18.09.2023

Lofoty – trekking od morza po szczyty

Lofoty to trekkingowy raj i nie ma w tym żadnej przesady. Choć góry na wyspach nie są wysokie to bez wątpienia są jednymi z najpiękniejszych po jakich chodziłem.

                       

Lofocki krajobraz jest nieprawdopodobnie wręcz zróżnicowany i nasycony formami a zmienna pogoda sprawia, że nawet te same miejsca potrafią wyglądać zgoła inaczej w ciągu jednego dnia. Strzeliste szczyty, granitowe ściany, wzburzone morze, fjordy, turkusowe zatoki, zielone wzgórza, rajskie plaże z białym piaskiem, płaty śniegu w wyższych partiach gór. Lofoty są obłędne po prostu, można sobie wyobrazić, że podobny krajobraz powstałby gdybyśmy zalali nasze Tatry lub Alpy morzem.

Lofoty to góry wystające prosto z oceanu. To archipelag zbudowany ze skał pochodzenia wulkanicznego i metamorficznego. Jego wiek szacuje się na 3 miliardy lat co sprawia, że są to jedne z najstarszych gór na Ziemi. Lofockie szczyty nie są może oszałamiająco wysokie ale dają nieskończone możliwości na wędrówki, hiking, trekking czy wspinanie.

Na potrzeby tego tekstu starałem się wybrać pięć szlaków trekkingowych, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Nie było to łatwe, bowiem Lofoty to takie miejsce, w którym pięknie jest dosłownie wszędzie i każdy szlak, każdy szczyt dostarcza niebywałej satysfakcji i wspaniałych widoków.

Lofoty to outdoorowy raj (fot. Bartek Sabela)

Lofoty trekking – trudności szlaków

Najwyższy szczyt Lofotów Higravstinden ma raptem 1146m n.p.m a większość szczytów oscyluje w okolicy 500-700m n.p.m. Góry wyrastają jednak wprost z oceanu a szlaki często zaczynają się nad samym morzem. Zatem idąc na szczyt musimy pokonać całe przewyższenie. Dla porównania – różnica wysokości na szlaku na Higravstinden jest taka sama jak ta, którą musimy pokonać idąc z Morskiego Oka na Rysy.

Szlaków trekkingowych na Lofotach jest całe mnóstwo. Każda z pięciu lofockich wysp obfituje w szlaki różnej długości i trudności. I tu mała uwaga. Przyzwyczajeni do jakości szlaków w Tatrach – ich oznaczenia, czytelności w terenie oraz utrzymania – możemy być nieco zaskoczeni. Na Lofotach bywa różnie. Są szlaki utrzymane doskonale, na których spotkamy kamienne stopnie na stromych odcinkach, drewniane kładki na podmokłych terenach czy poręcze w niebezpiecznych miejscach. Ale to wyjątki. Większość szlaków to po prostu wąskie ścieżki. Zdarza się, że wędrują one terenem bardzo eksponowanym. Dla przykładu – grań Festvagtinden z powodzeniem mogłaby stanowić fragment Orlej Perci. Nie znajdziemy tam jednak żadnych klamr ani łańcuchów.

Lofockie góry bywają bardzo strzeliste, strome a wyceny szlaków dość odważne. Zatem jeśli szlak jest opisany jako trudny, weźmy to na poważnie. Na pewno nie jest to szlak, na który można się wybrać w klapkach lub na który można zabrać dziecko.

Lofoty trekking: na szlaku na Reinebringen (fot. Bartek Sabela)

Lofoty trekking – pogoda

Pełne informacje na temat pogody i sezonu na Lofotach zawarliśmy w poprzednim artykule “Lofoty – co warto zobaczyć i jak się na nie dostać“. Tam znajdziecie również informacje o tym jak dolecieć lub dojechać na wyspy oraz jak zorganizować noclegi.

Najlepszym czasem na lofockie trekkingi jest rzecz jasna późna wiosna i lato. Wtedy na Lofotach najmniej pada a dzień trwa całą dobę. Niemniej, Lofoty to wyspy nieprzewidywalne i trzeba to brać pod uwagę. Zdarza się, że nawet w tych najcieplejszych miesiącach na wyspach będzie 10 stopni, porywisty wiatr i wielodniowy deszcz. Lofoty słyną z kapryśnej pogody. Nic w tym dziwnego jeśli spojrzymy na mapę: to styk lądu, gór i Morza Norweskiego i położenie daleko za Kołem Podbiegunowym. Pogoda potrafi tu być bardzo dynamiczna i trzeba to zaakceptować.

Na pocieszenie warto wspomnieć, że aura na Lofotach jest też bardzo lokalna. To, że w Hennigsvaer leje nie oznacza, że, dajmy na to w Gimsøysand, 30 minut dalej, nie świeci piękne słońce. Niemniej, idąc w lofockie góry trzeba zawsze mieć świadomość, że pogoda może się zmienić w ciągu kilku minut. Co więcej, po deszczu niektóre szlaki potrafią być bardzo śliskie i nieprzyjemne. Warto też wziąć pod uwagę, że lofockie szlagiery trekkingowe w szczycie sezonu bywają dość zatłoczone. Może nie tak jak Giewont na sierpniowy weekend ale jednak o samotność może być trudno.

