Szwedzka marka Thule znana z produkcji świetnej jakości wyposażenia turystycznego. W ofercie firmy znajdziemy bagażniki, boxy i namioty dachowe, plecaki, torby, walizki i akcesoria kempingowe. Przeglądając ofertę firmy od razu widać, że jest ona skierowana do aktywnych rodzin, w tym również do rodzin z dziećmi w różnym wieku. Charakterystyczne logo Thule mają wózki i foteliki dziecięce oraz nosidełka turystyczne dla dzieci.
Jesteśmy aktywnymi rodzicami. Ja każdą wolną chwilę poświęcam wspinaniu, moja żona jest fanką żagli i trekkingu. Razem dużo podróżujemy w strony bliższe oraz dalsze. Gdy półtora roku temu na świat przyszedł nasz synek nie mieliśmy wątpliwości, że nie chcemy zmieniać naszego dotychczasowego trybu życia a Marceli będzie podróżował i poznawał świat razem z nami. Cóż może być dla takiego malca lepszą szkołą życia i przygodą niż podróże z rodzicami od malucha?
Oczywiście aktywne życie z kilkunastomiesięcznym dzieckiem jest wymagające i rodzi wiele wyzwań, czasami nawet ograniczeń. Wyzwania rodzą jednak rozwiązania. By móc odbywać mniejsze i większe podróże konieczny jest po prostu odpowiedni sprzęt i wyposażenie, które zapewni bezpieczeństwo dziecku a rodzicom nieco komfortu. Od samego początku testowaliśmy różne metody noszenia Marcelego. Wpierw w specjalnej chuście, potem w lekkim nosidełku ergonomicznym. Oba rozwiązania mają pewne zalety – są bardzo lekkie i proste, złożone nie zajmują wiele miejsca, świetnie sprawdzają się w mieście i na krótkich wycieczkach. Nie nadają się jednak na wyjście w góry na trekking. Oprócz dziecka trzeba przecież zabrać trochę dodatkowych rzeczy – choćby odzież, jedzenie, wodę, akcesoria dla dziecka, aparat fotograficzny. W chuście i w lekkim nosidełku ergonomicznym dziecko podróżuje z przodu, na klatce piersiowej rodzica. W górach takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, ogranicza bowiem widoczność i rodzi niebezpieczeństwo potknięcia i upadku. Jedynym rozwiązaniem staje się nosidełko turystyczne. W lipcu 2021 Thule wypuścił na rynek nową wersję cenionego przez rodziców nosidełka dla dzieci Thule Sapling. Wzięliśmy je w teren by przetestować jego możliwości.
Paczka do pana – powiedział przez telefon kurier – jest bardzo duża ale jakoś zadziwiająco lekka. Waga to pierwsze zaskoczenie dotyczące Thule Sapling. Gdy rozpakowałem ogromną paczkę, wyjąłem nosidełko, ze zdziwieniem stwierdziłem, że prawie nic nie waży. To “nic” to według danych producenta 3,2kg. Biorąc pod uwagę niemałe gabaryty przedmiotu – 35 x 31 x 73 cm – sprawia wrażenie wręcz surrealistyczne, gdy bierzemy nosidełko do ręki. Lekki, w tym przypadku, nie oznacza jednak “uproszczony” lub “idący na kompromisy”. Thule Sapling ma dosłownie wszystko co nosidełko dla dzieci powinno mieć, zarówno z perspektywy rodzica jak i z punktu widzenia dziecka. Ale wróćmy do danych technicznych. Nosidełko jest wykonane z Nylonu 420D oraz poliestru P600 w 100% z recyklingu. Co istotne, są to materiały wolne od PFC, czyli perfluorowęglowodorów, związków szkodliwych dla środowiska, wzmagających powstawanie efektu cieplarnianego.
