Norwegia – kraj kojarzący się z piękną przyrodą, dzikimi górami i przestrzenią. Mnie osobiście kojarzy się też z jednymi z lepszych w Europie miejsc gdzie uskuteczniać można freeride i skituring z prawdziwego zdarzenia. To właśnie z Norwegii pochodzi Norrona – czyli jedna z najlepszych marek outdoorowych na świecie.
Początki marki to rok 1929, kiedy Jørgen Jørgensen poszukiwał ekwipunku i odzieży, która sprosta nierzadko kapryśnej i wymagającej norweskiej pogodzie. Od początku swojej działalności, Norrona stawiała na tworzenie odzieży bardzo wysokiej jakości, o najwyższych parametrach. W roku 1977 powstała pierwsza kurtka marki Norrona wykorzystująca wodoodporną membranę GORE-TEX®. Co ciekawe, firma zasłynęła też z wypuszczenia na rynek namiotu tunelowego z dwoma wejściami. Warto wspomnieć, że do dziś Norrona pozostaje rodzinną firmą.
Skiturowa odzież Norrony podzielona została na kilka kolekcji, których nazwy wzięły się od miejsc położonych oczywiście w Norwegii. Lyngen (taką nazwę ma fiord i półwysep na dalekiej północy, a tamtejsze pasmo górskie to Alpy Lyngeńskie) to kolekcja typowo skiturowa. Jest idealna na polskie warunki, na przykład do działań w Tatrach. Lofoten (od chyba najbardziej znanego norweskiego archipelagu – Lofotów) to z kolei kolekcja freeridowa, przeznaczona na ekstremalne działania narciarskie. Wykorzystuje między innymi membranę Gore-Tex Pro i różne inne „pancerne” materiały.
Na początku kilka słów wyjaśniających dlaczego wybrałem właśnie tę serię norweskiego producenta. Upraszczając nieco temat – gdy zaczyna się sezon zimowy, wpinam narty i znikam w górach, a na niziny wracam, gdy zaczyna się sezon na szosę. Z racji tego, że moje zimowe sezony są dość intensywne, szukałem funkcjonalnego zestawu, który będzie przy tym naprawdę wytrzymały i sprawdzi się w różnych warunkach. Odzież testowałem przez ponad miesiąc na turach w Beskidach, w polskich i słowackich Tatrach, oraz w Alpach.
Przy moim wzroście – 170 cm – pasował na mnie rozmiar S. Jest to wierzchnia warstwa, więc dobrze jeżeli jest dość luźna. Kurtka ma krój typu „Technical”. To wyszukane, ale trafne określenie kompromisu pomiędzy odzieżą w kroju regularnym a luźnym. Przy mojej sylwetce to dobre rozwiązanie żebym się „nie utopił” w tym co mam na sobie. Wyposażona jest w klasyczną membranę Gore-Tex 3L (28 000 mm H2O) oraz materiałową, miękką w dotyku podszewkę Gore-Tex C-Knit.
Na klatce piersiowej znajdziemy dwie kieszenie na zewnątrz, oraz jedną wewnątrz kurtki. Kaptur ma luźny krój i jest oczywiście kompatybilny z kaskiem. Ma też ściągacz, więc bez problemu dopasujemy go rozmiarowo do swoich potrzeb. Kurtka ma również ściągacze w pasie.
Membranę zakładam prawie zawsze tylko na zjazd. Rzadko podchodzę w niej do góry. Przeważnie mam wówczas na sobie bieliznę termo i cienką bluzę. Wyjątkiem są dni gdy wieje mocny wiatr lub gdy od rana pada śnieg. Zgadza się, chodzi o ten upragniony moment gdy nie musisz pytać wszystkich dookoła „czy da się zjechać do auta”.
Święta góra polskiego freeride’u – Pilsko, miejsce gdzie w czasie opadów można spotkać każdego kto potrafi jeździć na nartach albo desce. Podejścia, zjazdy w górnej części, działanie do zachodu słońca. Podejścia w lodowcowym terenie w okolicach austriackiego Similaun (3606 m n.p.m.) i wiele zjazdów, oraz Tatry – to miejsca w których testowałem tę kurtkę.
Na podejściach kurtkę Norrona Lyngen Gore-Tex zakładałem na samą bieliznę termoaktywną. Generalnie na turach jest mi raczej ciepło, więc druga warstwa dodana pod kurtkę nie wchodziła w grę. Model Lyngen posiada dość wysoką gardę, co w połączeniu z chustą albo buffem na szyi stanowi dobrą ochronę przed wiatrem i opadem. W Norrona Lyngen Gore-Tex nie „zagotowałem” się ani razu podczas podchodzenia. Dobry poziom oddychalności zapewniły mi wywietrzniki pod pachami – i przy nich na chwilę się zatrzymam.
