Planując trawers Alp z góry zakładałem, że 90 lub więcej procent moich noclegów wypadnie z dala od ludzi, pod moim nieodłącznym tarpem. Do wyjątków należały noce spędzone w pasterskich szałasach lub podobnych, przygodnych schronieniach. Znajdowałem je w niższych partiach gór i pod koniec wyprawy, jesienią, korzystałem z nich obficie. Co najmniej kilka nocy zamierzałem jednak spędzić pod dachami i w takich przypadkach z pomocą przychodziły mi alpejskie schroniska. I o tych szczególnych miejscach dzisiejszy artykuł.
Jeśli wierzyć statystykom, w całych Alpach znajduje się 2500 schronisk. Pierwsze z nich powstawały jeszcze na przełomie XIX i XX stulecia, jako miejsca noclegowe dla alpinistów, wspinających się na najwyższe szczyty. W tamtych czasach były to raczej mało wygodne, po spartańsku urządzone schronienia, oferujące miejsce do snu – i w zasadzie niewiele więcej. Z biegiem lat sytuacja się zmieniła. Obecnie, według moich obserwacji, znacznie częstszymi gośćmi są w nich turyści. I to nie tylko wyczynowi, przemierzający długie trasy (jak francusko-szwajcarska Haute Route, o której przeczytacie tutaj), ale także miłośnicy weekendowych wypadów w góry wysokie i całe rodziny. Pod ich wpływem schroniska w Alpach zmieniły się, siłą rzeczy, przybierając formę znaną z polskich gór: oprócz miejsca do spania oferują też posiłki (od niewielkich przekąsek do pełnego wyżywienia „pension”), łazienki z ciepłą (nieraz) wodą lub miejsca do odpoczynku i spotkań, w jakie popołudniami zamieniają się tarasy i jadalnie.
Standard miejsca zależy często od jego lokalizacji: te położone w dolinach, nieraz w pobliżu parkingów i dróg dojazdowych, przedzierzgnęły się siłą rzeczy w hotele. Wciąż jednak, w wysokich partiach gór, znajdziemy wiele schronów otoczonych kilometrami pustki, do których prowadzą jedynie strome ścieżki, a zaopatrzenie dowozi helikopter. Przykładem takich miejsc są choćby schrony Tete Rouse i Refuge du Gouter w masywie Mont Blanc lub – najwyższe w całych Alpach – włoskie Margherita w masywie Monte Rosa.
Każde ze schronisk posiada zaplecze kuchenno-noclegowe oraz obsługę, mieszkającą w nim cały sezon. Co to znaczy „sezon”? Otóż, w przeciwieństwie do swoich beskidzkich i tatrzańskich odpowiedników, zima jest w Alpach okresem, kiedy miejsca te są zamykane. Schroniska alpejskie, położone na dużych wysokościach, a więc trudno dostępne i narażone na kaprysy pogody, miałyby bardzo mało klientów w okresie październik – kwiecień, zaś koszty utrzymania i ogrzania takiego miejsca byłyby duże. To powoduje, że większość takich przybytków otwiera się w czerwcu, zamyka zaś – uwaga! – już 15 września. Czasem daty te są inne: nieliczne otwierają się już w marcu/kwietniu, ale tylko te położone w dolinach i mogące liczyć na turystów i narciarzy przez okrągły rok, pozostają otwarte bez przerwy (radzę dokładnie sprawdzać to przed zimowymi wypadami).
Pod koniec mojego przejścia Alp prowadziło to do sytuacji, w której niemal wszystkie miejsca, jakie mijałem w górach, były zamknięte do wiosny lub otwierane jedynie w weekendy. Czasem, w miejscu, gdzie zaczynało się podejście z doliny, na początku ścieżki witał turystów wyraźny komunikat: „Uwaga, nieczynne!”.
Zamknięte schronisko nie oznacza jednak braku noclegu. Bardzo wiele z nich, z myślą o zimowych alpinistach i skialpinistach, pozostawia otwarte zimowe schrony – zazwyczaj niewielkie pomieszczenia, będące przybudówkami do zasadniczych zabudowań. Warunki w nich są kompletnie podstawowe: poza miejscami do spania i kilkoma kocami nie można tam liczyć na nic. Czasem znajdzie się tam stół i piec, z tego ostatniego warto jednak korzystać w sytuacji awaryjnej. Jest to opcja dla samowystarczalnych, gdyż tylko tacy mogą pokusić się o zimowe wejścia. Jak wygląda takie zimowy schron, możesz zobaczyć np. tu.
