodna kalkulacja, zgodnie z którą wsparcie, na jakie możemy liczyć na trasie, z nawiązką rekompensuje wszelkie niewygody. Co zatem dają biegaczom kije?

Bonifikatą raczej nie jest większa prędkość. Na podbiegach różnice pomiędzy biegaczami korzystającymi i niekorzystającymi z takiego wsparcia, nie są duże. W trakcie zbiegów kije wręcz hamują zapędy sportowców, którzy muszą skupić się na tym, by bezpiecznie wbijać grot. Tyle o wadach. Na szczęście lista atutów jest nieco dłuższa. Parafrazując znane przysłowie, możemy powiedzieć, że “co cztery kończyny, to nie dwie”. Kije biegowe na pewno odciążają mięśnie czworogłowe oraz stawy kolanowe i skokowe, przez to jesteśmy w stanie dać odrobinę wytchnienia nogom.  Sprawiają też, że nie tracimy tylu sił – co może mieć kluczowe znaczenie w kontekście walki na końcowych odcinkach trasy.  Ułatwiają także utrzymanie prostej sylwetki, dzięki czemu – między innymi – lepiej się nam… oddycha. Czasami pomagają uchronić się przed niekontrolowanym poślizgiem…

Jak widać kije to nie zaczarowana różdżka, za dotknięciem której znika zmęczenie i same poprawiają się życiówki. Co prawda mogą nam pomóc, jednak należy wiedzieć jak prawidłowo z nich korzystać. W przeciwnym razie uzyskają one status estetycznego (projektanci sprzętu outdoorowego potrafią zaskoczyć nas ciekawym designem), ale tylko gadżetu – ładnie prezentującego się na tle sportowego stroju, tyle że nie dodającego żadnego ułatwienia.

kije na zawody w biegach górskich

Zdania na temat przydatności kijów na zbiegach są podzielone (fot. Salewa)

Kiedy warto stosować kije?

Gdyby kije dawały wsparcie od startu do mety, sprawa byłaby prosta, a wątpliwości sceptyków zostałyby szybko rozwiane. Tymczasem sprzęt, o którym mowa, jest w stanie pomóc nam w ściśle określonych sytuacjach.

Podbiegi

Strome podbiegi to najbardziej selektywna część trail runningowych tras i tam – najczęściej – rozstrzygają się losy medali oraz rozgrywają małe, biegowe “dramaty”. Bo szlak pnący się w górę potrafi w dosyć brutalny sposób zweryfikować naszą rzeczywistą formę, o czym najdobitniej przekonują się niepoprawni optymiści, dający z siebie wszystko już na początku. To właśnie na podbiegach kije przydają się najbardziej. Dzięki wsparciu, jakie zapewniają mięśnie rąk, wdrapując się na górę nie tracimy tyle siły.

Zbiegi

Czy warto używać kijów przy zbieganiu? Tu zdania są mocno podzielone. Jedni z nich korzystają, by ochronić mięśnie i stawy przed przeciążeniami (ceną za to jest niższa prędkość). Są też tacy, którzy nie lubią się ograniczać, a odcinki prowadzące w dół pokonują na pełnej szybkości (ci najlepsi często przemieszczają się długimi susami). – Tu chodzi o stopień wytrenowania – objaśnia Darek, który “biegowego bakcyla” złapał trzy sezony temu. – Dla profesjonalistów, którzy wyrobili sobie świetną stabilizację, tak dynamiczne zbieganie z góry nie jest problemem – dodaje. Faktem jest, że taką umiejętność posiadają nieliczni, a mniej wyćwiczeni uczestnicy zawodów raczej nie powinni ryzykować. Korzystanie ze wsparcia kijów jest tu jak najbardziej wskazane.

