Wędrówka do bazy pod Everestem to jeden z najbardziej znanych szlaków świata. To też wyjątkowa przygoda i możliwość spotkania z najwyższymi górami świata. Tu, w Himalajach, masz na wyciągnięcie ręki najwyższe szczyty świata.
Niektórzy zarażeni bakcylem gór wysokich właśnie na tym szlaku postanawiają spróbować czegoś jeszcze wyższego i wracają aby wejść na jeden z okolicznych szczytów. W trakcie wędrówki zobaczysz też 4 imponujące szczyty Himalajów: Mount Everest 8850 m, Lhotse 8516 m, Makalu 8463 m i Cho Oyu 8201 m.
W zasadzie każda osoba o stosunkowo dobrej kondycji może wziąć udział w takim trekkingu. Wspinaczka do bazy pod Mount Everestem nie wymaga bowiem żadnych specjalnych umiejętności technicznych. Pamiętaj jednak, że w bazie pod Everestem ciśnienie atmosferyczne jest prawie dwa razy mniejsze niż na poziomie morza. To oznacza ryzyko choroby wysokościowej, a sam trek może być wymagający fizycznie dla kogoś, kto wolniej aklimatyzuje się do wysokości. Warto przygotować się przez odpowiedni trening i wcześniej zaliczyć wejścia na wysokość 3-4 tysięcy metrów.
Przeczytaj też:
Szlak do Everest Base Camp (stąd skrót – EBC) przecina region Khumbu, prowadząc głównie doliną Dudh Koshi. Zanim tam jednak dotrzesz, musisz znaleźć się na początku szlaku, w miejscowości Lukla. Jeszcze wcześniej – dotrzeć tam samolotem. A jeszcze wcześniej – znaleźć się w Katmandu.
Do stolicy Nepalu dotrzesz z Polski przez Stambuł lub któryś z wielkich lotniczych hubów nad Zatoką Perską. Doha, Dubaj czy Muskat posiadają liczne połączenia lotnicze z Nepalem. W ciągu doby jesteś więc w stanie przenieść się na miejsce z dowolnego lotniska w Polsce.
Wjazd do Nepalu nie jest obarczony skomplikowanymi formalnościami. Po przylocie musisz wykupić wizę na 15, 30 lub 90 dni. Jeśli planujesz jeden trekking, optymalny będzie drugi wariant. Płatności dokonuje się w dolarach amerykańskich na lotnisku. Jeśli nie chcesz stać w długich kolejkach, polecam wypełnienie formularza wizowego online na nepalskiej stronie rządowej i wydrukowanie go. Będzie on zawierać wszystkie Twoje podstawowe dane i pokazanie go urzędnikowi imigracyjnemu na lotnisku przyspieszy nieco procedurę wjazdową. Podróż z lotniska do dzielnicy Thamel, gdzie trafisz między setki hoteli o każdym możliwym standardzie, zajmie około 45 minut.
Dawniej lot do Lukli, gdzie zaczyna się szlak, oznaczał powrót na lotnisko w Katmandu. Ze względu jednak na nasilony w ostatnich latach ruch turystyczny, starty samolotów do Lukli przeniesiono na lotnisko w miejscowości Ramechap, około 5h jazdy samochodem ze stolicy. Oznacza to pobudkę w środku nocy i wyjazd wynajętym samochodem już około 2:00 w nocy. Trzeba bowiem na niewielkie lotnisko w Ramechap dotrzeć wcześnie rano. Loty uzależnione są oczywiście od pogody i zdarza się, że na swoją kolej będziesz czekać kilka godzin. Przy złej pogodzie loty są przekładane. Jednak jeśli wszystko pójdzie dobrze, około południa będziesz lądować na jednym z najbardziej niezwykłych lotnisk na świecie. Położony na wysokości 2800 m, ledwie pięciusetmetrowy pas startowy wciśnięty między domy i kończący się urwiskiem. Tu zaczyna się trekking do bazy pod Everestem.
