13.01.2018

Test plecaka Gregory Zulu 40, czyli amerykańska technologia w polskich górach

Jeśli chodzi o rynek plecaków górskich, to my, jako konsumenci, naprawdę mamy w czym wybierać. Czasy, gdy na szlaku widzieliśmy płócienne wory opięte na charakterystycznych aluminiowych rurkach odeszły już dawno do lamusa. Ku naszej uciesze i wygodzie, producenci nieustannie prześcigają się w tworzeniu coraz lżejszych, mocniejszych i funkcjonalnych plecaków. Jak na tym polu wypada marka Gregory? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie na podstawie testu ich "średniaka" Zulu 40. Pod tym określeniem drogi czytelniku, doszukuj się jedynie informacji o litrażu – w żadnym wypadku nie kojarz tego z jakością, bo będziesz w błędzie. Ale o tym już za chwilę.

                       

Firma Gregory nie była mi wcześniej dobrze znana. Z zasłyszanych opinii wiedziałem jedynie, że jest oceniana bardzo dobrze. Dowiedziałem się również, że w projektowaniu swojego asortymentu stawiają na dwa aspekty: funkcjonalność oraz niską wagę – kto z nas nie szuka tego w plecakach? Postanowiłem zaryzykować i sprawdzić jak to wygląda w praktyce.

Test plecaka Gregory Zulu 40 – skąd ta lekkość?

Do tej pory moje plecaki były wykonane z Cordury lub tkanin do niej podobnych. Niewątpliwie zastosowanie tego materiału było kamieniem milowym w walce o poprawę odporności. W wielu kręgach plecaki wykonane z tego typu tworzywa uchodzą do tej pory za niezniszczalne. Nie zmienia to faktu, że rynek outdoorowy nieustannie się rozwija, co zaowocowało stworzeniem jeszcze lżejszych materiałów.

Przykładem tej tendencji jest Gregory Zulu 40. Plecak uszyto z różnego rodzaju nylonu – im bardziej narażone na obciążenie i uszkodzenie miejsce, tym “cięższy” jego rodzaj. Odpowiednio jest to nylon 100D, 200D i 210D. Użyta tkanina ma “śliską” fakturę, co jest zauważalnym trendem wśród obecnie stosowanych materiałów typu “ligtweight”. Osobiście uważam, że cieszą one oko, a dotykając je faktycznie można odnieść wrażenie, że są bardzo mocne. Dla porównania – konstrukcyjnie zbliżony plecak konkurencyjnej firmy waży 200 gram więcej, przy czym oferuje objętość mniejszą aż o 4 litry. Oczywiście na wagę ma również wpływ system nośny – o tym warto powiedzieć więcej.

Test plecaka Gregory Zulu 40

Gregory Zulu 40 w swoim naturalnym środowisku (fot. Rafał Waluś)

Gregory Zulu – ale na czym się to nosi?

Wybierając plecak w pierwszej kolejności zwracam uwagę na jego system nośny. Jestem zwolennikiem rozwiązań opartych na siatce dystansującej. To rozwiązanie dla mnie najkorzystniejsze, dlatego że mam tendencję do nadmiernego przegrzewania się. Moim zdaniem tego typu patent zapewnia najlepszą możliwą wentylację. Wśród minusów tego rozwiązania jest fakt, że zapewnienie odległości między tyłem plecaka, a plecami użytkownika przeważnie niesie za sobą pewne ograniczenie miejsca w komorze głównej. I tutaj mamy pozytywne zaskoczenie: siatka w plecaku została rozplanowana w taki sposób, że nie ogranicza miejsca wewnątrz plecaka, a jeśli faktycznie to robi, było to dla mnie niezauważalne. System nośny CrossFlo bazuje na dwóch prętach ze sprężystej stali, które zostały ułożone w kształt litery X. Zastosowany materiał jest odporniejszy na odkształcenia niż aluminium, nie jest ciężki i przy tym pozwala na dobre dopasowanie do pleców użytkownika.

Plecak z dobrym systemem nośnym

System nośny w pełnej krasie (fot. autor)

Ramiona, jak i pas biodrowy, na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie dużych (i przez to ciężkich). Tak samo wizualnie wyglądają poduszki odpowiedzialne za oparcie plecaka na odcinku lędźwiowym pleców. Jak się okazuje jest to tylko wrażenie wizualne. Po pierwszej przymiarce plecaka okazuje się, że i owszem – całość jest bardzo wygodna, ale dodatkowo bardzo lekka. Dzieję się tak dzięki zastosowaniu wewnątrz pianki EVA z otworami (perforacjami). Ma ona dwojakie zadanie: po pierwsze – obniżenie wagi. Po drugie – sprawniejsze odprowadzanie wilgoci. Sprytne.

