Wziąłem kurtkę Marmot Alpinist Jacket w Alpy. Pech chciał, że warunki były fatalne - to znaczy idealne by przetestować najwyższy model amerykańskiej marki.
Majówka 2022 roku. Z grupą znajomych zamiast wspinania na Jurze wybieramy Alpy. Cztery osoby – dwóch na nartach, dwóch na snowboardzie – idealny skład na alpejskie przygody. Znamy się od lat, w Tatrach zrobiliśmy razem mnóstwo linii. Wyjazd będzie krótki ale intensywny. W Chamonix będziemy mieli siedem dni – siadamy więc nad mapą, planujemy kolejne wyjścia. Główny cel wyjazdu jest jasno określony – przede wszystkim zjazd z Mont Blanc, na który zbieramy się od kilku sezonów. Dokładamy jeszcze lokalny klasyk czyli Couloir des Cosmiques z Aiguille du Midi a na rozgrzewkę Valle Blanche wariantem Grand Envers. Zapowiada się super. Jest tylko jeden kłopot – warunki. Śledzimy doniesienia z Chamonix od kilku tygodni i już wiemy, że będzie ciężko. Wyjątkowo ciepła zima sprawiła, że lodowiec jest w fatalnym stanie a pokrywa śnieżna dość skąpa jak początek maja. Do tego w połowie wyjazdu zapowiadają srogi deszcz. Ale trudno, jedziemy.
Wiedziałem, że będę potrzebował bardzo dobrej, po prostu najlepszej kurtki. Wybór padł na Marmot Alpinist Jacket z membraną GORE-TEX® Pro.
Marmot to bez wątpienia jedna z tych marek, której można zaufać po prostu w ciemno. Wystarczy wejść na stronę, zobaczyć nazwiska w Marmot Mountain Club: Robert Jasper, Stefan Glowacz, Steve McClure i wiele innych. Marmot nie ma zbyt długiej historii – ma za to zaufanie ludzi gór na całym świecie.
1971 rok, dwóch kumpli, pasjonatów wszelkiego outdooru – Eric i Dave zaczyna robić własne parki i śpiwory. Szyli je w swoim pokoju w akademiku a firmę nazwali Marmot Mountain Works. Początki były ciężkie ale w 1974 roku raczkujący Marmot otrzymał przełomowe zamówienie – 108 kurtek do nowego filmu Clinta Eastwooda o tytule The Eiger Sanction (tak, tak, rzecz działa się na słynnej północnej ścianie). Wkrótce Eric i Dave otworzyli pierwsze sklepy. W 1976 roku Marmot był jedną z pierwszych firm, która zaczęła używać w swoich produktach innowacyjnej wtedy membrany GORE-TEX®. Od 1982 roku kolekcję Marmota wyróżniały serie dedykowane kobietom – dziś to norma wtedy to była rewolucja. W połowie lat osiemdziesiątych firma wypuściła na rynek słynny 8,000 meter suit – kombinezon, który stał się obiektem pożądania wszystkich himalaistów. Potem przyszedł czas kolejnych innowacyjnych technologii – śpiwory Atom, bluzy Isotherm, autorska izolacja WarmCube… Długo by wymieniać wszystkie osiągnięcia tej marki.
Dziś Marmot to firma, która słynie z produkcji nie tylko wysoce technicznej odzież ale także namiotów i śpiworów wyprawowych. Za co jeszcze cenię Marmota? Za ich ekologiczne podejście do biznesu – już w 2009 roku Marmot zaczął produkować śpiwory z materiałów pochodzących z recyklingu. Ok, ale wróćmy do bohatera tego tekstu czyli kurtki Marmot Alpinist Jacket.
Marmot Alpinist Jacket to topowy model amerykańskiej marki. To nie jest lekka kurtka przeciwdeszczowa, żadne tam light and fast. To kurtka, która w założeniu ma Cię ochronić przed najbardziej skrajnymi warunkami w górach. Kurtka “szturmowa”, która nie zawodzi w żadnym calu, na której możesz polegać w górach jak na najlepszych kumplach. Marketing? Wystarczy, że weźmiesz ją do ręki by to poczuć. Alpinist Jacket ma wszystko co powinna mieć techniczna kurtka na trudne warunki. Oraz – nie ma niczego co w tychże warunkach było by zbędne.
Pierwsze sprawa – krój Athletic Fit. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco zbyt obszerny, za luźny. Ale to nie jest kurtka, którą zakładasz na podkoszulkę. Alpinist Jacket wyciągasz z plecaka jak jest naprawdę źle i zakładasz go raczej na polarową bluzę lub primalofta. Wtedy luźniejszy krój okazuje się zaletą – wszystko zaczyna pasować. Kurtka zapewnia nieograniczoną swobodę ruchów we wszystkich płaszczyznach.
Druga sprawa – konstrukcja. Bardzo prosta – w Marmot Alpinist Jacket znajdziemy dwie, obszerne kieszenie boczne – bardzo wygodne gdy musisz do nich sięgnąć w grubych rękawicach. Rozmieszczenie tych kieszeni (nieco wyżej niż zwykle) nie jest przypadkowe – docenimy je mając na sobie uprząż wspinaczkową. Trzecią zamykaną na suwak kieszeń znajdziemy po wewnętrznej stronie kurtki. Wewnątrz jest też otwarta kieszeń wykonana z siatki. Pod pachami kurtka ma dwa suwaki dające możliwość wentylacji – bezcenne podczas intensywnego wysiłku.
