Nigdy nie ruszam się w góry bez kilku podstawowych przedmiotów: kurtki przeciwdeszczowej, mapy, noża, Buffa i… kijów trekkingowych. Bez względu czy wędrówka ma kilka dni, czy jest weekendowym spacerem, mam je zawsze ze sobą. Choć nie zawsze tak było. Kiedyś kijki trekkingowe były dla mnie fanaberią. Wymysłem speców od marketingu. Kojarzyły się raczej ze spacerami Nordic walking po parku. Kiedyś… Dziś, są dla mnie niezbędne.
Dekadę temu miałem dość poważne problemy z kolanami. Dość napisać, że przez chwilę w mojej głowie pojawiła się nawet myśl, że będę musiał ograniczyć górskie wędrówki na rzecz innych aktywności, które nie obciążają tak stawów. Na szczęście udało się odzyskać pełną mobilność i zrealizować kilka ambitniejszych przejść. Jestem przekonany, że w znacznej mierze umożliwiły mi to kije trekkingowe. Zakupiłem je zaraz po tym, gdy po raz pierwszy odezwały się moje stawy. Od tego czasu używam ich regularnie i nie wyobrażam sobie, jak można chodzić po górach bez nich — szczególnie z ciężkim plecakiem.
Po kilku latach stosowania kijów skręcanych i coraz częstszych wyjazdach zimowych zacząłem rozważać zakup kijów z zewnętrznym systemem blokowania. Skłoniło mnie do tego częste zamarzanie moich dawnych kijów na łączeniach i niespodziewane składanie się w najmniej odpowiednim momencie. Oczywiście wynikało to w znacznej mierze ze zużycia mojego sprzętu. Ale o ile dobrze pamiętam, występowało także na początku ich używania, gdy niezbyt mocno dokręciłem obie części. Biorąc pod uwagę coraz ambitniejsze trasy, które pokonywałem, stawały się one coraz mniej bezpieczne.
W takie góry potrzebne są konkretne kije (fot. autor)
Majowy wyjazd do Gruzji pod Kazbek był dobrym pretekstem, by postawić na coś nowego. Tym bardziej że w planach mieliśmy próbę wejścia na szczyt i trekking z plecakiem dochodzącym do 18 kilogramów. Do tego śnieg, który zalegał jeszcze w dużych partiach poniżej lodowca, sprawiał, że wędrówka zanosiła się na dość wymagającą.
Mój wybór padł na firmę Black Diamond i model Black Diamond Trail Pro Shock. I powiem wam jedno. Już nigdy nie wrócę do kijów skręcanych. System zewnętrzny, daje dużo większą wygodę i bezpieczeństwo.
Lekkość i zgrabność. Kiedy tylko wziąłem kije do ręki, dostrzegłem ich przewagę nad moim dawnym sprzętem. Były bardzo smukłe i delikatne (ważą ok. 637 g / para). Muszę przyznać, że w pierwszej chwili przemknęło mi nawet przez myśl, czy nie wpłynie to ujemnie na ich wytrzymałość (ale o tym później). Urzekły mnie także ciekawym designem i miękką, dobrze leżącą w dłoni piankową rękojeścią, do której przymocowano szeroki pasek na nadgarstek.
Kije Trail Pro Shock z systemem FlickLock® PRO zapewniają wygodę regulacji i bezpieczeństwo trekkingu. (fot. autor)
Nie omieszkałem także na sucho wypróbować regulacji i przymierzyć się do nowego sprzętu. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne i od razu dało mi do zastanowienia, dlaczego tak długo używałem kijów skręcanych. System FlickLock® PRO, który tu zastosowano, jest naprawdę praktyczny. Klik, klik, i długość wyregulowana.
Jak się potem okazało, można robić to sprawnie nawet jedną ręką i to w grubych rękawicach. A to zawsze był problem z kijami skręcanymi, które akurat w najmniej odpowiednim momencie przestawały się na przykład wkręcać. A tu: jednym ruchem otwieram blokadę, drugim wysuwam kij na odpowiednią długość (ułatwia to skala narysowana na kiju), trzecim zamykam blokadę. Szybko i sprawnie. Nie mogłem się doczekać, kiedy wypróbuję je w Gruzji. Pozostało tylko spiąć je za pomocą dołączonego do zestawu łącznika i przytroczyć do plecaka. Kaukaz wzywał.