Co ważne, plecak występuje w dwóch rozmiarach – M oraz L. Według zaleceń producenta rozmiar M przeznaczony jest dla osób o wzroście do 182 cm, a L dla osób powyżej. Testowany przeze mnie rozmiar M przy moim wzroście 176 cm leżał idealnie. Mogę śmiało stwierdzić, że zalecenia producenta są trafne.

Plecak na góry

Ostatnie przygotowania w schronisku i wyruszamy! (fot. autor)

Kieszenie, komory i inne przegrody

Czymże byłby plecak bez wymienionych w tytule akapitu przymiotów? Ano workiem na wypasionym systemie nośnym! Gregory w tym miejscu dorównuje konkurencji, a w pewnych rozwiązaniach ją prześciga. Kolejnym ważnym czynnikiem przy wyborze plecaka jest możliwość dostępu do komory głównej z dwóch niezależnych miejsc. Mój ostatni plecak miał dostęp do ekwipunku jedynie od góry – niejednokrotnie w trasie przeklinałem to rozwiązanie. Bardzo skrupulatnie pakuje się na każdy wypad, zgodnie ze sprawdzonymi patentami pakowania. Nie zmienia to faktu, że zdarzały się sytuacje, gdzie ta potrzebna w danej chwili rzecz znajdowała się na samym dnie. Gregory Zulu 40 oferuje tradycyjny dostęp od góry oraz od frontu, przy czym główna komora nie jest dzielona. Takie rozwiązanie okazuje się w praktyce jeszcze lepsze niż często stosowany dostęp od dołu. Dzieje się tak, bo po odpięciu długiego, U-kształtnego zamka frontowego, mamy łatwy dostęp do większej ilości rzeczy.

Jaki plecak wybrać

Dostęp od frontu pozwala nam szybko dostać się do wielu elementów naszego ekwipunku (fot. autor)

Na przednim panelu znajdziemy jeszcze małą kieszonkę, która skrywa bardzo lubianą przeze mnie niespodziankę – firmowy pokrowiec przeciwdeszczowy. Jest to dla mnie istotna wartość dodana, bo: a) wiem, że taki pokrowiec będzie idealnie dopasowany do tego modelu, b) pozwala mi to ograniczyć czas i dodatkowy wydatek rzędu 50-100 zł na zakup raincover’a.

Poza tym w głównej komorze znajdziemy jeszcze oddzielną przegrodę na bukłak, która chroni bagaż przed przypadkowym zalaniem.

plecak z pokrowcem przeciwdeszczowym

Pokrowiec przeciwdeszczowy – lubimy takie niespodzianki (fot. autor)

Komin został wyposażony w dwie kieszenie zamykane na zamek błyskawiczny – dosyć dużą od środka i tę drugą, jeszcze pojemniejszą – od zewnątrz. Środkowa z powodzeniem pomieści portfel, telefon, klucze (znajdziemy tu brelok z haczykiem). Zewnętrzna nada się na schowanie prowiantu, czołówki, czy też zapasowej pary rękawiczek lub Buffa.

Na obszernym i co warto zaznaczyć – bardzo wygodnym (choć nieruchomym) pasie biodrowym znajdziemy dwie kieszenie. Co mi się podoba, to fakt że zmieścimy w nich smartfona o współcześnie stosowanych wymiarach – 5,2 cala. Jedna z kieszonek jest wykonana z materiału, natomiast druga z siatki. Sprawdzonym przeze mnie patentem jest wsadzenie do tej drugiej przepoconej czapki/ chusty. Cyrkulacja powietrza pozwoli na szybsze wyschnięcie wilgotnego materiału. Mała rzecz, a cieszy.

pas biodrowy w plecaku

Kieszenie na pasie biodrowym pomieszczą przekąski i nie tylko (fot. autor)

Po obu stronach znajdziemy standardowe kieszenie na butelki. W przypadku tego modelu są one dosyć pojemne, a wykonane zostały z bardzo gęsto tkanej siatki. Jest to moim zdaniem słuszny kierunek. W moich poprzednich plecakach, gdzie kieszenie te były wykonane z siatki o dużych oczkach, zdarzało mi się je poszarpać przez zahaczenie o gałęzie drzew lub krzewów.

