12.04.2017

Szkolenie wspinaczkowe: towarzysko, klubowo czy na kursie?

Wspinanie, od czasu gdy je skategoryzowano pod względem rodzajów i typów, wymagało nauki. Osoby chcące poznać świat ekscytujących doznań wspinaczkowych, gdzieś musiały się nauczyć podstaw.

                       

Idąc nas skróty – wspinaczy można podzielić na początkujących i doświadczonych. Zdefiniowanie, kto jest doświadczonym wspinaczem, a kto nie, to dość karkołomne wyzwanie. No bo co ma być warunkiem zaliczenia do tej czy innej kategorii? Czas uprawiania wspinania mierzonego w latach? A może ilość rejonów wspinaczkowych czy masywów górskich, w których ktoś się wspinał?  A może sezony wspinaczkowe zimowe, a nie tylko letnie? Tak, to nie jest prosta sprawa. Istnieje też powiedzenie, że dobry wspinacz to stary wspinacz. Ba, ale od kiedy jest liczona starość wspinaczkowa? Ot, taki paradoks.

Szkolenie wspinaczkowe – tak było dawniej

W polskich realiach szkolenie nowicjuszy, od kiedy pamiętam było prowadzone w klubach wysokogórskich. Przed wprowadzeniem federacji związków alpinistycznych, kluby posiadały swoją autonomię zarówno w szkoleniu, jak i prowadzeniu działalności wspinaczkowej. Na niwie szkoleniowej naturalną koleją rzeczy było to, że początkujących kandydatów na wspinaczy, ktoś wprowadzał w środowisko, zajmował się ich szkoleniem. Przez lata opierało się to na zasadach koleżeńskich, co nie oznacza, że szkolenie prowadzono chaotycznie lub niebezpiecznie. Bywało często, że inwencja szkolącego wymagała sporego zaangażowania od zainteresowanej własnym kształceniem osoby. Z mojego doświadczenia pamiętam, że moich kolegów jako kursantów klubowych szkolił świetny wspinacz i przyszły himalaista światowego formatu. Przynosząc nam sprzęt na zajęcia w skałach, mnie i nieodżałowanemu „Słoniowi” rzekł: „ …macie tu linę, pętle i parę karabinków, pozakładajcie sobie wędkę i powspinajcie się, tylko mi się nie zabijcie” i …poszedł. Wracając do nas po południu  pytał co robiliśmy i stwierdzał, że coś z nas będzie. Ten żartobliwy przykład wskazuje, że pojęcia „klosza” we wspinaniu raczej nie działało w tamtych czasach, choć nie wiem czy to dobry przykład…

Szkolenie wspinaczkowe

Zasady, które wpajano wspinaczkowym adeptom opierały się na partnerstwie, odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka (fot. archiwum autora)

Poważnie rzecz ujmując, istotną cechą tych szkoleń były niezbywalne zasady opieki przez starszych wspinaczy, wskazywanie celów, no i rzecz niezwykle istotna – szkoliły nas autorytety! Oczywiście zawsze się znalazł ktoś, kto tego nie powinien robić – czyli szkolić, ale to jak w życiu: „nie można być miętkim”,

Zasady, które wpajano wspinaczkowym adeptom opierały się na partnerstwie, odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Stopniowany kierunek rozwoju, bez pomijania poszczególnych etapów szkolenia na długie lata stanowił kanon szkolenia. Naukę wspinania zaczynało się w skałach i naturalnym etapem były góry typu tatrzańskiego latem i zimą, potem typu alpejskiego, aż po góry wysokie. Ten model szkolenia przez wiele lat wykształcił rzesze świetnych wspinaczy, jak i tworzył elitarną więź w społeczności, jaką było środowisko wspinaczkowe.

Nauka wspinania

Naukę wspinania zaczynało się w skałach i naturalnym etapem były góry typu tatrzańskiego latem i zimą (fot. archiwum autora)

Co się zmieniło

Przekształcenie Klubu Wysokogórskiego w federację klubów, nazwaną Polskim Związkiem Alpinizmu, przyniosło zmiany w istnieniu klubów a także w strukturze szkoleń. Kluby jako składniki federacji, zaczęły wprowadzać w życie to, co niesie z reguły zbiurokratyzowanie każdej dziedziny życia. Szkolenie powoli zostało poddane obróbce legislacyjnej, a przepisy, wymagania i uregulowania każdej aktywności wspinaczkowej stały się faktem. Z perspektywy czasu, uważam, że wiele pomysłów nie było oderwanych od zdrowego rozsądku, choć zdarzały się wynaturzenia we wdrażaniu ich w życie.