Zapewne wielu rodziców zastanawia się od jakiego wieku dziecka można używać nosidełek turystycznych. Thule Sapling, podobnie jak większość nosidełek, przeznaczony jest dla dzieci od szóstego miesiąca życia do momentu, w którym osiągną 18kg. Oprócz niewielkiej wagi, uwagę przyciąga jakość wykonania. Ale czegóż innego można by się spodziewać od marki Thule? W końcu marka ma 75 lat tradycji. Precyzja i dopracowanie produktu widoczne jest w każdym miejscu: w łączeniach elementów, w szwach, w dobranych klamerkach i suwakach, estetyce materiałów i mnóstwie różnych drobnych a cennych patentów, które opiszę dalej. Bym zapomniał – Thule Sapling dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – ciemnozielonej i czarnej i ma nośność całkowitą 18kg.
Testowaliśmy nosidełko dla dzieci Thule Sapling przez kilka tygodni, zarówno ja jak i moja żona i przed wszystkim nasz synek. Mieliśmy je ze sobą na Mazurach, kilkukrotnie na Jurze podczas szybkich wypadów w skały oraz na trekkingu w Pieninach. Ja zacząłem go również używać w mieście, gdy chodzimy z Marcelim na spacer z psem.
Każdy rodzic, który chodzi z dzieckiem w góry wie, że to wcale nie lekka (dosłownie) sprawa. Choć nosidełko samo w sobie waży niewiele, to gdy dodamy do niego dziecko, wodę, jedzenie, trochę dziecięcych, niezbędnych akcesoriów to nagle okazuje się, że na plecach mamy 20kg, które do tego czasami się wierci i podskakuje. Zatem komfortowy system nośny w nosidełku to absolutnie podstawa. Nosidełko dla dzieci Thule Sapling jest produktem typu Unisex, czyli przeznaczonym zarówno dla mamy jak i taty. Oznacza to, że system nośny musi być skonstruowany w sposób uniwersalny, dopasowany zarówno do sylwetki męskiej jak i damskiej. Sapling ma w pełni regulowane, szerokie i ergonomicznie wyprofilowane pasy przednie oraz oraz szeroki pas biodrowy. Regulacja wysokości pasów przednich oraz długości pasów biodrowych jest banalnie prosta i szybka – wystarczy odpiąć rzep i przesunąć element do wybranego poziomu. To niezwykle istotne bowiem podczas trekkingu z dzieckiem rodzice często się zmieniają, trzeba więc szybko dostosować plecak.
Czy system nośny jest wygodny? Oboje z żoną jesteśmy bardzo wysocy i szczupli. Dla nas nosidełko było bardzo wygodne, choć pasy przednie sprawiały wrażenie nieco twardych przy dłuższym użytkowaniu. Być może to kwestia przyzwyczajenia i wyrobienia się materiału. Część systemu nośnego wykonana jest z siatki, inne elementy z charakterystycznego, żebrowanego materiału. Taka konstrukcja zapewnia świetną wentylację co daje wygodę i odpowiednie chłodzenie pleców. Nosiłem Thule Sapling także w wyjątkowo gorące i duszne dni i muszę przyznać, że wiele plecaków turystycznych nie ma tak sprawnej wentylacji jak to nosidełko. Nosidełko nie “przykleja” się do ciała, nie “poci się”. Do tego system nośny posiada specjalne paski stabilizujące, dzięki którym precyzyjnie można wyregulować pozycję i środek ciężkości nosidełka na plecach.
Całość konstrukcji Thule Sapling opiera się na aluminiowym stelażu, który z systemu nośnego przechodzi w część tylną, wspierającą siodełko dziecka. W dolnej części stelaż ma rozkładaną podstawę umożliwiającą wygodne postawienie nosidełka na ziemi. Obawiałem się, że rozkładany element nie zapewni odpowiednej stabilności i że mimo wszystko dziecko siedzące w nosidełku będzie wymagało ciągłej kontroli by się nie przewróciło. Ani trochę. Nosidełko postawione na trawie, na żwirze, na kamieniach jest wciąż stabilne i bezpieczne. Swobodnie możemy w ten sposób postawić dziecko bez obaw, że nosidełko się przewróci. Co ważne i wygodne – podstawę można bardzo łatwo rozłożyć i złożyć jedną ręką, mając nosidełko na plecach. Thule Sapling wygodnie się zakłada. Duży uchwyt ponad systemem nośnym sprawia, że nosidełko wraz z dzieckiem, można łatwo samemu założyć na plecy.