Ostatnie lata w Himalajach Nepalu przyniosły spore zmiany. Pod pretekstem zwiększenia bezpieczeństwa na popularnych szlakach górskich wprowadzono obowiązek wynajęcia lokalnego przewodnika. Przepis jest kontrowersyjny, gdyż nie jest wprowadzony rządową ustawą i mieszkańcy regionu Khumbu zbojkotowali go. Wchodząc na szlak w stronę Everestu musisz więc zarejestrować się i uiścić specjalną opłatę za wstęp do Parku Narodowego Sagarmatha. W 2023 r wynosiła dla obcokrajowców 3000 rupii czyli nieco ponad 20 USD. Nikt jednak nie rozliczy cię z obowiązku posiadania przewodnika i między górskimi wsiami możesz więc póki co wędrować samodzielnie.
Wiele osób decyduje się jednak mimo to na zatrudnienie przewodnika. Sporo turystów wybiera się tu z polską lub nepalską agencją, która dba o bezpieczeństwo i sprawną obsługę grupy. Tylko część wędruje kompletnie samodzielnie, dźwigając przy tym cały swój bagaż. Jest to oczywiście wykonalne, gdyż na szlak nie ma potrzeby zabierać choćby kuchenki i namiotu. Nocuje się w hotelach i tam, albo w restauracjach po drodze je się wszystkie posiłki. Nie będąc pewnym swoich sił, można jednak pomyśleć o zatrudnieniu tragarza. Kosztuje to około 25 USD/dzień.
Niezbędną formalnością jest ubezpieczenie. Pomyśl o nim jeszcze w Polsce. Bardzo dobrym wyborem będzie standardowy wariant polisy “Bezpieczny Powrót”.
Na szlak do EBC potrzebujesz podstawowego wyposażenia górskiego: wygodnych butów, plecaka i koniecznie kijków trekkingowych, gdyż różnice wysokości bywają tam znaczne. Niezbędne są też okulary przeciwsłoneczne i krem UV, nakrycie głowy, apteczka, kosmetyczka i drobiazgi osobiste.
Ubranie ma Cię chronić zarówno od słońca jak i od zimna. W dolnej partii szlaku panować będzie upał. W górnej – mróz. Weź ze sobą ciepłą bieliznę, kurtkę przeciwdeszczową, dwie bluzy polarowe i lekką kurtkę puchową. Na upał czapkę z daszkiem, na zimno – czapkę polarową i rękawiczki. Buty mogą być lekkie. Sam pokonywałem himalajskie szlaki najczęściej w niskich butach trailowych lub lekkich butach za kostkę – ostatnio w Inov-8 Trailfly Ultra G 300 Max.
Przeczytaj też:
Czy brać ze sobą śpiwór? Z ostrożności powiedziałbym: tak, ale nie musi to być regułą. Podczas moich trekkingów w rejonie Khumbu, na dużej wysokości, w prostych schroniskach, temperatury w pokojach spadały poniżej 0° C. Ubranie bluzy i przykrycie się dwoma kocami wystarczyły, abym dobrze spał. Osoby bardziej wrażliwe na zimno docenią jednak dobry, puchowy śpiwór w kulminacyjnej fazie treku. Kompletnie zbędna będzie natomiast mata, bo nie będziecie spać wprost na ziemi, w namiocie.
Zabierz ze sobą aparat fotograficzny, telefon komórkowy i powerbank. Pamiętaj jednak, że internet w schroniskach po drodze jest niepewny, a ładowanie urządzeń kosztuje, 5-10 USD za sztukę.
