Powrót z jesiennych wycieczek i podróży to często okres, kiedy często zapadamy w rodzaj hibernacji. Nie wszyscy, rzecz jasna! Są tacy, którzy po zakończeniu sezonu letnio-jesiennego, po wrzuceniu do szafy górskich butów, plecaka lub liny, sięgają po nie również zimą. To ci najbardziej wytrwali (czytaj: uzależnieni od endorfin, jakie daje kontakt z przyrodą), którzy nie potrafią odłożyć tej pasji na dłużej. Wiele i wielu z nas może sobie jednak pozwolić jedynie na krótkie przygody zimowe (ferie i urlopy ostatecznie nie są z gumy – niestety!). A są też i tacy, którzy ,,zakopują się”, by przeczekać zimną porę roku i ocknąć się na wiosnę.
Wraz z dłuższym dniem, zanikającą pokrywą śnieżną i wyższymi temperaturami przychodzi pora na otwarcie sezonu. Najlepiej zrobić to jakąś ambitną drogą wspinaczkową czy wymagającym szlakiem górskim. Tylko zaraz… czy można wrzucić pełne obroty, gdy przez 3-4 miesiące nie robiło się niemal nic? Jak wrócić do pełnej formy i jak zacząć „rozruch”? Jak zaplanować pierwsze wyjście wiosną w góry?
Wiosna to idealny czas na treking, ważne żeby nie przespać zimy (fot. autor)
Najlepszym sposobem na bezbolesne ruszenie wiosną z fotela jest… nie rozsadzać się w nim zbyt głęboko. Zimą nie przerywaj tego, co robisz aktywnie w sezonie. Jedynie nastaw się na wyzwanie, jakim będzie kontynuowanie twojej pasji także w zimnej porze roku. Jeśli się wspinasz, to zapewne wspinanie w skałkach Jury przy 10 kreskach na minusie nie jest super, ale warto poszukać innych rozwiązań np. przenieść się na ściankę wspinaczkową. Gdy twoją pasją są wędrówki, spróbuj regularnie wychodzić na szlak także w styczniu czy lutym. Gdy biegasz, zaopatrz się w sprzęt, który pozwoli kontynuować bieganie w terenie zimą. Jeśli jeździsz na rowerze – dostosuj go do jazdy w śniegu. Generalnie – staraj się nie odkładać bycia aktywnym na kilka miesięcy. A gdy nie czujesz zupełnie chęci bycia Lodowym Wojownikiem, przerzuć się na coś, co można bezpiecznie uprawiać w cieple. Innymi słowy…
Jeśli ćwiczysz regularnie, na początku wiosny możesz być w takiej formie, która pozwoli ci szybko poderwać plecak i ruszyć w góry. Co i jak ćwiczyć? Wśród alpinistów, przyzwyczajających organizm do wysokości popularne będzie bieganie i pływanie, zwiększające wytrzymałość. Wspinacze zdecydują się pewnie na trening, który wzmocni ich słabe strony (pisała o tym Kinga Ociepka-Grzegulska w swoim artykule). Ważne jest, poza regularnością w ćwiczeniach, danie sobie także trochę czasu w ciągu roku na odpoczynek i rekonwalescencję. Dlatego każdy plan treningowy realizuj z głową, dając ciału dość „restu” po całorocznej eksploatacji.
Po zimie rozsądnie podchodź do biegania. O kontuzję nie trudno (fot. Columbia)
Twoje ćwiczenia powinny być różnorodne. Wędruj na krótkich dystansach, pływaj, jeździj na rowerze, od czasu do czasu zajrzyj na siłownię (jeśli lubisz). Generalnie – rób coś, co utrzyma twój organizm w umiarkowanej aktywności. I podchodź do treningu na luzie. Kiedy czujesz, że spadła ci ochota na trening siłowy, idź na spacer za miasto. Ważne by czuć się komfortowo z tym, co robisz.
Najlepszy trening nie zdziała nic, gdy zabraknie motywacji. Dlatego przed rozpoczęciem sezonu górskiego warto mieć plan. A raczej PLAN! Potrzebujesz czegoś, co doda Ci motywacyjnego kopa, a nic nie zadziała najlepiej, niż powiedzenie sobie: „w tym roku wejdę na…”. Zaplanuj coś dużego na lato i zmierzaj tym kierunku. Mając w głowie to, co chcesz zrobić w danym sezonie, przygotowuj się fizycznie pod kątem. Obojętnie czy jest to wejście na Aconcaguę, czy Główny Szlak Sudecki. Pamiętaj o tym, jako o postanowieniu i trenuj myśląc właśnie o nim. Jeśli ci to pomaga, wyobrażaj sobie realizację twojego marzenia. Wiem, brzmi jak kiepska porada guru od rozwoju osobistego. A jednak wizualizacja tego, co planujesz zrobić, pomaga. Nawet, jeśli w to nie wierzysz… Więcej o planach i ich realizacji, możesz przeczytać w moim tekście na temat postanowień noworocznych.
