12.02.2019

Z miłością w góry, czyli outdoorowe rady dla par

Miłość jest jak przemierzanie górskich szlaków. Raz oznacza mozolną wspinaczkę do góry, innym razem szybkie schodzenie w dół.

                       

Góry hartują ducha, uodporniają na problemy dnia codziennego, sprawiają, że jesteśmy silniejsi. Jeżeli choć raz połkniemy bakcyla, to będziemy chcieli więcej i więcej. Prawdopodobnie nigdy się nimi nie nasycimy. Miłość do gór jest trudna, wymagająca, niebezpieczna ale i najczystsza w swojej postaci. Miłość platoniczna. Gdy spotykamy swoją drugą połowę, która patrzy w tym samym kierunku i jak my mierzy równie wysoko, relację tę można porównać właśnie do wspólnej wyprawy w góry. Prześledźmy kolejne etapy i zastanówmy się na ile zdobywanie kolejnych szczytów jest analogiczne ze szczęśliwym, trwałym związkiem i czy można porady górskie przenieść na grunt codziennego życia z partnerem.

Z miłością w góry
Czy to nowa miłość czy wycieczka w góry, warto przed taką wyprawą dobrze przemyśleć, co ze sobą zabieramy. (fot. Berghaus)

Zanim wyruszymy, odpowiednio się spakujmy

Każdy z nas nosi ze sobą bagaż pełen wspomnień – tych dobrych i tych złych – oraz bagaż doświadczeń z poprzednich związków. Zaczynając kolejny rozdział życia, powinniśmy przygotować się do niego tak, jak do górskiej wędrówki. Należy wypakować z plecaka wszystko, co tam się znajduje i zastanowić się, co przyda się nam podczas najbliższej wycieczki. Są rzeczy, które warto odłożyć do szafy, ale też takie, których trzeba się pozbyć, wyrzucając je do kosza. „Nowe” można budować, mając zamknięte „stare”. Pakujmy zatem do naszego plecaka tylko to, co będzie nam przydatne w trakcie wędrówki. Nie nośmy zbędnego balastu.

Zaplanujmy drogę i weźmy ze sobą mapę

Znając cel musimy dobrać odpowiednią drogę: dopasowaną do naszych możliwości, ambicji i sił. Pamiętajmy o mapie – to ona pozwoli nam wrócić na odpowiedni szlak, jeśli się gdzieś zgubimy. Miejmy jasno wyznaczony cel i podążajmy zgodnie z planem oraz założonym czasem przejścia. Nie skręcajmy w boczne ścieżki, choć nieraz wydają się one atrakcyjniejsze niż cel główny. Może okazać się, że kończą się one tuż za pierwszym zakrętem i jest to droga donikąd.

Będąc w duecie, dobrze jest wspólnie planować wszelkie trasy. (fot. Berghaus)

Wspólnie wybierzmy szlak

Każdy z nas jest inny. Jedni wolą podejścia, inni lepiej czują się na zejściach. Jedni biegają po górach i czerpią z tego satysfakcję, inni z kolei wolą powoli, krok za krokiem, zdobywać kolejne metry wysokości. Na ten sam szczyt niejednokrotnie prowadzi kilka szlaków: wznoszący się powoli, okrężny, dalekobieżny szlak graniowy – zazwyczaj koloru czerwonego, albo stosunkowo ostry, najkrótszy, dojściowy szlak czarny, który może nas sponiewierać, ale spowoduje, że najszybciej dotrzemy do celu. Zaplanujmy drogę razem i wspólnie zastanówmy się jakimi typami wędrowców jesteśmy. Czy potrafimy podążać tą samą drogą? Czy może musimy skonfrontować nasze ambicje oraz możliwości i znaleźć złoty środek, który usatysfakcjonuje dwie strony?

Korzystajmy z gościnności schronisk

Odpoczywajmy kiedy mamy tylko ochotę i możliwości. Warto jest raz na jakiś czas się zatrzymać, by pełną piersią zaczerpnąć powietrza, rozejrzeć się dookoła i ukoić duszę pięknymi pejzażami oraz spojrzeć na naszą ścieżkę z pewnego dystansu. Korzystajmy z chwil, kiedy możemy zwolnić tempo wędrówki. Doceniajmy bezpieczne mury schroniska, gdy na zewnątrz szaleje burza.

Czy to w związku, czy podczas wycieczki w góry, dobrze jest od czasu do czasu zafundować sobie chwilę wspólnego relaksu. (fot. Columbia)

Cieszmy się z tego, że jesteśmy bezpieczni i mamy siebie. Celebrujmy chwilę, w której z kubkiem gorącej herbaty w ręku możemy popatrzeć na szalejącą za oknem burzę. Nie przejmujmy się, że przez niepogodę nasz cel odroczy się w czasie. W końcu mamy całe życie na zdobycie tego szczytu! Rozpieszczajmy się – wszakże nigdzie szarlotka nie smakuje tak dobrze, jak w schronisku górskim, gdy jesteśmy po całym dniu wyczerpującej wędrówki.

