Promienie wschodzącego słońca muskają tropik, przyjemny chłód poranka wdziera się do śpiwora, a perspektywa wypicia porannej kawy z zapierającym dech w piersiach widokiem działa skuteczniej niż dzwoniący nad uchem budzik. Nocowanie na dziko to esencja outdooru.
Nie ma takiego miejsca, gdzie pod namiot nie warto jechać. Sprawdza się wszędzie. Ba – są miejsca, gdzie jest jedyną opcją na komfortowe spędzenie nocy. Im dalej jest się od cywilizacji, tym bardziej niezbędny okazuje się solidny, praktyczny i dobrze dobrany do wyzwań wyprawy namiot.
Samo wyrażenie „na dziko” ma w sobie coś ekscytującego. Sugeruje absolutną wolność i wychodzenie poza sztywny gorset reguł i zasad, którym jakimś stopniu każdy z nas na co dzień podlega. Dla wielu ludzi aktywnych w outdoorze spanie w namiocie to coś absolutnie naturalnego. Pięciogwiazdkowy hotel niekoniecznie współgra z wędrówką z plecakiem.
Nie każdy jednak jest od razu gotowy na spędzenie nocy w środku lasu. Niektórzy – i nic w tym złego – nie mają takiej potrzeby i wolą przebywać nieco bliżej cywilizacji. Kemping to idealne rozwiązanie w pół drogi. Bliskość natury z jednej i niemal domowe udogodnienia z drugiej strony. Kempingi mają taż klika zalet, co wyjaśniamy poniżej, których spanie na dziko w naszym kraju nie gwarantuje.
Przeczytaj też:
W Polsce, miejscami gdzie najczęściej rozbija się namioty są kempingi i pola namiotowe. Te pierwsze będziecie dzielić ze zmotoryzowanymi turystami , których najprawdopodobniej będzie więcej niż piechurów. Te drugie są dla aut czy motocykli raczej niedostępne. Zdarza się jednak, że jesteście gdzieś, gdzie ruch turystyczny jest znikomy i pól namiotowych, tudzież kempingów jest jak na lekarstwo. Najlepszym wówczas rozwiązaniem jest spytać kogoś o to, gdzie można rozbić namiot. Może okazać się – co potwierdzą liczni podróżnicy – że nie tylko dowiecie się, gdzie postawiony na noc namiot nie będzie nikomu przeszkadzał. Dostaniecie przy okazji więcej życzliwości i pomocy niż mielibyście śmiałość poprosić.
Jeszcze kilka lat temu spędzenie nocy w lesie oznaczało zabawę w ciuciubabkę nie tylko z dziką zwierzyną, ale także z leśnikami. Mówiąc krótko – było to niemal zupełnie nielegalne. Wyznaczone miejsca biwakowania – ogrodzone, z jakąś absolutnie podstawową insfrastrukturą – nie były umieszczone w głuszy. W weekendy zwykle zamieniały się też w dość hałaśliwe miejsca, zwłaszcza wieczorami. Niby więc były, ale turyści z namiotem rzadko z nich korzystali.
W 2019 roku Lasy Państwowe uruchomiły pilotażowo program „Zanocuj w lesie”. Początkowo obejmował kilkadziesiąt niewielkich obszarów gdzie można było rozbić namiot na dziko. Wymagało to zgłoszenia do nadleśnictwa i otrzymania zgody, co sprowadzało się do wysłania maila i otrzymania nań odpowiedzi. To oznaczało minimalne – ale jednak – planowanie.
Szybko okazało się, że nie przeżywają najazdu hord bushcraftowców, harcerzy i turystów. Program się rozwinął, a regulamin nieco zelżał. Dziś, jeśli spędzacie w danym miejscu jedną noc, a grupa liczy mniej niż 9 osób – nie wiąże się z tym żadna biurokracja. Nie trzeba nic zgłaszać, nie trzeba mieć zgody. Można zupełnie spontanicznie zdecydować się na spędzenie nocy w lesie. Wziąć namiot, tarp czy hamak i ruszyć przed siebie. Poza koniecznością skorzystania z wyznaczonych, objętych programem obszarów lasu (są w każdym nadleśnictwie), reguły są proste i zupełnie logiczne.
Regulamin i obszary wyznaczone w ramach programu „Zanocuj w Lesie” znajdziecie na tej stronie.
