Pierwszej wersji Click Up używam „od zawsze”, czyli od momentu pojawiania się na rynku w roku 2012, a nawet wcześniej, ponieważ producent dostarczył mi go do testów jeszcze przed wprowadzeniem do sprzedaży. A że od pewnego czasu jestem wielkim fanem Click Up, moje zaciekawienie wzbudziły sygnały, iż przygotowywana jest nowa wersja tego - to zdanie wielu wspinaczy - bardzo udanego przyrządu.
Pojawienie się „jedynki” ClickUp zapoczątkowało nowy trend wśród producentów przyrządów asekuracyjnych. Sprzęt ten był prosty w obsłudze, ponieważ jego konstrukcja opierała się na zwykłym kubku asekuracyjnym. Jednocześnie zapewniał on możliwość samoczynnego blokowania bez użycia automatycznych patentów (sprężyn, dźwigni itp.). Takie rozwiązanie zmniejsza prawdopodobieństwo popełnienia błędu przez asekurującego (np. przypadkowego przytrzymania elementu blokującego). Dlatego Click Up stał się przyrządem uniwersalnym, używanym zarówno przez zaawansowanych, jak i przez początkujących wspinaczy. Sam również czułem się bezpieczniejszy, gdy byłem asekurowany przez początkującą osobę, która korzystała z ClickUp, niż gdy używała ona kubka asekuracyjnego, czy np. Grigri. Przyrząd CT Click Up szerzej opisany został przez Tomka “Pozzie” Poznańskiego w jednym ze wcześniejszych artykułów. Tym razem przyjrzę się sprzętowi nowszej generacji – CT Click Up+. Test tego urządzenia przeczytasz poniżej.
Click Up+ został tak zaprojektowany, aby lina asekurująca mogła zakleszczać się w przyrządzie przy pomocy karabinka. Karabinek jest tak jakby podrywany do górnej części przyrządu, gdzie skutecznie dociska linę, całkowicie ją blokując. Naciskając lekko na przyrząd znajdujący się w pozycji zablokowanej, można płynnie opuszczać partnera (-kę), nie zwalniając przy tym blokady liny.
Przyglądając się przyrządowi Click Up+, dostrzeżemy kilka zmian konstrukcyjnych. Przede wszystkim jest on większy niż pierwsza wersja, ale za to poręczniejszy. Co ciekawe, jest też… lżejszy (119 g vs 110 g). Wciąż wyróżnia go prosta konstrukcja oraz intuicyjny sposób używania. Nadal nie można go zepsuć.
Zacznę od wkładania liny do przyrządu. Click Up+ został wyposażony w ruchomy element, znajdujący się w górnej części. Konstrukcja ta ma na celu redukcję niebezpieczeństwa przy błędnym trzymaniu liny (producent stosuje tu nazwę V-Proof System). Ruchomy element pomaga „wybaczyć błąd”. Sama blaszka nie wprowadza irytacji podczas wkładania liny, a naniesione na nią grafiki, pokazujące jak prawidłowo to zrobić, są dodatkowym zabezpieczeniem. Dla mnie to plus!
Dłuższy kształt przyrządu wymaga włożenia liny głębiej niż w poprzedniej wersji. Wpływ korekty kształtu na ten aspekt oceniłbym jako neutralny, tzn. nie wymaga większej uwagi czy nie wzbudza irytacji. Docenimy to jednak podczas opuszczania partnera (-ki): nowy kształt zdecydowanie poprawia komfort tej operacji. Powierzchnia, którą naciskamy w przyrządzie w celu wywołania jego rotacji, jest bardziej ergonomiczna – została zwiększona, a więc i dźwignia też jest dłuższa. Zmiana na plus!
Jednak moje największe zdziwienie wywołał przebieg samej asekuracji, a dokładnie moment podawania liny. Lina w tym przyrządzie chodzi zdecydowanie swobodniej niż w poprzedniej wersji. Nie mam bynajmniej na myśli tego, iż wcześniej nie chodziła płynnie. W opiniach wspinaczy na temat “jedynki” często spotykałem pochwały dotyczące płynnej pracy liny, stąd moje duże zdziwienie, bo producent rozwiązał tę kwestię jeszcze lepiej. A ponieważ przyrząd przez 99% czasu wykorzystywany jest do tej operacji, uznaję to za duży plus nowej wersji Click Up. Kolejny!