Dostosujmy tempo do osoby wolniejszej

Nawet gdy mamy cechy lidera i zwykle podążamy jako pierwsi, nie możemy zapomnieć o tym, że niektórzy z pewnych powodów zostają z tyłu. Nieraz jest to kwestia gorszego dnia, czy złego rozłożenia sił. Innym razem chodzi o motywację… Tak czy siak pamiętajmy by o swoich dolegliwościach i słabościach mówić głośno. Nauczmy się też słuchać i empatycznie reagować na potrzeby drugiej osoby. Dajmy z siebie wszystko, starając się ją zrozumieć, zmotywować, pomóc w ruszeniu z miejsca. Nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do zamiany ról. Wtedy może się okazać, że potrzebujemy tego, co do tej pory dawaliśmy drugiej osobie.

W życiu, jak i podczas wypadów w góry, trzeba umieć dostosować się do drugiej osoby. (fot. Columbia)

Bądźmy partnerami

Kiedy tylko zdecydujemy się wyjść z kimś w góry, automatycznie stajemy się za tę osobę odpowiedzialni. Stwierdzenie Wawrzyńca Żuławskiego „przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy, gdy jest bryłą lodu” może i jest nieco na wyrost, ale – w wielkim skrócie – o to właśnie chodzi. W życiu codziennym, również bądźmy partnerami, którzy mogą na sobie bezgranicznie polegać. Tak jak w trakcie wspinaczki, bądźmy pewni, że partner wyłapie nasz lot, gdy odpadniemy ze ściany. Zakładajmy kolejne przeloty i stanowiska tak, by utrzymały cały zespół. Ufajmy sobie i wzajemnie się wspierajmy. Motywujmy się, a żaden szczyt nam się nie oprze.

Gdy zabłądzimy, nie bójmy się zapytać o drogę

Gdy ani mapa, ani kompas, ani drogowskazy nam nie pomogą, poprośmy o pomoc napotkanych turystów. Z reguły w górach ludzie nastawieni są do siebie bardzo przyjaźnie – podpowiedzą, doradzą, pomogą. Nie bójmy się przyznawać do błędów i potknięć. Bądźmy ich świadomi i z każdej takiej sytuacji wyciągajmy wnioski by, jeśli to możliwe, podobne problemy nie pojawiły się w przyszłości.

W sytuacjach codziennych i podczas wypadów w góry, dobrze mieć pewność, że możemy na sobie polegać. (fot. Columbia)

Nie brnijmy na siłę

Cóż… nieraz bywa tak, że trzeba zawrócić. Cofnąć się o kilka kroków, by później móc znowu ruszyć do przodu. Gwarancją bezpieczeństwa jest ocena ryzyka w sytuacji, w której obecnie się znajdujemy – tego, czy grożą nam lawiny zimowo-wiosenną porą lub czy istnieje ryzyko porażenia piorunem, gdy nadciąga burza. Musimy wiedzieć, kiedy zawrócić, a kiedy w ogóle odpuścić.

Szczyt to nie tylko piękne widoki

Z jednej strony są wyrzeczenia i niedogodności: zmęczenie, pot, czy odciski na stopach. Z drugiej: satysfakcja, szczęście oraz duma. Nie zrażajmy się małymi niepowodzeniami w trakcie wędrówki na szczyt. Wszystkiemu da się zaradzić. Receptą na bolące odciski może być naklejenie plastra lub wymiana mokrych skarpet na suche, które już nie będą drażnić naszych stóp. Na zmęczenie dobry będzie łyk ciepłej herbaty z cukrem – prosto z termosu oraz drobna przekąska. Obolałe mięśnie odpoczną, kiedy położymy się do snu. Szczyt to piękne widoki, ale także perspektywa rychłego powrotu – ścieżką prowadzącą po równi pochyłej.

Droga na szczyt to wyrzeczenia i niedogodności, które u celu ustępują miejsca satysfakcji i dumie. (fot. Columbia)

Z miłością w góry!

Z miłością jest trochę tak, jak ze zdobywaniem szczytu. Raz wynosi nas ona na wyżyny, inny razem rzuca w doliny. Jest to jednak droga nieprzewidywalna, którą wyznaczamy my sami, mając zaledwie zarys celu, do którego dążymy. Jednak gwarancją osiągnięcia sukcesu jest dobre zaplanowanie wyprawy, solidny partner oraz przekonanie, że… jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.