Masz skałowstręt? Twoje dłonie tak bolą, że nie możesz nawet dotknąć skały? A może miałeś ciężki dzień w górach i ledwo zginasz zmarznięte, obolałe palce? Zna to każdy z nas. Są jednak sposoby by skutecznie dbać o spracowane w skałach i górach dłonie.
Któż z nas nie zna tego uczucia, gdy po intensywnym dniu wspinaczkowym nie możemy nawet zawiązać sznurówek? Kto z nas nie musiał porzucić pracy nad projektem by załatać ziejącą dziurę w palcu? Któż ze wspinaczkowej braci nigdy nie miał skałowstrętu, porozrywanej skóry, krwawiących paznokci? Kto z nas nie przyklejał kolejnych plastrów z płonną nadzieją: jeszcze jedna wstawka, jakoś dam radę! Dziś o pielęgnacji dłoni wspinacza.
Ostra skała, bardzo duże obciążenia, w tym również te dynamiczne, niekontrolowane upadki, uderzenia, otarcia, długotrwała ekspozycja na warunki atmosferyczne: zimno, wilgoć, wiatr. Do tego magnezja, magnezja w płynie i plastry z mocnym klejem. Dłonie boulderowca, wspinacza, alpinisty nie maja lekko. Często są poranione, opuchnięte, zdrętwiałe, nie mają pełnego zakresu ruchów. Nic dziwnego, że często nasze ręce wyglądają tak, że w towarzystwie niewspinaczkowym wolimy je trzymać w kieszeni. “Twoje dłonie wyglądają jakbyś całe życie kopał rowy” – słyszał to chyba każdy z nas.
Jednak są sposoby by naszym dłoniom we wspinaczkowej niedoli nieco ulżyć. Warto to robić z wielu względów. Dłonie to przecież nasze “narzędzie pracy”. Wspinaczka z urazami skóry, ranami, skałowstrętem to udręka nie przyjemność. Regularne dbanie o dłonie może pomóc nam w prowadzeniu intensywnego treningu, może umożliwić realizację wspinaczkowych celów a na pewno zaoszczędzi nam niemało bólu i frustracji. Poniżej przestawiamy kilka prostych sposobów na pielęgnację wspinaczkowych łap.
…nawet uszy i szyję. I dłonie wspinacza również. Mycie rąk to sprawa oczywista, zwłaszcza w dobie pandemii koronawirusa. Zresztą z pewnością wszyscy pamiętają plakaty ze szkoły, które wbijały nam do głowy wagę tej czynności z punkty widzenia higieny. Ale dlaczego mycie rąk powinno być tak istotne dla wspinaczy? Magnezja zwiększa tarcie i pozwala nam lepiej trzymać chwyty. Ale zarówno ta w proszku jak i ta w płynie prowadzi do intensywnego wysuszenia skóry i zatkania jej porów.
Do tego dochodzi jeszcze brud z chwytów i sprzętu. Długotrwałe wysuszenie skóry prowadzi do utraty elastyczności, pękania naskórka i ran. Na opakowaniu każdej magnezji znajdziecie informację, że od razu po zakończeniu wspinania, dłonie należy dokładnie umyć ciepłą wodą i mydłem. Usuniecie resztek magnezji ze wszelkich zakamarków (przestrzenie miedzy palcami, okolice paznokci) pozwoli skórze na oddychanie i szybszą regenerację. Do mycia dłoni po wspinaniu dobre użyć mydła antybakteryjnego, zwłaszcza gdy na rękach mamy drobne rany i zadrapania.
Na opakowaniach magnezji znajdziecie również informację, że po umyciu dłoni należy o nie zadbać nakładając obficie krem nawilżający i natłuszczający. Długotrwale wysuszona skóra ma tendencję do tworzenia zgrubień i zrogowaceń. Ma je każdy z nas, zwłaszcza w okolicy przegubów paliczków. Taka skóra przestaje być elastyczna i łatwo pęka tworząc bolesne i niezwykle uciążliwe we wspinaniu rany. Co ciekawe, niekorzystne dla naszych dłoni będzie również nadmierne rozmiękczenie skóry. Taka skóra nie tylko ma gorsze tarcie. Jest też miękka a tym samym łatwiej się ściera i szybciej prowadzi do skałowstrętu. Każdemu z nas zależy na tym by nasza skóra na dłoniach jak najszybciej się regenerowała. Przecież dzień, wyjazd, sezon nie trwa wiecznie a projekty stygną.
Kilku producentów już jakiś czas temu dostrzegło specyficzne wymagania jakim muszą sprostać ręce wspinacza. Tak powstały serie produktów dedykowane wspinaczkowym dłoniom.
