Za każdym razem kiedy otwierałam szafę moją uwagę przykuwał czerwony pokrowiec z torbą Gregory Alpaca 60. Jaskrawy kolor kłuł w oczy. Wystarczyło jednak krótkie spojrzenie na termometr za oknem i natychmiast przypominałam sobie, że na pierwszy wspinaczkowy trip trzeba będzie jeszcze poczekać.
A gdyby tak uciec przed zimą i przy okazji przeprowadzić test Gregory Alpaca 60? Choć aura, jako żywo, nie kojarzy się z tą porą roku, to sezon na wyjazdy wspinaczkowe do cieplejszych miejsc trwa w najlepsze. Razem ze znajomymi powiedziałam więc zimie “dość” i postanowiliśmy uciec w bardziej przyjazne rejony. Skierowaliśmy się na południe Europy, do miejsca leżącego w jednym z najbardziej znanych ostatnio regionów wspinaczkowych w Grecji – malowniczego Leonidio. To położone na Peloponezie małe miasteczko, w którym na każdym roku można spotkać osoby połączone tą samą pasją – wspinaniem.
Jeśli zastanawiasz się czy Leonidio to dobry cel wspinaczkowego wypadu – zerknij na tę stronę. Prowadzona przez pasjonatów witryna zawiera opisy ponad 1500 dróg w prawie 40 sektorach!
Plan wydawał się prosty, ale kluczowe dla jego powodzenia było odpowiednie spakowanie się na podróż lotniczą. Wiadomo, że wybierając ten środek transportu musimy dostosować się do wymogów dotyczących rozmiarów i wagi bagażu. Lina, ekspresy, przyrządy do asekuracji, buty wspinaczkowe – to wszystko waży całkiem sporo i zajmuje równie dużo miejsca. Musiałam więc dobrze zastanowić się do czego całe moje wspinaczkowe wyposażenie spakować. Zwykle wybrałabym plecak, ale skoro w szafie niecierpliwie czekała na swoją szansę Gregory Alpaca, postanowiłam ją wypróbować. Obiecywała wszak nie tylko konieczną wytrzymałość i pojemność, ale także przykuwający oko design. Jaskrawy kolor bagażu to coś co w lotniskowym tłumie jest bardzo przydatne.
Tu kupisz testowaną torbę Gregory Alpaca 60
Firma Gregory jest obecna na rynku już od niemal 50 lat i była mi dotąd znana wyłącznie z produkcji plecaków. Założona przez Wayne’a Gregory’ego w Salt Lake City w Utah, zyskała uznanie dzięki wielu innowacjom oraz nieustannej pracy nad doskonaleniem technologii. Głównym celem amerykańskiej marki było zawsze poszukiwanie nowych i nieszablonowych rozwiązań oraz drobiazgowe podejście do kwestii ergonomii. Plecak bowiem – musi leżeć tak jak ubranie czy buty i musi dopasowywać się do ruchów naszego ciała.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że marka Gregory od dawna stawia na odpowiedzialne podejście do środowiska naturalnego. Co ciekawe, oferują dożywotnią gwarancję na swoje produkty, a to jest dla mnie ważnym czynnikiem przy wyborach zakupowych. Decyzja więc zapadła – zabieram ze sobą torbę podróżną Gregory Alpaca.
Sprawdź inne produkty marki Gregory
Podróż samolotem kojarzy się nieodmiennie z walizką. Dlaczego zatem duffle bag – czyli torba podróżna – jest dobrą alternatywą? Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje zalety i wady. Przyjrzyjmy się temu jakie są najważniejsze między nimi różnice?
Walizka charakteryzuje się zazwyczaj sztywną konstrukcją. Najczęściej jest wykonana z twardego plastiku choć są i takie, które zrobiono z lekkiego metalu, np. aluminium. Taka konstrukcja powoduje, że nie odkształca się łatwo dobrze chroniąc zawartość. Jest więc idealna do przechowywania i transportowania delikatnych przedmiotów. Przeważnie ma też wbudowane kółka oraz uchwyt teleskopowy. To z kolei ułatwia przemieszczanie z nią przez miasto czy po lotnisku bo ciężar nie stanowi problemu. Ta zaleta zamienia się w wadę jeśli zejdziemy z idealnie gładkiej lotniskowej podłogi czy chodnika. Na gruntowej ścieżce prowadzącej pod ścianę będzie frustrującą przeszkodą.
