Helly Hansen to marka outdoorowa z tak długą brodą, że niejeden wiking by się jej nie powstydził. Niemal sto pięćdziesiąt lat historii może jednak zadziałać dwojako. Można by przecież uznać, że wszystko już zostało wymyślone, i że nie ma sensu odchodzić od sprawdzonych rozwiązań. Można też podejść do sprawy inaczej - podkręcać, udoskonalać, by zbliżyć się do majaczącej gdzieś na horyzoncie perfekcji.
W którą z tych dwóch stron idzie norweski brand, założony w 1877 roku przez kapitana Helly’ego Juela Hansena wraz z żoną? Sprawdziliśmy to ostatnio w damsko-męskim duecie, dzieląc między sobą różne elementy ubioru warstwowego i wymieniając się swoimi przemyśleniami. Oto efekt.
Natalia: Zarówno legginsy, jak i bluza sprawdzają się super jako pierwsza warstwa. Podczas biegania w chłodniejsze dni legginsy świetnie sprawdziły się w pojedynkę, odgrywając rolę jedynej warstwy. Skutecznie chronią przed zimnem, a przy tym nie przegrzewają ciała. Bluza natomiast sprawdziła się u mnie najlepiej w połączeniu z dodatkową warstwą, softshellem, tworząc zestaw odporny na chłód i wiatr.
Oddychalność obu elementów zestawu jest bez zarzutu. Dzięki technologii HH LIFA®, ultralekkiemu włóknu odprowadzającemu wilgoć, tak bluza, jak i legginsy doskonale radzą sobie z nadmiarem potu. Działa to następująco: włókna przy skórze świetnie radzą sobie ze zbieraniem nadmiaru potu i przekazywaniem go na tkaninę zewnętrzną. Tam jest on rozprowadzany po całej jej powierzchni, by mógł szybko i efektywnie odparować.
Oprócz tego bielizna termoaktywna spod znaku Helly Hansen nie denerwuje, nie gryzie i nie powoduje podrażnień skóry, nawet podczas intensywniejszych aktywności. Płaskie szwy to komfort noszenia i zminimalizowane ryzyko otarć. U mnie one nie wystąpiły.
Materiał zewnętrzny użyty w tym zestawie jest niezwykle przyjemny w dotyku, nie powodując uczucia gryzienia, mimo że mamy tu do czynienia z wełną. To jednak standard, kiedy mowa o zastosowaniu merino przez brand o tak mocnym osadzeniu w outdoorze jak Helly Hansen.
Krój zestawu jest doskonale dopasowany do damskiej sylwetki, dzięki czemu odzież nie tylko dobrze wygląda, ale również zapewnia pełną swobodę ruchów. Tym samym bluza i legginsy Lifa Merino Midweight to niezawodna warstwa bazowa na chłodne dni. Mnie zapewniły ciepło i wygodę przy jesiennych wybieganiach. Nie mam natomiast wątpliwości, że sprawdziłyby się także podczas zimowych trekkingów czy w roli baselayera na stokach narciarskich.
Natalia: Helly Hansen Daybreaker Fleece Jacket to najklasyczniejszy polar, jaki tylko można sobie wyobrazić. I nie jest to bynajmniej jego wadą. Wiadomo doskonale, czego się spodziewać i dokładnie to się dostaje. Bluza sprawdza się zarówno jako warstwa zewnętrzna, jak i w roli docieplenia pod kurtką. Jest lekka (tkanina ma niską gramaturę – 100 g/m2), a jednocześnie skutecznie izolująca.
Jednym z największych atutów tego modelu jest jego fantastyczny krój. Bluza jest wytaliowana, co sprawia, że świetnie dopasowuje się do sylwetki, podkreślając jej kształt. Nie jest to luźny, “bezkształtny” polar, ale model, który zadowoli osoby ceniące zarówno funkcjonalność, jak i estetykę.
Uszyto go z klasycznej polarowej tkaniny – miękkiej w dotyku, a przy tym doskonale odprowadzającej wilgoć, co gwarantuje komfort podczas wysiłku. Dzięki swojej elastyczności Daybreaker Fleece Jacket nie krępuje ruchów, co czyni ją wygodnym wyborem na wędrówki czy inne aktywności na świeżym powietrzu. Nie zdziwiłam się ani trochę widząc charakterystyczną metkę Polartec® w dolnej części bluzy.
Bluza została wyposażona w dwie kieszenie boczne, co jest szczególnie praktyczne, gdy nosi się ją jako warstwę zewnętrzną. Kieszenie pozwalają wygodnie schować drobiazgi, takie jak klucze czy telefon. Szczególnie docenią to panie, bo damskie dżinsy często mają płytkie i bardzo ciasne kieszenie.
