Jazda na nartach to bez wątpienia najpopularniejsza forma aktywnego wypoczynku zimą. Część z nas oczywiście nadal przemierza o tej porze roku górskie szlaki pieszo, są tacy co się wspinają, a jeszcze inni jeżdżą na rowerze bez względu na chłód. Jednak kiedy spadnie śnieg, to właśnie narciarze i snowboardziści wykazują największy entuzjazm.
Wyjazd na narty to cały ciąg przygotowań. Trzeba zawczasu zadbać o sprzęt czy uzupełnić braki w garderobie. Słowem – poświęcamy temu sporo czasu i energii. Coraz częściej też jesteśmy świadomi potencjalnych ryzyk związanych z uprawianiem tego sportu. Trudno już na przykład zobaczyć na stoku kogokolwiek, kto jeździłby bez kasku. Gdyby jednak pytać wszystkich spotkanych narciarzy po kolei o to, kto wykupił ubezpieczenie na narty, to statystyki będą zapewne dużo mniej efektowne.
Ubezpieczenie na narty jest jak lawinowe ABC. Jest niezbędne, ale najlepiej byłoby z niego nigdy nie musieć korzystać. Trzymajmy się dalej tej, chyba trafnej, analogii. Nikt nie włoży do plecaka plastikowej łopatki do piasku i teleskopowego wskaźnika zamiast prawdziwej lawinowej łopaty i długiej sondy. Z ubezpieczeniem jest dokładnie tak samo. Na narty najrozsądniej jest wykupić ubezpieczenie skrojone do takich właśnie okoliczności.
Często zapominamy o tym, kiedy wybieramy sią na narty na krótko i gdzieś blisko. Ubezpieczenie narciarskie jest przydatne bez względu na to, czy jedziemy na jeden dzień w polskie góry, czy na dłuższy urlop w alpejskim kurorcie. Tu i tam nietrudno o kontuzję czy wypadek. Nierzadko konieczna jest wówczas pomoc ratowników górskich i transport do jakiejś placówki medycznej. Dochodzą do tego koszty późniejszego leczenia i rehabilitacji. Ubezpieczenie na narty, uchroni nas przed wysokimi kosztami i niepotrzebnym stresem.
Przeczytaj też:
Wśród argumentów, których używamy na usprawiedliwienie tego, że nie wykupujemy ubezpieczenia na narty, najczęściej pojawiają się dwa. Pierwszy brzmi – „jeżdżę na nartach już x lat, i nie zdarzył mi się żaden wypadek.” To oznacza jedynie tyle, że dotychczas mieliśmy nadzwyczajne szczęście, nic więcej. Nie da się przecież racjonalnie stwierdzić, że narciarski staż jakoś znacząco obniża ryzyko niebezpiecznego zdarzenia, kontuzji czy wypadku. Ubezpieczenie na narty nie jest tańsze jeśli wykażemy, że pierwszy raz narty założyliśmy dekadę czy dwie temu. Ryzyko jest zależne od całej masy, czasem zupełnie niezależnych od nas czynników.
Drugi argument dotyczy wysokich umiejętności technicznych. Ten ma nieco więcej sensu, bo doświadczenie pozwala uniknąć niebezpiecznych sytuacji albo lepiej na nie zareagować gdy się pojawią. Oba jednak nie biorą pod uwagę czynników niezależnych od nas. Nawet jeśli sami nie wpakujemy się w groźną sytuację, jeździmy ostrożnie i rozważnie, nie likwiduje to zupełnie ryzyka. Najprościej rzecz ujmując – wypadek na nartach może zdarzyć bez naszej winy. Nasze doświadczenie i umiejętności często nie mają tu nic do rzeczy. Kolizje z innymi osobami na stoku, nagłe załamanie pogody, awaria sprzętu czy zasypany śniegiem kamień na trasie. To wszystko zdarzenia, których nie sposób przewidzieć i uniknąć. Konsekwencje mogą być co najmniej nieprzyjemne i ubezpieczenie na narty większość z nich pozwala złagodzić.