Duffle bag to inaczej po prostu torba sportowa. Zazwyczaj – tak jak plecaki – jest wykonana z miękkich materiałów: nylonu, poliestru albo Cordury, będącej mieszanką na bazie włókien nylonowych. Nie ochroni więc delikatnych przedmiotów, ale za to dopasowuje się do różnych kształtów i rozmiarów zawartości. Największe torby sportowe miewają umieszczone w dnie kółka – tak samo jak walizki, ale te o pojemności kilkudziesięciu litrów, nie ma rady, trzeba nosić w rękach. Dzięki temu, że jest miękka, nieużywana zajmuje mniej miejsca. Można ją spłaszczyć, albo zwinąć i schować do szafy czego z twardą walizką się nie da zrobić.
Wybór między walizką a torbą zależy więc po pierwsze od waszych indywidualnych preferencji podróżnych. Po drugie – od rodzaju podróży oraz ilości i typu bagażu, który zamierzacie ze sobą zabrać. Po trzecie wreszcie, od tego jaki macie plany po dotarciu na miejsce. Podróż samolotem to raptem kilka godzin, a tam gdzie się wybieracie, spędzacie zwykle co najmniej kilka dni. Jeśli spędzicie ten czas w hotelowym basenie to pewnie walizka będzie lepszym wyborem. Ja miałam plan codziennie wędrować pod ścianę, żeby się wspinać, więc wybór bagażu był oczywisty.
Wybrałam średniej wielkości model torby Gregory Alpaca – o pojemności 60 litrów. Już na pierwszy rzut oka ta znajomość zapowiadała się obiecująco. Jeszcze zanim ją zobaczyłam w całej okazałości, zaimponowała mi swoją funcjonalnością. Była zapakowana w zgrabny pokrowiec, nieco mniejszy niż ryza papieru do drukarki. Służy do przechowywania torby, ale można go też wykorzystać jako podręczny organizer, co jest niezwykle praktycznym rozwiązaniem. 60 litrowa Alpaca wydała mi się też większa niż plecak o tej samej pojemności. To pewnie złudzenie, ale z drugiej strony, pakowanie takiej torby jest o wiele łatwiejsze niż w przypadku plecaka. więc może coś w tym jest.
Wszystkie torby w serii Gregory Alpaca są uszyte z grubego, budzącego niemal bezgraniczne zaufanie materiału. To tkanina typu ripstop co oznacza, że jest odporna na rozdarcia. Charakteryzuje się tym, że zawiera w swojej strukturze umieszczone w regularnych odstępach dodatkowe, nieco grubsze nici wzmacniające. To właśnie widoczna w fakturze takiej tkaniny krateczka, sprawia, że jest bardziej wytrzymała niż standardowe materiały. Gdy pojawi się dziura, to dodatkowe wzmocnienie zapobiega jej powiększaniu się.
Tkanina ma grubość aż 900D (denierów). Dla porównania, największy plecak w ofercie Gregory, 100-litrowy Baltoro jest zrobiony z tkanin o grubości 420D i 630D. Jego maksymalna ładowność to aż 34kg! Materiał z którego uszyto Alpacę jest więc o wiele bardziej wytrzymały. Powleczono go z wierzchu cienką warstwą TPU (termoplastycznego poliuretanu). To połączenie zapewnia nie tylko trwałość, ale także odporność na warunki atmosferyczne i uszkodzenia mechaniczne, o które podczas podróży nietrudno. Nadając bagaż na lotnisku możemy tylko patrzeć bezradnie jak znika na zapleczu obijając się o ścianki taśmociągów i inne walizki. Świadomość, że Alpaca zniesie niezbyt delikatne traktowanie bez szwanku była kojąca.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wspomnianym Gregory Baltoro, flagowym modelu firmy, to przeczytaj ten test.
Nie tylko materiał, z którego jest uszyta, ale wszystkie jej elementy wydają się być niezniszczalne. Tak jakby projektanci rzucali użytkownikom wyzwanie – sprawdźcie ile wasza Alpaca zniesie. Nie starałam się jej co prawda zniszczyć, ale nietrudno się domyślić, że bagaż wspinacza nie ma łatwego życia.
Główny zamek jest grubszy niż w jakimkolwiek plecaku. Ma kształt litery U, więc klapa odsłania wygodnie całe wnętrze torby. Cięgna, nie dość, że są odpowiednio masywne, wyposażono w fantastycznie wygodne uchwyty w kształcie (wiem, znowu – ale to narzucające się porównanie) litery T. Nie trzeba ściskać metalowego elementu zmęczonymi palcami, wystarczy zaczepić dłoń o plastikowy uchwyt.