Natalia: Kamizelka sprawdza się doskonale jako warstwa zewnętrzna w jesiennych temperaturach. Chroni korpus przed chłodem i, w połączeniu z polarem oraz bielizną termoaktywną, tworzy skuteczną barierę przed zimnem.
Gdybym miała wskazać zakres temperatur w jakich działa najlepiej, to w moim przypadku było to od 5° C wzwyż. W takich warunkach utrzymuje ciepło, a jednocześnie nie powoduje uczucia przegrzania. Poniżej tej granicy musiałam się już zdecydować na coś z rękawami – zresztą taka opcja też się w tej recenzji znajdzie. Trzeba oczywiście pamiętać, że odczuwanie ciepła jest mocno subiektywne i najlepszym sposobem jest po prostu sprawdzenie kamizelki w różnych warunkach.
Zastosowano w niej wypełnienie syntetyczne, co sprawia, że w razie mocniejszego deszczu ocieplina nie straci pełni swoich właściwości, jak miałoby to miejsce w przypadku naturalnego puchu. Wybrany przez projektantów Helly Hansen PrimaLoft® Black Eco sprawdzi się świetnie również jesienią, w jej bardziej deszczowej odsłonie.
Adore Puffy Vest oferuje świetny komfort noszenia dzięki swojemu krojowi. Na metce „jak byk” stoi Regular, ale ja odniosłam wrażenie, że fason skłania się raczej ku opcji oversize. Jeżeli jesteś fanką mocno dopasowanych ubrań, to Adore Puffy Vest raczej nie będzie odpowiednim dla Ciebie modelem.
Zaletą takiej konstrukcji jest natomiast zapewnienie swobody ruchów. Dodatek ciepłego kaptura, który można regulować za pomocą ściągaczy, zwiększa funkcjonalność kamizelki, chroniąc dodatkowo głowę przed chłodem. Dzięki temu, że zamek główny zapinany jest pod samą brodę, przy założonym kapturze i do końca zapiętej kamizelce, głowa i szyja są bardzo dobrze zabezpieczone.
Praktyczne kieszenie to zdecydowany atut tego modelu. Są zapinane na zamki, co pozwala bezpiecznie przechowywać niezbędne przedmioty, takie jak telefon, portfel czy klucze. W chłodne dni sprawdzają się również jako schronienie dla zmarzniętych dłoni. Brak wewnętrznej kieszeni przy zamku mógłby być drobnym minusem, ale rekompensuje to pojemność i wygoda tych zewnętrznych.
Materiał kamizelki już przy pierwszym dotyku robi wrażenie solidnego i trwałego. Jest sztywny, a jednocześnie elastyczny. Dobrze układa się na sylwetce, ale można też mieć pewność, że wytrzyma długie lata użytkowania. To model, który nie sprawia wrażenia delikatnego – zdecydowanie nadaje się do intensywniejszej eksploatacji.
Jedynym ograniczeniem jest większy rozmiar kamizelki po złożeniu, więc nieco trudniej ją spakować do minimalistycznego bagażu. Jeśli jednak nosimy ją w warunkach, w których kluczowe są komfort i ciepło, ten aspekt schodzi na dalszy plan.
Szymon: Kurtka membranowa Helly Hansen Verglas Infinity Shell Jacket 2.0 to projekt, w którym funkcjonalność spotyka się z naprawdę solidnym wykonaniem. Dzięki trójwarstwowej membranie LIFA Infinity Pro™, kurtka zapewnia imponującą ochronę przed wodą. To kluczowy element, który doceni każdy, kto spędza długie godziny na szlaku lub wspina się w wymagających warunkach. Mnie nie udało się sprawdzić kurtki w deszczowy dzień, więc skonfrontowałem ją z… domowym prysznicem. Woda nie dała rady spenetrować materiału, więc mogę zaufać, że nie zrobi tego nawet ulewny deszcz, gdy zastanie mnie na szlaku.
Na uwagę zasługuje konstrukcja kieszeni – ich podwyższone umiejscowienie to przemyślane rozwiązanie, które umożliwia wygodne korzystanie z uprzęży wspinaczkowej lub pasa biodrowego plecaka, bez utrudniania dostępu do ich zawartości. Sama kurtka, choć przy pierwszym kontakcie wydaje się zrobiona z dość sztywnego materiału, w praktyce nie ogranicza ruchów. Ta “sztywność” ma z kolei przełożenie na wytrzymałość. Nawet jednak w przypadku rozcięcia czy rozdarcia materiału, przed postępowaniem uszkodzenia chroni splot tkaniny ripstop.