Góry, góry, wszędzie góry! (fot. Bartek Sabela)

Lofoty trekking – przydatne aplikacje

Najlepiej oczywiście kupić piękną papierową mapę w jednym z lokalnych sklepików. Ale jeśli papieru nie lubicie i wolicie nawigację w telefonie to Lofoty są do tego dobrze przygotowane. Ja korzystałem z dwóch aplikacji: mapy.cz (komoot) oraz alltrails. Szczerze mówiąc bardziej polubiłem tą pierwszą. Interfejs użytkownika bardziej do mnie przemawia a sama aplikacja ma mnóstwo fajnych funkcji. Niemniej, na obu znajdziecie mnóstwo trekkingowych możliwości na Lofotach. Mapy.cz sprawdzały się świetnie, byłem zaskoczony tym jak bardzo precyzyjnie wrysowane są nawet małe, boczne ścieżki.

Lofoty trekking
Lofockie szlaki bywają trudne i skaliste (fot. Bartek Sabela)

Henningsvær – Festvagtinden (541m n.p.m)

To jeden z lofockich klasyków i trudno się temu dziwić. Szlak startuje na jednym z zakrętów przed Henningsvær. Wejście na ścieżkę można łatwo przeoczyć, oznacza je tylko niewielka tabliczka. Pierwszy odcinek szlaku to ścieżka między głazami, czasami dość nieoczywista, która później wyprowadza nas na strome podejście. Może ono być dość nieprzyjemne gdy grunt jest mokry. Po niecałej godzinie dochodzimy do niewielkiego acz uroczego stawu Heiavatnet. Warto tu zrobić przystanek, można nawet popływać. Gdy wejdziemy nieco wyżej tafla stawu wydaje się nierealnie zawieszona nad wodami morza w tle.

Ze stawu szlak pnie się prosto w górę i robi się coraz bardziej stromy. Fragmentami wiedzie przez duże rumowiska skalne. W kilku miejscach od głównej ścieżki odbijają mniejsze, poboczne, warto więc być uważnym by nie zbłądzić. Po około godzinie od stawu wychodzimy na skalą i mocno eksponowaną grań. Stąd do szczytu jest już tylko kilkadziesiąt metrów, trzeba jednak zachować ostrożność, bo mimo dużej ekspozycji nie znajdziemy tu żadnych łańcuchów czy stopni.

Ze szczytu mamy widok na położone daleko w dole Henningsvær, pobliską zatokę, setki małych wysepek i dziesiątki lofockich szczytów oraz potężne granitowe urwisko szczytu Presten. Na Festvagtinden warto wspiąć się pod koniec dnia, na wspaniały zachód słońca. Jeśli pójdziemy granią około 400m na północ trafimy na słynny lofocki “instagram stone” – wysunięte nad urwisko kawałek skały z widokiem na zatokę. Uwaga jednak – ścieżka do niego wiodąca jest dość niebezpieczna a sam kamień trudno znaleźć.

Lofoty trekking
Henningsvær widziane ze szczytu Festvagtinden (fot. Bartek Sabela)

Hoven (367m n.p.m)

Ten szlak, to dla odmiany coś na relaksujący spacer z dzieckiem. Hoven to góra położona na wyspie Gimsøysand. Dość nietypowa jak na Lofoty bo… samotna. Hoven wyrasta wprost z bagnistego terenu położonego tuż przy brzegu. Nietypowe położenie i brak innych szczytów w najbliższej okolicy sprawia, że Hoven wydaje się znacznie wyższy niż jest w rzeczywistości.

Trekking rozpoczynamy z parkingu przy polu golfowym na północy wyspy. Stąd sprawnym tempem na szczyt mamy około godziny. Ale kto by na Lofotach chodził szybko? Po co? Przecież co chwilę są takie widoki, że trzeba się zatrzymać!

Szczyt Hoven daje wspaniałą panoramę, zupełnie inną niż wyżej opisany Festvagtinden. Szlak na tą górę jest dość prosty, może z wyjątkiem jednego nieco bardziej stromego fragmentu. To idealna opcja na spacer dla mniej wprawnych wędrowców oraz dla rodzin z małymi dziećmi. Po trekkingu warto wpaść do pobliskiej restauracji przy stadninie koni. Mają tam same pyszności, a samo wnętrze jest bardzo ciekawe architektonicznie.