Sapling to nie tylko samo nosidełko. Każdy rodzic wie, że do obsługi brzdąca potrzeba wiele różnych rzeczy. Pieluszki, chusteczki, kremiki, dodatkowe ubranka, woda, jedzenie, kocyk, ulubiony pluszak. A przecież dla siebie też musimy jeszcze mieć nieco miejsca. By wszystko to pomieścić nosidełko dla dzieci Thule Sapling posiada dużą komorę o pojemności 22L umieszczoną na samym dole. Jest bardzo foremna i pojemna a boczne zamki zapewniają szybki dostęp z dwóch stron bez konieczności zdejmowania nosidełka z pleców. Komora ma wyjście na rurkę systemu nawadniania (do kupienia oddzielnie). Dodatkowo, pod komorą, mamy do dyspozycji dużą, oddzielną, zamykaną na suwak kieszeń. To nie wszystko. Drobne przedmioty – klucze, portfel, telefon, okulary – zmieszczą się w dwóch sporych kieszeniach na pasie biodrowym.
Lecz, gdy to nie wystarczy, możemy do nosidełka zamocować torbę Thule Sapling Sling Bag. Nie ma jej jednak w podstawowym zestawie, jest do kupienia oddzielnie. Torba daje dodatkową pojemność 10L i można ją szybko zamocować za pomocą dwóch klamerek i rzepów. Przyznaję – jest niezwykle użyteczna i warto ją kupić. Posiada dużą komorę, w niej dwie kieszenie wprost idealne na pieluszki i chusteczki. Do tego jeszcze jedna, płaska, zapinana na suwak kieszeń, w której miejsce znajdzie mapa lub ulubiona książeczka dziecka. Torba posiada regulowany pas. Gdy ją odepniemy od nosidełka może służyć jako oddzielny, wygodny, mały plecak.
Jako oddzielny produkt dostępna jest również płachta przeciwdeszczowa Thule Sapling Rain Cover. Nigdy przecież nie wiadomo jaka pogoda zaskoczy nas na szlaku. Jeśli nagle przyjdzie deszcz, co zdarzyło nam się w Pieninach, nie musimy się martwić o zdrowie naszego dziecka. Założenie płachty trwa dosłownie chwilę. Cześć płachty wykonana jest z przezroczystego plastiku tak by dziecko mogło nadal dobrze widzieć rodziców i świat dokoła. Płachta szczelnie ochrania główkę, korpus, nóżki dziecka a także bagaż w dolnej komorze nosidełka i dołączanym plecaku. Jest tak odszyta, że zapewnia bardzo dobrą ochronę od deszczu. Gdyby przyszło nam spacerować po zmroku, widoczność zapewnią odblaskowe naszywki na płachcie.
A co na to wszystko nasz synek? W zasadzie to on powinien być współautorem tego testu. Z pewnością jego opinia byłaby tutaj najbardziej istotna. Marceli jeszcze jednak nie może Wam opowiedzieć swoich wrażeń bo nie mówi. Ale słowa to nie jedyna forma kontaktu przecież. Nasz syn wyraźnie i szybko komunikuje, gdy tylko coś mu się nie podoba. Przemierzyliśmy kilka ładnych kilometrów w nosidełku Thule Sapling, w różnej pogodzie i różnym terenie. Szczerze mówiąc, myślałem, że Marceli, przyzwyczajony do noszenia z przodu, nie będzie zachwycony nosidełkiem turystycznym. Przeciwnie. Marceli ewidentnie je lubi, dobrze się w nim czuje, jest mu wygodnie. A dodatkowo, co w przypadku noszenia dziecka z przodu jest nieco ograniczone, ma bardzo dobrą widoczność, może podziwiać widoki, przyrodę, zwierzęta. Czyż nie po to bierzemy dziecko w góry?