W 1987 rozpoczynałem karierę szkoleniową jako instruktor. Obowiązującym wtedy dokumentem uprawniającym do wspinaczki w polskich górach była karta taternika. Stanowiła przepustkę do świata wspinaczki na terenie TPN. Zdarzały się sytuacje, gdy ten upragniony „glejt” legitymizujący wspinaczkowe umiejętności był zdobywany w sposób niegodny – instruktorzy naciągali wykazy przejść, by przyszły wspinacz otrzymał dokument, a szkolący gratyfikację…

Uogólnianie, które zwykle występuje przy takich tezach byłoby krzywdzące dla wielu rzetelnych instruktorów etycznie i rzetelnie wykonujących swoją pracę. Zdecydowana większość kadry instruktorskiej to elita wspinaczkowa o pięknych życiorysach górskich i wartościowych przejściach wspinaczkowych. Ale jak wiemy z mądrości ludowej o jabłkach i koszyku, tak po prostu bywa.

Jak się szkoliło wspinaczy?

Szkolenie przyszłych wspinaczy (fot. archiwum autora)

Przemiany ustrojowe i powstawanie wolnego rynku w wielu dziedzinach nie ominęły szkolenia wspinaczkowego. W końcu lat dziewięćdziesiątych XX wieku pojawiły się oferty szkół wspinaczkowych. Rozpoczęła się marketingowa strategia walki o klienta (nowe pojęcie – klient, nie kursant, partner !). Akty prawne przestały być obowiązujące. Pojawiła się całkowita swoboda. Obecnie każdy może się wspinać w górach, a nawet szkolić nowicjuszy!

Tak jest teraz

Dla nas wspinaczy istotne jest, że państwo na mocy ustaw o sporcie jest zainteresowane kadrami instruktorskimi tylko i wyłącznie w dziedzinach aktywności wspinaczkowej związanej z rywalizacją bezpośrednią czyli współzawodnictwem, wszelkimi zawodami, rywalizacjami pucharowymi w oparciu o struktury związku sportowego jakim jest PZA. Tym samym, olbrzymia strefa rekreacji wspinaczkowej, jak też sportu uprawianego amatorsko, jest poza obszarem kontrolowanym przez państwo.

Podstawową moją obawą o właściwy poziom szkolenia jest, że na rynku zaroiło się od samozwańczych i niekompetentnych „instruktorów”. Niezbyt solidna wiedza może w konsekwencji doprowadzić do wypadku lub, w przypadku treningów, niekorzystnie wpłynąć na rozwój młodego zawodnika. Co bardziej sprawny marketingowo „instruktor” pod profesjonalną internetową fasadą ukryje swoje niekompetencje.

Kursy na skałkach

Porady bardziej doświadczonych kolegów bywają pomocne, ale czy zastąpią kurs wspinaczki skałkowej (fot. Salewa)

Czy obawy są zasadne? Spójrzmy na to tak. Kluby wspinaczkowe szkolą w ramach statutowych zapisów, mają certyfikowanych instruktorów i oferują żmudny proces zdobywania wiedzy, docelowo pracują nad tym, by absolwenci ich kursów zostali członkami klubu. To dobra idea, ale co z tymi którzy się nie identyfikują z zorganizowanym działaniem poprzez kluby czy związek sportowy? Jest ich przeważająca większość. Nie każdy ma ambicje uczestniczyć w zorganizowanych formach szkolenia. Kto ma ich uczyć i wprowadzać w arkana wspinaczkowych zawiłości? Zawsze mogą wykupić specjalistyczne szkolenie i wybrać zakres wiedzy ich interesujący. Ale czy uda się wybrać dobrze ? A może niech nas przeszkoli kolega czy koleżanka? Zrobi to za darmo i jakoś to będzie.