Podczas wędrówki przez Austrię kilka razy trafiłem do takich schronisk. Tylko raz mogłem skorzystać z pustej sieni, którą gospodarze małej chaty zostawili otwartą. Zazwyczaj były one zamknięte na głucho, kładłem się wówczas na werandzie.
Spora część alpejskich schronisk to już obiekty spełniające wszystkie potrzeby – a raczej zachcianki – turysty. Znajdziemy w nich pokoje wieloosobowe i mniejsze, dwójki lub czwórki. Panele słoneczne zapewniają oświetlenie także po zmroku. Niektóre posiadają też generatory, dające gwarancję ogrzewania i ciepłej wody pod prysznicem. A w jadalni, w miejsce drewnianych stołów i ław, pojawiają się eleganckie nakrycia i kilkustronicowe menu przynoszone przez kelnera. Takim miejscem – ku mojemu zaskoczeniu – było na przykład Rifugio Elena, położone w odległym końcu doliny Courmayer. Droga dojazdowa, prowadząca pod budynek, ułatwia dostęp i siłą rzeczy winduje ruch turystyczny.
To jednak raczej wyjątki od reguły. Większość alpejskich schronisk to wciąż kameralne miejsca, gdzie trafiają pasjonaci. Tu cisza nocna zapada jeszcze przed 22, a już od 4 lub 5 rano pierwsi wędrowcy czy wspinacze wymykają się na ścieżki.
Do najwyższej (lub najniższej, zależy od punktu widzenia) klasy należą odległe i słabo dostępne schrony, często budowane z myślą o osobach idących na jeden, konkretny szczyt. Stojące często nad lodowcami i zaopatrywane wyłącznie przez „śmigło”. Oferują tylko podstawowe warunki. Często będzie to sala jadalna na parterze, gdzie zjemy wspólny posiłek, podawany wszystkim o tej samej godzinie, oraz zbiorowa sala do spania. Przykładem takiego miejsca jest np. szwajcarska chata Domhütte, z której zaczyna się droga normalna na lodowiec Festi i wierzchołek Dom (4545 m).
Kiedy znajdziesz się, po raz pierwszy, w schronisku wysokogórskim, zauważysz wiele podobieństw do naszych małych, karpackich bądź sudeckich, obiektów. Pewne szczegóły zdradzą jednak, że jesteś z dala od Polski. Poniższy opis oraz podane zasady nie obowiązują w każdym obiekcie w Alpach, ale są dość powszechne.
Zaraz na wejściu, w korytarzu, dostrzec możesz półki zastawione butami przybyłych. Aby utrzymać czystość wiele obiektów wymaga noszenia kapci. Nie jesteś przygotowany? Żaden problem – oprócz pozostawionego w korytarzu obuwia znajdziesz tam wszechstronne i wygodne pantofle lub nieśmiertelne „crocs’y”. Oprócz półek na buty, obok wejścia dostrzeżesz także stojak na kijki trekingowe, które zostawia się tu na czas pobytu.
Za korytarzem trafisz do jadalni, często połączonej z barem, który pełni funkcję recepcji. Tu zasady panują podobne do polskich: po przywitaniu meldujesz się i płacisz. (Tu uwaga: nie wszystkie schroniska przyjmują płatności kartami, zapas gotówki może być niezbędny.) Obsługa zada wówczas pytanie: jaki wariant wybierasz? Jeśli znajdziesz się w Austrii lub Szwajcarii, może ono brzmieć: „Übernachtung oder Halbpension?” czyli „nocleg czy wyżywienie?”. To pierwsze oznacza samo zakwaterowanie. W cenie drugiego znajdzie się posiłek wieczorny oraz śniadanie. Zbędnym jest dodać, że drugi wariant jest zazwyczaj dwukrotnie droższy. W schronach francuskich system bywa podobny, chyba, że cennik zawierać będzie pozycje „Repas du soir” czyli kolację i „Petit déjeuner” – śniadanie. Wówczas płacimy za każdą z tych pozycji osobno.