Wszystkie suwaki, wraz z głównym, są dwukierunkowe i wodoszczelne. Mankiety kurtki regulowane są za pomocą rzepów. Alpinist Jacket posiada świetnie zaprojektowany kaptur z usztywnionym daszkiem oraz wysoką gardę wyłożoną od wewnątrz przyjemnym w dotyku materiałem. Kaptur, rzecz jasna, z łatwością założymy na kask a jego pozycję dopasujemy trzema ściągaczami. Tyle. W tej kurtce jest tylko to co naprawdę przyda Ci się podczas górskiej akcji.
Oto serce tej kurtki. Topowy model Marmota może być wyposażony tylko w najlepszą membranę GORE-TEX® Pro. To najwyższa wersja membrany amerykańskiego producenta, stosowana w technicznej odzieży dla profesjonalistów. GORE-TEX® Pro to trzywarstwowa konstrukcja składająca się z bardzo wytrzymałego materiału zewnętrznego, membrany GORE-TEX oraz podszewki Micro Grid Backer. Laminat ten ma imponujące właściwości. Wodoszczelność na poziomie minimum 28 000 mm H2O oraz oddychalność poniżej 9 RET. Oczywiście trójwarstwowy laminat sprawia, że kurtka nie należy do najlżejszych ani najmniejszych. Jest też dość sztywna. Ale coś za coś.
Straszne lanie dostaliśmy w tych Alpach, choć wiem, że zupełnie nie widać tego na zdjęciach. Zazwyczaj zdjęcia robi się gdy jest fajnie a gdy rzeczy przybierają gorszy obrót to nikt nie myśli o wyciąganiu aparatu czy nawet telefonu. W rzeczywistości warunki były gorsze niż się spodziewaliśmy. Dobry, miękki i w miarę suchy śnieg występował powyżej 3600m n.p.m. Wszystko poniżej był mokre, ciężkie, koszmarne do jazdy i niebezpieczne. Sytuację w ciągu dnia pogorszało mocne słońce i dość wysokie temperatury. Lodowiec des Bossons i Mer de Glace były bardzo wytopione, zionęły ogromnymi szczelinami, spływały wodą. Mosty śnieżne były delikatne a w niektórych miejscach odnalezienie przejścia między serakami na des Bossons przypominało kluczenie w roztapiającym się labiryncie.
Kilka dni w Chamonix obfitowało w przygody, nie zawsze te dobre. Już pierwszego dnia na Grand Envers widać było, że jest po prostu zbyt ciepło. Oto zmiany klimatu w praktyce – kiedyś początek maja to były wyborne warunki w wyższych partiach Alp i sezon na trudniejsze linie. W kolejnych dniach na stromych zboczach kilkukrotnie uruchamialiśmy mniejsze i większe zsypy przesiąkniętego wodą śniegu. Podczas zjazdu z Couloir des Cosmiques nagle załamała się pogoda. We mgle i zerowej widoczności zjechaliśmy (zsunęliśmy się?) do podstawy ściany i dalej kontynuowaliśmy zjazd lodowcem des Bossons do samego Chamonix. Ostatnie 3 godziny schodziliśmy w rzęsistym deszczu a na dole byliśmy dopiero o 21:00.
Idąc zaś na Mont Blanc dwukrotnie wpadłem w szczelinę, na szczęście niezbyt głęboko. Pod schroniskiem Grands Mulets zjechała na nas lawina mokrego śniegu wyzwolona przez inny zespół. Z różnych przyczyn, nie tylko ze względu na warunki, nie weszliśmy na Mont Blanc, nie zjechaliśmy ze szczytu, pokornie wróciliśmy do domu.
Kilka intensywnych dni było niezłym testem nie tylko dla nas ale także dla naszego sprzętu. Jadąc w mokrym śniegu, brodząc w topniejącej śnieżnej brei, schodząc w deszczu dziękowałem, że miałem na sobie Marmot Alpinist Jacket. Kurtka była po prostu niezawodna. Nawet po feralnym zjeździe i zejściu z Couloir des Cosmiques, choć miałem doszczętnie przemoczone buty, spodnie i rękawice – kurtka była sucha. Tak, sam w to nie dowierzałem, patrząc na zupełnie mokre kurtki moich kolegów. Marmot Alpinist Jacket sprostał też wszystkim upadkom, zarówno tym na śnieg jak i tym na skały. Nie straszne mu były krawędzie deski czy czubki kijów. W dość ciepłej pogodzie świetnie sprawdziły się otwory wentylacyjne kurtki i właściwości oddychające kurtki.
Kurtka nie bez kozery ma w nazwie słowo “alpinist”. Poruszanie się po lodowcu, zjazdy w Couloir des Cosmiques wymagały ciągłego użycia uprzęży, liny i sprzętu. Kurtka świetnie współpracuje z uprzężą – krój i przemyślane rozwiązania sprawiają, że pozostaje wygodna i nie krępuje ruchów ani dostępu do sprzętu przy uprzęży. Kaptur byłem w stanie założyć nawet na dość duży kask snowboardowy a jego pozycję dopasować jednym ruchem.
Cóż, cieszę się, że w tej alpejskiej przygodzie, która w wielu momentach mogła zakończyć się niezbyt dobrze, towarzyszył mi niezawodny Marmot. Szczerze? Nie potrafię wskazać choćby jednej wady tej kurtki. Może jedynie cena (2699,99pln), choć ta jest porównywalna z cenami topowych modeli innych marek. Teraz mój Alpinist Jacket czeka w szafie na zbliżający się sezon a ja przebieram nogami by znów ruszyć z nim w góry.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.