Są dwa okresy w roku, kiedy wędrówka bazy pod Everestem jest możliwa. Pierwszy to wiosna (kwiecień i maj), gdy pogoda jest zazwyczaj dobra. To okres, gdy w bazie pod ośmiotysięcznikiem przebywają też setki wspinaczy planujących zdobycie Everestu lub Lhotse. W czerwcu, po wiośnie, przychodzi letni monsun i regularne opady deszczu. Pora monsunowa trwa w uproszczeniu całe lato i dopiero jesień (październik-listopad) jest dobrym sezonem na wędrówki. Pogoda jest stabilna, a przejrzyste powietrze zapewnia fantastyczne widoki. Zimą mróz i śnieg powodują, że trek do EBC to ogromne wyzwanie. Wysokie partie szlaku mogą być niedostępne, a wiele schronisk będzie zamkniętych.
Trekking zaczyna się w Lukli, na wysokości 2800 m, a baza pod Everestem znajduje się na wysokości 5300 m n.p.m. Najwyższym punktem Twojej wędrówki – 5620 m – będzie wzgórze Kala Pattar nad bazą. Do takiej wysokości musisz zaaklimatyzować się podczas wędrówki. Standardowa aklimatyzacja zakłada podejście maksymalnie 500 m w pionie dziennie, a co dwa dni, czyli po pokonaniu 1000 m różnicy wysokości – dzień odpoczynku. W takim dniu restowym można odbyć krótką wycieczkę po okolicy, ale zawsze wraca się do miejsca noclegu.
Reakcje turystów na wysokość są bardzo różne. W górach wysokich możesz odczuwać takie dolegliwości jak ból głowy, problemy ze snem czy brak apetytu. Prawidłowa aklimatyzacja powinna niwelować te objawy. Pamiętaj jednak, że lekceważone mogą przekształcić się w ostrą chorobę wysokogórską, groźną dla życia. Przez cały okres trekkingu monitoruj swój stan i w razie potrzeby odpoczywaj częściej, a na szlaku maszeruj w bardzo spokojnym tempie.
Jedzenie na szlaku do EBC zapewniają hotele w których się nocuje. Tam będziesz jeść śniadania i kolacje. W trakcie wędrówki mijasz też sklepy. Zabieranie ze sobą jedzenia nie jest więc uzasadnione, choć warto mieć mały zapas przekąsek. W hotelowych kartach znajdziemy wiele prostych potraw bazujących na ryżu: nepalskie pierożki momo, dania z warzywami i makaronem i trochę potraw mięsnych. Nepalscy kucharze potrafią działać cuda i nawet na dużych wysokościach znajdziemy też pizzę lub burgery – oczywiście za konkretną cenę i niekoniecznie odpowiadające europejskim wyobrażeniom. Do tego herbata, napoje gazowane, a nawet piwo – to ostatnie drogie niczym wyszukany „kraft” w hipsterskiej knajpie w Polsce.
Moim standardowym jadłospisem na himalajskim trekkingu będzie śniadanie złożone z jajek, owsianki i tibetan bread, obiad w postaci makaronu chow-mein z warzywami i duża kolacja, na którą biorę dal bhat, ryż z zupą z soczewicy i warzywnym curry. Do każdego posiłku termos gorącej herbaty z imbirem. Na szlaku przegryzę czasami batony, ciastka lub czekoladę.
Ceny w Nepalu są niskie, jednak na wysokogórskim szlaku im wyżej, tym większe są koszty transportu, który odbywa się siłami ludzi i jaków. To sprawia, że na wysokości 5000 m posiłek będzie nawet trzykrotnie droższy niż na starcie, a przy tym prostszy.
Dotarcie do Everest Base Camp zajmuje zazwyczaj 8 dni, wliczając w to dni odpoczynku. W tym czasie pokonujesz 53 km między Luklą a EBC. Powrót odbywa się dokładnie tą samą trasą. Jeśli wybierasz się na trekking na tej wysokości po raz pierwszy, do poniższego planu dołóż 1-2 dni rezerwy na wypadek zmęczenia lub wolniejszej aklimatyzacji. Warto też mieć pewien margines na momenty złej pogody, która utrudni przejście, zwłaszcza w najwyższych partiach szlaku.
Oto jak wygląda typowy, zaplanowany na dwa tygodnie plan wędrówki do Everest Base Camp.