Zaplanuj coś dużego na lato i przez zimę oraz wiosnę skrupulatnie realizuj swój plan (fot. Salewa)
Wiosenny rozruch zacznij od czegoś spokojnego. Twoim pierwszym wiosennym wypadem niech nie będzie długi, trudny i wymagający szlak lub wymagająca szczytowej formy droga wspinaczkowa. Wiosną daj sobie czas na złapanie formy i bardzo powoli przełączaj się w tryb dużej aktywności. Gdy wędrujesz, zacznij sezon od nizinnego szlaku gdzieś w sąsiedztwie domu. Kto wie, może w sąsiedztwie miejsca zamieszkania odkryjesz ciekawostki, o których wcześniej nie słyszałeś? Przejdź się z małym plecakiem, na nowo przyzwyczajaj ciało do marszu, dźwigania bagażu, rytmu zejść i podejść. Wszystko w porządku? W kolejny weekend wydłuż dystans i wysokość. Po miesiącu, dwóch będziesz w pełnej gotowości do letnich wyzwań.
Na wiosenne rozruszanie organizmu idealny będzie któryś z szlaków „średniodystansowych”, który swobodnie pokonasz w ciągu weekendu. No, może przedłużonego weekendu. O kilku propozycjach takich wędrówek przeczytasz TUTAJ.
Znajomi to zawsze dobra motywacja do dodatkowego ruchu (fot. Marmot)
To może dziwnie brzmieć w ustach kogoś, kto od dawna wędruje tylko w swoim towarzystwie. A jednak wiem, że to działa: kiedy wydaje mi się, że w trakcie zimy obrosłem w sadło (w przenośni, ale chyba trochę też dosłownie) i nie mam chęci ani siły ruszyć się z domu, pomagają znajomi. Tacy, z którymi mogę umówić się na wspólny wiosenny wyjazd jeszcze w środku zimy. Gdy przychodzi grudzień ustalamy termin i trzymamy się go. Im bliżej wyjazdu, tym większy nawał obowiązków i tym bardziej kusi mnie, by chwycić za telefon i zadzwonić z wiadomością: sorry, ja odpadam. Dałem jednak słowo, że będę! I nawet, gdy z motywacją u mnie krucho, moi znajomi działają jak motywator. Wiem, że skoro dałem im słowo, nie mogę go złamać ot tak sobie. Pakuję się więc i jadę w góry lub w skały, narzekając na bak czasu i sił. A potem… potem spotykamy się, przez weekend, wędrujemy lub wisimy na linach. A na zakończenie wszyscy uśmiechamy się wiedząc, że było warto. Gdyby nie obecność małej paczki znajomych, nikomu z nas nie chciałoby się pewnie ruszyć zza biurka. A tak, każdy z nas motywuje wszystkich pozostałych. No bo w końcu umówiliśmy się już dawno, daliśmy sobie słowo. I jak nie teraz, to kiedy?
Na zakończenie takiego wyjazdu okazuje się, że wszyscy jesteśmy wdzięczni sobie wzajemnie za wspólną przygodę i nikt z nas nie żałuje kilku dni, które wyrwał z życia w domowych pieleszach.
Nie rezygnuj z aktywności zimą, nawet krótki, weekendowy treking na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej pozwoli nie zastać się mięśniom (fot. autor)
Na koniec muszę się przyznać do jednego: od kilku lat nie istnieje u mnie problem z wiosennym „rozruchem” i „wstaniem z fotela”. Dzieje się to, ponieważ zima jest dla mnie zwykle czasem wyjazdu w cieplejsze regiony świata. W tym roku, już drugi raz z rzędu spędzam ten czas na Bliskim Wschodzie, wędrując po wzgórzach i pustyniach Izraela. Miesiąc lub dwa spędzone na szlaku sprawiają, że w wiosenny sezon wchodzę płynnie i bez kłopotów.
Mało kto może jednak pozwolić sobie na luksus wzięcia dodatkowego urlopu zimą. Bez względu jednak na to, czy możesz wyrwać się z kraju do Hiszpanii lub w inne ciepłe miejsce, niech zima nie będzie dla ciebie okresem zupełnego zastoju. Pozostań aktywny, trenuj (ale na spokojnie), a gdy dopadnie cię spadek motywacji (potocznie zwany „niechciejem”), niech twoim bodźcem będą przyjaciele, z którymi wyruszysz na szlak.
[Nie macie dość? Przeczytajcie: Wiosenne abecadło, czyli subiektywny przegląd tego, co cię wiosną w górach czeka]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.