Czarne trasy narciarskie to miejsca, gdzie nowicjusze nie powinni się zapuszczać, a w sztukach walki czarny pas oznacza najwyższy stopień wtajemniczenia. Czy w takim razie i kolory oznaczeń szlaków turystycznych mają jakieś znaczenie?
Każdy, kto choć raz pokonał choćby najkrótszy odcinek szlaku turystycznego w Polsce wie, że aby się nie zgubić, trzeba podążać za znakami. Pokazują którędy iść, a zwłaszcza w górach, pomylenie drogi może mieć fatalne konsekwencje. Nieraz pewnie czytaliście o ratownikach poszukujących turysty, który zgubił szlak. Dobrze zatem wiedzieć co oznaczają kolory szlaków górskich, bo wcale nie jest tak jak się wielu wydaje.
Pod koniec XIX w. coraz bardziej popularne stało się turystyczne wędrowanie po górach. Nie wszyscy turyści wiedzieli jak posługiwać się mapą, a te swoją drogą nie zawsze były wystarczająco szczegółowe. Na najbardziej popularnych szlakach zaczęły więc pojawiać się oznaczenia i drogowskazy. W każdym regionie stosowano inne i długo nie istniał żaden skodyfikowany system ujednolicający oznaczenia.
System znakowania szlaków, który jest obecnie używany w Polsce powstał … w Czechach. W 1888 roku wyznakowano pierwszą trasę przy użyciu trzech poziomych pasków. Czeski patent sprawdził się tak dobrze, że z drobnymi modyfikacjami został przejęty przez wiele innych krajów, nie tylko w Europie. Czescy znakarze aktywnie promują go nawet w tak odległych miejscach jak Filipiny czy Mongolia. Ujednolicenie oznaczeń szlaków turystycznych – zwłaszcza w sąsiadujących krajach – ma zasadnicze znaczenie praktyczne. Wiele szlaków w Tatrach czy w Alpach jest szlakami transgranicznymi i podążanie całą trasą za zunifikowanymi oznaczeniami jest po prostu wygodne.
W naszym kraju znakowanie szlaków turystycznych to domena PTTK. Szlaki turystyczne to oczywiście nie wyłącznie szlaki górskie. Tych wytyczonych na terenach nizinnych jest naturalnie mniej, ale poza górami pojawiają się na przykłada szlaki kajakowe czy jeździeckie, które mają odrębny schemat znakowania.
Oznaczenia szlaków turystycznych w Polsce malują znakarze. To obecnie grupa ok. 300 osób, które w porozumieniu z PTTK dbają o utrzymanie oznaczeń w dobrym stanie. Wytyczają też nowe i likwidują stare szlaki, choć ich głównym zajęciem jest poprawianie i odnawianie istniejących oznaczeń. Szczegółowo określone jest nie tylko to jak każdy znak ma wyglądać, ale także to gdzie i jak go należy umieścić.
Myśląc o oznaczeniach szlaków górskich mamy zwykle na myśli te malowane na drzewach czy kamieniach. Elementem systemu są również drogowskazy, zwane czasem kolokwialnie “szlakówkami”. Znajdziecie je na początku i końcu szlaku, ale przed wszystkim w punktach gdzie kilka szlaków się krzyżuje bądź łączy. W górach nie ma na nich odległości w kilometrach, bo uznano, ze taka informacja jest niezbyt przydatna. Zamiast tego podawany jest czas potrzebny na pokonanie odległości dzielącej nas od miejsca wskazywanego przez znak.
Tę informację trzeba traktować jako mocno przybliżoną. Podawany czas przejścia nie jest oczywiście mierzony ze stoperem, ale wylicza się go na podstawie długości trasy i jej profilu. System używany przez polskich znakarzy zakłada, że pokonanie każdego kilometra trasy zajmuje 15 minut. Każde sto metrów różnicy wysokości na podejściu to dodatkowe 10 minut, a na zejściu – 5 minut. Te założenia przyjmują, że mamy do czynienia z turystą o średniej kondycji, z plecakiem, we w miarę sprzyjających warunkach. Jeśli wędrujecie po górach w konwencji fast&light, z całą pewnością pokonacie każdy odcinek szybciej. Jednak na przykład zimą, planując wycieczkę należy do takich szacunków doliczyć 20-30%.