Do Lukli dolatujesz małym, dwusilnikowym samolotem, co jest przeżyciem samym w sobie. Po przelocie warto zjeść śniadanie i od razu wyruszyć. Na pierwszym odcinku szlak obniża się łagodnie wchodząc do doliny Dudh Koshi, z początkowych 2840 m schodząc na 2550 m. Na drodze mijamy nieduże wsie położone na ogromnym zboczu, a po drugiej stronie doliny widać tarasowe pola uprawne. Ścieżka wije się wśród zabudowań oraz zielonego lasu, który na tej wysokości porasta Himalaje. Za wsią Thadokosi ścieżka zaczyna się powoli wspinać. Szlak mija kamienne murki mani i czorteny i niedługo później nad lasem ukazuje się pierwszy himalajski olbrzym, Kusum Kanguru (6367 m). Pierwszy dzień trekkingu kończymy przechodząc przez wiszący most we wsi Phakding na wysokości 2650 m.
Wyruszamy nad ranem i kontynuujemy marsz wśród zieleni ścieżką, prowadzącą kamiennymi stopniami w górę i w dół. Potrzeba około dwóch godzin, aby dostać się do wsi Monjo, gdzie przekraczamy bramę Parku Narodowego Sagarmartha. Dwukrotnie przechodzimy przez rzekę wiszącymi mostami, mijamy wieś Jorsale (dobre miejsce na odpoczynek), po czym docieramy do zbiegu Dudh Kosji i Bhote Koshi. Połączenie tych dwóch rzek jest geograficznym początkiem regionu Khumbu. W tym miejscu przekraczamy rzekę wysoko wiszącym Mostem Hillary’ego. To pierwszy punkt trekkingu, z którego widać masyw Everestu. Tuż za mostem szlak zaczyna wspinać się stromo w lesie. W ciągu 3 godzin osiągamy wysokość 3400 m, a wtedy wyłania się przed nami Namche Bazaar, stolica regionu i największa miejscowość na szlaku.
Tu warto spędzić trochę czasu, korzystając z hotelowej restauracji, kilku kawiarni oraz sklepów z pamiątkami. To również miejsce, gdzie bez problemu uzupełnisz podstawowe produkty i sprzęt górski, jeżeli stwierdzisz, że czegoś Ci brakuje.
Po dotarciu na wysokość 3440 m należy wykorzystać kolejny dzień na aklimatyzację. Dobrym pomysłem jest kilkugodzinna wycieczka do pobliskich wsi Khumjung (3780 m) i Khunde (3850 m), gdzie zobaczymy szkołę ufundowaną przez Edmunda Hillary’ego. Po drodze miniemy kamienne murki mani, z wyrytymi na nich mantrami, kilka obwieszonych chorągiewkami modlitewnymi buddyjskich stup i punkty widokowe, z których podziwiać można Everest, Lhotse i imponującą bryłę Ama Dablam. To właśnie ten strzelisty szczyt o pięknej sylwetce dominować będzie nad doliną przez kolejnych kilka dni trekkingu. Punktem wartym zwiedzenia jest muzeum Szerpów i położony na uboczu czorten polskich himalaistów.
Po postoju w Namche Bazaar nie powinno się już czuć dolegliwości spowodowanych wysokością. Jeśli jednak nie mijają, przeczekaj w tym miejscu jeszcze jeden dzień, a w razie nasilenia się objawów pójdź do kliniki w centrum miasteczka.
Początek dnia to niewielkie podejście, po którym idziemy względnie prostą ścieżką, wysoko nad dnem doliny Dudh Koshi. Po drodze mijamy taras i wspaniały punkt widokowy. Za małą wsią Sanasa szlak schodzi do rzeki i przekracza ją wiszącym mostem we wsi Phuki Thanga. Restauracje nad rzeką to idealny punkt odpoczynku w połowie dnia. Dalej ścieżka zaczyna wspinać się stromo przez las, a wyżej – przez piękne zarośla rododendronów, które w tym klimacie osiągają niespotykane u nas rozmiary.