(O tym jak prawidłowo regulować kije przeczytasz w innym z poradników 8academy).
W maju warunki pod popularnym pięciotysięcznikiem są bardzo wymagające — duża pokrywa śniegowa, roztopy, zmienna pogoda, okresowo niskie temperatury. Zresztą Kazbek to w ogóle wymagająca góra, także latem, o czym zdołał się przekonać niejeden doświadczony „góral”. Wśród Polaków pokutuje jednak nieuzasadniona opinia, że jest to szczyt stosunkowo łatwy i może na niego wchodzić każdy, kto ma jako takie doświadczenie górskie. Niestety konsekwencją takiego podejścia jest duża liczba wypadków — w tym śmiertelnych. Przodują w nich niestety nasi rodacy.
Wchodząc na tego rodzaju szczyt, trzeba mieć świadomość, że ważne są nie tylko własne umiejętności i doświadczenie górskie, ale również sprzęt, z którego się korzysta. Kije trekingowe nie są tu wyjątkiem.
(Więcej o specyfice trekkingu na Kazbek przeczytacie już wkrótce w jednym z naszych artykułów).
Podczas naszego 4-dniowego trekkingu, który ostatecznie zakończył się — ze względu na załamanie pogody i brak czasu — na wysokości ok. 4500 metrów, miałem okazję przetestować kije Trail Pro Shock w naprawdę różnych warunkach. I muszę stwierdzić, że sprawdziły się naprawdę bardzo dobrze. Oto podsumowanie tego gruzińskiego testu w terenie.
White Cross pod szczytem Kazbeku — podejście aklimatyzacyjne (fot. Grzegorz Czerwik)
Największą zaletą kijów trekkingowych Black Diamond jest z pewnością wygoda ich regulowania (między 68-140 cm). Tak jak pisałem wcześniej, nic się tu nie zacina, klipsy są bardzo solidne i łatwe w obsłudze, a sama regulacja przebiega bardzo szybko. W kijach skręcanych zawsze denerwowało mnie poprawianie regulacji i nieustanne kręcenie w tę i we w tę. Tu nic takiego nie występuje. Kije raz ustawione trzymają się na miejscu i równie szybko można je złożyć.
Choć nie wędrowaliśmy w dużym mrozie, bo w trakcie ataku szczytowego temperatura oscylowała może w okolicach -3°C, to wnoszę, że równie błyskawicznie regulacja odbywa się zimą, gdy temperatury spadają dużo poniżej zera. W swoich materiałach reklamowych producent pisze, że zatrzaski systemu są wykonane ze stopów lekkich i ma je wyróżniać ponadprzeciętna wytrzymałość i odporność na uszkodzenia, liczę więc, że przede mną wiele wymagających trekkingów — także w zimowej aurze.
To, co urzekło mnie już na samym początku, w trasie zyskało jeszcze kilka dodatkowych punktów. Kije Trail Pro Schock leżą bardzo dobrze w dłoni, a szeroki pasek przymocowany do rękojeści sprawia, że nosi się je bardzo wygodnie. Moje dłonie mają tendencję do pocenia się, co w przypadku poprzedniego modelu sprawiało, że kijki często wyślizgiwały się z ręki. Tutaj wykończenie rękojeści pianką sprawia, że nic takiego nie ma miejsca.