Lofoty trekking
Lofoty trekking: widok z góry Hoven (fot. Renata Sabela)

Ryten (543m n.p.m)

Ryten to szczyt położony na północy wyspy Moskenesøya na obszarze parku narodowego. Zdecydowanie jeden z moich lofockich faworytów. Wspaniały, dość długi, bardzo różnorodny szlak wiodąc na bajecznie piękny punkt widokowy. Szlak ten nie jest trudny, spokojnie można wybrać się na niego z dzieckiem. Nieliczne trudniejsze fragmenty szlaku są ubezpieczone a nad podmokłymi terenami przerzucono drewniane kładki.

Auto zostawiamy na jednym z dwóch płatnych, dobrze oznaczonych parkingów na zachód od miejscowości Fredvang. Wpierw trawersujemy podmokłe pola, na szczęście są tu drewniane kładki. Potem szlak pnie się w górę i wyprowadza nas na malownicze plateau. Mijamy pierwszy staw, potem znów trawersujemy podmokłe tereny. Po około godzinie dochodzimy do skrzyżowania szlaków na rozległej przełęczy. Nieco w dole widać staw Forsvatnet. Poniżej zaś, jeszcze w oddali widać jedną z najpiękniejszych lofockich plaż – Kvalvika Beach. Stąd możemy udać się wprost na plażę lub iść dalej w kierunku szczytu Ryten. Zdecydowanie polecam to drugie rozwiązanie. Szlak robi się tu nieco bardziej stromy ale trudy podejścia wynagradza widok z wierzchołka.

Wracając można zejść do samej plaży Kvalvika choć to jeszcze kawałek drogi. By nie wracać tą samą drogą, z plaży można wrócić szlakiem idącym na południe od szczytu Torsfjordtinden. Wtedy szlak kończymy nad brzegiem fjordu na południe od miejscowości Fredvang.

Lofoty trekking
Lofoty trekking: plaża Kvalvika widziana ze szczytu Ryten (fot. Renata Sabela)

Reine – Reinebringen (666m n.p.m)

Kolejny lofocki klasyk położony na wyspie Moskenesøya. Na Reinebringen po prostu trzeba wejść. Niestety wie to każdy kto przyjeżdża do malowniczej miejscowości Reine. Ale niech was to nie zniechęca. I tak warto!

Auto zostawiamy na jednym z parkingów w samym Reine, na przykład pod informacją turystyczną. Stąd przechodzimy przez most i idziemy wzdłuż drogi. Sam szlak na szczyt rozpoczyna się tuż za krótkim tunelem. Ok, to nie jest najpiękniejszy szlak jakim szedłem na Lofotach. Jest monotonny, cały wyłożony granitowymi stopniami i przez większość drogi widok mamy tylko na jedną stronę. Ale jak tylko dojdziemy do grani…

Wcale nie trzeb iść na sam szczyt Reinebringen. Większość osób tam nie idzie. Wystarczy dojść do niewielkiego siodła na grani. Stąd mamy jeden z najsłynniejszych lofockich widoków: w dole położone na wysepkach Reine, za nim morze. Po lewej stronie zaś fjordy a nad nimi kolejne grzbiety gór.

Uwaga techniczna: w wielu opisach tego szlaku znajdziecie informację, że jest on bardzo śliski i przez to niebezpieczny. Był, już nie jest. Niedawno szlak na Reinebringen został wyremontowany i obecnie prawie cały wyłożony jest wygodnymi granitowymi schodami.

Lofoty trekking
Lofoty trekking: widok na Reine z przełęczy pod Reinebringen (fot. Renata Sabela)

Å – Andstabben (514m n.p.m)

Zostajemy na wyspie Moskenesøya, jedziemy jednak dalej na zachód do ostatniej miejscowości o wdzięcznej nazwie Å. Tu kończy się asfalt, dalej już tylko ocean, góry i teren parku narodowego. Å to koniec i zarazem początek Lofotów, to ostatnia litera norweskiego alfabetu. Jadąc drogą E10, minąwszy Moskenes oraz krótki tunel za Tind, dotrzemy do dużego parkingu. Tu zostawiamy auto.

Wprost z parkingu startuje szlak na górujący nad Å szczyt Andstabben. Co ciekawe, szlaku tego nie znajdziecie ani na mapy.cz ani na alltrails. Jest on jednak wytyczony i oznaczony. Nie jest to jednak taki szlak jak na wspomniany Reinebringen. Ścieżka wije się wpierw łagodnym zboczem, z którego rozciągają się coraz to lepsze widoki na Å. Wkrótce dochodzimy nad spore jezioro Ågvatnet. Od tego miejsca ścieżka robi się coraz bardziej stroma a w pewnym momencie także bardzo eksponowana. Gdy miniemy główne spiętrzenie szlak znów nieco się kładzie i wyprowadza nas na rozległe plateau wiodące na szczyt Andstabben. A stąd… krajobraz zmusza do wzruszeń!

Po trekkingu koniecznie zejdźcie do samego Å. Tam na małym rynku jest słynna piekarnia, w której serwują cynamonki i bardzo dobrą, jak na norweskie warunki, kawę!

Lofoty trekking: w drodze na Andstabben (fot. Renata Sabela)
                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.