Warto oszczędzać siły i iść bardzo spokojnym tempem – ścieżka jest stroma, a wysokość może dawać się we znaki. Koniec dnia to mała wieś Tengboche – jest tu tylko kilka hoteli oraz kawiarnia. Najważniejszym miejscem jest jednak buddyjski klasztor, najsłynniejszy w całym Khumbu. Wnętrze klasztoru można zwiedzać w określonych godzinach, a himalaiści i turyści mogą otrzymać błogosławieństwo podczas pudży, specjalnej ceremonii modlitewnej w głównej sali klasztoru. Jeśli, pomimo długiego podejścia, zachowasz siły pod koniec dnia, spokojniejszym miejscem na nocleg będzie leżąca 15 minut dalej wieś Deboche.
Ten dzień mija pod znakiem wędrówki u stóp olbrzymiego masywu Ama Dablam (6814 m). Góra ta, której nazwa oznacza “Klejnot Matki”, jest ambitnym celem dla alpinistów, a w połowie dzisiejszego dnia, za wsią Pangboche, mijasz miejsce, w którym boczna ścieżka przecina rzekę, prowadząc do bazy pod tym szczytem.
Po zejściu do Deboche, szlak zaczyna wspinać się systematycznie, by po ok. 3 godzinach osiągnąć Pangboche. Duża wieś może być dogodnym punktem odpoczynku, a z pewnością warto zrobić tu przystanek na zwiedzanie klasztoru, położonego 40 minut powyżej zabudowań, wysoko na zboczu.
Za Pangboche krajobraz staje się dużo bardziej suchy i kamienisty. Zieleń zostaje daleko w dole, a szlak przecina wysokogórski krajobraz. Dookoła rozciąga się fantastyczny widok, w którym dominuje Ama Dablam, odsłaniający się powoli masyw Taboche (6495 m) i odległa jeszcze południowa ściana Nuptse (7864 m). Pod koniec dnia ścieżka dociera do rozwidlenia doliny. W lewo prowadzi w stronę bazy pod Everestem, a w prawo – w rejon wsi Chukung i szczytu Island Peak. Na rozstaju znajduje się dość duża wieś Dingboche, 4400 m. To kolejny przystanek aklimatyzacyjny.
Możesz skorzystać z ciepłego prysznica (być może ostatniego na szlaku) oraz kilku kafejek, z których najsłynniejsza – CAFE 4410 – oferuje nie tylko dobrą kawę, ale i relaksujące, piękne widoki. Podobnie jak w Namche Bazaar, także tutaj warto spędzić dwie noce, wykorzystując dzień tylko na krótkie podejście i powrót. Najbardziej popularnym celem aklimatyzacyjnym jest mało wybitna kulminacja Nangkartshang (5073 m). Podejście kilkuset metrów w górę i powrót zapewnią Ci jednak dodatkowy bodziec aklimatyzacyjny. Podobnie jak poprzednio, koniczne jest zostanie w miejscowości na drugą noc.
Jeśli nie chcesz wspinać się kamienistym zboczem, możesz udać się ścieżką na wschód w kierunku wsi Chukung. Trzygodzinny spacer oznacza 300 m podejścia. Niedaleko przed wsią znajduje się czorten poświęcony pamięci trójki polskich himalaistów (Jerzy Kukuczka, Rafał Chołda i Czesław Jakiel), którzy na przestrzeni lat zginęli na południowej ścianie Lhotse.
Tego dnia szlak wspina się ponad miejscowość mijając dwie piękne stupy, wznoszące się nad Dingboche, po czym wyraźną ścieżką idzie łagodnie do góry. Po lewej rozpościerają się fantastyczne widoki, zwłaszcza na potężne masywy Taboche, Cholatse (6423 m) i Lobuche East (6090 m). Około trzech godzin wędrujemy pustkowiem, mijając jedynie kamienne zagrody dla jaków, aż docieramy do samotnych zabudowań, na mapach opisywanych jako Dugla/Doghla. Dziś to jedyne miejsce na przerwę i posiłek. Dalej ścieżka wspina się dość stromo, aż na wysokości 4830 m osiąga charakterystyczną przełęcz Thok La.