Do dłuższych boków, tradycyjnie, przyszyto dwa ucha do przenoszenia torby. Taśma, z której są wykonane jest wzmacniana włóknem szklanym, więc poradzi sobie z każdym ciężarem. Na krótszych bokach torby natomiast umieszczono budzące równie duże zaufanie rączki. To sugerowałoby, że Alpacę można bez obaw przeciągnąć po ziemi czy kamieniach i rzeczywiście tak jest. Dno jest na tę okoliczność wzmacniane – ma trzy warstwy – i zniesie kontakt z każdym, nawet najbardziej nieprzyjaznym podłożem.
Z tej samej taśmy powstały umieszczone po obu stronach torby tzw. daisy chains. Wspinacze od razu zrozumieją o czym mowa. Tym z was, którzy ze wspinaczkowym slangiem nie są za pan brat już wyjaśniam. Taśma przeszyta w regularnych odstępach tworzy pętelki, których wykorzystanie zależy tylko od waszej kreatywności i potrzeb. Można coś na nich zawiesić – buty wspinaczkowe, butelkę z wodą, czapkę – albo wykorzystać do przytroczenia torby na przykład na bagażniku rowerowym.
Torby sportowe to zwykle jedna, nieograniczona niczym przestrzeń. Takie rozwiązanie wiele ułatwia. Lina wspinaczkowa mieści się do środka bez zbędnej ekwilibrystyki. Mogłabym do niej włożyć rakiety śnieżne, czekan, czyli przedmioty których rozmiar i kształt zwykle jest przy pakowaniu jakimś problemem. Torba Gregory Alpaca 60 oferuje jednak coś więcej.
Z boku torby znajduje się osobna, obszerna kieszeń, sięgająca do jej wnętrza. Kiedy jest pusta, nie zabiera w ogóle przestrzeni w środku. Doskonale sprawdzi się do przechowywania na przykład zakurzonych butów lub mokrych ubrań, oddzielając je od reszty bagażu. Na spodzie klapy umieszczono jeszcze dwie zapinane na zamek kieszonki, które gwarantują dostateczną ilość miejsca na wszelkie drobiazgi. Zrobiono je z siateczki, więc wystarczy jeden rzut oka, żeby sprawdzić co jest w środku.
Alpaca jest wyposażona w jedno udogodnienie, które otwiera cały wachlarz nowych możliwości. Dołączone są do niej paski naramienne (czyli szelki), które można błyskawicznie założyć, przekształcając ją w całkiem wygodny plecak. Są wyłożone pianką EVA i właśnie ta pianka sprawia, że noszenie torby plecaka jest naprawdę komfortowe. Nawet jeśli torba jest dość ciężka, nie ma mowy o żadnych obtarciach na ramionach. Nie ma też obaw, że mocowanie tych pasków odmówi posłuszeństwa pod obciążeniem. Jak wszystko inne w tym modelu, są aż za solidne. Ku mojemu zaskoczeniu, torba zamieniona w plecak świetnie dopasowywała się do ciała. Nawet 30-minutowe strome podejścia pod ścianę nie były uciążliwe, a stosunkowo wąskie paski na ramiona świetnie sprawdziły się przy mojej drobnej posturze.
Jak już wspomniałam, na wyjeździe wspinaczkowym bagaż nie jest rozpieszczany. Podróż samolotem, codzienne wypady w kolejne sektory wspinaczkowe, gdzie Alpaca spędzała ze mną całe dnie, przesuwana po piachu i kamieniach z miejsca na miejsce. Za każdym razem pakowałam do niej 70-metrową linę, cały potrzebny szpej wspinaczkowy, ubrania na zmianę oraz coś do picia czy jedzenia. Całość przeważnie ważyła ponad 10 kg. Ciągłe otwieranie i zamykanie zamka, kurz, pot – słowem, nie oszczędzałam jej niczego. Mimo to, po tak intensywnym testowaniu, Alpaca prezentowała się nadal świetnie. Efektowny kolor “redrock” nawet nazwą idealnie pasował do pomarańczowo-czerwonego wapienia. Po dwóch tygodniach spędzonych w podróży jestem pewna, że moja przyjaźń z Alpacą będzie długa, pełna zaufania i że jeszcze niejedno niezwykłe przeżycie przed nami.
Test wykonała dla Was Martyna Pawłowska.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.