Pierwszy krem dedykowany dla wspinaczy. Gdy pojawił się na rynku kilka lat temu stanowił rewolucję a małe metalowe pudełeczko było największym skarbem wymęczonego wspinacza. Wieczorami na kempingach roznosił się charakterystyczny zapach ClimbOn’a a siedzący wspinacze wytrwale wmasowywali cudowną kostkę w swoje rany i otarcia.
ClimbOn jest zrobiony w 100% z naturalnych składników. Oto one: Prunus armeniaca (olejek z moreli), Vitis vinifera (wyciąg z nasion winorośli) oil, *Butyrospermum parkii (masło shea), Rosa mosqueta (olej z nasion róży), Citrus limonium (olejek cytrynowy), Lavendula angustifolia (olejek lawendowy), Cananga odorata (olejek z jagodlinu wonnego), Pelargonium graveolens (olejek z pelargonii), NON GMO tocopherol (Witamina E). ClimbOn nie zawiera wody, alkoholu i związków syntetycznych, nie był testowany na zwierzętach (100% vegan) i nie zawiera GMO. Producent chwali się nawet, że ClimbOn jest tak naturalny, że można go zjeść. Najważniejsze jednak, że faktycznie czyni cuda i daje ulgę zniszczonym dłoniom.
ClimbOn nie jest kremem. Metalowa puszeczka kryje twardą kostkę, nie płyn. Ma to swoje praktyczne uzasadnienie – ClimbOn nie rozleje ci się w namiocie, nie pobrudzi ubrań czy śpiwora. Dziś ClimbOn produkowany jest w kilku odmianach. Klasyką pozostaje jednak ten z zieloną naklejką!
Znów małe metalowe puzderko i magiczna substancja w środku. W składzie OY Creme Hands znalazły się między innymi naturalne oleje i masła, których zadaniem jest wspieranie zachowania równowagi wodno-lipidowej warstwy skóry i regeneracja naskórka.
Krem regeneracyjny do rąk OY Creme Hands posiada właściwości kojące i przyspieszające gojenie niewielkich ran i otarć. Każdy sportowiec, którego dłonie narażone są na uszkodzenia naskórka i nadmierne wysuszenie, doceni naturalny skład, oparty na olejkach i wzbogacony o witaminę E. Wykorzystanie w kremie masła kakaowego i masła z mango pozwoli Ci zachować naturalną elastyczność skóry i zminimalizować tendencję do pękania naskórka. Wosk pszczeli ma zaś działanie zmiękczające i odżywiające. Jest ponadto wykorzystywany jako naturalny środek przeciwzapalny i wspomagający gojenie się ran.
Regenerujący krem do rąk OY Creme Hands łatwo się rozsmarowuje i jest wygodny w użytkowaniu. Pozostawia uczucie miękkiej i przyjemnej w dotyku skóry, bez nieprzyjemnej warstwy na jej powierzchni. Ukoi podrażnienia i nawilży dłonie zniszczone wspinaczkowymi warunkami.
A jaki krem wybrać w góry? Gdy nasze dłonie smaga na zmianę silny wiatr, mróz, bezlitosne górskie słońce? Manaslu Outdoor stworzył krem Extreme Outdoor SPF 50. Ten produkt skierowany jest to wszystkich tych, którzy wybierają się w góry lub skały. Świetna rzecz zarówno dla alpinistów, skiturowców jak i turystów. Co więcej jest to produkt, który można stosować zrówno na dłonie jak i na twarz. Zapewni wymaganą ochronę przed skrajnie różnymi i często ekstremalnie trudnymi warunkami pogodowymi, światłem UV, wysuszaniem i pękaniem skóry. Manaslu Outdoor Extreme Outdoor SPF 50 jest w 100% vege, a jego skład w większości tworzą certyfikowane elementy naturalne.
Krem zapewnia bardzo wysoką ochronę UV na poziomie SPF 50. Nawet najbardziej palące górskie słońce nie będzie nam straszne. Filtr UV jest dodatkowo wspierany przez witaminę E. Pozwala to uniknąć poparzeń skóry, a także jej przedwczesnego starzenia. Dodatkowo ta witamina jest silnym antyoksydantem, ma cechy przeciwrodnikowe i poprawia działanie bariery naskórkowej.
Składnikiem kremu jest także ekstrakt z komórek mchu physcomitrella patens MossCellTec No.1™. Ma on wpływ na procesy zachodzące w jądrach komórek. Powoduje to, że skóra łatwiej i szybciej dostosowuje się do zmieniających się czynników, na które jest narażona, a przez to lepiej znosi stres z tym związany. Jest to ważne, gdyż deszcz, śnieg, upał nie do zniesienia, czy wychładzający wiatr zagrażają nam tak samo osobno, jak i razem. Kolejnym składnikiem jest masło kokum, które odpowiada za odpowiednie nawilżenie skóry. Wosk candelilla świetnie natłuszcza skórę i zwiększa jej jędrność oraz wygładza. Zaś alkohol cetylowy pochodzenia roślinnego zatrzymuje wodę w skórze, sprawiając, że będzie ona kompleksowo nawilżona.
