Skitury najczęściej porównywane są z jazdą na nartach po przygotowanych stokach. Zdecydowana większość artykułów dostępnych w sieci, zaczyna się właśnie od słów w stylu „masz dość kolejek do wyciągu?”. W zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo to porównanie dość naturalne. W końcu obie formy aktywności mają ze sobą wiele wspólnego.
Rzadko natomiast ktoś decyduje się na porównanie jazdy na skiturach z chodzeniem po górach pieszo. A tutaj cech wspólnych jest przecież jeszcze więcej. Tak naprawdę wspólne jest wszystko to, co nas otacza. Od piękna przyrody, z którą możemy obcować, przez kwestie związane z wysiłkiem, po zagrożenia, które niosą ze sobą dzikie góry. Inna jest tylko część sprzętu, z którego korzystamy, aby poruszać się po śniegu. W niniejszym tekście chciałbym się skupić na różnicach, jakie występują pomiędzy turystyką zimową na nartach, a tą bardziej tradycyjną, czyli w butach górskich. Być może uda mi się was przekonać, że warto zamienić zwykłe buty górskie na skitury.
Użyłem wcześniej określenia, że tradycyjna wędrówka zimą to taka w butach górskich, ale czy tak jest faktycznie? Myślę, że tak, chociaż skituring też ma bardzo bogatą przeszłość. Historia skituringu to w zasadzie historia narciarstwa. Kiedyś nie było przecież stoków i wyciągów. Już w średniowieczu mieszkańcy Skandynawii korzystali z nart do wędrówek. W Polsce ta historia jest oczywiście mniej odległa, ale również liczy sobie już ponad sto lat.
Osobą, która rozpowszechniła narciarstwo w Tatrach był Stanisław Barabasz. Sporo o jego historii może opowiedzieć Wojciech Szatkowski, pracownik Muzeum Tatrzańskiego i autor przewodników skiturowych, który pisze również na łamach 8academy. Stanisław Barabasz po raz pierwszy użył nart prawdopodobnie w 1888 roku, podczas polowania na zwierzynę leśną w okolicach Jasła. Zauważył, że poruszanie się w śniegu z deskami na nogach jest znacznie łatwiejsze, niż pieszo. Potem przeprowadził się do Zakopanego, gdzie rozpowszechniał ideę narciarstwa wśród miejscowych górali.
Od tych wydarzeń musiało natomiast upłynąć jeszcze sporo czasu, aby skituring stał się w Polsce naprawdę popularny. Widoczny wzrost zainteresowania tą formą narciarstwa to połowa lat 90 XX wieku. Prawdziwy rozkwit skituringu w naszym kraju to natomiast dopiero ostatnie lata.
Trochę inaczej sytuacja wygląda w Alpach, gdzie poruszanie się na skiturach jest czymś całkowicie naturalnym. Austria, Francja, Włochy czy Szwajcaria to miejsca, gdzie narty turowe są bardzo popularne, zarówno wśród przewodników górskich, jak i zwykłych turystów. Ma to zapewne związek z rozległym obszarem Alp i znacznie większymi odległościami, jakie turyści muszą każdego dnia pokonać.
Zatrzymam się tutaj na chwilę, bo jest to właśnie jeden z powodów, dla których warto zamienić buty górskie na narty skiturowe. Na nartach jesteśmy po prostu znacznie szybsi. I nie mówię tylko o zjazdach, które narciarzowi zajmą kilka minut, a turyście pieszemu zapewne kilkadziesiąt. Przy odpowiedniej technice, narciarz będzie także szybszy idąc po równym terenie, czy nawet pod górę. Oczywiście nie możemy przyjąć, że po założeniu nart od razu przejdziemy jakiś fragment dwa razy szybciej, niż mówiąc kolokwialnie „z buta”. Wszystko zależy od naszej techniki, kondycji czy wreszcie warunków. Możemy natomiast przyjąć, że dobrze jeżdżący na skiturach narciarz, pokona dany fragment tej samej trasy znacznie szybciej, niż zrobi to sprawny piechur.
Szybkość oczywiście przekłada się na możliwość pokonania znacznie większych przestrzeni. Jeśli więc wybieramy się w rejon, gdzie odległości pomiędzy schronieniami są znaczne, to narty skiturowe powinny być naturalnym wyborem. Głównie z tego zresztą powodu, skituring jest tak popularny w regionach alpejskich.
To kolejna przewaga skiturów, będąca pochodną szybkości. W górach często jesteśmy uzależnieni od humorów matki natury. Pogoda, która jeszcze rano może być piękna, z bezchmurnym niebem i przyjemnie grzejącym słońcem, po zaledwie kilku godzinach może zmienić się w mglistą pułapkę. Przemierzając góry szybko jesteśmy bezpieczniejsi, bo mniej uzależnieni od kaprysów pogody. Sam miałem okazję się o tym przekonać wędrując zimą po Tatrach. Schodziłem wówczas z Koziego Wierchu. Pogoda była piękna, ale na horyzoncie już pojawiały się pierwsze chmury. Pod szczytem zamieniłem kilka słów z narciarzem, który przygotowywał się do zjazdu Szerokim Żlebem. On pomknął w dół, a ja zacząłem dość czasochłonne zejście. Już po chwili pojawił się chłodny wiatr i gęste chmury, które bardzo ograniczyły widoczność. Na szczęście nie padał śnieg, więc po prostu schodziłem swoim śladem, aż do doliny. Potem w schronisku spotkałem tego narciarza. Okazało się, że dotarł do schroniska, zanim pogoda się zepsuła. Ja akurat miałem szczęście, bo pogoda pogorszyła się znacznie, ale nie było tragedii. Łatwo natomiast wyobrazić sobie sytuację, gdzie do wiatru i mgły dojdą jeszcze gęste opady śniegu. Wówczas możemy się znaleźć w bardzo trudnej sytuacji, której teoretycznie moglibyśmy uniknąć poruszając się szybciej.