Różne są też  poglądy na temat bezpieczeństwa. Jedni traktują kije do biegania, jako “polisę”, chroniącą przed upadkiem na bardziej stromych i śliskich odcinkach, gdzie nawet bardzo dobre podeszwy butów trailowych mogą tracić przyczepność. Inni zwracają uwagę na to, że groty kijów mają tendencję do blokowania się między kamieniami, bądź korzeniami, co może być przyczyną upadku. Kwestię korzystania z kijów podczas zbiegania skwitować można jednym zdaniem: ilu biegaczy, tyle opinii.

Odcinki płaskie

Na odcinkach płaskich kije są najmniej przydatne, co nie oznacza, że nikt z nich nie korzysta. Niektórzy (najczęściej ci mniej wprawieni biegacze, dla których sukcesem jest samo dotarcie do mety) szukają w nich oparcia w momencie, gdy pojawi się kryzys. Co prawda używanie kijów, gdy biegniemy przez wypłaszczoną grań, mija się z celem, jeśli jednak – pod wpływem zmęczenia – krok biegowy zastąpimy marszowym, pomoc dwóch dodatkowych “kończyn” jest wskazana. Przejście na “tryb” pozwalający zaoszczędzić energię, to często pierwszy krok do “biegowej reaktywacji”. Bywa, że taki odpoczynek przywraca startującym nadzieję na ukończenie zawodów.

Kto i kiedy rezygnuje z kijów?

Oczywiście nie wszyscy biegacze widzą potrzebę startowania z kijami. Na definitywne pożegnanie się z takim sprzętem mogą pozwolić sobie jedynie najlepsi – pewni swojej kondycji i nastawieni na to, by śrubować wyniki i przekraczać kolejne granice własnych możliwości. Pozostali, zanim zdecydują się na taki krok, wnikliwie analizują własne możliwości oraz charakterystykę trasy. – Przed podjęciem decyzji dobrze jest sprawdzić nie tylko długość, ale też profil – radzi Darek. – Raz zdarzyło mi się zostawić kije w domu, bo z góry założyłem, że “Koźla Piątka” rozgrywana w okolicach Olsztyna koło Częstochowy, to bieg zbyt krótki, by korzystać z takiego wsparcia. Na miejscu okazało się, że trasa przypomina roller coaster, a podbiegi są tak strome, że pokonuje się je prawie na czworaka – dodaje.

O ile w przypadku biegów krótkich i mniej wymagających, rezygnacja z kijów przychodzi dosyć łatwo, to przy ultramaratonach wybór warto jest dokładnie przemyśleć. Szczególnie tyczy się to biegaczy walczących o czołowe miejsca. Obranie złej strategii może – krótko mówiąc – oznaczać utratę szans na zwycięstwo. Na koniec kwestia, o której nie zawsze się pamięta – chodzi o podłoże. Kije sprawdzają się na trasach z przewagą nawierzchni “miękkiej”. Tam, gdzie króluje lita skała, mogą być nieprzydatne.

składane kije do biegania

Kije składane klasycznie, a może tak jak sonda lawinowa? Po lewej Black Diamond Trail Pro Shock, po prawej: Black Diamond Distance Z. (fot. 8a.pl)

Jak wybrać kije do biegania?

Jeśli dopiero uczymy się biegać z kijami i nasza technika pozostawia wiele do życzenia, taki sprzęt narażony jest na… złamanie. Początkujący często mają problem z wyczuciem odpowiedniego kąta, a przypadkowe przydepnięcie źle postawionego kija może być przyczyną uszkodzenia takiego sprzętu. Dlatego na start lepiej jest wybrać bardziej sprężyste, a przez to wytrzymałe, kije aluminiowe (tj. Black Diamond Alpine FLZ).

Ultralekkie kije karbonowe (tj. Black Diamond Distance Carbon Z) to dobry pomysł, ale wtedy, gdy ma się już odpowiednie umiejętności, a odjęte gramy mogą przesądzić o końcowym wyniku.