Zasady regulujące odległość pomiędzy kolejnymi oznaczeniami na szlaku mówią, że powinny pojawiać się nie dalej niż 200m od siebie. Zaleca się też takie ich rozmieszczenie, żeby stojąc przy jednym, można było zobaczyć poprzedni i następny. Maluje się je nie tylko na drzewach (wybierając raczej te, których kora nie pęka zbyt mocno), ale także na kamieniach, budynkach czy innych elementach infrastruktury.
Szlaki wiodące powyżej granicy lasu są na zimę tyczkowane. Inaczej pokonanie szlaku turystycznego przez wierzchołek Babiej Góry, czy przez którąś z bieszczadzkich połonin byłoby niemal niemożliwe bez zgubienia drogi. Zajmują się tym najczęściej pracownicy parków narodowych, którym czasem pomagają ratownicy górscy. Im lepiej oznakowany zimowy przebieg szlaku, tym mniej potencjalnych akcji ratunkowych.
Przeczytaj też:
Oryginalny, czeski system używa dwóch poziomych białych pasków, pomiędzy którymi jest umieszczony trzeci, w kolorze czerwonym, niebieskim, żółtym lub zielonym. W Polsce używany jest też piąty kolor szlaku – czarny. Wbrew temu co wiele osób przyjmuje jako pewnik, kolor szlaku nie ma żadnego związku z jego trudnością. Czarny nie jest więc szlakiem wyłącznie dla doświadczonych turystów.
Oznakowanie szlaków górskich różnymi kolorami nie jest jednak losowe. Każdy z pięciu kolorów ma znaczenie i daje turystom informacje o charakterze szlaku. Przyjrzyjmy się więc temu, co kolor szlaku oznacza. Trzeba jednak pamiętać, że to raczej wynikłe z tradycji i praktyki zalecenia, a nie sztywne ustalenia, od których nie ma żadnych odstępstw.
W Tatrach znaczenie kolorów szlaków jest takie samo jak we wszystkich innych polskich górach. Szlak czerwony jest szlakiem głównym, a niebieski szlak jego długodystansową alternatywą. Żółty szlak jest szlakiem łącznikowym, a zielone znaki sugerują, że dojdziecie za nimi do ciekawego miejsca położonego z dala od szlaku głównego. Pewną trudność sprawia określenie czasów przejść danych odcinków umieszczane na drogowskazach. Tatrzańskie przewyższenia są znacznie większe niż na przykład beskidzkie, a wąskie kamieniste ścieżki bądź sztuczne ułatwienia powodują, że poruszamy się jeszcze wolniej. Czas przejścia szlaków w Tatrach Wysokich zakłada nieco wolniejsze pokonywanie ich.
Drogowskaz przy Czarnym Stawie nad Morskim Okiem określa czas wejścia na wierzchołek Rysów na 3h20′. Ze standardowych, przytoczonych wcześniej wyliczeń, wyszło by nam dużo mniej. 3 km i 100 metrów różnicy wysokości oznaczałoby mniej więcej 2h30′. Wiadomo tymczasem, że w pogodne dni nawet czas z drogowskazu może być zbyt optymistyczny, bo wąski szlak będzie po prostu zatłoczony.
Systemy oznakowania szlaków turystycznych w górach używane za granicą, w wielu krajach bazują luźno na tym samym zamyśle, co polski. Podobne znaki znajdziecie w Czechach, Słowacji, Rumunii, Bułgarii czy na Węgrzech.
Jak już wiecie, czeski system jest niemal identyczny jak nasz. Za naszą południową granicą używa się czterech kolorów – szlaki czarne nie występują. To, co oznaczają kolory szlaków górskich w Czechach różni się nieco od ich polskich odpowiedników. Główny szlak ma kolor niebieski, czerwony to szlak wysokogórski lub długodystansowy. Na zielono oznaczane są szlaki lokalne, a na żółto krótkie szlaki łącznikowe. Czeskie drogowskazy podają odległość do celu, więc czas potrzebny na pokonanie danego odcinka trzeba określić samemu.
