Nigdy nie jest za późno, aby zacząć chodzić po górach. Banalne? Tak. Prawdziwe? Również. Ja sam zacząłem intensywnie uprawiać tę formę turystyki dopiero kiedy stałem się ojcem. Spotkałem się z opiniami, że po zostaniu rodzicem nie będziesz miał czasu na realizację swoich zainteresowań. Ba! Miałem styczność z ludźmi dla których rodzicielstwo stanowiło gotową wymówkę do tego, żeby spocząć na kanap.... laurach. Zakładając, że czytasz ten artykuł, z pewnością nie zaliczasz się do tej grupy osób.
Dopiero planujesz pokazać swojemu dziecku górski świat? Wręcz przeciwnie, byliście tu i ówdzie i potrzebujecie inspiracji do kolejnych wypadów w góry z dzieckiem? Jesteś rodzicem, który aktywnie spędza czas ze swoją latoroślą kilkaset m.n.p.m.? Minęliśmy się na szlaku i chcesz porównać doświadczenia?
Niezależnie od powodu, wierzę że czas poświęcony na przeczytanie tego artykułu nie będzie czasem straconym. Wraz z moim 5 letnim synem przybliżymy w nim część ciekawych tras Beskidu Żywieckiego. Zachęcam również do rzutu okiem na pierwszą część, w której dzielimy się doświadczeniami z Beskidu Śląskiego. Warto podkreślić, że niniejszy jak i poprzedni artykuł w całości bazuje na moich subiektywnych obserwacjach i odczuciach.
Uroki Beskidu Żywieckiego (fot. autor)
Jest to pasmo nieco dzikie i mniej uczęszczane niż Beskid Śląski. Owszem, drogi prowadzące na Babią Górę czy Pilsko, są bardzo popularne i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będziemy na nich sami. Nie zmienia to faktu, że w Beskidzie Żywieckim znajdziemy wiele tras, gdzie przez kilka godzin nikogo nie spotkamy. Powodów takiego stanu rzeczy jest w moim odczuciu kilka:
Pamiętajmy, że skupiamy się na wędrowaniu z dzieckiem, warto wziąć powyższe informację pod uwagę. W żadnym wypadku nie należy tego poczytywać jako coś negatywnego. Miej tylko na względzie, że wycieczka z małym turystą nie będzie urozmaicona atrakcjami współczesnej cywilizacji. Ot, po drodze jedynie naturalne doznania, bez sztucznych dróg, komercyjnych kramów i udogodnień.
Beskid Żywiecki potrafi być surowy (fot. Paulina Marciniak)
Rzeczy, o których warto pamiętać, a o których wręcz nie można zapomnieć. Wszystkie podstawowe informacje znajdziecie w artykule redakcyjnego kolegi Łukasza tutaj. Sam również nieco rozwinąłem ten temat w moim poprzednim artykule, dlatego nie będę powtarzał tego, co już napisane zostało. Poniżej podpowiadam kilka porad, które uzupełniają poprzednie. Piszę o nich teraz, ponieważ są to spostrzeżenia wyniesione stricte z Beskidu Żywieckiego.
Patent gwarantujący dobrą zabawę w zimowych warunkach (fot. Paulina Marciniak)
W takim razie jakie trasy zrobiliśmy z naszym 4 latkiem? Wszystkie z opisanych szlaków można zrobić w górę i z powrotem w jeden dzień. Zaznaczę jednak ponownie, że nocleg w schronisku to dla dziecka ciekawa atrakcja, a może i nawet cel sam w sobie.
Dojście z dzieckiem na Halę Miziową samo w sobie nie należy do trudnych. Byliśmy tam w czerwcu w porze lekko deszczowej. Polecam żółty szlak z Korbielowa i zejście szlakiem zielonym do tejże miejscowości. Początkowo idziemy asfaltem, co jest naturalnie nieciekawe. Następnie droga skręca w lewo i przeistacza się w leśną ścieżkę, biegnącą wzdłuż strumienia. Na początku przechodzimy po wąskim mostku nad Buczynką – należy uważać. Dalej droga zmienia się w dość długi kamienisty odcinek. Skakanie po głazach należy tu zaliczyć do atrakcji :-).
Ostatni odcinek to leśna droga z niewielką ilością nieco stromych podejść. Dojście do schroniska na Hali Miziowej zajęło nam ok. 3 godziny. Jeśli starczy sił, będzie ochota i czas na to pozwoli – można rozważyć podejście na Pilsko. Nam z uwagi na załamanie pogody nie udało się tego zrobić, ale nocleg w schronisku był wystarczającą kulminacją wyprawy. Zejście zielonym szlakiem jest dość widokowe, drogi przez las niewiele, a na końcu strome zejście (raczej zbieg) na dół, trochę asfaltu i wracamy do domu.