Wiele osób zaczyna nerwowo poszukiwać ubezpieczenia na narty właśnie po przeczytaniu doniesień o jakimś mrożącym krew w żyłach wypadku na stoku lub gdy usłyszą o wysokich rachunkach za akcję ratowniczą. W Polsce co prawda nikt nie płaci za akcje TOPR czy GOPR, ale już koszty rehabilitacji mogą być znaczące. Ratownicy pomogą nam nawet jeśli nie mamy ubezpieczenia narciarskiego, ale wszystko co dzieje się potem już nie jest bezkosztowe. Za granicą natomiast… tam ubezpieczenie na narty to konieczność.
W Polsce, jak już nadmieniliśmy, koszty akcji ratunkowej w górach pokrywa państwo. Jednak nie oznacza to, że ubezpieczenie narciarskie jest zupełnie zbędne. Można sobie wyobrazić przecież że wypadek wymaga, jakichś zupełnie niestandardowych, kosztownych działań. Ubezpieczenie na narty z odpowiednim zakresem pokryje jednak przede wszystkim koszty leczenia w prywatnych placówkach czy rehabilitację.
Kapryśne zimy powodują, że coraz częściej uciekamy w miejsca, gdzie warunki do jazdy na nartach są niemal gwarantowane. Wyjazd w Alpy nie jest już niczym niezwykłym, sporo osób jeździ na Kaukaz, a niektórzy zapuszczają się jeszcze dalej. Różnice w przepisach dotyczących ratownictwa górskiego oraz kosztów opieki medycznej sprawiają, że jeśli wybieramy się na narty za granicę, ubezpieczenie narciarskie jest jeszcze bardziej niezbędne niż w Polsce. Mówiąc wprost, wypad na narty do innego kraju bez uprzedniego wykupienia specjalnej polisy ubezpieczeniowej na narty to głupota i proszenie się o kłopoty.
Nie znamy wszak wszystkich lokalnych przepisów. Nie wiemy jak działają w danym kraju służby ratunkowe i opieka zdrowotna. Nawet w granicach UE, gdzie podróżujemy bez paszportów, i wydaje się, że nie przekraczamy granic, różnice są ogromne. Wystarczy pojechać do naszych południowych sąsiadów. W Czechach czy Słowacji, akcje ratunkowe w górach są płatne. Każdy czynnik, który taką akcję w choćby najmniejszym stopniu komplikuje powoduje lawinowy wzrost kosztów.
Włosi poszli o krok dalej i posiadanie ubezpieczenia na narty z OC jest tam obowiązkowe. Bez niego narażamy się nie tylko na mogące przyprawić o zawrót głowy potencjalne koszty, ale też po prostu na mandat. Ubezpieczenie na narty z OC rozwiązuje problem. Dzięki temu, jeśli spowoduje się wypadek i wyrządzi jakąś szkodę innej osobie, to polisa pokryje związane z tym koszty. Niekoniecznie chodzi o to, że zrobimy krzywdę komuś na stoku. Możemy przecież na przykład uszkodzić komuś niechcący sprzęt narciarski, aparat fotograficzny, wjechać na nartach w auto na parkingu itd. Scenariuszy zapewne potraficie wyobrazić sobie sporo.
Polisę narciarską ma w ofercie niemal każda firma ubezpieczeniowa. Jak to jednak zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Wybór najbardziej korzystnego wymaga zapoznania się z kilkoma kluczowymi szczegółami.
Ubezpieczenia narciarskie, poza najbardziej oczywistymi elementami, mają całą masę przydatnych opcji. Czasem są zawarte w pewnym stopniu w podstawowym pakiecie, a czasem trzeba za nie dopłacić. Najczęściej jednak te dodatki zwiększają cenę bardzo nieznacznie i naprawdę nie ma się nad czym specjalnie zastanawiać. Ubezpieczenie bagażu i sprzętu chroni nas nie tylko przed uszkodzeniem, ale na przykład przed kradzieżą sprzętu, czego niestety nie można nigdy z absolutną pewnością wykluczyć.
Osobną kwestią jest sytuacja, kiedy poruszamy się poza utrzymywanymi stokami narciarskimi. Dla części z was może to zabrzmieć cokolwiek zaskakująco, ale większość ubezpieczycieli skituring uznaje za sport ekstremalny. To dlatego, że na skiturach często poruszamy się poza trasą. Klasyczny freeriding to oczywiście sport ekstremalny par excellence i to, że standardowy pakiet ubezpieczenia narciarskiego z reguły go nie obejmuje jest zupełnie oczywiste.
