21.01.2022

Wspinanie zimowe – podcast z Jakubem Radziejowskim

Gościem podcastu jest Jakub Radziejowski - wspinacz, instruktor, przewodnik IVBV oraz autor książki "Drogi zimowo-klasyczne w polskich Tatrach.

                       

Co oznacza termin “drogi zimowo-klasyczne”?

Zimowa klasyka to jest dla mnie i dla wielu innych osób bardziej filozofia wspinania zimą niż bezpośrednie odniesienie do słowa “klasyka”, którego używać część osób nie lubi w kontekście zimy. Dlaczego? Termin “wspinanie klasyczne” został przypisany do wspinania, które kojarzymy zdecydowanie z latem. Wspinaczka sportowa, wspinaczka w górach, czyli wspinaczka, w której nie używa się sztucznych ułatwień. Nie wisimy w hakach, w przyrządach do asekuracji, wspinamy się przy pomocy wyłącznie rąk i nóg. Latem używamy butów wspinaczkowych, ręce zaś mamy nagie. Zimą jest to oczywiście niemożliwe z wielu przyczyn. Możemy jednak dążyć do jak najlepszego stylu. To co ja rozumiem przez zimową klasykę to filozofia dążenia do jak najlepszego stylu. Czyli takiego, w którym owszem, korzystamy z dwóch dziab i raków, ale nie wisimy w hakach, nie łapiemy się ich, nie robimy A0, tylko staramy się wspinać jak najbardziej klasycznie.

Samo słowo klasyka jest dwuznaczne. Jeśli mówimy o klasycznej drodze alpejskiej to nie będziemy mieli na myśli wspinaczki przy pomocy rąk i nóg, tylko bardziej fakt, że jest to droga reprezentacyjna dla danego rejonu. Jeśli mówimy o klasykach danego rejonu sportowego, to też nie mówimy przecież o tym że to drogi klasyczne w znaczeniu wspinania za pomoca rąk i nóg tylko to, że są one godne polecenie.

To są wszystko terminy, o które można się spierać. Jest sporo osób, zwłaszcza ze starszego pokolenia, które nie lubią tego terminu. To oni pchnęli polskie wspinanie do przodu, uklasycznili drogi w Tatrach. Zimowe wspinanie nie jest wspinaczką klasyczną w takim samym znaczeniu. Natomiast czy jest jego odpowiednikiem zimowym? Tak, jak najbardziej.

Zawsze stylowo ciekawiej jest pójść dany odcinek jak najbardziej klasycznie niż wisieć w ławach. Nie chcę deprecjonować hakówki oczywiście. Niemniej, chronologia jest zawsze taka, że najpierw droga jest przehaczona a potem uklasyczniona a nie na odwrót. Bardziej liczy się przejście klasyczne. Zimowa klasyka jest dla mnie takim właśnie odpowiednikiem. W tym zbiorze zawierają się rzeczy takie jak wspinaczka lodowa czy drytooling.

Wspinaczka zimowa w Tatrach wymaga wszystkiego na raz. Korzystamy z rąk, używamy czekana, korzystamy z technik drytoolowych czy lodowych a czasami wspinamy się w zmrożonych trawach. Czasami używamy terminu wspinaczka mikstowa. Ale on bardziej opowiada o charakterze terenu, w którym się poruszamy. A zimowa klasyka jest bardziej całościowa filozofią wspinania zimowego.

Czy zimowe wspinanie staje się bardziej popularne?

Moim zdaniem zima cieszy się bardzo dużą popularnością, zarówno jeśli chodzi o turystów jak i wspinaczy. To mogą potwierdzić przewodnicy i instruktorzy PZA. Liczba kursów turystyki zimowej jest ogromna. Większość instruktorów i przewodników pracuje bardzo dużo w sezonie zimowym przy różnych szkoleniach i kursach turystyki zimowej i wspinaczki zimowej. Ludzie chcą tego próbować. Oczywiście, intensywnie wspina się znacznie mniej osób. Ale w okresie pandemii, gdy szedłem przez Halę Gąsienicową, czułem się jak w Parku Skaryszewskim – wszędzie znajomi. Ludzi, którzy się chcą wspinać zimą jest naprawdę dużo.

