Wybór odpowiedniego śpiwora wydaje się być sprawą błahą. A przynajmniej w teorii, dopóki się za to nie weźmiemy, gdyż wtedy się okazuje, że do podjęcia jest cały szereg niełatwych decyzji, od których będzie zależeć rzecz niebagatelna – komfort naszego snu.
Jak znalazłem śpiwór idealny i dlaczego to właśnie opisywany tu model spełnił warunki takiej definicji? Bohaterem niniejszego artykułu będzie śpiwór puchowy Robens Couloir – główny test wspomnianego sprzętu przeprowadziłem podczas imprezy o nazwie Fjallraven Classic Sweden. Jednak to nie wszystko! Potem jeszcze był kilkukrotnie sprawdzany w schroniskach, a na sam koniec podczas biwaku zimowego. Ale po kolei…
Nie będę tu szczegółowo roztrząsał wszystkich kwestii, które mają w tym przypadku znaczenie. Polecam zapoznanie się z dostępnymi poradnikami. Dla “świeżaków”, na początek, proponuję lekturę artykułów: “Jak wybrać śpiwór?” oraz “Śpiwór puchowy czy syntetyczny?” Oba dosyć dogłębnie analizują wspomniane zagadnienie.
Ogólnie rzecz biorąc, procedura zawsze jest podobna. Po pierwsze musimy się zdecydować czy wybieramy śpiwór puchowy czy syntetyczny. Następnie trzeba ustalić, jaki powinien mieć kształt, rozmiar, parametry cieplne oraz wagę… Nie wspominam tu nawet o marce czy cenie. Przechodziłem przez ten proces już kilkukrotnie, więc wiem co mówię.
Mój pierwszy śpiwór był… ciepły. I to była jego główna zaleta. No może jeszcze przystępna cena (a za czasów studenckich to czynnik o dużej wadze). Poza tym ten syntetyk ważył tonę i zajmował połowę dużego plecaka trekkingowego.
Następnie poszedłem po rozum do głowy i kupiłem porządną puchówkę. Jak się okazało, zbyt porządną – poza wzbudzającymi respekt parametrami, śpiwór charakteryzował się już mniejszymi rozmiarami, ale nadal ważył sporo. Zimą się świetnie sprawdzał, ale za to gdy chciałem korzystać z niego podczas pozostałych trzech pór roku, był po prostu za ciepły, za ciężki i mało komfortowy.
Trzecim z kolei śpiworem był malutki syntetyk, używany głównie latem oraz w schroniskach. Prawie idealny wybór. Przynajmniej dopóki nie przyszło mi kilkukrotnie w nim spać podczas nieco chłodniejszych wiosennych nocy.
I tak małymi kroczkami, przyszła pora na czwarty śpiwór. Główną motywacją i powodem zakupu był planowany udział w wymarzonym trekkingu – Fjallraven Classic w Szwecji. Z jednej strony to sierpień i środek wakacji, ale z drugiej to jednak obszar znajdujący się poza kołem podbiegunowym i bywały lata, gdy podczas wspomnianej imprezy popadywał śnieg.
Dobrze by było nie zmarznąć, ale należy też pamiętać, że przez te kilka dni trzeba nieść cały swój ekwipunek na plecach, więc liczy się każdy zaoszczędzony gram i miejsce w plecaku. Decyzja mogła być jedna – potrzebuję nowego śpiwora! I to takiego, który będzie lekki, kompaktowy, ciepły, a do tego… nie kosztuje tyle, ile płaci się za nerkę.
Po usystematyzowaniu dotychczasowych doświadczeń oraz w miarę dokładnym przeanalizowaniu rynku, mój wybór padł na Markę Robens i czterosezonowy śpiwór Couloir 500.
Choć, według informacji producenta, model ten spełniał wszystkie, stawiane przeze mnie wymagania, początek nie był obiecujący… Po wypakowaniu śpiwora, moim oczom ukazał się przerażająco cienki i niepozornie wyglądający produkt. Prawie jak zabawka dla dzieci. Pierwszą myślą było „i w tym mam się czuć komfortowo przy -4°C? Wolne żarty!”. Wystarczyło jednak, że śpiwór przez kilka godzin poleżał sobie w pełni rozłożony. W tym czasie nabrał bardziej zachęcającego kształtu.
Ale miarodajna ocena to taka, którą wystawimy, gdy na produkt możemy spojrzeć z perspektywy czasu oraz paru wyjazdów. Oto najważniejsze wnioski, które nasuwają się po kilkumiesięcznym okresie użytkowania.