Ważne są również takie szczegóły jak zakres terytorialny polisy, limity kosztów w określonych sytuacjach i przeróżne wyłączenia odpowiedzialności wynikające choćby z wysokości na jakiej przebywamy. Najprostsza, podstawowa polisa na narty jest z reguły tańsza. W praktyce jednak będzie chroniła nas w nielicznych przypadkach i w ograniczonym stopniu.
Ubezpieczenie, o którym z pewnością słyszeliście, bo chętnie korzystają z niego narciarze, wspinacze czy alpiniści to polisa PZU Bezpieczny Powrót. Powstała dzięki współpracy PZU i Polskiego Związku Alpinizmu jako rozwiązanie skierowane do alpinistów oraz wszystkich innych pasjonatów gór i sportów górskich. Działa zatem także jako ubezpieczenie na narty. Z ochrony w ramach tego rozwiązania mogą korzystać bowiem oczywiście i narciarze wszelkiej maści, i turyści.
Obejmuje całą masę tzw. sportów wysokiego ryzyka – wspinaczkę wysokogórską, skałkową, speleologię, jazdę na nartach zjazdowych lub snowboardzie nawet poza oznakowanymi trasami zjazdowymi, skialpinizm, freestyle i freeride. Na liście są nawet egzotyczne sporty, o których większość z nas nawet nie słyszała – snake gliss, snowkite, snowtrikke, snowblades, supershorties, boardercross, snowscooting, icesurfing… Mając taką polisę można bez obaw zakosztować wszelkich zimowych atrakcji.
Na dodatek, PZU Bezpieczny Powrót działa na całym świecie i jedynymi obszarami, których nie obejmuje są Arktyka, Antarktyda i Grenlandia. Ograniczeniem jest wysokość – 6000 m n.p.m. – ale bądźmy szczerzy, podczas narciarskich wojaży nawet się do niej nie zbliżamy. Jeśli macie zamiar zjeżdżać z sześciotysięcznika, to trzeba znaleźć przewidziane na takie okoliczności ubezpieczenie na narty. W ramach polisy Bezpieczny Powrót możemy liczyć nie tylko na pokrycie kosztów leczenia i ratownictwa za granicą. Ubezpieczenie obejmuje także OC, ochronę bagażu i pokrycie kosztów pomocy prawnej.
Jeśli poruszamy się po polskich górach, to równie dobrą opcją jest ubezpieczenie PZU „Szlaki bez granic”. Działa w kraju i do 30 km poza jego granicami. Nie ma więc problemu jeśli na przykład graniczny szlak prowadzi częściowo po słowackiej albo czeskiej stronie granicy. Wejście na Babią Górę od południa? Nie ma problemu. Wycieczka na czeską stronę Śnieżki? Podobnie.
Tu mamy do wyboru dwie wersje. Dla uprawiających sport rekreacyjnie i dla wszystkich, którzy potrzebują więcej adrenaliny i zajmują się sportami wysokiego ryzyka. Tak jak w przypadku polisy Bezpieczny Powrót – w tej drugiej opcji można uprawiać narciarstwo albo snowboarding poza wyznaczonymi trasami, wspinaczkę czy narciarstwo ekstremalne. Jeśli planujecie natomiast rodzinny wypad na łatwy stok w którymś kurortów, to jako ubezpieczenie na narty sprawdzi się doskonale ta prostsza, “rekreacyjna” opcja.
Nie da się określić, które konkretne ubezpieczenie na narty jest „najlepsze” bo zależy to od naszych potrzeb. Jeśli ograniczamy się do przygotowanych stoków, nie ma potrzeby rozszerzać zakresu polisy o sporty wysokiego ryzyka. Jednorazowy wyjazd, na przykład na ferie, wymaga wykupienia ubezpieczenia narciarskiego tylko na ten okres. Jeśli natomiast na nartach spędzacie każdą wolną chwilę, lepiej mieć stałą ochronę, przez cały sezon, albo najlepiej przez cały rok. Ubezpieczenie na narty trzeba świadomie dopasować do swoich indywidualnych potrzeb, częstotliwości wyjazdów, tego dokąd się wyjeżdża i preferowanego stylu jazdy.
Warto pamiętać też o tym, że wiele firm oferuje możliwość wykupienia ubezpieczenia na narty online. Jeśli więc zdarzy się wam w amoku przygotowań do wyjazdu zapomnieć o tym, można taką polisę nabyć w kilka minut przez internet.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.