10.05.2023

Sprzęt biegowy Black Diamond – przetestowany!

Czy marka znana głównie ze sprzętu wspinaczkowego potrafi zaprojektować funkcjonalny sprzęt do biegów górskich?

                       

Postanowiłam przetestować najnowszy zestaw do biegów ultra: kamizelkę Distance 4 Hydration, kije Distance Carbon FLZ oraz czołówkę Sprinter 500. Sprawdzam, czy warto zainwestować w sprzęt biegowy Black Diamond.

Uwaga: spojler alert. Warto! Ale od początku. Markę Black Diamond kojarzę głównie ze sprzętem wspinaczkowym. Szybki sondaż środowiskowy potwierdził to skojarzenie. Jeśli jednak sprzęt amerykańskiego producenta sprawdził się w tak wymagającej dziedzinie, jaką jest wspinaczka, z pewnością nie zawiedzie w pozostałych sportach górskich. Producent wkroczył do świata ultra już jakiś czas temu, ale ja miałam okazję przetestować sprzęt biegowy Black Diamond dopiero w tym sezonie.

sprzęt biegowy Black Diamond
Czy marka znana głównie ze sprzętu wspinaczkowego potrafi zaprojektować funkcjonalny sprzęt do biegów górskich? (fot. Wojciech Komada)

Sprzęt biegowy Black Diamond – kamizelka biegowa Distance 4 Hydration

Testy zaczęłam od sprawdzenia kolejnego wcielenia kamizelki biegowej Black Diamond Distance 4 Hydration. Do tej pory biegałam z plecakiem biegowym, kupionym wiele lat temu. Dało się, ale brakowało mi kieszeni na softflaski (miękkie bidony), zamek już się zacinał, dostęp do kieszeni był utrudniony. W skrócie, potrzebowałam zmiany. Wymiana na kamizelkę Black Diamond, to jak przesiadka ze starego, dogorywającego gruchota do szybkiego, komfortowego Porsche. Nowa jakość. Przejdźmy do konkretów.

Jak leży? Jak ulał!

Kamizelka Black Diamond Distance 4 Hydration świetnie przylega do ciała. Miałam do wyboru trzy rozmiary, S, M oraz L. Dokonałam pomiarów i zdecydowałam się na M. Dobry wybór, kamizelka przylega jak druga skóra. Elastyczne wykończenia sprawiają, że nigdzie nie odstaje, ale też nie uciska. Dodatkowo istnieje możliwość regulacji pasków na wysokości klatki piersiowej. Można je ścisnąć bądź poluzować, przydatna może okazać się możliwość przełożenia pasków wyżej lub niżej. To, co rzuciło mi się w oczy po wyjęciu kamizelki z opakowania, to oddychająca siatka, i to nie tylko na plecach. Właściwie cała kamizelka jest uszyta z siateczkowego, dobrze oddychającego materiału. Biegałam w kamizelce wiosną, zakres temperatur wahał się od 5 do 20 stopni. W takich warunkach materiał świetnie radził sobie z odprowadzeniem wilgoci. Nie odczuwałam nieprzyjemnego mokrego „kompresu”. Przyznaję jednak, że testy w upale jeszcze przede mną, liczę na to, że kamizelka sprawdzi się równie dobrze. 

Kamizelka Black Diamond Distance 4 Hydration świetnie przylega do ciała (fot. Wojciech Komada)

Schowki, kieszenie, kieszonki

Ileż tu kieszonek! Ilość kieszeni w kamizelce biegowej Black Diamond Distance 4 Hydration mnie zachwyciła. Poza dwiema kieszeniami na softflaski (2x 500ml od HydraPak, załączone w zestawie), znajdziemy z przodu dwie elastyczne kieszenie na drobiazgi. Zazwyczaj chowałam tam paczkę chusteczek higienicznych, żel, batonik. Ale pomieszczą też okulary słoneczne. Drugim miejscem na umieszczenie okularów (raczej nie zaprojektowanym w tym celu, tu zadziałała moja własna inwencja twórcza) było zahaczenie oprawek o gumkę przy pasie piersiowym. Sprawdziło się wyśmienicie. Kolejna kieszeń zapinana na zamek idealnie pomieściła mój telefon, dzięki czemu zawsze był pod ręką. Zauważyłam jednak, że przy obciążeniu kieszeni po jednej stronie kamizelki, całość się przekrzywia. Taki drobiazg, ale na dłuższą metę może powodować dyskomfort. Wystarczy jednak zadbać o w miarę proporcjonalne obciążenie obu kieszeni i problem z głowy.

