Stopniowo - dzień po dniu, miesiąc po miesiącu - zakrada się w najgłębsze zakamarki świadomości. Niezauważenie wypiera inne elementy - kiedyś ważne - teraz kompletnie nieistotne. Nie mija wiele czasu, gdy nagle zdajesz sobie sprawę, że wspinanie jest w twoim życiu obecne wszędzie. To przyszło samo i całkowicie naturalnie - bez świadomej decyzji.
Okazuje się, że nie rozmawiasz już o niczym innym. Przyjaciele z ‘poprzedniego’ życia są już co najwyżej znajomymi na Facebooku. Wszystkie pieniądze wydajesz na szpej i wyjazdy, a zamiast piąć się po zawodowej ścieżce kariery, kombinujesz jak wspinać się więcej i pracować mniej. Z lodówki zniknęły przetworzone produkty zastąpione przez bogate w białko i witaminy jedzenie, którego wcześniej byś nawet nie tknął, uznając je za niesmaczne. Do rangi wielkiej tragedii urasta dziura w palcu, a najbardziej na świecie boisz się zerwania troczka, skaleczenia nożem czy podobnej kontuzji, której normalny człowiek by niemal nie zauważył. Jesteś całkowicie pochłonięty przez świat wspinaczkowych newsów, własnych projektów, rywalizacji, rankingów, patentów.
Drogi, które pokonujesz są twoją wizytówką. Częściej niż ‘Jak leci?’, słyszysz na powitanie ‘Co tam pocisnąłeś ostatnio?’ Nie wyobrażasz sobie życia bez wspinania, bo ono nie jest już tylko formą aktywności fizycznej, ale jest wplecione w całe twoje ‘ja’. Nigdy wcześniej nie angażowałeś (-aś) się w coś tak bardzo i nic nigdy nie sprawiało tyle satysfakcji.
To wszystko sprawia, że jesteś szczęśliwy i czujesz że żyjesz.
Na początku nigdy nie jest łatwo (fot. materiały autorki)
Nadchodzi jednak taki dzień, kiedy zamiast wyczekiwać niecierpliwie momentu dotknięcia skały, po głowie zaczynają krążyć inne myśli.
Jesteś zmęczony ciągłym trzymaniem diety, spaniem w krzonie na wyjazdach, intensywnymi treningami, wiecznym brakiem czasu. Tym, że poza wspinaniem nic nie robisz tak dobrze, jakbyś mógł. Funkcjonujesz na tak wysokich obrotach, że boisz się zrezygnować z tego reżimu, choć na chwilę. Delikatny przyrost wagi, minimalny spadek formy sprawiają, że czujesz się jak totalne dno. Wspinanie nie daje już radosnego dreszczyku podekscytowania. Co poszło nie tak?
Historia zna wiele przypadków znakomitych talentów – świetnie zapowiadających się wspinaczy, którzy nagle zniknęli ze sceny.
Powody można mnożyć w nieskończoność: wysokie oczekiwania wobec samego siebie i presja z zewnątrz, ciągłe napięcie, zmęczenie psychiczne spychaniem na bok spraw istotnych i poczucie winy z tego powodu. A w największym stopniu: rutyna i znudzenie.
Wspinanie w dużej mierze przyciąga osoby otwarte na świat i nowe wrażenia. Jednak w każdym sporcie, nieważne ile adrenaliny dostarcza, w końcu pewne elementy zaczynają się powtarzać.
Jedziemy w skałki już nie jako świeżacy, dla których każda droga i każdy przechwyt jest czymś niezwykłym, ale jako doświadczeni wyjadacze, których nic nie zaskoczy.
Gdy pokonywana setny raz droga pod tę samą skałkę staje się nużąca, a ty wiążąc się liną, myślisz: ‘Po co właściwie to robię’? To jest to pewien sygnał ostrzegawczy, by coś zrobić. Coś zmienić.
Każda sytuacja jest inna. Każdy ma inne potrzeby i możliwości. Jakie mamy opcje?
Nic nie zmieniam, samo przejdzie.
Czasem tak. Wzrosty i spadki motywacji są normalne. Każdy zna też typową ‘depresję po projektową’, pojawiającą się, gdy znika nagle cel, który nadawał kierunek przez tygodnie, a nawet miesiące. Po chwili jednak pojawia się kolejny i wszystko znów jest w porządku.
Tu mówimy jednak o sytuacji, kiedy od bardzo długiego czasu trwa impas. Nie widać żadnej poprawy, a wspinanie coraz częściej wydaje się być obowiązkiem, nie przyjemnością.
Przykład: Jadę w skały. Właściwie nie wiem po co, ale jeśli nie pojadę, spadnie mi forma, będę zły na siebie, no i co innego mogę robić? Oddaję bez przekonania kilka wstawek. Dzień jest jakiś taki nijaki. Nawet gdy uda się zrobić drogę-projekt, nie budzi to większych emocji. Nie pierwszy to i nie ostatni. Ot, normalna kolej rzeczy.
A gdzie wybuch radości i satysfakcja? Dlaczego jej nie ma? Czy ta droga cię czegoś nauczyła? Czasem kolejny podobny projekt nie jest wyjściem. Konieczny jest większy krok naprzód, a nie kręcenie się w kółko.
Ileż czasu by przybyło i ile nowych możliwości by się otworzyło! Ten radykalny krok oznacza praktycznie zaczynanie od zera i zamknięcie dużego etapu życia. Jeśli wspinanie od dłuższego czasu jest tylko źródłem frustracji, poczucia traconego czasu to może nie powinno się go ciągnąć?