Nie wyobrażam sobie dobrej odzieży skiturowej bez tej funkcji, zarówno w spodniach jak i w kurtkach. W kurtce Norrona Lyngen Gore-Tex, otwory wentylacyjne są naprawdę duże. Sięgają od okolic łokcia do połowy brzucha. Posiadają dwustronny zamek, co jest fajnym ułatwieniem bo można je otwierać (albo zamykać) jedną ręką. Wywietrzniki pod pachami są duże, więc dla mnie to duży plus. Kurtka ma też dodatkowy wywietrznik z przodu, ale z niego korzystałem raczej rzadko, najwyżej dwa razy. To zawsze jednak plus do oddychalności, która może się przydać.
Dodatkowy gadżet w tym modelu to umieszczone przy rękawach, zakładane na dłonie mankiety. Zapobiegają dostawaniu się śniegu do rękawa na wypadek kontaktu ze śniegiem. To fajne rozwiązanie gdy zjazdy mijają pod znakiem wywrotek 😊. Podczas zjazdów kurtka spisała się na medal, daje 100% skutecznej ochrony przed wiatrem.
Tak jak w przypadku kurtki, testowane spodnie miałem w rozmiarze S. Krój określany jest jako Regular Fit. Spodnie Norrona Lyngen Gore-Tex to typowy hardshell, wyposażony w membranę Gore-Tex 3L (w tym przypadku wodoodporność również jest na poziomie 28 000 mm H2O).
Na pierwszy rzut oka widać, że te spodnie to kawał solidnej i dobrze przemyślanej roboty. Pas regulowany jest praktycznym rzepem co dla mnie jest dużą zaletą, gdyż nie musiałem bać się o utratę spodni podczas zjazdu. Do spodni mamy możliwość dopięcia pasa-szelek, co dla niektórych skiturowców może być dodatkowym atutem. W spodniach Norrona Lyngen Gore-Tex znajdziecie trzy kieszenie. Dwie umieszczono po bokach, na udach, a trzecią, malutką kieszonkę, z prawej strony. Pomieści ważne rzeczy takie jak klucze czy dokumenty.
Nogawki spodni pod kolanami oraz na samym dole posiadają specjalne guziki, dzięki którym można je dodatkowo zwęzić. Jest to bardzo praktycznie, szczególnie gdy dół nogawki chcemy dopasować do konkretnych butów. Dopasowanie ułatwia też dolny zamek.
Spodnie, podobnie jak kurtka, również mają również wywietrzniki. Znajdują się nieco z tyłu, po bokach nogawek. Norrona w swojej kolekcji posiada modele z zamkami rozpinanymi na praktycznie całej długości nogawki, ale tutaj zamek sięga od górnej części uda mniej więcej do wysokości kolan. W czasie testów przeważnie miałem pod spodnie założoną cienką bieliznę termoaktywną. Przy dobrej pogodzie (zero wiatru i ciepło) prawie zawsze korzystałem w trakcie podejść z wywietrzników. Otwarcie zamków na całej długości w zupełności wystarczało na wyregulowanie temperatury.
Jak na porządne spodnie skiturowe przystało, mamy tu też fartuch śnieżny, który regulowany jest paseczkiem. Wszyscy narciarze wiedzą jak nieprzyjemny jest wpadający śnieg do środka buta, ale zapinając fartuch nie musimy się o to martwić. Wewnętrzna dolna część nogawki ma wzmocnienie z wytrzymałego materiału Vectran 200D. Według mnie to konieczność, zwłaszcza gdy jesteśmy już w trudniejszym terenie i podchodzimy „z buta” w rakach. Bazując na własnym doświadczeniu, wiem, że to wzmocnienie jest przydatne. Moim poprzednim spodniom zadałem silny cios rakiem i niestety materiał tego nie wytrzymał. To także o tyle praktycznie, że spodnie można uszkodzić w czasie zjazdu, gdy przypadkiem zahaczy się o nie krawędzią nart. Spędziłem w nich kilkanaście dni na nartach i śmiało mogę stwierdzić, że są wygodne i nie krępują ruchów. Zarówno podczas podejść na fokach, jak i pieszo, z nartami przy plecaku.
Obie części garderoby z serii Norrona Lyngen świetnie dopracowano pod kątem funkcjonalności i obie konstrukcje są doskonale przemyślane. Krój jest wygodny, ubrania nie ograniczają ruchów, mają fajny design, a jak mawiają: „Co się nie dojeździ, to się dowygląda”. Tu nie sposób nie wspomnieć o cenach odzieży marki Norrona. Tak, są wysokie, ale nie oszukujmy się – najwyższa jakość musi kosztować.
Jeżeli skituring to Twój żywioł i szukasz najwyższej jakości – warto wziąć pod uwagę zestaw Norrona Lyngen. Widać, że testowana kurtka i spodnie, zostały stworzone przez narciarzy dla narciarzy.
Test wykonał dla Was Tomasz Świerkot
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.