Gdy zaczynałem całe środowisko wspinaczy zimowych mieściło się w chatce, gdzie było osiem miejsc plus drugie tyle na stołach i podłodze. Oczywiście to lekka przesada, ale naprawdę było nas niewielu w połowie lat dziewięćdziesiątych. Punktem odniesienia dla nas byli Janusz Gołąb, Staszek Piecuch i Jacek Fluder. Oni zahaczyli jeszcze o lata osiemdziesiąte. W dziewięćdziesiątych, po zrobieniu wielu bardzo trudnych dróg w Tatrach, zaczęli jeździć po świecie i przywozić świetne wyniki. My chcieliśmy wspinać się tak jak oni. Nas było może piętnaście osób. Teraz piętnaście osób to potrafi być na jednej drodze w sobotę w ferie. Rzeczywiście, jak się idzie na popularne ściany to potrafi być tam kilkanaście zespołów. Widać zainteresowanie.

Wiele osób wspina się tylko na lodospadach. Była moda na lodowych wojowników i ludzie chcieli zobaczyć co to jest. Są tacy, którzy zostają. Sam znam ludzi, którzy byli u mnie na kursach a teraz robię z nimi szóstkowe drogi zimą. Wkręcili się, świetnie się wspinają. Myślę, że poziom wspinania zimowego wśród młodych ludzi jest bardzo wysoki. Wyższy niż, gdy my zaczynaliśmy.

Czy Tatry są fajniejsze zimą czy latem?

Ja sezon letni spędzam w Alpach. Jestem przewodnikiem, pracuję tam. Obiektywnie latem to są lepsze góry. Mają lepsza skałę, fajniejsze drogi, większe możliwości. Ale złego słowa o Tatrach latem nie powiem. Bardzo je lubię, traktuję jako pewną macierz, tam się wychowałem. Uważam, że to nie są łatwe góry nawet latem. Ale obiektywnie super wspinania jest dużo mniej niż w przeciętnym kraju alpejskim. Natomiast zimą Tatry to są mini Alpy. Mają charakter alpejski. Poza tym, że są niższe i nie mają lodowców to mają wszystko – łatwe wspinanie i bardzo trudne, łatwe skitury i bardzo trudne freerajdy. Wszystko znajdziesz. Co więcej Tatry są bardzo łatwo dostępne. Ok, w Alpach masz kolejki, ale w Tatrach jesteś w stanie w każde miejsce dostać się i wrócić w ciągu jednego dnia.

Klasę Tatr zimą potwierdzają osoby, które je odwiedzają. Marko Prezejl, Robert Jasper i wielu innych. I wszyscy byli zachwyceni. Tatry są wymagające i poważne pod względem asekuracji. W Tatrach umiejętność bicia haków to podstawa. Zawsze mam je przy sobie jak idę się wspinać. Dodatkowo teren trawiasty, dużo kruszyzny. To naprawdę wymagające wspinanie. A do tego Tatry zimą są po prostu piękne. Nabierają majestatu i klimatu.

Czy doświadczenie letnie wystarczy by rozpocząć wspinanie zimowe?

Wszystko zależy co rozumiemy przez doświadczenie. Jeśli ktoś był na Mnichu z przewodnikiem to nie wystarczy. Ale jeśli ktoś zaliczył samodzielny sezon to nie ma przeszkód by zaczął wspinać się zimą. Ale zaczynanie samemu to proszenie się o kłopoty. Nie mówię, że od razu trzeba płacić instruktorom i przewodnikom. Ale wejście w środowisko, które przekaże wiedzę to podstawa. Czwórka zimą to potrafi być bardzo poważna sprawa. Nie polecam zaczynać samemu, choć wielu z nas tak zaczynało. W połowie lat dziewięćdziesiątych nie było się od kogo uczyć, bo wspinało się bardzo mało osób. Uczyliśmy się na własnych błędach. Pierwsza moja wspinaczka to siedemnaście godzin na Wesołej Zabawie i wycof ledwo uchodząc z życiem. Dziś tą drogę w pracy robię w dwie godziny.

Wspinanie zimowe
Wspinanie zimowe: Jakub Radziejowski w studio 8academy (fot. Piotrek Deska)

Zimą wszystko jest trudniejsze?