Na plecach znajduje się główna komora, która automatycznie przypomniała mi tradycyjną kieszeń na bukłak. Zazwyczaj litrowy zapas płynów w softflaskach powinien wystarczyć. Jednak, jeśli wybieramy się na naprawdę długą wycieczkę biegową, to warto spakować bukłak i dzięki temu mieć ze sobą więcej płynów. Przetestowałam kamizelkę Black Diamond Distance 4 Hydration z moim litrowym bukłakiem. Wolę korzystać z załączonych w zestawie miękkich bidonów, ale dobrze mieć awaryjną możliwość podpięcia bukłaka. Same softflaski są bardzo wygodne. Mają szeroki wlew, bez problemu można wrzucić kostki lodu. Brzmi jak fanaberia, jednak w upalne lato możliwość wrzucenia do wody kilku kostek lodu jest zbawienna. Producent posłuchał biegaczy i w najnowszej testowanej przeze mnie wersji kamizelki, znalazły się gumeczki, które stabilizują bidony. Kolejny drobiazg, jednak dzięki nim, przy szybszych zbiegach softflaski nie podskakują.

Przy górnej krawędzi pleców znajdziemy kolejną małą kieszonkę na zamek, w środku której jest klips na klucze. To nie koniec! Jeszcze jedna zewnętrzna kieszeń na plecach idealnie sprawdzi się do przenoszenia kurtki biegowej. Kieszeń jest łatwo dostępna z obu stron. Żeby wyciągnąć jej zawartość, nie trzeba nawet ściągać kamizelki.

Poza dwiema kieszeniami na softflaski, znajdziemy z przodu dwie elastyczne kieszenie na drobiazgi (fot. Wojciech Komada)

Mała a pomieści

Jestem typem, który lubi mieć zapas jedzenia i picia ze sobą. Nawet na zawodach, kiedy wiem, że mogę liczyć na własny support i punkty żywieniowe, czuję się bezpieczniej, jeśli mam parę żeli czy banana ze sobą. Przezorny zawsze ubezpieczony. Nie byłam pewna, czy w moim przypadku sprawdzi się mała pojemność kamizelki Black Diamond Distance 4 Hydration. W końcu to tylko 4 litry. Okazało się, że całkiem pojemne 4 litry. Na kilkugodzinną wycieczkę biegową w Karkonoszach kamizelka pomieściła pokaźny zestaw: 2x softflask, kurtka biegowa, zapasowy buff, rękawiczki, czołówka, banan, żele i batony energetyczne, portfel, folia NRC i oczywiście kije przytroczone na zewnątrz. Spokojnie zmieściłabym jeszcze dodatkową koszulkę termoaktywną. Tak wypełniona kamizelka nie sprawiała wrażenia przeładowanej, a ja czułam, że jestem gotowa na ewentualne kaprysy pogody.

Choć pojemność kamizelki Black Diamond Distance 4 Hydration to tylko 4 litry, zmieści się wszystko co potrzebne podczas biegu (fot. Wojciech Komada)

Mistrzyni detali

Kamizelka jest bardzo estetycznie wykończona. Nie ma w sobie zbędnych elementów i widać, że każdy szczegół był przemyślany. Przy kieszonkach znajdziemy małe odblaskowe tasiemki, które ułatwiają ich odchylenie i pomagają w zlokalizowaniu po zmroku. Odblaskowe elementy znajdują się również z tyłu kamizelki. Jedna z kieszeni skrywa malutki gwizdek – przydatny drobiazg. Oba zamki mają na końcu sznureczki ułatwiające zamykanie. Kieszonka z gumkami na mocowanie kijów jest podpisana, dzięki czemu wiadomo, gdzie szukać. Materiał kamizelki jest półprzezroczysty, co pomaga w szybkim namierzeniu poszczególnych elementów ekwipunku. Przy dużym zmęczeniu podczas biegów ultra pamięć czasem zawodzi, dlatego szybkie spojrzenie na kamizelkę pomoże w odnalezieniu żelu czy buffa.