W nosidełku dla dzieci Thule Sapling dziecko siedzi w foteliku ErgoRide rozpiętym między systemem nośnym a stelażem z tyłu. ErgoRide, jak sama nazwa wskazuje, ma ergonomiczną, dopasowaną do małego podróżnika, budowę. Jest wykończony takim samym, wysokiej jakości materiałem jak reszta nosidełka. Ciężar dziecka spoczywa na elemencie środkowym – pełnym, grubym, zaś boki siodełka zrobione są z siatki. To zapewnia dziecku odpowiednią wygodę i wentylację ciała. Wysokość siodełka można łatwo regulować przy pomocy specjalnej klamry. Nosidełko dla dzieci Thule Sapling ma też bardzo wygodne rozwiązanie umożliwiające włożenie dziecka od góry lub z obu boków. W tym celu wystarczy odpiąć klamerkę z wybranego boku i wysunąć z kieszeni sztywny element boczny. Ale bez obaw – dziecko samo nie jest w stanie tego zrobić. Klamerki w Thule Sapling mają specjalne zabezpieczenie, które uniemożliwia przypadkowe otwarcie. Wnętrze siodełka oraz szerokie podparcie nóg wyłożone są miękkim, przyjemnym w dotyku materiałem wypełnionym gąbką. Całe siodełko można bez kłopotu wyjąć i wyprać.
Ani ja ani moja żona nie mieliśmy wątpliwości, że nasz synek jest bezpieczny w nosidełku Thule Sapling. Dziecko jest przypięte do siodełka dość szerokimi, miękkimi pasami. Posiadają one regulację oraz zapinany na klamerkę pas piersiowy. Dziecko siedzi w foteliku głęboko i pewnie, nawet gdy rodzic przechyli się, brzdąc nie ma możliwości wypaść.
Za komfort małego pasażera odpowiada także poduszeczka – śliniak. To gruby, miękki element zamontowany przed buzią dziecka. Podróżnik może się na nim oprzeć a w razie potrzeby także przespać. W razie poślizgnięcia lub potknięcia rodzica poduszeczka także ochroni dziecko. Poduszkę może łatwo wyjąć i wyprać osobno, bez konieczności prania całego nosidełka, co doceni każdy rodzic.
Z nosidełkiem Thule Sapling żadna pogoda nie jest straszna, także upały. W razie potrzeby nad dzieckiem można rozpiąć elastyczną osłonę przeciwsłoneczną. Element wkłada się w specjalne kieszonki i przypina rzepem. Montaż trwa kilka sekund. Zrobione z siatki boczki wpina się we wsuwki a sam daszek można do pewnego stopnia regulować, spinając klipsem. W ten sposób dziecko jest mniej albo bardziej osłonięte. Daszek spełnia normę UPF 50, co oznacza, że zatrzymuje 97,5% promieni słonecznych. Osłonka świetnie chroni także przed wiatrem oraz lekkim deszczem. A gdy już nie jest potrzebna można ją złożyć i schować do jednej z kieszeni – zajmuje bardzo niewiele miejsca.
Zazwyczaj korzystając z nowego sprzętu zauważam pewne niedociągnięcia. Do głowy przychodzą mi myśli, że to i owo producent mógł wykonać lepiej, tego i owego nie przewidział lub nie przemyślał. Ale bywają także produkty co do których, w zasadzie od początku, nie mam żadnych wątpliwości. Patrzę i od razu wiem, że to jest sprzęt, który został zaprojektowany i przetestowany przez sztab zaangażowanych w swoją pracę ludzi. Dokładnie tak jest w przypadku Thule Sapling. Za każdym razem biorę to nosidełko do ręki z poczuciem, że to świetny, wart swojej ceny sprzęt. Czy coś bym zmienił w Thule Sapling? Jeden detal – mocowanie poduszeczki – Marceli ją notorycznie odpinał. Ale oczywiście czepiam się.
Thule Sapling to takie Volvo XC90 dla dziecka. Tylko lepsze bo dzięki niemu zobaczy świat z bliska, doświadczy natury pełnej piękna, emocji, barw, światła i chwil z rodzicami. Nie mam też wątpliwości, że Marceli je lubi i dobrze się w nim czuje, a to najważniejsze. A Sapling po angielsku oznacza młode drzewko.
Test wykonali dla Was Bartek, Renata oraz Marceli Sabela.
[Szukasz plecaka? Sprawdź nasz test modelu Thule Topio 40L]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.