Nie wiem. Niektórzy robią trudniejsze rzeczy zimą niż latem. Na pewno są poważniejsze – to lepsze słowo. Nie tylko ze względu na niskie temperatury ale także ze względu zmienność warunków. Zimowa wycena jest jeszcze bardziej orientacyjna niż letnia. W zależności od warunków potrafi się bardzo różnić. Czy szczeliny są zalane lodem, czy jest świeży śnieg, czy wieje wiatr, czy schodzą pyłówki – to wszystko zmienia odczuwanie trudności. Zimowe wspinanie wymaga więcej doświadczenia, uwagi, spokoju, pokory. Do tego zimą samo podejście pod ścianę może być wymagające. Nie zaczynałbym przygody ze wspinaniem od zimy.

Jaki jest uniwersalny zestaw asekuracyjny zimą?

Idąc na drogę wymagającą ale o przeciętnych trudnościach zawsze mam ze sobą zestaw mechaników. W moim przypadku to zazwyczaj 8-10 sztuk. Od mikro po trójki. Do tego komplet kości, jednak bez tych największych. Zawsze mam też kilka haków, raczej cienkich. Młotek niezależny od dziaby. Jeśli idę na drogę trawiastą to wezmę dwie, trzy śruby do traw. Ale wiele osób nosi bulldogi. Jeśli będą odcinki lodowe to koniecznie trzy, cztery śruby. Do tego górskie ekspresy, luźne karabinki. Ważnym aspektem jest zagrożenie lawinowe. Kiedyś nikt przecież nie brał ABC. Teraz zawsze mamy – to kolejna rzecz, którą trzeba wziąć.

To co ja naprawdę lubię w zimowej wspinaczce to fakt, że jest całościowa. Wymaga zaangażowania fizycznego, wytrenowania, wytrzymałości, techniki. Do tego ciągle trzeba kombinować, choćby przy budowaniu stanowisk. Wspinanie zimowe sprawia, że jestem zaangażowany cały czas. Nie mogę sobie pozwolić na chwilę luzu czy bezmyślności.

Jakie drogi poleciłbyś na początek?

Na pewno dobrze zaczynać z kimś – to po pierwsze. Dróg w zasięgu każdego sprawnego początkującego wspinacza jest sporo zarówno na Hali Gąsienicowej jak i w Morskim Oku. Powstało tam sporo takich małych sektorów. Przecież jak my się zaczynaliśmy wspinać to nie było czegoś takiego jak Bula pod Bandziochem. Tam nikt się nie wspinał. Teraz jest tam kilkadziesiąt dróg. Owszem, to nie są poważne drogi. Ale edukacyjnie są bardzo dobre. Mnichowy Taras – kiedyś był tylko Kuluar Kurtyki, Wesołej Zabawy i koniec. Te wszystkie nowe drogi to ostatnie dwadzieścia lat. Taki ścian trzywyciagowych, pięciowyciagowych jest całkiem sporo.

W Gąsienicowej fajna jest Czuba nad Karbem. Nieco bardziej poważne są Granaty, na przykład Prawe Żebro. Świetną drogą jest Filar Staszla ale to już bardziej wymagająca wspinaczka. Super drogą lodową jest żleb Staniszewskiego ale tam muszą być dobre warunki. Fajną ścianą jest ściana na prawo od Filara Staszla.

Jakie buty najlepiej mieć do wspinania zimowego?

Kiedyś bym powiedział, że plastiki, skorupy z botkiem wewnętrznym. To było marzenie. Ale były niewygodne i ciężkie. Teraz mamy naprawdę duży wybór na rynku. Ja jestem fanem włoskich firm. Scarpa i La Sportiva robią świetne buty zimowe. Bardzo dobre są też Zamberlany. Zimą konieczna jest sztywna podeszwa i mocowanie pod automaty lub półautomaty. Buty z miękką podeszwą i raki koszykowe nie nadają się do wspinania zimowego. Czy but jednowarstwowy czy z botkiem wewnętrznym? Zależy od planów. Na jednodniowe wyjścia w Tatrach wystarcza buty jednowarstwowe. Jeśli ktoś planuje Alpy to lepiej kupić buty z botkiem wewnętrznym.