Ze słowackimi oznaczeniami szlaków spotkacie się zapewne głównie w Tatrach. Są bliżniaczą wersją znaków czeskich. Różnicą jest jedynie podawanie na drogowskazach szacowanego czasu przejścia zamiast odległości. Tak jak w Czechach – w użyciu są cztery kolory. Czerwony, niebieski, żółty i zielony.
W Alpach nie ma ujednoliconego systemu znakowania szlaków górskich. Różnice można zauważyć nie tylko pomiędzy krajami, ale nawet pomiędzy regionami. Austriacy używają trzech pasków w kolorach flagi narodowej – czerwony, biały i czerwony, a w Szwajcarii znajdziecie znajome z polskich gór znaki, czerwone lub niebieskie. We włoskiej części Alp na drogowskazach pojawia się dodatkowo numer szlaku, a znaki w terenie wyznaczające jego przebieg często są jedynie białym i czerwonym paskiem, Wędrując po Dolomitach widać więc co kilkaset metrów namalowaną na drzewie lub kamieniu … polską flagę.
Islandzkie znakowanie szlaków turystycznych jest doskonałym przykładem alternatywnego systemu. Na tej położonej na Północnym Atlantyku wyspie nie ma gęstych lasów. Malowanie oznaczeń szlaków na kamieniach również byłoby niezbyt skuteczne, bo w surowym klimacie przez większą część roku byłyby i tak przykryte śniegiem. Wzdłuż szlaku ustawiane są więc kamienne kopczyki. Nawet w czasie śnieżnej pory roku są dobrze widoczne i pozwalają odnaleźć drogę w cokolwiek monotonnym krajobrazie.
Przyzwyczajeni do starannie oznakowanych szlaków górskich na Starym Kontynencie, za Wielką Wodą możemy przeżyć spore rozczarowanie. W USA oznakowanie szlaków jest znacznie rzadsze, a na dodatek nie ma jednolitego systemu. Dość dobrze oznakowano najsłynniejsze szlaki długodystansowe – Appalachian Trail czy Pacific Crest Trail. Ich specyfiką jest jednak to, że nie mają stałego przebiegu. Prowadzą często przez ziemie będące własnością prywatną czy tereny nawiedzane przez coroczne pożary lasów. Co roku wytycza się nowe obejścia a czasem fragmenty szlaku są w ogóle zamykane na jakiś czas.
Oznakowanie pozostałych szlaków leży w gestii służb leśnych albo zarządców parków narodowych. Trzeba rozumieć przy tym skalę tych pojęć. Największy polski park narodowy – Biebrzański – ma 600 km2 powierzchni. Sam park Yosemite, mekka wspinaczy, jest ponad pięciokrotnie większy i zmieściłyby się w nim wszystkie nasze parki. Największy park narodowy w USA, Wrangell-St.Elias, jest od Yosemite większy 11 razy!
Najczęściej spotykane tzw. blazes to białe (czasem w innym kolorze, np. żółte) prostokąty. Ich ilość i układ wskazują czy należy iść prosto, skręcić w lewo lub w prawo, albo czy dotarliśmy do końca szlaku. Zdarzają się też blazes w kształcie trójkąta lub rombu. Na terenach górzystych usypywane są kamienne kopczyki, a na równinach z rzadką roślinnością tyczki i drogowskazy. Rzadsze i mniej oczywiste oznaczenia wynikają z przepisów dotyczących jak najmniejszego wpływu na środowisko naturalne. Od kilku lat toczy się zażarta dyskusja na temat układania przez turystów kamiennych piramidek mających wyznaczać przebieg szlaku. Pokaźna grupa jest zdania, że to zbyt duża ingerencja w krajobraz.
Wydawałoby się, że skoro piesze szlaki turystyczne w Polsce mają tak doskonałe oznakowanie, nie ma potrzeby brać ze sobą w góry mapy. Wystarczy jednak, że przeoczymy jeden znak i możemy nie skręcić w odpowiednim miejscu. Drzewo, na którym był namalowany mogło się złamać, a namalowany znak może coś przesłonić. Znakarze starają się takie sytuacje przewidzieć, ale nie da się temu zupełnie zapobiec. Mapa – nawet tylko ta w telefonie – pomoże wówczas wrócić na właściwą drogę.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.