Last but not least – mocowanie kijów biegowych Z-Pole

Mój ulubiony element kamizelki. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Gumki mocujące kije biegowe nie rzucają się w oczy. Są dyskretnie schowane, kiedy z nich nie korzystamy, nie przeszkadzają. Natomiast kiedy chcemy przymocować kije, to zrobienie tego podczas biegu jest banalnie proste i intuicyjne. Wystarczy wysunąć gumki znajdujące się w lewym dolnym oraz w prawym górnym rogu kamizelki. Trzymając przed sobą złożone kije wkładamy je w gumki. Przekładamy nad głową kije do tyłu i zaciągamy klips, który przybliża kije do pleców. Opisanie całego procesu jest zdecydowanie trudniejsze niż jego wykonanie. Najważniejsze jest to, że tak zamocowane kije nie podskakują ani nie przemieszczają się. Komfort biegu jest zachowany. Równie szybko można je wyjąć z gumek i są gotowe do użycia.

Za pierwszym razem, kiedy chciałam z nich skorzystać, musiałam przystanąć. Podczas kolejnych biegów, wystarczyło, że zwolniłam tempo biegu. System troczenia kijków nie wymaga ściągania kamizelki, a wszelkie operacje można wykonać podczas biegu. Na zawodach zawsze czułam, że tracę cenne sekundy czasem nawet minuty na operacje sprzętowe, ściąganie plecaka, mocowanie kijków, zakładanie plecaka. Z kamizelką Black Diamond Distance 4 Hydration ta irytacja zniknie, a za słabszy wynik będę mogła winić tylko siebie, nie sprzęt.

sprzęt biegowy Black Diamond
System troczenia kijków nie wymaga ściągania kamizelki, a wszelkie operacje można wykonać podczas biegu (fot. Wojciech Komada)

Sprzęt biegowy Black Diamond – kije biegowe Distance Carbon FLZ

Równolegle z testowaniem kamizelki sprawdzałam kije biegowe. W przypadku kijów wiedziałam już czego mogę się spodziewać, bo od dwóch latach dobrze służył mi model Black Diamond Distance Carbon FLZ AR. Mogłam więc porównać dwie pary karbonowych kijów do biegania.

Kupując kije Black Diamond Distance Carbon FLZ dostajemy: parę kijków z już założonymi mniejszymi talerzykami, do warunków letnich, większe talerzyki zimowe (tych nie miałam jeszcze okazji przetestować), gumowe oraz widiowe końcówki, rzepy pozwalające na ciasne spięcie kijków podczas transportu.

Jak lekko, ultralekko!

W biegach ultra liczy się waga. Nikt nie chce przez wiele godzin dźwigać na plecach bądź w rękach zbędnego ciężaru. Posiadane przeze mnie kije są lekkie, ale testowany model Black Diamond Distance Carbon FLZ jest jeszcze lżejszy! Wykonana z włókna węglowego para kijków waży zaledwie 340 g. Nie lubię biec z kijami na płaskich odcinkach, dlatego troczę je wtedy do plecaka czy kamizelki. Kije Distance Carbon FLZ są tak lekkie, że przytroczone do kamizelki biegowej nie ciążą. Jeśli płaskie odcinki są na tyle krótkie, że mocowanie kijów nie ma sensu, biegnę trzymając je w rękach, tu również nie odczułam ich ciężaru. W porównaniu do dotychczas posiadanego przeze mnie modelu są nie tylko lżejsze, ale również bardziej kompaktowe.

sprzęt biegowy Black Diamond
Wykonana z włókna węglowego para kijków Black Diamond Distance Carbon FLZ waży zaledwie 340 g (fot. Wojciech Komada)

Wytrzymały karbon

Słyszałam opinie o słabej wytrzymałości kijów karbonowych. O tym, że rzeczywiście są lekkie, ale co z tego, jeśli łatwo można je złamać. Podczas użytkowania Black Diamond Distance Carbon FLZ nie byłam przesadnie ostrożna. Chciałam przekonać się, czy naprawdę są tak delikatne. Nie udało mi się ich uszkodzić. Sprzęt, zarówno kije, jak i kamizelkę, testowałam w Górach Stołowych i Karkonoszach. Kije sprawdziły się w błocie, bagnie, na które trafiłam na łąkach, jak i na kamienistych karkonoskich szlakach.

