06.02.2021

Asekuracja na lodowcu. Piotr Sztaba, Andrzej Maciata.

Asekuracja na lodowcu jest bardzo ważnym, ale i trudnym zagadnieniem. Jak się jej nauczyć? Jak prawidłowo zadbać o swoje bezpieczeństwo w górach wysokich?

                       

Instruktor Taternictwa PZA oraz właściciel szkoły wspinania “Kilimandżaro” Piotr Sztaba oraz instruktor i ratownik TOPR Andrzej Maciata rozmawiają z Piotrem Czmochem o asekuracji na lodowcu w czterdziestym odcinku Górskiego Podcastu 8a.pl i 8academy.

Czym różnią się Alpy od Tatr?

W górach wyższych niż Tatry mamy do czynienia z większą liczbą zagrożeń obiektywnych. Po pierwsze występują w nich lodowce, których w Tatrach już nie mamy. Ponadto jest rozrzedzone powietrze: im wyżej, tym mniej tlenu. Większość z nas w mniejszym lub większym natężeniu doświadczy w Alpach choroby wysokościowej. Wyższe góry oferują także większą ekspozycję, większe odległości, więcej deniwelacji do pokonania. Zdarza się, że ludzie są zaskoczeni tym, że szlaki alpejskie są wytyczone tylko do pewnego momentu, a na lodowcach w ogóle ich nie ma. W Alpach poruszamy się niejednokrotnie flankami czy graniami śnieżnymi, które w Tatrach praktycznie nie występują. Wreszcie: dojście do schronisk potrafi być bardzo wymagające, zachodzi konieczność asekuracji.

W Alpach dzień zaczyna się wcześnie

Wychodzimy bardzo wcześnie rano, nawet od drugiej w nocy, aby nie błąkać się po lodowcu w środku dnia, kiedy jest najbardziej niestabilny i ryzyko wpadnięcia do szczeliny jest wielokrotnie większe niż o innej porze dnia. Schroniska są powiązane z konkretnymi szczytami, a działania górskie są obliczone na działanie w konkretnych godzinach. Nie wszystkie schroniska są otwarte, szczególnie w wysokich partiach Alp. Zaczynają się otwierać w maju, z początkiem czerwca, a w październiku się zamykają. Wówczas kończy się sezon turystyki wysokogórskiej.

Lodowce zmieniają się bardzo szybko

Zimą są spokojniejsze, zaś w sezonie letnim szczeliny się otwierają, ujawniają. Z drugiej strony zimą szczeliny są przysypane świeżym śniegiem i ryzyko wpadnięcia do szczeliny rośnie. Poruszając się po lodowcach, należy umiejętnie zarządzać ryzykiem. Optymalny moment na poruszanie się po lodowcu będzie różny dla różnych gór. Zależy to między innymi od wysokości położenia lodowca nad poziomem morza.

Duża wysokość nad poziomem morza obniża wydolność

Schroniska położone są często na dużych wysokościach, około 3 tysiące metrów i wyżej. Nawet jeśli na mapie odległość do schroniska wydaje się niewielka, musimy wziąć pod uwagę, że nasza obniżona wydolność sprawi, że dotrzemy tam w długim czasie. Nawet na tak popularny szczyt jak Glossglockner nie możemy planować wyjazdu nie biorąc pod uwagę potrzebnego nam czasu na zaadoptowanie się do wysokości. Zdarzają się przypadkowi, nierozeznani turyści, którym jakoś się udaje przeżyć mimo rażącego lekceważenia zagrożeń. Często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że im się to udało. Najgorsze, że takie osoby wytwarzają w sobie przekonanie, że mogą wszystko.

piotr sztaba andrzej maciata - asekuracja na lodowcu - podcast 8academy
Piotr Sztaba, Andrzej Maciata (fot. 8academy)

Poruszanie się po lodowcu

Chodzenie przez lodowiec w pojedynkę jest bardzo ryzykowne, ponieważ nikt nam nie pomoże w sytuacji, gdy wpadniemy w szczelinę lodowcową. Nawet gdyby wówczas dostrzegły nas inne osoby, to nie wiedzą dokładnie, gdzie się znajdujemy. Poruszanie się po lodowcu w pojedynkę jest zachowaniem niepoważnym.

W zespole dwójkowym poruszamy się szybciej, ale wydobycie partnera ze szczeliny jest zadaniem trudnym i skomplikowanym. Najtrudniejsze jest wyhamowanie lotu partnera. Jest to opcja dla wytrawnych alpinistów, którzy oszacowali, że podejście pod ścianę i wspinanie się w zespole dwójkowym jest mniej ryzykowne niż w trójkę. Chodzenie w dwójkę wymaga na przykład dłuższej liny. Wyhamowanie lotu patnera na płaskim lodowcu jest problematyczne, a w stromym terenie już bardzo trudne, czasem wręcz niemożliwe.