Piankowy uchwyt sprawia, że kije bardzo dobrze leżą w dłoni (fot. autor)
System regulacji FlickLock® PRO (fot. autor)
Duże i wygodne uchwyty przy rękojeści dają swobodę ruchów (fot. autor)
Lekkie, smukłe i jednocześnie wytrzymałe (fot. autor)
Kemping pod przełęczą Arsha (fot. autor)
Kemping pod przełęczą Arsha (fot. autor)
System Control Shock absorbuje wstrząsy (fot. autor)
System Control Shock absorbuje wstrząsy (fot. autor)
Wczytuję galerię
W trakcie tej wyprawy miałem okazję asekurować się za pomocą kijów w bardzo różnorodnym terenie. Zarówno sypkim, suchym piachu, jak i można spotkać na pierwszych podejściach pod cerkiew Cmindę Samebę (2170 m n.p.m.). Następnie w błocie, które tworzyło się z topniejącego śniegu spływającego z przełęczy Arsha (ok. 3000 m n.p.m.). Potem w głębokim, kopnym śniegu, a następnie lodzie, który musieliśmy pokonywać w pierwszej części lodowca Gergeti w drodze na Stację Meteo (3560 m n.p.m.).
Były podejścia, strome zejścia, lawirowanie między dużymi skupiskami kamieni, pokonywanie szczelin lodowych, potoków i ośnieżonego stromego zbocza. A wszystko to z wyprawowym plecakiem zapakowanym po brzegi sprzętem górskim. Na każdym z tych rodzajów podłoża kije radziły sobie lepiej niż dobrze i dawały duże oparcie dla stawów.
Mogę porównać je do dwóch innych modeli, które miałem wcześniej i wydaje mi się, że są dużo „miększe” i lepiej współpracują z podłożem, o które się akurat opierają. Nie odczuwałem też dyskomfortu nadgarstka, który czasami pojawiał się przy dłuższych trasach w starych kijach. Prawdopodobnie jest to zasługa systemu Control Shock, którym chwali się producent. Ma on zapewniać 4-stopniową amortyzację, dostosowując się do panujących warunków i absorbować część energii, która może powstać przy wstrząsach i przeciążeniach.
Piaszczyste i suche podejście pod cerkiew Cminda Sameba (fot. Grzegorz Czerwik)
Kije dobrze trzymają się również podłoża, a widiowe końcówki nie ślizgają się na mokrej nawierzchni. Nie wiem, jak będzie to wyglądało w miarę zużywania się końcówek, ale na daną chwilę nie mam żadnych zastrzeżeń.
O tym też już pisałem, ale wspomnę jeszcze raz, by rozwiać początkowe wątpliwości. Choć przy pierwszym kontakcie kije wydają się bardzo delikatne (ze względu na ich wagę i smukły kształt), to wcale takie nie są. Ich solidna i dopracowana konstrukcja sprawia, że są jednocześnie lekkie i wytrzymałe, dając 100% oparcia tam, gdzie powinny. Choć od mojego trekkingu w Gruzji były ze mną w górach dopiero 2 razy, to nie zanosi się na to, żeby szybko mnie opuściły. Kilkakrotnie — jak to w górach, na trasie — zdarzyło mi się rzucić je na kamieniste podłoże, uderzyć w wystającą skałę, czy zakleszczyć się między kamieniami i nie wywarło to na nich żadnego wrażenia. Aluminiowa konstrukcja wydaje się być odporna na wymagające trekkingi i daje obietnicę długiego użytkowania.
4-dniowa akcja trekkingowa w Kaukazie okazała się jednym z najbardziej wyczerpujących przejść górskich, jakie miałem okazje do tej pory zrobić. Testowane kije sprawiły się naprawdę bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że nie zamierzam już nigdy wracać do tradycyjnego, zakręcanego systemu regulacji. Te 4 sezonowe kije Black Diamond poleciłbym każdemu, kto szuka niezawodnego, sprawdzonego sprzętu i traktuje swoje górskie przejścia nad wyraz poważnie.
Kije Black Diamond Trail Pro Shock doskonale nadają się w bardziej wymagające pasma górskie (fot. Grzegorz Czerwik)
Równie dobrze sprawdzą się zarówno podczas beskidzkich spacerów z dzieckiem w nosidle (sprawdzone), jak i podczas akcji górskiej w wymagającym paśmie typu Alpy, Kaukaz czy Himalaje. To sprzęt naprawdę z wyższej półki i polecam go zwłaszcza tym osobom, które szukają niezawodności i których nie trzeba przekonywać do konieczności używania kijów trekkingowych.
[To nie jedyny test kijów trekkingowych na naszych łamach! Zapraszamy do lektury]
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.