W drodze na Halę Miziową (fot. autor)
Dojście do schroniska zajęło nam około 2,5 godziny niespiesznym tempem – zielony szlak z Rycerki Górnej. Bardzo przyjemna i niezbyt forsowna wycieczka, głównie lasem. Jej urokiem jest to, że trasa nie jest często uczęszczana. Po drodze wiele krzaczków z jeżynami, jeśli trafisz tu o odpowiedniej porze oraz muchomorów – tylko do oglądania oczywiście. Po dojściu do przytulnego schroniska dodatkową atrakcją dla dziecka jest wybieg dla ciekawskich, wiecznie głodnych kur. Gdy starcza sił, można podejść na szczyt Bendoszki Wielkiej (1144 m n.p.m.). Podczas naszej wycieczki trasa była bardzo błotnista. Według tego kryterium rozróżniamy dwa rodzaje dzieci: te które nie lubią błota i unikają kałuż i te, które błoto ubóstwiają i wskakują w każde jego większe skupisko. Tak czy inaczej pod względem atrakcyjności zastanego stanu nawierzchni, brzdąc nie narzeka na nudę.
UWAGA: należy pilnować oznaczeń szlaku, ponieważ na początku, gdy idzie się asfaltową drogą, łatwo jest pominąć skręt w lewo na właściwy szlak.
Przełęczy Przegibek na pewno nie można odmówić klimatu (fot. autor)
Wyjście z Soblówki żółtym szlakiem. Tę trasę zaliczyliśmy w warunkach zimowych. Po drodze brak większych trudności i męczących podejść. Z uwagi na krótki dzień i dużą ilość śniegu do schroniska dotarliśmy o lekkim zmroku. Śnieg po drodze był niewątpliwą atrakcją w trakcie marszu, ale też znacznie wydłużył czas wycieczki. Droga powrotna dzięki połączeniu: dziecko na jabłuszku + kijek trekkingowy + rodzic pociągowy, upłynęła na radosnym, dwugodzinnym zjeździe z góry na sam dół.
W dwójkę zawsze raźniej (fot. Agnieszka Sosnowska)
Wejście znów w warunkach zimowych. Region ciekawy, ponieważ na Halę Lipowską można dostać się kilkoma wariantami. My wybraliśmy wyjście czarnym szlakiem z Żabnicy Skałki. Po około godzinnej wędrówce – w całości po wyasfaltowanej drodze – dochodzimy do słynącego ze swoich jagodzianek (serwowane nawet zimą) schroniska na Hali Boraczej. Po odpoczynku i podładowaniu akumulatorów wyruszyliśmy zielonym i następnie czarnym szlakiem na Halę Redykalną, skąd żółtym do schroniska na Hali Lipowskiej. Ten etap zajął nam 3,5 godziny. Podczas wędrówki urozmaiconej dywagacjami z dzieckiem “czy idziemy w chmurach, czy we mgle”, nie mieliśmy okazji podziwiać szczególnych widoków.
Trasa jest przyjemna, ponieważ nie jest najeżona długimi i stromymi podejściami. Maluchowi ogólnie się podobało, ale pod koniec wycieczki dopadł go kryzys. Tu z pomocą znów przyszedł sprawdzony zestaw: jabłuszko do zjeżdżania + kijek trekkingowy. Po nocleguu w schronisku przejście w 15 minut na śniadanie do schroniska na Hali Rysianka i podziwianie pięknych widoków, które rozpościerają się z tego miejsca. Następnie zejście zielonym szlakiem do Żabnicy – a raczej zjazd, który zajął nam nieco ponad 2 godziny.
UWAGA: od schroniska na Hali Boraczej można pójść bezpośrednio na Halę Lipowską nieznacznie krótszym, zielonym szlakiem.
Góry z dzieckiem. Piękno okolic Hali Lipowskiej. (fot. Paulina Marciniak)
Odpowiadając krótko – tak. Ale… No właśnie, jest “ale”. Jeżeli wcześniej sam w tym paśmie nie byłeś, musisz mieć świadomość, że:
Chcę przez to powiedzieć, że są to głównie szlaki dla turystów, którzy wiedzą po co idą w góry. Mając tę świadomość, musicie się razem z dzieckiem odpowiednio do takiego wyjścia przygotować. Z redakcyjnego obowiązku i wrodzonej przezorności nie mogłem tego nie napisać.
Jeżeli jednak to co do tej pory przeczytałeś w tym akapicie wydaje Ci się czymś jasnym jak słońce i myślisz sobie “co ten amator wypisuje?!”- dla Ciebie i Twojego dziecka nie ma żadnego ale 🙂
W takim razie na co czekacie? Nie zwlekajcie i ruszajcie w góry z dzieckiem. Gwarantuję, że na tutejszych szlakach czekają Was piękne widoki, cisza, spokój i cudownie spędzone chwile.
Dziecko w górach ma się przede wszystkim dobrze bawić (fot. autor)
Rodzicem pociągowym i autorem tekstu jest Rafał Marciniak
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.