Dla osób aktywnych fizycznie, szczególnie cennym dodatkiem będą zamki wentylacyjne pod pachami. Otwierając je, można znacznie poprawić cyrkulację powietrza, co zapobiega przegrzaniu. Wentylacja jest na tyle skuteczna, że nawet w przypadku intensywnego podejścia z ciężkim plecakiem kurtka pozwala na komfortowe utrzymanie optymalnej temperatury ciała.
Kompaktowe wymiary po spakowaniu to kolejna zaleta Verglas Infinity Shell Jacket 2.0. Zwinięta kurtka ma rozmiary niewielkiej kostki, co sprawia, że zajmuje minimum miejsca w plecaku. To idealne rozwiązanie dla osób, które liczą każdy gram w swoim ekwipunku.
Nie można pominąć dodatkowych udogodnień, takich jak kompatybilny z kaskiem, regulowany kaptur, czy precyzyjnie dopasowywane mankiety na rzepy. Pojemne kieszenie pomieszczą niezbędne akcesoria, co sprawia. że kurtka jest nie tylko praktyczna, ale również bardzo wygodna w użytkowaniu. Co więcej, jej przedłużony tył skutecznie chroni okolice lędźwi przed deszczem i wiatrem, co jest dużym plusem w czasie niesprzyjającej pogody.
Szymon: Jest wypełniona syntetyczną ociepliną najwyższej klasy – Primaloft® Black Eco 133g i zabezpieczona przed przemakaniem membraną HELLY TECH® PROTECTION. Czy zimowe warunki są w stanie jakkolwiek ją ruszyć?
Mógłbym w tym miejscu napisać po prostu “nie” – i fajrant. Zimowa kurtka Helly Hansen Coastal 3.0 Parka zasługuje jednak na zdecydowanie więcej.
Materiałem zewnętrznym jest poliester zaimpregnowany hydrofobowo DWR-em bez PFC. Przy lekkim deszczu czy śniegu, woda w zetknięciu z materiałem kurtki perli się na jej powierzchni, nie wnikając w tkaninę. Nawet jednak, gdy opady są na tyle silne, by DWR nie dał rady, cały czas przed przemakaniem chroni również wspomniana wcześniej membrana HELLY TECH® PROTECTION. To daje pewność, że wilgoć nie uczyni chłodu na zewnątrz bardziej odczuwalnym.
Kluczowa w ochronie przed chłodem jest jednak umieszczona wewnątrz kurtki ocieplina – PrimaLoft® Black Insulation Eco. Bazuje na syntetycznych włóknach, spośród których większość pochodzi z recyklingu. Została przeze mnie sprawdzona aż do kilku stopni poniżej zera. Nawet przez moment nie poczułem, że jest zbyt cienka i że ociepliny jest za mało.
Kurtka posiada aż cztery zewnętrzne kieszenie, które oferują przestrzeń na sporo niezbędnych drobiazgów. Mało tego, te na dłonie mają wnętrze uszyte z polarowego materiału, dzięki czemu można szybko ogrzać w nich zziębnięte palce. Zwłaszcza, gdy – jak ja – regularnie zapominacie lub gubicie rękawiczki.
Natalia: Kluczową cechą płaszcza Senja Parka, na jaką zwracałam uwagę podczas testów, jest jego zdolność do ochrony przed chłodem. Kaptur nie tylko świetnie blokuje zimnym wiatr, ale dzięki futerkowemu wykończeniu dodatkowo otula głowę, zapewniając przyjemne ciepło. Ściągacze przy rękawach eliminują problem wnikania zimnego powietrza do ich wnętrza, a sama konstrukcja płaszcza, choć zwiększa jego wagę, sugeruje solidną ilość wysokiej jakości ociepliny, idealnej na mroźne dni.
Za ochronę przed wilgocią odpowiada membrana HELLY TECH® PROTECTION, podobnie jak w testowanym przez Szymona modelu Coastal 3.0 Parka. Lubię, gdy zimowe kurtki posiadają membranę, bo to zawsze dodatkowa bariera dla opadów atmosferycznych. Wpływa to także na wszechstronność, bo dzięki temu Senja Parka sprawdzi się w warunkach śnieżnych lub wilgotnych.
Na pierwszy rzut oka krój może wydawać się zbyt prosty, ale możliwość regulacji w pasie zmienia tę perspektywę. Dzięki ściągaczowi płaszcz nie tylko dobrze przylega do sylwetki, ale także świetnie się układa, zachowując przy tym swoją funkcjonalność i wygodę. Helly Hansen Senja Parka łączy w sobie niezawodność i komfort. To model, który powinien sprostać wymaganiom każdej miłośniczki zimowych aktywności na świeżym powietrzu.