Oprócz wagi i wytrzymałości, bardzo ważne znaczenie ma też system składania (biegacze rozdzielają zwykłe krótsze biegi górskie i ultramaratony). W tym pierwszym przypadku wybór może paść na kije o jednej długości, w drugim – preferowane są te, z łatwym systemem składania. Niezwykle istotnym elementem jest też rączka, która powinna być maksymalnie wygodna.

Czy można zacząć “z marszu”?

W przypadku biegania z kijami, dochodzi dodatkowa aktywność górnych partii mięśni, które w “klasycznej” wersji tej dyscypliny, nie były zbytnio angażowane. Do nowej “sytuacji” trzeba się przyzwyczaić, czasami warto też  popracować nad koordynacją ruchową lub wzmocnić ręce. Lepiej, gdy zapoznawanie się z kijami ma miejsce na treningu, niż na zawodach, podczas których warunki do nauki są z pewnością mniej komfortowe. Pierwszy kontakt najczęściej też trzeba okupić zakwasami (a jeśli ich nie będzie, to znak, że coś robimy źle lub niewystarczająco się przykładamy).

Jak biegać z kijami?

W sporcie, w którym sukces w dużej mierze zależy od właściwego rozłożenia sił, mechanikę poruszania się po trasie warto dopracować do perfekcji. Chodzi o wypracowanie w sobie umiejętności szybkiego poruszania się przy jak najmniejszym nakładzie energii. Na rozrzutność w tym temacie po prostu nas nie stać. Złe nawyki mogą skutecznie blokować sportowy postęp. Ważny jest każdy szczegół, dlatego warto znaleźć najlepszą dla siebie technikę i ją doskonalić.

Zacznijmy od właściwej sylwetki: większą utratę sił powoduje garbienie się, dlatego dobrze jest unikać takiej postawy. Teorie dotyczące korzystania z kijów podczas trekkingu, mówią o ruchach naprzemiennych: prawa noga – lewa ręka, prawa ręka – lewa noga. Z tym że dotyczą one terenów w miarę płaskich, a w realiach trail runningu mają zastosowanie tylko, gdy zawodnik – oszczędzając siły – przechodzi do marszu. No ale, kije służą nam pomocą głównie wtedy, gdy walczymy ze wzniesieniami, a tutaj obowiązują inne zasady. Kij należy wbijać przed sobą w niewielkiej odległości (zbyt dalekie wysuwanie rąk do przodu może skutkować szybszym zmęczeniem pleców), a następnie – robiąc krok – dynamicznie się na nim wesprzeć. Ruchy powinny być naturalne – należy unikać usztywniania rąk. Chodzi o to, by przy odpychaniu się tracić jak najmniej energii. Po wykonaniu takiej sekwencji, ręka trzymająca kijek, na którym się opieraliśmy, zostaje z tyłu. Teoria, teorią, ale biegowa praktyka dowodzi, że styl zawodników bywa bardziej dowolny.

Co zrobić z kijami, gdy się z nich nie korzysta?

Decyzja o zabraniu kijów na trasę oznacza, że musimy też mieć pomysł na to… co z nimi zrobić w chwili, gdy nie będą nam już potrzebne. Nie ma tu jednego, obowiązującego wszystkich rozwiązania, biegacze korzystają z różnych (czasami wręcz autorskich) patentów. Trzeba przyznać, że chęć urwania paru sekund, uwalnia w nich prawdziwe pokłady kreatywności. Nic w tym dziwnego. Profesjonaliści stawiający sobie najwyższe cele wiedzą, że gra jest warta świeczki. Chodzi o to, żeby nieużywane kije jak najmniej nam zawadzały, a im szybciej uda się z nimi uporać, tym większa szansa na dobry wynik.

Stosowana technika zależy od kilku czynników, między innymi: konstrukcji kijów (inne możliwości dają “klasyczne” kije skręcane, a inne te, bazujące na technologii wykorzystywanej w sondach lawinowych, takich jak Z-Pole spotykany w wyrobach Black Diamond), konstrukcji plecaka, który zabierze się na trasę, czy ogólnej sprawności zawodnika. Oto kilka dosyć popularnych pomysłów.

