Po co wciąż wędrować? Ostatnio zadaję sobie pytanie czy nie stało się to u mnie czymś w rodzaju uzależnienia. Jeśli tak, to pewnie jest jednym ze zdrowszych, jakie daje mi do wyboru współczesny świat. A może po prostu siłą przyzwyczajenia ruszam przed siebie, gdy nadarza się okazja i gdy kolejny pomysł na wyprawę pojawi się w głowie?
Większość moich wędrówek miała miejsce w górach Europy. Dwukrotny Łuk Karpat, Pireneje, Islandia, przejście z Polski do zachodniej Hiszpanii. Kolejne cele wyznaczam sobie bardzo intuicyjnie i nie ma w tym żadnego porządku. Nie mam w sobie natury kolekcjonera i nie odhaczam swoich kolejnych miejsc i szlaków z listy. Po prostu wpadam na kolejne pomysły, a może to one spotykają mnie i albo odkładam je na później, albo wcielam w życie od razu. Takim pomysłem zrealizowanym od razu było tegoroczne przejście Izraela. Zazwyczaj jednak moje plany dojrzewają dłużej. I tak było z tegorocznym, któremu na imię: Via Alpina.
Via Alpina to nie pojedynczy szlak. To sieć pięciu tras, splatających się i krzyżujących ze sobą, obejmujących całe te góry. Każdy z tej piątki szlaków oznaczony jest innym kolorem. Najbardziej „honornym” i najdłuższym, jest czerwony, liczący 2631 km. Jego początek to Monako nad Morzem Śródziemnym. Koniec – Triest, także wybrzeże śródziemnomorskie. Po drodze 8 krajów alpejskich, 134 kilometry przewyższeń i… no właśnie, ile to będzie dni? W teorii całość podzielona jest na 161 etapów. W praktyce przejście go można w 90-120 dni. Kto tego dokona, będzie miał w nogach 40 wejść z bazy na szczyt Everestu. Oraz 4-5 milionów kroków.
Alpy to prawdopodobnie najwyższe góry Europy. Piszę „prawdopodobnie”, gdyż wielu alpinistów kłóci się czy pierwszeństwa nie mają tu góry Kaukazu. Czasem zaliczane do Europy w całości, czasem tylko wyznaczające jej granicę, stanowią solidną konkurencję, przebijając je o prawie kilometr. Ale gdy oddać głos Międzynarodowej Unii Geograficznej, za Dach Europy uważany jest oficjalnie Mont Blanc, najwyższy wierzchołek Alp. Alpy są też największymi powierzchniowo górami Europy, zajmując powierzchnię o 30% mniejszą niż całe terytorium Polski. Długością dorównują Karpatom, przebijają je jednak szerokością oraz wzniesieniami. To w Alpach znajduje się ponad 100 (liczba trudna do ustalenia) wierzchołków wyrastających powyżej 4 kilometrów w pionie.
Moja przygoda z przejściami długodystansowymi zaczęła się od Karpat. Przeszedłem je dwukrotnie, ostatnio w 2013 roku. Także 4 lata temu przeciąłem pieszo Masyw Centralny. Nie przeszedłem Gór Kantabryjskich w Hiszpanii, choć wędrowałem u ich podnóża w drodze do Santiago de Compostela. Przeszedłem grań Pirenejów. Wygląda więc na to, że aby dopełnić te wyprawy, potrzebuję jeszcze jednej, która wypełni lukę między nimi. Tą luką pozostają Alpy.
Wszystkie moje dotychczasowe wyprawy odbywały się jednym ciągiem, bez przerw. Pod tym względem „Alpejski Trawers” będzie odmienny. Już teraz wiem, że pierwsza połowa sierpnia minie mi na krótkim, choć intensywnym wyjeździe na Grenlandię. W Arktyce spędzę 2 tygodnie i będzie to oznaczało przerwę w marszu, prawdopodobnie w okolicach Genewy. W połowie sierpnia planuję powrót i kontynuację wędrówki do połowy października.
Niemożliwym byłoby spisanie tu relacji z każdego dnia marszu. Dzięki zaproszeniu redakcji 8academy będę miał możliwość opublikowania tu kilku tekstów, przybliżających najciekawsze miejsca tego szlaku: charakterystyczne szczyty, szczególnie interesujące odcinki lub wrażenia z wędrówki.
Do usłyszenia z alpejskich ścieżek!
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.