Gdybym mogła zmienić jedną rzecz, zmodyfikowałabym nieco kieszenie zewnętrzne. Moim zdaniem lepiej sprawdziłyby się zapinane na zamek, bo do tych na napy nie mam stuprocentowego zaufania, gdy mam tam wrzucić smartfon czy klucze. Na szczęście Senja Parka posiada zapinaną kieszeń wewnętrzną, ale by się do niej dostać, trzeba jednak wpuścić pod spód nieco chłodu.
Natalia: Już na pierwszy rzut oka widać, że słowo “Premium” w nazwie buta nie znalazło się przypadkowo. Model The Forester w tej właśnie odsłonie, po wyjęciu z pudełka natychmiast sprawia wrażenie buta z górnej półki. Wystarczy spojrzeć na staranność wszystkich przeszyć, łączenia, czy wreszcie na sam materiał. Odciśnięte w skórze rok założenia firmy Helly Hansen oraz “WATERPROOF LEATHER” czy złote logo od zewnętrznej strony, to detale, na które nie sposób nie zwrócić uwagi i choć odrobinę się nimi nie zachwycić.
Zastosowana w modelu The Forester skóra licowa oczywiście wymaga odpowiedniej troski, aby maksymalnie przedłużyć czas życia buta. Ale jeśli wszelka staranność zostanie z naszej strony dochowana, materiał – mówiąc kolokwialnie – “odwdzięczy się”. Zarówno wyglądem jak i właściwościami, bo mówiąc o licówce, mówimy przecież o tkaninie wysoce odpornej na zużycie, a przy tym wygodnej i elastycznej.
Nosząc te buty od kilku tygodni mogę potwierdzić, że są bardzo wygodne. Od pierwszego założenia leżą dobrze na nodze i nie obcierają w żadnym punkcie. Zwróciłam też od razu uwagę na bardzo przyczepną podeszwę HH® Max-Grip. Na mokrej, czy nawet lekko zmrożonej nawierzchni podczas listopadowych przechadzek, ani razu nie zdarzyło mi się zanotować niekontrolowanego poślizgu. W zestawie ze śródpodeszwą z pianki EVA, ta podeszwa stanowi też o świetnej amortyzacji tego modelu. Na bardzo długie jesienno-zimowe spacery jak znalazł.
Jedyna uwaga z mojej strony dotyczy rozmiarówki. Przed zakupem sprawdźcie dobrze w tabeli rozmiarów, który będzie dla Was najodpowiedniejszy. Ja zazwyczaj noszę 38, w porywach do 38,5, natomiast tutaj strzałem w dziesiątkę okazała się dopiero wersja 39 1/3.
Natalia: Tylko gabarytowo to najmniejszy z testowanych elementów zestawu od Helly Hansen. Waży bowiem bardzo wiele, jeśli chodzi o utrzymanie komfortowego ciepła całego ciała podczas późno-jesiennych i zimowych wyjść. Opaska jest dość szeroka, przez co bardzo dobrze osłania przed chłodem czoło, uszy i tył głowy. Jako – przynajmniej do tej pory – oddana fanka czapek, muszę przyznać, że projektanci marki Helly Hansen wykonali kawał dobrej roboty.
Opaska jest mięciutka w kontakcie ze skórą, nie uciska głowy za bardzo, jednocześnie dobrze przylegając na całej powierzchni. “Kuleczkowa” faktura materiału sprawia, że model wygląda lekko oldschoolowo. I bardzi mi się to podoba!
Dla mnie, osoby przywiązanej do natury, bardzo dobrą informacją jest wykonanie całości zarówno z zewnątrz, jak i od strony podszewki z włókien pochodzących z recyklingu.
Podsumowując, naszym zdaniem nie ma nic dziwnego w tym, że Helly Hansen zdobywa serca miłośników outdooru. Zarówno wyjadaczy, profesjonalistów pracujących w najcięższych warunkach, ale i – po prostu – amatorów aktywnego stylu życia. Odpowiadając na pytanie zadane we wstępie – Helly Hansen marka zdecydowanie idzie drogą ciągłego rozwoju, nie odżegnując się jednak od tego, co udało się już wypracować w przeszłości.
I to połączenie zdecydowanie wychodzi im na dobre. My już wiemy, że w najbliższych sezonach bardzo intensywnie będziemy przeczesywać ofertę norweskiego brandu w poszukiwaniu podobnych perełek, na jakie trafiliśmy podczas tego testu.
Test wykonali dla was Natalia i Szymon Podstufka
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.