Każdy, kto chodził po górach z wielkim i ciężkim plecakiem wie, że noszenie takowego nie należy do głównych przyjemności, jakie daje nam trekking. Dlatego po początkowym etapie, kiedy chodziłem z worem, który czasami trudno było podnieść z ziemi, nadszedł czas odchudzania. Plecaka, bo sam nie muszę. Z angielska nazywa się to fast&light, chociaż wtedy nie miałem pojęcia, że istnieje do tego specjalna nazwa.
Jedną z ważnych kategorii, za jaką musiałem się zabrać przy tym odchudzaniu, było jedzenie. A jeśli już jedzenie, to również gotowanie. Żadnych chlebów (zawsze się taki zgniecie), żadnych past do chleba, serów. A w sklepie, do alejek ze słoikami i konserwami, to już całkowicie zakazałem sobie wstępu. Pierwsza zasada: nosimy tylko suche jedzenie. Suche i lekkie. Lekkie, bo bez wody. A więc różnego rodzaju muesli, płatki, orzechy – to co daje dużo kalorii. W ciągu dnia batony energetyczne i żele. Wieczorem posiłki liofilizowane. Są również dostępne gotowe muesli, które można jeść rano. Jeżeli stawiamy na lekkie jedzenie, nie musimy również nosić garnków, całej gamy sztućców etc. Wystarczy nam mały nożyk (przydatny też w sytuacjach awaryjnych), a do tego odpowiednia kuchenka. Dla mnie rewolucją, taką jak żywność liofilizowana, był zintegrowany system do gotowania Kovea Alpine Pot Wide.
Idea polega na połączeniu garnka do gotowania z kuchenką. Wszystko jest tak przemyślane, aby po „rozkręceniu” poszczególnych elementów (co jest oczywiście banalnie proste) palnik można było schować do garnka. Z kolei sam garnek posiada radiator, dzięki któremu mamy wydajną (zużywającą mniej gazu) i szybką kuchenkę do zagotowania wody. I w sumie nic więcej nie potrzebujemy. Gorąca woda na herbatę, do liofilizatów czy własnych patentów śniadaniowych jest wszystkim, z czego będziemy korzystać w ciągu dnia.
Wspomniałem już o radiatorze i o tym, że kuchenkę da się złożyć, wkładając jeden element w drugi. Garnek z powodzeniem może służyć również jako naczynie do jedzenia. O ile w przypadku liofilizatów jemy posiłek bezpośrednio z torebki, to proste danie możemy przygotować w samej kuchence Kovea Alpine Pot Wide i zjeść prosto z naczynia. Nie trzeba ze sobą zabierać żadnych dodatkowych talerzy, misek czy menażek. Warto zauważyć, że integracja kuchenki z garnkiem nie wyklucza innych konfiguracji. Bez problemu da się używać na tej kuchence menażki spoza zestawu. Kovea Alpine Pot Wide posiada dodatkową przystawkę z rozkładanymi „wąsami”, co umożliwia postawienie na niej innego naczynia.
Kuchenka ma piezo, służące do zapalania. Namawiam jednak, by za każdym razem wrzucić do plecaka jakieś niewielkie źródło zapasowego ognia (np. malutką zapalniczkę lub krzesiwo). Moja rada nie dotyczy wyłącznie tego konkretnego palnika, ale każdego. Przeżyłem już taką sytuację, gdy w zupełnie innej kuchence zawiódł piezozapalnik i muszę przyznać, że nie był to radosny wieczór. Od tego czasu zawsze zabieram ze sobą dwa źródła ognia.
Dzięki temu, że Kovea Alpine Pot Wide po schowaniu do pokrowca staje się zgrabnym pakunkiem, nie muszę zabierać zbyt dużych ilości płynów. Wiem, że mogę w czasie dnia zaplanować przerwę, zagotować wodę (pozyskaną ze źródła lub ze śniegu) i uzupełnić zapasy w termosie. Ta zasada dotyczy oczywiście chłodniejszych dni. W cieplejszym okresie wystarczą oczywiście zimne płyny.
Wczytuję galerię
Deklarowana pojemność zestawu wynosi nieco ponad litr, natomiast ze względów bezpieczeństwa, sugerowany maksymalny poziom wody do gotowania to 0,5 litra. Menażka wyposażona jest w praktyczną pokrywkę (która minimalizuje straty ciepła oraz pozwala skrócić czas gotowania wody) oraz odporny na temperaturę rękaw. Ta osłonka w połączeniu z wygodnym składanym uchwytem, pozwala na używanie kuchenki również jako kubka, w którym dłużej można cieszyć się ciepłym napojem.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.