Wróćmy jednak w skały. Czasami patrząc na swoje dłonie mam wrażenie, że bez szlifierki się nie obędzie. Samo mycie rąk i używanie kremów, przy intensywnym życiu wspinaczkowym nie wystarczy. Nieuchronnie na naszych dłoniach utworzą się zgrubienia i zrogowacenia. Ten martwy, zrogowaciały naskórek ma to do siebie, że blokuje przepuszczanie potu. Ten, próbując się wydostać na powierzchnię wybierze inną drogę i spowoduje rozmiękczenie skóry dokoła zgrubień. A potem już tylko dynamiczny ruch, szarpnięcie i duża, obficie krwawiąca rana spowodowana oderwaniem się całego zrogowaciałego kawałka skóry. Wszyscy znamy to uczucie i ten widok. Taka rana potrafi człowieka wyłączyć ze wspinania na kilka dni.
By zminimalizować prawdopodobieństwo powstania takich urazów skóry warto na bieżąco usuwać nadmiar martwego naskórka. Tego nie zrobią kremy. Tu potrzebne są narzędzia budowlane: papier ścierny (najlepiej o ziarnistości 80-100) i pilnik. Po każdym treningu lub sesji w skałach warto poświęcić chwilę czasu by spiłować powstające zgrubienia zanim pękną. Można to robić również podczas restów miedzy wstawkami – to bardzo relaksujące zajęcie. Być może doczekamy się kiedyś momentu, gdy na ściankach wspinaczkowych, powstaną saloniki pielęgnacji wspinaczkowych dłoni niczym salony manicure na ekskluzywnych osiedlach?
Nie ma żartów. Każdy szanujący się wspinacz powinien być obeznany z podstawami wspinaczkowej “chirurgii”. Jadąc w skały, idąc na trening warto zabrać do plecaka zestaw do pielęgnacji dłoni. Oprócz wyżej opisanych rzeczy (mydło, krem, pilnik, papier ścierny) warto również wyposażyć się w obcinaczki do paznokci oraz nożyczki. Powstałe w wyniku wspinania naderwania skóry (jeszcze nie rany) warto jak najszybciej wyciąć za pomocą obcinaczek do paznokci. To dlatego, że ich dalsze rozerwanie przy najbliższej wstawce może doprowadzić do poważnej rany i zakończyć nasz dzień wspinaczkowy.
Ale co zrobić gdy niepożądana rana jednak powstanie i zjedziemy z drogi z krwawiącym palcem i oderwanym płatkiem skóry? Bez paniki. Pierwszy krok to dokładna dezynfekcja rany. By to zrobić trzeba mieć przy sobie choćby podstawową apteczkę i środki do tego wskazane. Z rany trzeba usunąć (czasami mechanicznie) wszelkie drobinki pyłu czy piasku. Gdy rana jest już oczyszczona bierzemy do ręki obcinaczki lub nożyczki i dokładnie wycinamy wszelkie kawałki naderwanej, wiszącej skóry. Pozostawienie ich może spowodować dalsze powiększenie rany. Spowolni też proces regeneracji.
Na tak przygotowaną ranę dobrze nałożyć nieco preparatu antyseptycznego w żelu (np Tribiotic). Zapobiegnie on rozwojowi zakażeń bakteryjnych i przyśpieszy gojenie. Następnie ranę należy zaplastrować oddychającym plastrem. Jeśli rana jest niewielka pewnie będzie można się z nią wspinać. W przypadku większych zranień oczywiście nie zaleca się kontunuowania wspinania. To zazwyczaj prowadzi do dalszego uszkodzenia rany i w rezultacie może uniemożliwić lub utrudnić nam wspinanie przez kilka dni.
Desperacja wspinaczkowa bywa ogromna. Każdy z nas kontynuował wspinanie mimo licznych ran. Wiadomo jednak, że plaster, nawet najlepszy, przeszkadza we wspinaniu. Zmniejsza precyzję i tarcie, czasami potrafi się odkleić. By wzmocnić jego wytrzymałość niektórzy przyklejają brzegi plastra do skóry dodatkowo klejem błyskawicznym. Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że po wspinaniu usuniemy jego warstwę i że kleju nie stosujemy wprost na ranę. To powoduje odcięcie dopływu tlenu do rany i hamuje proces gojenia. Dodatkowo, w przypadku rany otwartej, do krwi dostają się związki chemiczne z kleju. Słowem – nie warto tego robić. Zwłaszcza, że usuniecie warstwy kleju cyjanopanowego lub cyjanoakrylowego z rany może być trudne i bolesne.
Zatem – chroń swą dłoń!
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.