Click Up+ obsługuje szerszy zakres lin niż poprzednia wersja (8,6-10,5 vs 8,5-11). Trochę zastanawiać może sens zwiększania górnego zakresu w sytuacji, kiedy panuje tendencja do używania coraz cieńszych lin. Jeszcze kilka lat temu najpopularniejszymi linami były te o średnicy 10 mm, w tej chwili jest to już 9,8 mm, a trzeba dodać, iż wśród sprzedawanych lin rośniej udział tych o średnicy 9,4-9,5 mm. Jednak dzięki temu, iż producent zwiększył zakres, liny o najpopularniejszych średnicach pracują w przyrządzie bardziej płynnie (o czym wspominałem wyżej).
A co się dzieje w przypadku niewłaściwego (tzn. odwrotnego) włożenia liny do przyrządu? Producent przewidział to już w pierwszej wersji. W Click Up+ wcześniej stworzony system nie uległ zmianie. Przyrząd działa wtedy jak zwykły kubek asekuracyjny, a pozostawione po bokach wcięcia w kształcie V, w które wkładamy linę podczas wychwytywania partnera (-ki), pozwalają na skuteczniejsze wyłapanie lotu przy błędnie włożonej linie.
Ostatnim aspektem, który tutaj przybliżę, jest asekuracja „na wędkę”. W tej kwestii nie zauważyłem większych zmian. Wydaje się, że nowy przyrząd również jest stworzonym w tym celu ideałem. Chyba nie istnieje prawdopodobieństwo popełnienia błędu podczas tej czynności. Asekurując kogoś wspinającego się “na wędkę”, przyrząd ustawiamy w pozycji zablokowanej (jak do opuszczania) i wybieramy linę. W razie odpadnięcia wspinacza, przyrząd jest cały czas zablokowany.
Po kilku dniach korzystania z urządzenia zmieniłem karabinek na używany wcześniej – z automatycznym zamknięciem (ponieważ taki typ preferuję). Podczas opuszczania partnera miałem wrażenie, iż przyrząd odblokowuje się mniej płynnie. Kiedy jednak po kolejnych kilku dniach powróciłem do dedykowanego karabinka, wrażenie minęło. Przyjrzałem się szpejowi. Prawdopodobnie powodem było spore zużycie automatycznego karabinka (niedługo potem trzeba go było wymienić). Bardzo możliwe, że wytarcie spowodowało jakieś zmiany w geometrii pracy na styku: przyrząd – karabinek.
Partner, z którym wspinałem się przez dwa tygodnie testowania Click Up+ (zresztą autor testu poprzedniej wersji), z początku miał uwagi, iż czasami przyrząd blokuje się przy szybkim podawaniu liny, jednak z każdym dniem tego typu sugestii pojawiało się mniej. Przez dwa tygodnie testów, przyrząd nie zablokował się wbrew mojej woli ani razu. Na pewno jest tak dzięki płynniejszemu przepływowi liny przez urządzenie. Gdyby komuś taki problem się przytrafił, zalecam zwrócenie uwagi na to, czy górna ręka nie „ciągnie” liny szybciej niż ręka blokująca linę.
Biorąc do testów nową wersję Click Up podejrzewałem, iż wprowadzone zmiany wyjdą na „+”. Nie spodziewałem się jednak, że będę chciał wymieniać posiadany już przyrząd na ten nowej generacji. Szczególnie iż poprzednia wersja jest fabrycznie podpisana moim imieniem. 😉 Jednak już po pierwszym użyciu ClickUp+ wiedziałem, że od tej chwili pozostanę przy modelu z “plusem” w nazwie.
P.S. Wszystkim zainteresowanym przyrządem Click Up + polecić można krótki filmik, pokazujący, w jaki sposób używać takiego sprzętu.
[Zastanawiasz się jaki przyrząd asekuracyjny wybrać? Kliknij link i zapoznaj się z naszym poradnikiem!]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.