Niesienie
Na trasach widzimy więc sporą grupę zawodników, którzy na odcinkach płaskich, a czasami też zbiegach, trzymają je w dłoniach. – Wszystko zależy od profilu trasy. Kije chowam, gdy wiem, że do następnego większego podbiegu jest bardzo daleko. W przeciwnym razie szkoda mi na to czasu – mówi Radek Witkowski – sprzedawca ze sklepu 8a.pl, uprawiający trail running. – Oczywiście nie można też przesadzać. Zbyt długie odcinki bez przytraczania kijów okupić można bólem rąk – przestrzega. Kije, jeśli z nich nie korzystamy, zwykle przyjmują pozycję równoległą do ziemi. Darek zwraca przy tym uwagę na kwestie bezpieczeństwa. – Zawsze staram się mieć je odwrócone grotami do kierunku biegu. Może wydawać się to nienaturalne, ale w takim układzie jestem w stanie w pełni zapanować nad ich najostrzejszymi elementami. Trzymając sprzęt odwrotnie, w ferworze walki można zrobić komuś krzywdę.

Wsuwanie za plecak
To metoda stosowana głównie przez bardziej doświadczonych zawodników, którzy śrubują swoje wyniki. Chodzi o to, by “przytroczyć” kijki jednym, szybkim ruchem, bez konieczności podejmowania działań, które by wymagały precyzji. Polega ona na umieszczaniu kijków pomiędzy plecami a plecakiem. Taka akcja ma szansę powodzenia, jeśli plecak odpowiednio mocno przylega do ciała. W innym wypadku kijki zaczną się zsuwać, utrudniając lub wręcz uniemożliwiając rywalizację. Niektórzy zawodnicy sposobami “chałupniczymi” przystosowują do tej metody swoje plecaki, doszywając bardzo płytką “kieszonkę”, która ma zapobiegać takim przypadkom. Patent z wsuwaniem, choć pozwala zaoszczędzić czas, ma jeden minus – prawidłowo zamocowane kije mogą dosyć wyraźnie wystawać u góry, co w bardziej gęstym lesie grozi tym, że biegacz zahaczy nimi o gałęzie.

plecak/kamizelka do biegania po górach - Dynafit Enduro 12

Plecak biegowy Dynafit Enduro 12 ze specjalnymi ściągaczami do mocowania kijów. (fot. 8a.pl)

Mocowanie z tyłu plecaka
Plecaki przystosowane do dyscyplin biegowych mają często, umieszczone z tyłu, specjalne pętelki lub ściągacze ze stoperami, umożliwiające przytroczenie kijów (modelem dedykowanym biegaczom, w którym spotkamy podobne rozwiązanie, jest plecak biegowy Dynafit Enduro 12). Taki sposób mocowania wymaga zwykle od zawodnika trochę większej precyzji. Przewagę mają też osoby bardziej rozciągnięte, o zasięgu ramion umożliwiającym sprawne zainstalowanie kijków, bez konieczności całkowitego ściągania plecaka.

Mocowanie w miejscu na bukłak
Z tej metody korzystają zazwyczaj posiadacze kijów działających na zasadzie sondy lawinowej (na przykład bardzo popularnych wśród biegaczy Black Diamond Distance Z), które po złożeniu przybierają kształt małego, poręcznego “zygzaczka”.  Mocując kije w miejscu przeznaczonym na bukłak ma się je – mniej więcej – w zasięgu dłoni, co ułatwia chowanie i wyciąganie. Jak to dokładnie wygląda? Patentów na przytwierdzenie tam kijków jest wiele, niektóre wymagają drobnych lub większych ingerencji w konstrukcję plecaka. Wybór konkretnego rozwiązania zależy też, rzecz jasna, od przyzwyczajeń biegacza, bo do pomysłu, który sprawdził się raz, łatwo jest na dobre się… przywiązać.

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.