Śnieg skrzypi pod butami, mróz kąsa nosy, droga do Polany pod Wysoką szybko mija na fajnych rozmowach o życiu, wspinaniu i górach. Jutro wstaniemy wcześnie i spróbujemy przejść zimowo, klasyczne Kowalewskiego na Młynarczyku. Maszerując Doliną Białej Wody rozmawiamy na różne tematy, również o himalajskiej zimie i tu pada stwierdzenie Wojtka, że himalaizm zimowy jest „nieestetyczny”.
Rzeczywiście jest coś w tym stwierdzeniu Zwierza. Bo przecież wspinaczka zwykle odbywa się po mało estetycznych drogach pierwszych zdobywców. Samo poruszanie się w olbrzymim zimowym kombinezonie puchowym jest mało estetyczne. Również styl, w jakim działa się zimą na ośmiotysięcznikach, jest mało estetyczny. Akcja górska nierzadko rozciągnięta jest w czasie na cały okres zimy kalendarzowej.
Warunki otoczenia zimą w górach wysokich są skrajne. Wszędobylski śnieg i lód miotany lodowatym wiatrem wdziera się, jakby ze zdwojoną mocą, we wszystkie zakamarki, również te mentalne. Ktoś kiedyś powiedział, że himalaizm zimowy jest swoistą sztuką cierpienia. Istotnie, wspinanie zimą w górach najwyższych wymaga od alpinistów nie tylko świetnej kondycji fizycznej, ale i ogromnej odporności psychicznej. Wielodniowe, a raczej wielomiesięczne przebywanie w trudnych warunkach atmosferycznych odciska swoje piętno. Do tego wszystkiego dochodzi stres związany z samym wspinaniem powyżej obozu bazowego.
Zimowy krajobraz gór wysokich (fot. autor, zimowa wyprawa Polaków na K2, 2018 r.)
Zimą jest inaczej niż latem. Śniegu zazwyczaj jest mniej, a nawet gdy występują opady śniegu, to śnieg szybko jest wywiewany przez wiatr, który tu zimą dominuje. Brak śniegu i wiatr sprawiają, że góry stają się „szklane”. Łatwe latem pola firnowe potrafią zaskoczyć, zmieniając się w połacie twardego, czarnego, przetykanego luźnymi kamieniami, lodu. Niby dla wprawnego wspinacza nie powinny stanowić problemu, ale jednak czym innym jest chodzenie, opieranie całej stopy na stopniu utworzonym w śniegu, a czym innym jest balansowanie na koniuszkach, z trudem wbijanych w twardy lód, przednich zębów raków – palce również bardziej marzną. Wspinanie zimowe bardzo różni się od tego letniego. Obozy pośrednie trzeba zwijać i pakować do worów transportowych, a te potem solidnie przytwierdzić do podłoża. Rozstawiony namiot, nawet obciążony pozostawionym wewnątrz sprzętem, tak jak to się czyni latem, nie przetrwa zimą. Wiatr czyści wszystko.
Zimą na Gasherbrumie I mieliśmy taką sytuację: po dwóch czy trzech tygodniach silnych wiatrów spędzonych na przeczekiwaniu w bazie, idziemy do obozu drugiego. Mamy obawy, czy spakowany w wór transportowy i przytwierdzony do lodowca sprzęt przetrwał. Dochodząc do przełęczy Gasherbrum widzimy z oddali, że nasz czerwony pakunek przetrwał i jest w miejscu, w którym go pozostawiliśmy. Czujemy ogromną ulgę, bo oznacza to, że sprzęt potrzebny do biwaku i dalszej akcji znajduje się na miejscu. Jeszcze z odległości dwóch-trzech metrów wydaje się, że wszystko jest ok. Ale… gdy podchodzimy bliżej, okazuje się, że nasz czerwony wór wypełniony jest po brzegi nie sprzętem, a sprasowanym przez wiatr śniegiem. Zniknęło wszystko: śpiwory, namiot, kuchenka, paliwo, jedzenie… dosłownie wszystko. Jak to się stało skoro worek był dokładnie zamknięty? Pękła, szarpana wiatrem o niszczycielskiej sile, metalowa zatrzaskowa klamra, którą był zamknięty nasz wór transportowy. Ten sam los spotkał obóz trzeci na siedmiu tysiącach metrów. Wiatr jest siłą dominującą w górach najwyższych zimą. Przed oddziaływaniem zimna można w miarę skutecznie się zabezpieczyć, ale gdy siła wiatru rośnie do wartości niepokojących, można tylko uciekać w dół.