Przeczytaj też:
Kemping to dobry wybór dla osób, które chciałyby zakosztować spania pod namiotem, ale z jakichś powodów nocowanie na dziko w lesie ich nie pociąga. Kemping kempingowi co prawda nierówny. Większość jednak jest hybrydą cywilizacji i jej braku. Śpimy pod namiotem, ale mamy do dyspozycji – czasem naprawdę wyszukane – udogodnienia, których próżno szukać śpiąc na dziko w lesie.
Najlepsze kempingi mają też do zaoferowania spektakularne lokalizacje i można spędzać czas w otoczeniu natury mając jednocześnie lokalne atrakcje na wyciągnięcie ręki. To również dobry wybór dla wszystkich, którzy nie mają potrzeby przemieszczać się codziennie w inne miejsce. Kempingi pełne są ludzi, którzy spędzają tam czasem cały urlop.
Wędrowanie po górach z namiotem jest możliwe, ale wymaga minimum planowania. Najatrakcyjniejsze obszary są parkami narodowymi, a tam spędzenie nocy na dziko jest oczywiście niemożliwe. Poza parkami są jednak pola namiotowe. Udogodnienia jakie oferują bywają oczywiście absolutnie minimalne. Nie ma co oczekiwać, że znajdziecie tam prysznic z ciepłą wodą, czy w pełni wyposażoną kuchnię. Nocując pod namiotem staramy się jednak uciekać od cywilizacji, więc to nie powinno być żadnym problemem.
Część z nich ma też własną bazę namiotową – wystarczy mieć własny śpiwór i matę. Pola namiotowe funkcjonują też przy niektórych schroniskach w polskich górach. Na przykład na Turbaczu, gdzie o świcie powita was oszałamiający widok na całe Tatry. Właściciele innych schronisk, nawet jeśli nie mają wyznaczonego terenu pod namiot, zwykle zapytani wskażą gdzie można się na jedną noc rozłożyć. To oczywiście nie dotyczy tych położonych na terenie parków narodowych, jak choćby w Tatrach.
Morze i góry – dosłowne i metaforyczne przeciwieństwa. Jeśli nie wybieracie się na urlop w góry to możemy obstawić bez wielkiego ryzyka, że spędzicie go nad wodą. Gdzie nad polskim morzem można spędzić czas pod namiotem? Najlepszą opcją są kempingi i pola namiotowe. Znajdziecie je w każdym niemal nadmorskim miasteczku na całej długości polskiego wybrzeża. W pobliżu popularnych kurortów jest ich oczywiście więcej i oferują pełną gamę doznań. Od położonych w sercu lasu kameralnych pól namiotowych po ogromne kempingi będące w istocie mini miasteczkami.
Najlepsze kempingi nad morzem przeżywają w sezonie istne oblężenie. Choć mogłoby się wydawać, że na jeden namiot zawsze znajdzie się miejsce, to lepiej zawczasu się upewnić czy rzeczywiście można na to liczyć. Takich jak wy może być przecież więcej.
Nie ma chyba nic bardziej kojącego niż widok z namiotu na spokojną taflę jeziora. Nic dziwnego zatem, że polska Kraina Jezior jest mekką nie tylko wodniaków, ale także miłośników spania pod namiotem. Zagęszczenie kempingów jest tam większe niż gdziekolwiek indziej.
Jezioro i namiot to nie tylko Mazury. Nad prawie każdym, nawet niedużym, zbiornikiem wodnym na południu Polski, również znajdziecie pola namiotowe i kempingi. Zastanawiając się gdzie jechać pod namiot nad jezioro rozglądnijcie się więc po okolicy. Może się okazać, że odpowiednie miejsce jest nieopodal.
Kempingi czy pola namiotowe bardzo często znajdziecie przy żeglarskich albo kajakowych przystaniach. Kilkudniowy spływ kajakowy wymaga zaplanowania noclegów i taka opcja jest po prostu najwygodniejsza. Popularne trasy kajakowe co prawda są otoczone wcale małą liczbą pensjonatów czy gospodarstwa agroturystycznych. Może się jednak okazać, że „w pobliżu” oznacza kilkukilometrowy marsz. Łatwiej i przyjemniej jest rozbić namiot nad brzegiem i rano błyskawicznie ruszyć dalej.
Dla dzieci nawet nocleg w namiocie rozstawionym w przydomowym ogródku może być atrakcją. Jeśli dodać do tego podróż w nowe, nieznane miejsce, to sukces jest naszym zdaniem gwarantowany. Wybierając miejsce gdzie najlepiej pojechać pod namiot z dzieckiem trzeba jednak o kilku – czysto praktycznych – kwestiach pomyśleć.