Zdarza się, że ktoś prowadzi zajęcia na sztucznej ścianie czy obozie w skałach, nie będąc żadnym instruktorem, a jedynie praktykiem wspinaczkowym – czasem z dużym doświadczeniem pedagogicznym. I wykonuje to świetnie. Teoretycznie takie rzeczy reguluje wolny rynek – doskonale zdaję sobie sprawę, że organizatorzy szkoleń, jak i osoby chcące się wspinać, nie są w stanie zatrudnić instruktora, który może się pochwalić odpowiednim doświadczeniem i świadectwem odbytego kursu instruktorskiego. Często warunki finansowe są jedynym kryterium. Jednak zawsze istnieje ryzyko, że w przypadku sytuacji krytycznej, ubezpieczyciel czy osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo szkolenia zapyta o kwalifikacje.

Szkolenie towarzyskie czy kurs

Wspinanie jest modne, jest „cool”, czy jak tam mówią młodzi ludzie. Ta moda z mojego punktu widzenia jest korzystna dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Każdy powód, by wyjść z domu w celu ćwiczeń jest dobry. Ale widzę też negatywne zmiany. Wiem, że to co powiem może się nie wszystkim podobać. Wspinanie na sztucznych ścianach czy w skałach bez przestrzegania oczywistych kanonów postępowania nie czyni z nas wspinacza. Wspinanie to nie tylko przebieranie rękami i nogami. To cały pakiet wiedzy i zachowań, który trzeba sobie przyswoić, by nim zostać. Elitarność wspinania powoli zanika, środowisko wspinaczkowe obecnie to szeroka grupa ludzi, często nie identyfikująca się z zasadami, które kiedyś były wpajane i przestrzegane. Wiem, sztuczna ściana to nie góry, a skały często są miejscem, gdzie wspinanie jest dodatkiem do grillowych pikników. Czy tak już będzie ?

Często szkolenie towarzyskie czy koleżeńskie prowadzone przez kolegę o znikomych umiejętnościach to prawdziwy dramat. Nie potrafię zrozumieć, jak bardzo trzeba być nieświadomym lub szalonym, by brać odpowiedzialność za nauczanie wspinania, samemu niewiele potrafiąc. Obserwuję od wielu lat wspinających się w skałach czy na sztucznych obiektach i uważam, że musi wzrosnąć samoświadomość społeczna, by traktować wspinanie jako fascynującą przygodę, niebezpieczną i bardzo wymagającą przestrzegania zasad.

Gdzie się nauczyć zasad wspinaczki?

Musi wzrosnąć świadomość, by traktować wspinanie jako fascynującą przygodę, ale niebezpieczną i wymagającą przestrzegania zasad (fot. Climbing Technology

Niewątpliwie bez spróbowania czy to nam odpowiada się nie obejdzie. Odpowiedź na pytanie czy rozpocząć wspinanie z doświadczonymi kolegami i wystąpić jako nowicjusz czy pójść na krótki kurs przygotowujący do samodzielnego wspinania nie jest proste i jasne. Początkujący zawsze potrzebuje wsparcia ze strony partnera oraz podstawowego instruktażu. Niebezpieczne jest to, że często ze strony „zaprzyjaźnionego nauczyciela” spada na początkującego ogromna ilość rad co do sposobu asekurowania, technik ruchu i innych często nieważnych wskazówek. Z pewnym rozbawieniem obserwuję proces nazywany przeze mnie „zniechęcaniem do wspinania” początkującej osoby zalewem informacji. Zawodowiec, podobnie jak każdy nauczyciel wie, kiedy i jak dozować określone informacje, by osiągnąć pedagogiczny sukces.

Dla zaczynających swoją przygodę wspinaczkową widzę rozwiązanie. Okazjonalne i nie obowiązujące pobyty na ścianie wspinaczkowej lub w skałach pod okiem doświadczonego i świadomego swojej roli wspinacza to dobry pomysł. Wspinanie, które rozbudzi w nas zainteresowanie powinno być szlifowane już pod okiem fachowca. Zdecydowanie takiego, który ma pojęcie o tym czego nauczać, jak eliminować błędy, wskazywać jak harmonijnie się rozwijać. Niekoniecznie musi to być pełny kurs wspinaczkowy. W końcu, nie wiemy czy na pewno jest to coś, co nas wciągnie. Zacznijmy od małych kroków. Tutaj szkolenie i opieka doświadczonych wspinaczy się sprawdzi na pewno. Reszta, zależy od nas.

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.