Zimą warunki są znacznie trudniejsze niż latem – najgorszy jest wiatr (fot. autor, zimowa wyprawa Polaków na K2, 2018 r.)
Dlaczego wspinamy się w górach najwyższych zimą, skoro panują tam tak skrajne warunki? Niektórzy nawet twierdzą, że najgorsze, jakie możemy spotkać na naszej planecie. Jak dobrze pamiętam, to chyba Jerzy „Dziurek” Warteresiewicz rzucił pytanie: dlaczego by nie wspinać się zimą w górach wysokich? Andrzej Zawada wdrożył w życie tę ideę.
Zaczęło się od Noshag’a. 13 lutego 1973 roku o godzinie 23.20 Zawada łączy się z bazą i informuje „Noszak zrobiony”. Na szczycie stoi razem z Tadeuszem Piotrowskim. Po raz pierwszy człowiek przekroczył zimą wysokość siedmiu tysięcy metrów. Później były zimowe doświadczenia na Lhotse, gdzie po raz pierwszy w historii człowiek zimą przekroczył granicę ośmiu tysięcy metrów. 25 grudnia 1974 roku Andrzej Zawada i Andrzej Zygmunt Heinrich osiągnęli wysokość 8250 metrów. Ten właśnie bagaż doświadczeń, jakich nie zgromadzili wcześniej wspinacze z innych państw, był podwaliną do sukcesu na Evereście – pierwszym zdobytym zimą ośmiotysięczniku! 17 lutego 1980 roku późnym popołudniem na szczycie stają Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki.
Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy – pierwsze zimowe wejście na Mount Everest, luty 1980 (fot. archiwum Krzysztofa Wielickiego)
Spośród czternastu himalajskich olbrzymów, przekraczających osiem tysięcy metrów, aż dziesięć jako pierwsi zimą zdobyli Polacy. Spośród zdobytych szczytów tylko na Makalu, Gasherbrumie II i Nandze Parbat zimą nie stali Polacy:
K2 – ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik (fot. autor, zimowa wyprawa Polaków na K2, 2018 r.)
K2 jest ostatnim spośród czternastu ośmiotysięczników niezdobyty zimą. Do tej pory były podjęte trzy próby zdobycia tej góry. Zimą 1987/88 wyprawa kierowana przez Andrzeja Zawadę dotarła na Żebrze Abruzzi do wysokości ok. 7300 m n.p.m. W 2002/3 roku od strony chińskiej działała druga polska wyprawa pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego, osiągając ok. 7450 m n.p.m. Zimą 2011/12 pod K2 pojawiają się Rosjanie. Działają od strony pakistańskiej wspinając się drogą Basków, gdzie docierają do 7100 m n.p.m. Akcję przerywa śmierć Witalija Gorelika.
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego się wspinamy i dlaczego właśnie zimą, jest tak wiele, jak właśnie zadających to pytanie. Motywacje są różne i najczęściej są to bardzo indywidualne kwestie. Dla mnie osobiście najważniejszym aspektem wspinaczki jest człowiek – partner. W partnerstwie szukam siły. Gdy w trudnych warunkach sam doznaję mizerii duchowej, mam przy sobie, na drugim końcu „liny”, partnera, kolegę, przyjaciela. Wspólne pokonywanie trudności jest dla mnie najlepszym uczuciem, powodem do tego, że już po wspinaczce można wspólnie napić się kufelek piwa i pośmiać się z tego, co przeżyliśmy. Jest jeszcze jedna sprawa, która pociąga mnie zimą. Zimą jest trudniej, zimą jest zimno, zimą góry są mniej zaludnione, a w przypadku Himalajów, Karakorum i innych gór wysokich, całkiem puste. Te aspekty są urzekające…
Tej zimy mocno trzymajcie kciuki za polską ekipę pod K2 (fot. autor, zimowa wyprawa Polaków na K2, 2018 r.)
Piszę ten tekst w ,,przeddzień” wyjazdu w Himalaje. Za kilka dnia wyruszy z kraju trzecia polska zimowa wyprawa na K2. W górach wysokich trzeba czasami troszkę szczęście, jeżeli pogoda będzie łaskawa mamy duże szanse… Trzymajcie kciuki!
[Interesuje Cię tematyka himalaizmu? Zapraszamy do lektury tekstu poświęconego Broad Peak’owi]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.