Po pierwsze, im więcej osób, tym większy namiot jest konieczny. Im większy namiot z kolei, tym więcej waży. Większość tego ciężaru, co naturalne, znajdzie się w waszych – rodziców – plecakach. Pomyślcie więc o tym zanim radośnie wybierzecie się na wielodniową wędrówkę z namiotem albo namiotami. Ta druga opcja jest tym bardziej kusząca im dłuższy wyjazd. Danie dzieciom odrobiny ich prywatnej przestrzeni i poczucia samodzielności to dodatkowa korzyść z takich eskapad.
Po drugie, co wie każdy rodzic, dzieci potrzebują towarzystwa rówieśników. Większe szanse na to będą na dużym kempingu niż na małym polu namiotowym przy schronisku. Planując wyjazd warto myśleć o tym, żeby ich potrzeby, inne niż dorosłych, miały szansę zostać zaspokojone. Każdy wypad z dzieckiem pod namiot będzie dla niego przygodą i przeżyciem, ale trudno spodziewać się, że wystarczą mu piękne widoki.
Zwiedzanie innych krajów z namiotem bywa łatwiejsze niż planowanie takich eskapad w Polsce. Jest bowiem w Europie co najmniej kilka państw, gdzie spanie na dziko nie tylko nie jest zabronione, ale wręcz się do tego zachęca.
Jest przede wszystkim słynne Allemansratteni, czyli gwarantowane prawo do swobodnego korzystania z ziemi, funkcjonujące w krajach nordyckich. W Szwecji, Finlandii i Norwegii w pewnym uproszczeniu wędrujący z namiotem mogą nocować gdzie im się żywnie podoba. Ograniczenia są niewielkie. Nie wolno biwakować w parkach narodowych i zbyt blisko prywatnych domów. Duńskie reguły są nieco bardziej restrykcyjne, ale spanie na dziko nadal jest legalne.
Podobnie jest w Estonii, Litwie i Łotwie. Podobnie jak na północy Europy, wynika to z tego samego, zakorzenionego głęboko w tradycji, przekonania, że natura jest naszą wspólną własnością. Na Bałkanach – choć źródło tej tradycji jest nieco inne – spanie na dziko jest również dozwolone, albo co najmniej tolerowane. Ta tolerancja oznacza, że jeśli spędzicie gdzieś jedną noc i nie zostawicie żadnych śladów swojej bytności, nie powinniście mieć z tego powodu nieprzyjemności.
Filozofia „Leave no Trace” leży u podstaw obozowania na dziko. Opuszczając miejsce biwakowania, powinniśmy zostawić je w dokładnie takim stanie w jakim je zastaliśmy. To oznacza nie tylko najoczywistsze, czyli nie zostawienie po sobie żadnych śmieci. Nasza ingerencja w środowisko naturalne powinna być ograniczona do minimum. Namiot zostawia więcej śladu niż hamak. Ten z kolei trzeba zawiesić tak, żeby nie kaleczyć kory drzew. W krajach nordyckich to podejście jest mocno ortodoksyjne i z naszego punktu widzenia może wydawać się przesadne. Wystarczy jednak przejść się szlakiem turystycznym w Polsce, a potem pokonać nawet fragment takiego szlaku na przykład na północy Szwecji. Porównanie nie wypada korzystnie dla nas.
Prawdę mówiąc, takie podejście powinno nam towarzyszyć przy każdej aktywności w outdoorze, nie tylko jeśli spędzamy noc w lesie.
„Z psem jak z dzieckiem” – mawiają właściciele czworonogów. Coś w tym jest. Podróżując z psem musimy mieć na uwadze jego potrzeby i ograniczenia. Wędrowanie z namiotem oznacza pokonywanie każdego dnia jakiejś odległości. Zacieniony szlak prowadzący lasem wzdłuż strumyka to co innego niż kamienista ścieżka wystawiona na słońce. To, gdzie pojechać pod namiot z psem, jest więc kwestią nie tylko wyboru samego miejsca noclegu, ale także tego jak tam dotrzecie.
Trudno spotkać kemping czy pole namiotowe, gdzie nie wolno przyjechać z psem. Skoro jednak do wielu miejsc z czworonogiem wchodzić nie wolno, to warto przed przyjazdem upewnić się, że to nie problem. Do tego dochodzi jeszcze cała masa innych kwestii jak choćby ilość nowych nieznanych bodźców. Przed wielodniową wyprawą pod namiot z psem dobrze jest wziąć go gdzieś na jedną noc i pozwolić odnaleźć się w nowej sytuacji.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.