Karkonosze zaskoczyły mnie zalegającym mokrym śniegiem. Nie zabrałam ze sobą talerzyków zimowych, kilkukrotnie kijek zapadł się w śnieg aż po rękojeść i mimo szybkiego ruchu nie wygiął się ani nie złamał. Biegając w Górach Stołowych, trzeba być przygotowanym na okazjonalne kluczenie w labiryntach skalnych. Zdarzyło się, że podczas szybszych treningów, obijałam kije o skały, przeciskając się między szczelinami. Zniosły to zaskakująco dobrze, nie widać na nich nawet lekkich zarysowań. Z kijkami czułam się pewnie, dawały mi wsparcie, którego oczekiwałam.

sprzęt biegowy Black Diamond
Kije Black Diamond Distance Carbon FLZ są zaskakująco wytrzymałe (fot. Wojciech Komada)

Szybkie składanie / rozkładanie

Biegając z kijami, zwłaszcza na zawodach, ważne jest by nie tracić czasu na ich rozkładanie. Testowany przeze mnie model skonstruowany jest z trzech segmentów połączonych linką z Kevlaru. System znany z sond lawinowych jest bardzo intuicyjny i pozwala na błyskawiczne złożenie kijów. Wystarczą dosłownie dwa ruchy, aby rozłożyć i zablokować kije. Dodatkowo możemy regulować długość kijów, za tą funkcję odpowiada system FlickLock®. System pozwala na bardziej precyzyjne dopasowanie długości kijów do użytkownika. Przy wzroście 167 cm, idealne okazały się dla mnie kije o długości 125 cm (w wersji damskiej do wyboru są jeszcze krótsze – 110 cm, natomiast w wersji męskiej dłuższe – 140 cm). A kiedy nie ma czasu na manewry i zmianę długości, świetnie sprawdza się przedłużona rękojeść z pianki Eva. Na stromych podejściach czasem po prostu łapałam kije Black Diamond Distance Carbon FLZ niżej i ten patent również działał.

sprzęt biegowy Black Diamond
. Wystarczą dosłownie dwa ruchy, aby rozłożyć i zablokować kije Black Diamond Distance Carbon FLZ (fot. Wojciech Komada)

Sprzęt biegowy Black Diamond – czołówka Sprinter 500

Ostatnim testowanym przeze mnie elementem sprzętu biegowego Black Diamond była zaprojektowana specjalnie dla biegaczy czołówka Black Diamond Sprinter 500. Całonocne biegi jeszcze przede mną, ale chcę być przygotowana. Pierwsze wrażenia: wow, takiej jeszcze nie miałam! Charakterystyczny pasek poprowadzony przez środek głowy sprawia, że czołówka podczas biegu i podskoków nie zsuwa się z czoła. Zapewnia to komfort i pozwala skupić się na bezproblemowym pokonaniu trasy. Pasek można regulować, dzięki czemu każdy dopasuje go do swoich potrzeb, czołówka może leżeć głębiej lub płycej. Opaska posiada specjalne oddychające perforacje, jest przy tym miękka i przyjemna w dotyku. Przy wizji wielogodzinnego biegu z czołówką na głowie jest to istotny szczegół. Model Black Diamond jest lekki (105 g z bateriami, 122 g z akumulatorem – sprawdzone na domowej wadze) a zarazem świetnie wyważony, nic się nie przesuwa, nie ciąży.

sprzęt biegowy Black Diamond
Charakterystyczny pasek poprowadzony przez środek głowy sprawia, że czołówka Black Diamond Sprinter 500 podczas biegu i podskoków nie zsuwa się z czoła (fot. Wojciech Komada)