Turyści chodzący na szczyty drogami klasycznymi powinni poruszać się po lodowcu w zespołach trójkowych lub czwórkowych. Czwórkowy jest nawet lepszy, bo pozwala szybciej się przemieszczać, gdy jesteśmy wyżej, na grani śnieżnej – wiążemy się wówczas w dwa odrębne zespoły.

Długość liny na lodowcu

Przewodnicy alpejscy to osoby bardzo doświadczone, które znają dynamikę poruszania się danego lodowca. Używają oni krótkiej liny. Turyści powinni być w większym oddaleniu, co najmniej osiem metrów jedno od drugiego. Dla zespołu czteroosobowego powinna wystarczyć lina czterdziestometrowa. Zależy to jednak od uszczelinienia lodowca oraz jego nachylenia. W zespole trójkowym powinno to być około 10 – 12 metrów, ale musi nam zostać zapas potrzebny do wrzucenia do szczeliny celem wydobycia partnera. Technik asekuracji na lodowcu uczymy się na specjalnych kursach lodowcowych i streszczenie tej wiedzy w krótkiej rozmowie nie jest możliwe.

Nie wystarczy związać się liną

Trzeba wiedzieć, jak ją nawinąć, by nam nie przeszkadzała w trakcie przejścia lodowca i by można było szybko jej użyć w razie potrzeby. Dlatego nie mając przewodnika, powinniśmy mieć linę czterdziesto – pięćdziesięciometrową. Zespół czwórkowy może mieć dwie liny trzydziestometrowe, powiązane ze sobą. Zapas liny magazynujemy na pierwszej i ostatniej osobie.

Wystarczy lina połówkowa, bo na lodowcach współczynniki odpadnięcia nie są tak duże jak podczas wspinania, czyli lina dynamiczna o średnicy 7 – 8 mm. Może być także lina dynamiczna pojedyncza o średnicy 9 – 10mm. Od jakiegoś czasu mamy do dyspozycji specjalistyczne liny z domieszką dyneemy. Są to liny wymagające dużej wprawy, sztywne, przeznaczone tylko na lodowiec. Nie nadają się do asekuracji na przykład na grani. Poza tym nie może być luzu pomiędzy poszczególnymi członkami zespołu, bo taka lina słabo przenosi udar związany z wpadnięciem partnera do szczeliny.

Asekuracja na lodowcu – wiązanie węzłów na linie

Im mniejszy zespół, im trudniejszy lodowiec, tym bardziej wiązanie węzłów na linie ma uzasadnienie. Należy jednak pamiętać o tym, że w przypadku wydobywania partnera ze szczeliny wyciągnięcie go na tej linie będzie bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Węzły wiąże się po to, żeby utrudnić spadanie partnera. Węzły takie jak motyl alpejski klinują się w śnieżno – lodowych wargach albo spowolni upadek i zjazd partnera do szczeliny.

[Zajrzyj także do naszego poradnika Jak wiązać węzły]

Wyciąganie poszkodowanego ze szczeliny

Nie będziemy próbowali ich tu opisywać, bo tych metod jest sporo i są bardzo skomplikowane. Trzeba umieć dobrać metodę do sytuacji, w której się znaleźliśmy. Metody uniwersalne są najbardziej skomplikowane i nie są przeznaczone dla osób początkujących. Natomiast metod bardziej specyficznych nauczamy podczas kursów turystyki zimowej, w czasie zajęć z poruszania się po lodowcu.

Czasu na wydobycie jest niewiele

Musimy pamiętać, że w sezonie letnim na lodowcu jest ciepło. W związku z tym jesteśmy cienko ubrani. Natomiast wewnątrz szczeliny jest niska temperatura, czasem zerowa, czasem ujemna. Co więcej, z góry niejednokrotnie sączy się woda pochodząca z topniejącej warstwy śniegu czy lodu na wlocie do szczeliny. Niejednokrotnie jesteśmy wciśnięci w tę szczelinę. Nasze ciało, zwłaszcza od strony klatki piersiowej – bo na plecach mamy plecak – dociskana jest do lodu. Wystarczt kilka, kilkanaście minut, by wpaść w hipotermię. Dlatego musimy działać szybko i sprawnie nie tylko w trakcie wydobycia, ale także po nim.

Nie zawsze musi kończyć się źle

Jeżeli poruszamy się w odpowiedni sposób, wpadnięcie do szczeliny może być płytkie, a wydobycie człowieka – całkiem proste. Należy zatem dbać o to, by przemieszczać się w równym tempie, pilnować, by lina była napięta, by iść w miarę w linii prostej.