‘Można robić mnóstwo ciekawych, inspirujących i niesamowitych rzeczy. Rzeczy, na których spróbowanie nie było nigdy czasu przez trening i wyjazdy.’ – To dziwne słowa, jeśli padają z ust wspinacza. Można żyć bez wspinania? Temat trochę tabu.
Wspinanie może być po prostu pięknym etapem w życiu. Jeśli zaczyna cię w jakikolwiek sposób ograniczać, jesteś niewolnikiem własnego reżimu treningowego, wypaliłeś się i nie daje ci już szczęścia, to po co to robić?
Zaczekaj. Nie sprzedawaj jeszcze szpeju.
Są jeszcze opcje C i D.
Nigdy nie jest za późno na spróbowanie czegoś nowego (fot. materiały autorki)
Nie na tydzień ani miesiąc. Chodzi o to, by zobaczyć jak funkcjonuje się w świecie, w którym nie ma wspinania
Bez zaprzątania sobie głowy myślami, jak trudno będzie potem wrócić do formy.
To jeden z podstawowych problemów, który powoduje, że czujemy się jak w pułapce – zmęczeni rutyną, zniechęceni do treningu, a jednocześnie czujemy wewnętrzny przymus, by to robić. A jeśli się opieramy, pojawia się poczucie winy, które jeszcze bardziej pogarsza samopoczucie. Jeśli jeszcze tego nie doświadczyłeś – punkt dla ciebie – najpewniej potrafisz znaleźć odpowiedni balans i utrzymać dystans do swojego wspinania.
Dłuższa przerwa może sprawić, że zatęsknisz za wspinaniem i wrócisz z nowym zapałem i – prawdopodobnie – z nieco innym nastawieniem.
Co, gdy wciąż nie wyobrażamy sobie rezygnacji ze wspinania, nawet na kilka tygodni, ale coraz wyraźniej zdajemy sobie sprawę, że stan obecny nas nie satysfakcjonuje? Jak obudzić zapał jeśli dawny entuzjazm przepadł gdzieś bez śladu?
Z pomocą może przyjść zmiana. Radykalna zmiana. Mamy te szczęście, że wspinanie dzieli się na tak wiele poddziedzin, że przez całe życie można odkrywać w nim coś nowego i znajdować niekończące się wyzwania.
Znudziło cię wspinanie w skałkach? Spróbuj tradów, dróg wielowyciągowych, boulderingu, wspinania zimowego, zupełnie nowego typu skały. Zmień cele wyjazdowe. Zamiast jechać na kolejnego sportowego tripa, po którym dokładnie wiesz czego się spodziewać, może jedź wspinać się w góry? A może kup crashpada? Dla niektórych wystarczającym urozmaiceniem będzie zmiana formacji np. z pionów na przewieszenia, a inni będą potrzebować całkowitej odmiany, która zmusi do zaczynania praktycznie od zera.
Każda opcja wymaga dużo pokory, dystansu do pokonywanych trudności i chęci do nauki i odkrywania czegoś nowego. To ziemia nieznana. Możesz tam dowiedzieć się czegoś o sobie, wypróbować w nowych warunkach i nieustannie być zaskakiwanym przez kolejne wyzwania, o których wcześniej nie miałeś pojęcia. To wszystko połączone razem może sprawić, że w oku znów pojawi się lekko szalony błysk, a opuszki palców będą się pocić jeszcze na podejściu.
Bo czy to nie o to właśnie chodzi we wspinaniu? O ciągłe sprawdzanie się, doskonalenie i satysfakcję jaką daje pokonanie własnych ograniczeń? A jednocześnie o dobrą zabawę 🙂
To długa droga, ale warta wysiłku. U jej początku wszystko będzie trudne, ale w końcu ‘wszystko jest trudne, zanim staje się łatwe’.
Jak temu zaradzić wcześniej? Czy można coś zrobić, by nie znaleźć się w tym punkcie?
Całkowite poświęcenie owocuje szybkim progresem, wynikami i – przede wszystkim – intensywnością wrażeń. Problem zaczyna się w momencie, gdy wspinanie naprawdę pochłania wszystko inne i cała reszta zostaje zmarginalizowana. Póki forma rośnie i z niecierpliwością oczekujemy kolejnego wyjazdu, kolejnej wstawki – wszystko jest w porządku. Jednak gdy przychodzi kontuzja lub wypalenie – wszystko się wali, bo zostało postawione na tę jedną kartę – wspinanie.
Wspinanie to przede wszystkim zabawa (fot. materiały autorki)
Dobrym rozwiązaniem wydaje się być pozostawienie sobie kilku filarów, które utrzymają nas przy zdrowych zmysłach, jeśli ten związany ze wspinaniem zacznie się kruszyć. Zadaj sobie pytanie, co by się stało, gdybyś musiał przestać się wspinać i spraw by nawet wtedy znalazło się coś zajmującego do roboty. Niewiele osób potrafi całe życie utrzymywać niegasnącą motywację do wspinania, a jest to jeszcze trudniejsze, gdy wiąże się z nim również praca.
Nie ma gotowej recepty, a w każdym razie ja jej nie znam. Nie powiem – nie angażuj się za bardzo – bo ‘bardzo’ i ‘za bardzo’ jest nierozróżnialne, a bez zaangażowania wspinanie sporo traci. Nasz sport jest czymś niezwykłym. Powinien być czymś niezwykłym. Powinien sprawiać, że bez wyraźnego powodu śmiejesz się do całego świata, wychodząc z domu czy wracając ze skał, bo robisz to, co kochasz. Czasami potrzebujemy po prostu trochę luzu. Wspinanie ma przede wszystkim dawać nam szczęście i być dobrą zabawą.
Prawdziwa pasja to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła nas spotkać.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.