Praktyczna i intuicyjna

A teraz konkrety. Czołówka Sprinter 500 jest zasilana za pomocą akumulatora litowo-jonowego Black Diamond 1800 (ten oraz kabel do ładowania dostajemy w zestawie), ale można go również wymienić na trzy baterie AAA. Wolę czołówki ładowane za pomocą akumulatora. Jednak możliwość jego wymiany na powszechnie dostępne baterie może okazać się bardzo przydatna. Na zawodach, na których wymagane są zapasowe baterie do czołówki, wystarczy, że zamiast powerbanku spakujemy trzy baterie. Jest to zarówno oszczędność miejsca, jak i wagi. Przy akumulatorze znajdują się trzy diody pokazujące stan naładowania baterii. Kolejny pomocny detal. Przyznam szczerze, że nie wiem, jak długo ładowałam akumulator przed pierwszym użyciem. Podłączyłam kabel przed snem, a po przebudzeniu rano czołówka była naładowana. Wiedziałam, że po pełnym naładowaniu akumulator przestanie się ładować, więc spokojnie zasnęłam.

Czołówka Black Diamond Sprinter 500 jest prosta w obsłudze. Nie musiałam się zastanawiać, za co odpowiedzialny jest każdy z przycisków. Jest tylko jeden, jeden przycisk włącza / wyłącza czołówkę oraz pozwala na zwiększenie natężenia światła. Wystarczy dłużej przytrzymać, żeby zmniejszyć natężenie. Z tyłu natomiast znajduje się czerwone światło. Przede wszystkim zwiększa ono bezpieczeństwo biegacza, który jest widoczny również od tyłu. Dodatkowo, jeśli na liście wyposażenia obowiązkowego znajdzie się czerwone światełko, to nie musimy zabierać kolejnego gadżetu, mamy je już w czołówce. Światełko może świecić w trybie ciągłym bądź migającym.

Jasno, coraz jaśniej

Zdziwiło mnie, że czołówka Black Diamond Sprinter 500 ma tylko jedną soczewkę. Dotychczas posiadane przeze mnie modele miały ich więcej. Tym bardziej byłam zaskoczona, jak mocne światło generuje zaledwie jedna soczewka. Lampa czołowa ma bardzo przydatną funkcję regulacji natężenia światła. Kiedy po włączeniu, ustawiłam maksymalne natężenie 500 lumenów, było tak jasno, że pokonując techniczny, stromy zbieg, czułam, że widzę każdą przeszkodę tak samo wyraźnie, jak w dzień. Producent zapewnia, że naładowany akumulator starcza na dwie godziny świecenia z maksymalną mocą. Trochę mało. Tak jasne światło zazwyczaj nie jest jednak niezbędne przez całą noc. W trybie ekonomicznym akumulator powinien wytrzymać do 28 godzin. Najczęściej korzystam z czegoś pomiędzy maksymalną a minimalną mocą, dlatego z naładowanym akumulatorem spokojnie przetrwam noc.

sprzęt biegowy Black Diamond
Czołówka Black Diamond Sprinter 500 generuje światło o mocy aż 500 lumenów (fot. Wojciech Komada)

Sprzęt biegowy Black Diamond – fantastyczna trójka

Sprzęt biegowy Black Diamond mnie nie zawiódł. Kamizelka nie ograniczała ruchów, nie przemieszczała się podczas biegu, nawet kiedy była wypakowana a softflaski pełne. Kiedy ubierałam ją na krótkie biegi treningowe i zabierałam tylko do połowy napełnione bidony, to potrafiłam zapomnieć o tym, że mam ją na sobie. Testowałam ją zbyt krótko, żeby wypowiadać się na temat trwałości, ale patrząc na jakość materiałów i szwów oraz biorąc pod uwagę renomę marki Black Diamond, ufam, że posłuży mi długo. Idealnym dopełnieniem kamizelki były lekkie kije biegowe. Przy testowaniu w okresie wczesnowiosennym, gdy w górach często pada, teren jest grząski, kije były dużym wsparciem. Pomagały zachować równowagę, a na stromych podejściach odciążały nogi. Wisienką na torcie okazała się kompaktowa i zaskakująco mocna czołówka. Teraz wiem, że bez obaw mogę zapisywać się na nocne biegi i na pewno nie zabraknie mi światła.

Test przeprowadziła dla Was Marzena Diuwe.

                 

Udostępnij

W Temacie

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.