Kolejna naturalna pochodna szybkości, to możliwość zwiedzenia większej ilości miejsc. W tym samym czasie co turysta pieszy, narciarz skiturowy może zobaczyć znacznie więcej. W Alpach popularne są tzw. trawersy. Za przykład takiego przejścia można wziąć znajdujący się na granicy austriacko-szwajcarskiej trawers Silvretty. Tura uznawana jest za jedną z piękniejszych alpejskich tras wysokogórskich. Trawers prowadzi pomiędzy ośrodkiem narciarskim Ischgl, a masywem Pitz Buin oraz schroniskiem Saarbrücker Hütte. Przejście trawersu Silvretty to około 6 dni. W Polsce wyjazd organizuje np. znane i cenione, niestety także dość drogie Biuro Przewodników Wysokogórskich Salewa.
Jaka według was jest najmniej przyjemna część górskiej wycieczki? Dla mnie zawsze były to zejścia. Po pierwsze z reguły jesteśmy już zmęczeni, po drugie dociera do nas smutna rzeczywistość, że na dzisiaj to już koniec. Pomijam już fakt, że to właśnie zejścia najbardziej dają w kość naszym stawom kolanowym. A gdyby tak zamienić smutne i często nużące zejście, na pełen emocji zjazd? Taką możliwość dają właśnie skitury. Gdy już dotrzemy na szczyt, zamiast szykować się do zejścia, w nagrodę zaczynamy najbardziej emocjonującą część naszego przejścia. Chowamy foki, przestawiamy buty oraz wiązania na zjazd i zaczynamy zabawę. W naszych tatrzańskich warunkach, to chyba największa zaleta nart skiturowych. Takie jest przynajmniej moje zdanie, chociaż oczywiście rozumiem, że część osób może się ze mną nie zgodzić.
Każdy, kto choć raz wybrał się w góry po solidnych opadach śniegu, wie o czym mowa. Przetorowanie pieszo mocno zasypanego szlaku jest czymś ogromnie męczącym. Pamiętam, jak jakiś czas temu wybrałem się na potencjalnie łatwą pieszą wycieczkę na Trzydniowiański Wierch. Pech chciał, że byliśmy pierwszymi osobami, które wpadły na ten pomysł, po wcześniejszych solidnych opadach. Samo podejście, które powinniśmy pokonać w dwie, góra trzy godziny, zajęło nam ponad pięć godzin. Czasami zapadaliśmy się w śnieg po pas. I tak oto krótka i przyjemna wycieczka, zamieniła się w jedną z bardziej męczących wyryp na jakich kiedykolwiek byłem.
Sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdybym wtedy miał ze sobą rakiety śnieżne lub właśnie narty skiturowe. Założenie zarówno pierwszych, jak i drugich powoduje, że ciężar naszego ciała rozkłada się na znacznie większej przestrzeni, niż w przypadku poruszania się tylko w butach górskich. Efektem mniejszego nacisku na powierzchnię śniegu, jest również mniejsze zapadanie się. To z kolei powoduje, że idzie nam się znacznie łatwiej i tracimy nieporównywalnie mniej sił i energii.
Dla niektórych ten powód może się wydawać trochę śmieszny, ale przecież ludzie lubią to co modne. A ostatni czas to zdecydowany rozkwit mody na skitury. Pojawia się coraz więcej wypożyczalni, coraz więcej kursów i wreszcie coraz więcej skiturowców. Ci, którzy nie jeżdżą, często dopytują np. na czym polega skituring, jaki sprzęt jest potrzebny i czym się różni od nart zjazdowych. Co prawda jeszcze trochę czasu upłynie zanim ilość narciarzy skiturowych w polskich górach dorówna liczbie turystów pieszych. Nie mniej jednak z każdym rokiem, tych drugich znacznie przybywa kosztem m.in. właśnie pierwszych. I myślę, że ten trend będzie się utrzymywał.
Jeśli przekonałem was, aby chociaż spróbować zamiany butów górskich na skitury, to gorąco zachęcam abyście zrobili to bezpiecznie. Warto zacząć od spokojniejszych i mniej zagrożonych lawinami pasm górskich, czyli np. Beskidów czy Bieszczad. Dopiero, gdy nabędziecie potrzebne umiejętności, można pomyśleć o przeniesieniu się w bardziej wymagające Tatry, a potem może nawet Alpy.
Przygodę ze skiturami na pewno warto zacząć pod okiem kogoś doświadczonego. Jeżeli jesteście zrzeszeni w Klubie Wysokogórskim, to bez problemu powinniście znaleźć osobę, która z chęcią wprowadzi was w świat skituringu. W niektórych klubach jak np. KW Kraków, są nawet specjalne sekcje narciarstwa wysokogórskiego. Warto także rozważyć odbycie kursu, na którym profesjonaliści nauczą was podstaw i przekażą najważniejszą wiedzę. Jazda na nartach w dziewiczym górskim terenie jest niesamowitym przeżyciem, ale przyjemność która z tego płynie, nie jest ważniejsza od waszego zdrowia czy nawet życia. W górach to nasze bezpieczeństwo jest zawsze najważniejsze.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.