W wielu obiektach posiłek możemy wybrać z karty. Te mniej dostępne oferują często system wspólnych kolacji, serwowanych o określonej godzinie (najczęściej około 19.00) dla wszystkich gości. Posiłek jest sycący i urozmaicony. Składają się na niego zazwyczaj: zupa, porcja mięsa z warzywami, kawałek sera – we francuskiej części Alp niezbędny element obiadu – i osobne danie. W Szwajcarii zamiast sera może pojawić się sałata – oraz deser. Czasem, jako gratis, na stole pojawi się butelka lokalnego wina, do podziału między gości. Śniadanie to posiłek skromniejszy, składający się z chleba i dodatków w rodzaju dżemu czy wędliny.
Jeśli wyruszamy na pobliski szczyt jeszcze w nocy, co w przypadku wysokich wierzchołków jest regułą, obsługa może przygotować nam termos wrzątku oraz porcje jedzenia na wyjście. Należy o to wcześniej poprosić.
Noclegi w schroniskach to zazwyczaj kilkuosobowe pokoje z łóżkami piętrowymi. Nawet w skromnych i małych obiektach dostaniemy na noc koce, choć oczywiście własny śpiwór zawsze warto mieć. Niektóre miejsca oferują sale zbiorowe, w których śpi nawet kilkanaście osób.
Warunki dyktują też określone zasady. Schronisko to nie miejsce głośnych imprez, na jakie natrafimy niekiedy w polskich obiektach. Wypoczynek jest tu święty i z łatwością zauważymy, że nawet bardziej elokwentni i rozrywkowi turyści, wieczorem skupią się na tarasie z karafką wina lub butelkami piwa, będą szanować prawo innych do snu i wczesnego wstawania. Duże odległości sprawiają też, że problemem może być wywóz śmieci bądź ścieków. W wielu obiektach znajdziemy zatem ogłoszenie: „znieś swoje śmieci z powrotem w doliny!”. W takim przypadku oznacza to, że opakowań po własnych zupkach, liofilizatach i batonach nie wrzucamy do lokalnego kosza, ale chowamy w plecak i znosimy do pierwszej miejscowości w dolinie.
Wysokie! Przynajmniej jak na kieszeń przeciętnego, polskiego turysty. Ale… zanim zaczniemy narzekać pamiętajmy, że jesteśmy w krajach Europy Zachodniej, a odwiedzane przez nas obiekty są często zaopatrywane drogą powietrzną lub samochodami terenowymi, które pokonują dziesiątki kilometrów marnych dróg.
Cena noclegu w przeciętnym schronisku alpejskim to około 25-30 euro lub 35-45 CHF. Pokoje 2-osobowe kosztują nawet dwukrotnie więcej. Mowa tu wyłącznie o miejscu na noc, gdyż nocleg z wyżywieniem (kolacja i śniadanie) oznacza cenę 45-60 euro lub 70-90 CHF. Dobra wiadomość: członkowie wielu klubów alpejskich mogą otrzymać nawet 50% zniżki. Dotyczy to także, dość popularnego w Polsce, Austriackiego Alpenverein. Kilka razy udało mi się wynegocjować podobny rabat, pokazując obsłudze legitymację klubu wysokogórskiego, zrzeszonego w Polskim Związku Alpinizmu. W wielu obiektach zniżkami objęte są dzieci i młodzież.
Posiłki i napoje kosztują z reguły nieco więcej niż w dolinach, ale różnice w cenach nie są duże. Przykładowe ceny to:
W niektórych obiektach są koniecznością – sztandarowy przykład to schron Gouter pod Mont Blanc, gdzie miejsc brakuje na kilka miesięcy wcześniej. Znaczna część alpejskich schronów posiada telefony do gospodarzy i własne strony internetowe z formularzami rezerwacji lub kontaktowymi.
Na koniec: jak w każdym regionie górskim, także w Alpach, obsługa schroniska to często znawcy okolicy, a nawet przewodnicy górscy. Jeśli planujemy wyjście w nieznany teren lub trudny szczyt, warto spytać ich o prognozy pogody, warunki na szlakach i stan szczelin na lodowcach. Z pewnością nie odmówią pomocy i posłużą radą.
[Przeczytaj również: Imperium kobiet, czyli o rządach kobiet w schroniskach górskich]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.