Do trudnych sytuacji dochodzi najczęściej wtedy, gdy nie przestrzegamy zasad przemieszczania się oraz asekuracji na lodowcu.

Przechodzenie lodowca na nartach

Jest to trudna sytuacja. Asekuracja na lodowcu jest konieczna w każdym przypadku. Jednak zjazd, gdy związaliśmy się liną, jest niebezpieczny, bo jeden narciarz może drugiego przewrócić. Wymaga to dużej umiejętności jazdy i jechania wolnym tempem. Na pewno nie możemy zrezygnować z asekuracji, jeżeli na terenie, którym leży świeży śnieg oraz gdy jest to teren nam nieznany, nieprzetarty. Zmniejszamy ryzyko upadku do szczeliny, gdy trzymamy się swojego śladu podejściowego. Poza tym nie można zjeżdżać ostro, dynamicznie, lecz delikatnie – tak samo jak przy zagrożeniu lawinowym.

Asekuracja na lodowcu – zasady poruszania się

Ponieważ w Polsce nie ma lodowców, na szkolenia trzeba wyjechać. Należy pamiętać, że zasady przemieszczania się po lodowcu są kolejnym etapem budowania świadomości górskiej. Należy zacząć od Tatr latem, potem zimą – jest to świetny sposób zdobywania doświadczenia górskiego, co udowodnili polscy himalaiści tak zwanej Złotej Ery, nie mając właściwie dostępu do innych gór. Kursy turystyki zimowej zawierają pewne elementy autoratownictwa szczelinowego, jednak nie są one w stanie przygotować nas w pełni do samodzielnego bezpiecznego poruszania się po lodowcu. Jeden dzień nauki to za mało, ale dajemy przynajmniej kursantom pewne podstawy, uświadamiamy im poziom złożoności tych kwestii. Najlepiej jest pojechać na kurs turystyki alpejskiej pierwszego i drugiego stopnia. Takie kursy są w ofercie instruktorów PZA.

Alpy to nie tylko lodowce

Musimy także posiadać umiejętności nawigacyjne. Szlaki tatrzańskie nas do tego nie przygotują, bo mamy wytyczone szlaki, a zimą udeptane ścieżki. W Alpach tego nie ma. Musimy tam dobrać trasę do aktualnych warunków. Szczeliny lodowca przecież się przemieszczają, zamykają lub otwierają się nowe. Ważne jest zdobywanie aktualnych informacji już na miejscu, na przykład od przewodników, pracowników schronisk. Korzystamy z mapy wyznaczając azymut, mierząc długość danego szlaku – są to rzeczy, których trzeba się nauczyć. Do tego dochodzi nawigacja GPS czy umiejętność poruszania się po via ferratach, które często spotykamy w Alpach na dojściu do schronisk. Powtórzmy także o zagrożeniu związanym z wysokością. Na wysokości czterech tysięcy metrów mamy o połowę mniej tlenu niż nad morzem.

Ważna jest wnikliwa obserwacja własnego organizmu

W górach wysokich dużo szybciej postępuje odwodnienie, działają na nas wyższe lub niższe temperatury, jest większe promieniowanie słoneczne. Musimy nauczyć się rozpoznawać niepokojące symptomy i odpowiednio działać. Co ciekawe, kobiety dużo szybciej dostrzegają niepokojące zmiany w swoim funkcjonowaniu. Natomiast mężczyźni robią to rzadziej i mniej wnikliwie, a do tego często szarżują.

Stopniowe uczenie się wysokości pozwala się nam łatwiej adaptować. Dzięki doświadczeniu popełniamy coraz mniej błędów. Należy wziąć to pod uwagę, planując swoje cele i nie liczyć na to, że organizm uda się oszukać.

Nie zawsze można liczyć na służby ratunkowe

W warunkach wysokogórskich trudniej jest funkcjonować, wszystkie podstawowe czynności są znacznie utrudnione. Jeśli chodzi o Alpy, mamy jeszcze służby ratunkowe, ale w górach wyższych czy bardziej dzikich wszelkie akcje ratunkowe są trudniejsze. W Alpach ze względu na odległości ratownictwo bazuje na śmigłowcach. Zatem akcje ratunkowe są możliwe w zasadzie tylko wtedy, gdy mamy lotną pogodę. Zdarza się, że pod Mont Blanc od strony włoskiej czekano na pomoc ratowników przez kilka dni.

W górach Kaukazu czy innych górach wysokich służby są albo w zalążku, albo w ogóle ich nie ma. Trzeba polegać na sobie, a nie na pomocy z zewnątrz.

Zachęcamy do słuchania Podcastu Górskiego 8a.pl. Pełna wersja rozmowy dostępna jest za pośrednictwem serwisów:

                 

Udostępnij

Zobacz również

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.