Jakie raki? Z zębami pionowymi?

I tak i nie. Na proste drogi lodowe płaskie zęby są całkiem dobre. Dla ludzi bez doświadczenia będą nawet lepsze. Jednak im drogi trudniejsze tym ważniejsze są zęby pionowe i monopointy. Ludzie którzy pracują w górach, tak jak ja, mają kilka par raków i dobierają je w zależności od drogi na którą idą. Nie ma raków uniwersalnych choć są takie, które można używać w bardzo wielu przypadkach.

Jakie czekany powinna kupić osoba początkująca?

Najlepiej pożyczyć i sprawdzić różne czekany. Ja dość długo dochodziłem do tego co mi najbardziej pasuje. Pamiętam czekan Charlet Moser Pulsar, który wtedy uchodził za czekan techniczny. Teraz byłby zwykłym czekanem turystycznym. Dziś mamy czekany techniczne takie jak Petzl Nomic. Ale one, na przykład, nie nadają się do turystyki i wymagają większego doświadczenia. Ale jeśli ktoś chce się wspinać to na pewno nie na czekanach prostych. Są czekany, które można używać zarówno do turystyki jak i do prostego wspinania – są lekko wygięte, mają wymienne ostrza.

Do wspinania konieczne są też lonże. Kiedyś czekany były z pętlami nadgarstkowymi. To jednak sprawiało, że nie można było zmieniać rąk na czekanie, do tego bardzo marzły ręce bo pętle utrudniały dopływ krwi. Teraz czekany są nie tylko bardziej wygięte ale mają podpórki i lonże. Często się zdarza, że czekan spadnie, dlatego lonże są konieczne.

Jakie rękawice do wspinania zimowego?

To najtrudniejszy temat. Miałem wiele par. I wcale nie te najdroższe były najlepsze. Bardzo często używam rękawic tanich bo zużywam ich dużo. Te drogie często zużywają się tak samo szybko ja te tanie. Do drytoolingu często używam rękawiczek budowlanych. W tym roku w górach na przykład wspinam się w rękawiczkach narciarskich. Jak idę się wspinać za zwyczaj biorę trzy pary. Pierwsza to cienkie rękawiczki na podejście i drytoolowe wyciągi. Druga to uniwersalne, cieplejsze. Trzecia to zapasowe, najcieplejsze.

Jak się ubrać na wspinanie zimowe?

Na pewno lepiej więcej cienkich warstw, które można ewentualnie modyfikować. Fajna jest bielizna z merino. Na to warto mieć warstwę pośrednią, kiedyś softshelle i polary, dziś cienkie primalofty. Używam też kurtki z syntetycznym ociepleniem jako podstawowej kurtki zimowej. Mogę się w niej wspinać a jednocześnie na stanowisku świetnie grzeje. Zawsze mam przy sobie gore-tex. Gdy jest ciepło często wspinam się w jednej warstwie i w gore-texie. Mam też puchową kurtkę na stanowisko i biwak – lekką ale bardzo ciepłą.

Jak traktować wyceny zimowe?

Warto pamiętać, że jeśli ktoś latem swobodnie porusza się po szóstkach to wcale nie oznacza, że będzie się dobrze poruszał po czwórkach zimą. Co więcej, może się okazać, że letnia szóstka będzie łatwiejsza niż zimowa trójka. Warto pamiętać, że skala M dotyczy czystych trudności technicznych. Skala tatrzańska bierze pod uwagę zarówno trudności jak i charakter i asekurację. M6+ to powiedzmy odpowiednik VII tatrzańskiej. Ale to wszystko zależy, czasami może też być VI. Ja skali M używam, gdy mam do czynienia z drogą sportową, z kompletem haków lub spitów. W innych przypadkach używam skali tatrzańskiej, bo jest dużo bardziej adekwatna. Nie ma co z niej rezygnować. W Szkocji też się nie przyjęła skala M. Ale najważniejsze jest to by podchodzić z pokorą nawet do czwórki.

Zachęcamy do słuchania Podcastu Górskiego 8a.pl. Pełna wersja rozmowy dostępna jest za pośrednictwem serwisów:

                 

Udostępnij

Zobacz również

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.