Są zachowania, które nie przystoją ludziom wychowanym wśród innych ludzi, bo zadają kłam temu, że różnimy się poziomem kultury od, powiedzmy, trzody chlewnej. Kto nie potrafi spuścić po sobie wody w toalecie, wystrzec się zmiany pasa bez migacza albo pozostawienia pamiątkowej kupki śmieci na łonie natury, winien zostać pozbawiony praw obywatelskich, a resztę swych dni dopełnić w chlewiku, gdzie jego miejsce.
Szczególnie obrzydliwym jest zaśmiecanie otaczającego nas środowiska przez wspinaczy, turystów i innych tak zwanych “miłośników przyrody”. O ile dziś większość dostrzega, że pet wetknięty w dwójkę na Chomeinim, czy puszka po “Eksploratorze” zamaskowana w Rysie Freneya, są wizytówką prostaka, to niektórych naszych brzydkich wspinaczkowych przyzwyczajeń wciąż nie zauważamy. A jest trochę takich, które trudno wpasować w filozofię pozostawiania naszego wspólnego placu zabaw w stanie, w którym go zastaliśmy.
Mam na myśli na przykład powszechną praktykę zostawiania na skale śladów magnezji, którymi zaznaczamy kluczowe stopnie i ukryte chwyty. Nie mam nic przeciwko pomaganiu sobie w ten sposób w pracy nad drogą, o ile ostatni zjazd z projektu odbywa się ze szczotką i w jego trakcie znikają wszystkie “drogowskazy”. Niestety są tacy, co poza swoimi próbami świata nie widzą, nie interesuje ich, że psują innym całą zabawę z samodzielnego rozwiązywania problemu, szpecą skałę, o przyszłych próbach OS nie wspominając. Może nie czyszczą po sobie kresek i kropek, bo nie wiedzą, że powinni. A może z lenistwa? Przecież tyle się napracowali znacząc każdy niemal chwyt i stopień na drodze…
Kolejnym objawem braku wyobraźni i źle pojętej usłużności jest ubezpieczanie trudnych miejsc na drogach swoim leciwym sprzętem. Pseudo – altruista zostawia ekspres w przelocie, bo a nuż się komuś przyda do awaryjnego zjazdu, ale sam już go nie chce, bo spadł mu kiedyś z Sokolicy, wylał się na niego Domestos, a zamek się nie domyka. Podobnie jest ze starymi karabinkami, taśmami i mailonami – taki złom to nie pomoc, a pułapka z opóźnionym zapłonem!
Czasami w skałach można trafić na prawdziwą szklaną górę… (fot. autor)
Inny rodzaj śmieci, których możemy nie zauważać, to zużyte kawałki plastrów, które zrywamy z palców i rzucamy na ziemię po skończonym wspinie, obcięte kawałki lin itp. Jako że są częścią naszej wspinaczkowej rzeczywistości – nie rażą tak samo jak papierki po Kitkacie, ale z pewnością nie uatrakcyjniają też naszych wspinaczkowych miejscówek.
Wprawdzie wszyscy każdego dnia produkujemy mnóstwo śmieci, ale cywilizowana część społeczeństwa zgadza się, by piękno przyrody i otaczającej nas rzeczywistości chronić, wydzielając odosobnione miejsca na produkty uboczne naszej egzystencji. To dla nas – gospodarzy skalnych ogródków, prawdziwa kompromitacja, kiedy zamiast dbać o wyjątkowość terenów zielonych i białych ścian, które ukochaliśmy, przyczyniamy się do ich degradowania i zapraszamy w nie brzydotę.
Pokażmy, że zasługujemy na opiekę nad rejonami skalnymi nie tylko biorąc udział w akcjach sprzątania dolinek, ale też będąc mistrzami w zapobieganiu ich zaśmiecania!
[Więcej w temacie zachowania porządku przeczytasz w artykule: Dlaczego kobieca natura nie znosi śmieci – czyli o delikatnym temacie słów kilka]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.