Miejsce robi duże wrażenie. Rozległe wypłaszczenie jest zbiorowiskiem czortenów, ozdobionych flagami modlitewnymi. Każda z małych budowli upamiętnia himalaistę, który na zawsze został na Evereście lub którejś z okolicznych gór. Ciche miejsce, które przypomina jak niebezpieczne były i są te szczyty.
Ścieżka przechodzi na zachodnią stronę doliny, zaś poniżej niej zaczyna się, w tym miejscu przykryty jeszcze głazami, lodowiec Khumbu. Po 2 km od przełęczy szlak osiąga Lobuche (4920 m), skupisko kilkunastu małych hoteli pośród kamienistych wzgórz i ośnieżonych szczytów. W tym miejscu atmosfera szlaku jest już wybitnie wysokogórska, a noce będą zimne.
Tego dnia docieramy do głównego celu: bazy pod Everestem! Ścieżka prowadzi dość łagodnie wśród kamienistych moren. Szlak przekracza barierę 5000 m docierając po bocznego lodowca Lobuche. W tym miejscu musimy przekroczyć rozległe pola kamieni, a trasa staje się kręta i miejscami wymaga uwagi. Gdy przetniemy szerokość lodowca, za zakrętem ukaże nam się niewielkie skupisko budynków. To Gorak Shep, ostatnie osiedle na trasie.
Tu warto zostawić bagaże i odpocząć, aby po południu, już na lekko, wyruszyć szlakiem w kierunku bazy. 3,5-kilometrowy odcinek pokonuje się w ponad dwie godziny, a na jego końcu czeka Cię finał – widok dziesiątków bazowych namiotów, tworzących himalajskie miasteczko na morenie lodowca Khumbu. To stąd wyruszają wyprawy na Everest i Lhotse, dwa ośmiotysięczniki, na razie kryjące się za zakrętem głębokiej doliny. Z tego miejsca zobaczysz odstraszający lodospad, drogę do wyższych obozów wspinaczkowych. Baza to ostatni punkt do którego możesz dotrzeć. Na wejściu do niej znajduje się wielki głaz z tablicą, gdzie przybywający robią obowiązkowe zdjęcia pamiątkowe. Stąd wracamy do Gorak Shep.
Na wysokości 5140 m nocleg będzie bardzo zimny, a warunki spartańskie. Spróbuj jednak wypocząć, gdyż przed świtem czeka Cię finalny wysiłek – wejście na punkt widokowy Kala Pattar (5620 m).
Ten dzień należy zacząć mocno przed świtem – jeśli wschód słońca przypada na 6:00, wyjście o 2:30 lub 3:00 nie jest żadną przesadą. Oszczędzaj swoje siły – marsz na wysokości 5,5 km będzie naprawdę wymagający, a każdy krok będzie wymagać łapania oddechu.
Kala Pattar to wysokie wzgórze, będące pierwszym wzniesieniem w olbrzymim masywie Pumori, wielkiego szczytu, który góruje nad okolicą. Ścieżka prowadzi kamienistym zboczem, aż osiąga wyraźny wierzchołek, ozdobiony mnóstwem flag modlitewnych. Jeśli masz szczęście i pogoda jest dobra, roztacza się przed tobą fantastyczna panorama. Królują w niej szczyty Everestu, Nuptse, Lhotse i Khumbutse oraz monumentalny lodowiec Khumbu. Stojąc na wzniesieniu możesz wreszcie zajrzeć do wnętrza olbrzymiego amfiteatru, jaki tworzą te wierzchołki.