Uważam, że śpiwór jest po prostu śliczny. Połączenie koloru szarego i złotożółtego jest bardzo estetyczne i za każdym razem cieszy oko. Sam materiał jest wyjątkowo miękki i miły w dotyku, co w zestawieniu z wysokiej jakości wykończeniem, sprawia że wieczorem aż chce się do niego wskakiwać.
Estetyka jest mocną stroną tego modelu, ale dużo większe znaczenie ma fakt, iż śpiwór świetnie chroni przed utratą ciepła. Robens Couloir 500 wypełniony jest najwyższej jakości kaczą ociepliną (świadczą o tym znakomite parametry: stosunek puchu do pierza: 95/5; sprężystość 700 cuin). Sam puch, dla lepszej ochrony przed wilgocią, został zaimpregnowany (ale to w dobrych śpiworach puchowych jest obecnie standardem).
Robens Couloir 500 jest modelem bardzo wygodnym. Zarówno w okolicach głowy jak i stóp nadano mu anatomiczną budowę. Dzięki temu ładnie dopasowuje się do sylwetki.
Tak jak wspominałem, jest to śpiwór czterosezonowy. I nie ma tutaj żadnej przesady – naprawdę da się z niego korzystać przez cały rok. Jest na tyle cienki, że sprawdza się latem (po zrobieniu “wywietrznika”), wiosną i jesienią podczas nieco chłodniejszych nocy oraz zimą.
Pisałem we wstępie, że pierwszy test przypadł na kilkudniowy trekking na trasie Kiruna – Abisko. Temperatura nocami oscylowała wtedy w granicach 6 – 8ºC i bardzo wiało. Śpiwór sprawdził się świetnie – było mi cieplutko jak w domu pod pierzynką.
Kolejnym etapem były kilkukrotne weekendowe noclegi w naszych schroniskach. Przyznam, że trochę się martwiłem, że śpiwór okaże się za ciepły, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Na zakończenie przyszedł czas na najtrudniejszy test – zimowe biwakowanie. Tutaj byłem już bardziej sceptyczny niż podczas trekkingu w Szwecji, bo niby ekstremum śpiwór ma wysokie, ale według prognoz, temperatura w nocy wypadała już lekko poza zakresem komfortu. Ale do odważnych świat należy… No może nie tak odważnych, bo zdecydowałem się na nocleg w pobliżu schroniska, aby w razie problemów móc uciec do ogrzewanej sali. Temperatura minimalna nocą spadła do –7ºC i… dałem radę bez ewakuacji z biwaku. Może nie czułem się tak komfortowo, jak przy +5, ale zdecydowanie nie zmarzłem. Ufff, najważniejszy test zdany!
Wczytuję galerię
Warto dodać, że model, który miałem przyjemność testować, jest przedstawicielem większej rodziny. Śpiwór puchowy Robens Couloir dostępny jest, bowiem, w 4 wersjach, różniących się ilością ociepliny (250 g, 500 g, 750 g i 1000 g). Według mnie “pięćsetka” jest idealnym kompromisem pomiędzy rozmiarem i wagą a komfortem termicznym.
Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest zamek. Umieszczenie go na środku to świetny pomysł – odpada, bowiem, odwieczny dylemat: “czy brać śpiwór z lewym czy prawym zamkiem?”. Po chwilowej konsternacji, okazuje się to niesamowicie wygodnym rozwiązaniem i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie rozpowszechniło się bardziej. Reszta, to w zasadzie patenty typowe dla tej klasy śpiworów. Znajdziemy tu m.in.: dwubiegowy zamek YKK, ściągacze czy listwę termiczną.
W komplecie są dwa worki:
Jak pokazał czas, śpiwór puchowy Robens Couloir był optymalnym wyborem. Jestem z niego zadowolony praktycznie pod każdym względem. Okazał się on najbardziej uniwersalnym ze wszystkich moich dotychczasowych śpiworów i nie boję się tego powiedzieć – jak na moje potrzeby jest to sprzęt idealny.
W niniejszym podsumowaniu chciałem napisać o jakichś wadach, ale nie potrafię żadnych wskazać. No może, jeśli miałbym się upierać, to wskazałbym na dosyć częste na początku użytkowania “łapanie” materiału podczas zapinania zamka. Da się tutaj wypracować odpowiednią technikę, niemniej wymaga to pewnej wprawy.
Robens Couloir 500 spełnia wszystkie moje wymagania i to z nawiązką. Jeśli ktoś szuka małego, stosunkowo lekkiego, a do tego ciepłego śpiwora, to mogę go z czystym sumieniem polecić ten właśnie model!
[Testowaliśmy dla Was również trójsezonowy śpiwór Robens Icefall II. Zapraszamy do lektury]
Śpiwór testował Marek Sosnowski
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.