Wejścia na pozornie łatwe Kala Pattar nie wolno lekceważyć. Widywałem pod jego szczytem turystów kompletnie wyczerpanych i zawracających. Mimo braku trudności technicznych, niepozorny szczyt może pokonać wysokością! Mniej ze sobą ciepłe ubranie, picie i zapas jedzenia oraz aparat fotograficzny, którym uwiecznisz niezapomniany widok.
Powrót odbywa się tą samą drogą i od tej pory będziesz już tracić wysokość. Ponieważ dzień dopiero się zaczyna, opłaca się zejść na niższą wysokość i ponownie zamocować w Lobuche.
Ten dzień będzie znacznie łatwiejszy niż poprzednie. Przez cały czas schodzisz znaną ścieżką, przez przełęcz Thok La, aż do osiągnięcia Dingboche. Im niżej, tym swobodniej będziesz się czuć i tym cieplejsze będą kolejne miejsca noclegowe. Alternatywą tego dnia jest zejście do leżącej nieco na uboczu wsi Pheriche, po czym powrót na zasadniczy szlak kolejnego dnia rano.
Kolejne dni to dalsze wytracanie wysokości. Nie oznacza to, że będziesz iść wyłącznie w dół, bo po drodze nadal nazbiera się kilkaset metrów podejść. Jest jednak coraz niżej i wysokość coraz mniej daje się we znaki. Z drugiej strony, masz już w nogach ponad 10 dni spędzonych na szlaku. Ścieżki nadal są kamieniste, a plecak nadal waży tyle samo. Trzeba pamiętać, że trekking do EBC wymaga pokonania tej odległości dwukrotnie. Tam i z powrotem. Warto rozłożyć siły tak, żeby wrócić na start szlaku w dobrej formie.
Ostatni dzień twojego trekkingu będzie długi i wymagający, gdyż po stromym zejściu z Namche Bazaar czeka Cię długie przejście doliną i podejście do Lukli. Po drodze musisz odmeldować się strażnikom na granicy Parku Narodowego Sagarmatha. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, około 16:00 znajdziesz się tam, gdzie trekking się rozpoczął. Tu możesz zacząć świętować! Zanim to jednak zrobisz, udaj się do kierownictwa Twojego hotelu i poproś ich, aby potwierdzili z obsługą linii lotniczej Twój jutrzejszy przelot. Gdy to zrobisz, prysznic i kolacja będą zasłużoną nagrodą po dwóch tygodniach wysiłku i wędrówki.
Lot z Lukli do Ramechap odbywa się wcześnie rano, tak samo jak przylot tutaj. Wynika to z kaprysów górskiej pogody, która zazwyczaj jest najlepsza o wschodzie słońca. Pobudka przed świtem i pójście na lotnisko zazwyczaj i tak oznaczają długie czekanie na lot. Zdarza się (na szczęście bardzo rzadko), że samolot z powodu chmur nie przyleci. Warto przygotować się na taką ewentualność i mieć pewien bufor bezpieczeństwa między wylotem z Lukli a planowanym powrotem z Katmandu do Polski.
Z Ramechap czeka Cię znów ok. 5-6 godzin jazdy do stolicy. Szosa jest ruchliwa, ale od 2023 roku w całości wyasfaltowana. Jeśli wylądujesz około 10:00 rano, o 16:00 masz szansę przyjechać do miasta. I tu wreszcie możesz odetchnąć – Twoja przygoda zakończyła się!
Trekking do bazy pod najwyższym szczytem świata nie jest skomplikowany logistycznie. Nie przedstawia też wielkich trudności technicznych. Musisz jednak pamiętać, że będziesz cały czas wędrować na dużej wysokości. Spokojne tempo i regeneracja są więc podstawą. Warunki na szlaku bywają spartańskie, a poranki zimne. Gotowych na to poświęcenie wynagradzają jednak niesamowite widoki i uroda wysokich Himalajów. Wycieczka do bazy pod Everestem to z jednej strony niesamowita przygoda – a z drugiej świetny wstęp do podobnych, być może dłuższych tras w innych regionach Nepalu.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.