Wartością dodaną względem poprzednich modeli, jakie posiadałem i jednocześnie elementem charakterystycznym tego modelu plecaka marki Gregory jest duża kieszeń na froncie. Materiał z jakiego jest zrobiona, jest zbliżony do tych po bokach plecaka – elastyczna, gęsto tkana siatka. Kieszeń spokojnie pomieści kask wspinaczkowy. Jeżeli nie potrzebujesz kasku, spokojnie zmieścisz do niej kurtkę, termos, mapę i inne gabarytowo większe przedmioty, do których chcesz mieć stały dostęp.

mocowanie kasku do plecaka

Kask zmieścimy bez problemu (fot. autor)

Ponadto, w dolnej części znajduje się niewielka dziurka, czy też raczej otwór technologiczny. Dzięki niemu w razie potrzeby frontowa kieszeń może posłużyć do przenoszenia mokrej odzieży (dziurka pozwoli na odprowadzenie wody). Regulacja głębokości kieszeni jest płynna i polega na odpięciu lub ściągnięciu pasków kompresyjnych. I tu drogi czytelniku dochodzimy do kolejnego rozdziału.

Test plecaka Gregory Zulu 40 – troki paski i pętelki

W Gregory Zulu 40 w przemyślany sposób wykorzystano paski kompresyjne – mamy po parze takich pasków po lewej i prawej stronie plecaka. Przy czym górne paski po każdej stronie, stanowią jednocześnie regulację frontowej kieszeni, o czym wspomniałem wcześniej. W przeciwieństwie do modeli konkurencyjnych firm paski te są odpinane – wszystkie. Daje to naprawdę wiele możliwości troczenia i szybkiego dostępu do sprzętu. W praktyce sprawdza się to wyśmienicie.

Choć osobiście zabrakło mi w Zulu 40 pary troków u dołu plecaka, które pozwalałyby na klasyczny transport karimaty, czy też co dla mnie bardziej istotne – niewielkiego namiotu. Ale i tutaj firma Gregory wyszła mi naprzeciw z pewną formą rekompensaty. Po otwarciu komina, pomiędzy nim, a główną przegrodą mamy jeszcze jeden pasek z klamerką, który spina przednią kieszeń. Oprócz głównego zabezpieczenia tej kieszeni, dodatkowo pasek ten może służyć do przytrzymania liny, karimaty (przy mniej wypakowanych kieszeniach komina), czy też dodatkowej warstwy odzieży.

Wczytuję galerię

W plecaku mamy dwie osobne pętelki u dołu po lewej i prawej stronie. Oprócz nich, dwie u góry, regulowane za pomocą gumki ze stoperem. Jest to powszechnie stosowane rozwiązanie, ale moim zdaniem najlepsze. Pozwala ono na troczenie pary kijów trekkingowych obu stronach plecaka, co pozwala na równomierne rozłożenie ciężaru. Nie wyklucza to również jednoczesnego troczenia kijków na jednej pętelce i czekana turystycznego na drugiej. W praktyce wszystko działa bez zarzutu – nic “nie lata” na boki, tylko jest tam, gdzie być powinno.

Ergonomia, czyli diabeł tkwi w szczegółach

W trakcie używania plecaka wyszły pewne “smaczki”, o których nie śmiałbym nie wspomnieć. Mam tu na myśli detale, bez których w przypadku dotychczas używanych modeli byłem w stanie się bez problemu obejść. Teraz jednak wybór plecaka bez tych udogodnień wywołałby co najmniej grymas dezaprobaty na mojej twarzy. W czym rzecz?

Są to drobiazgi takie, jak plastikowe elementy na sznurkach wszystkich suwaków – między palcami układają się one idealnie. Co więcej, nie stwierdziłem konieczności ściągania rękawiczek, aby dostać się do jakiekolwiek kieszeni plecaka.

wygodny plecak w góry

Wyprofilowane klamry to dodatkowy atut (fot. autor)

Kolejną z pozoru drobnostką jest wyprofilowanie pod palec na regulowanych klamrach. Jest to kolejny przykład, że proste rozwiązania są najgenialniejsze. Owo wyprofilowanie sprawia, że regulacja pasa biodrowego czy piersiowego odbywa się z użyciem minimalnego nakładu siły użytkownika. Dzięki temu proces regulacji możemy zrobić “z marszu”. W przenośni i dosłownie.

Często używam okularów przeciwsłonecznych. Zawsze problematyczne dla mnie było ich chowanie podczas forsownych podejść. Gdy pot zalewał czoło, chciałem się ich szybko “pozbyć”. Niestety sprowadzało się to najczęściej do ściągania plecaka. W testowanym modelu producent wszył niewielki kawałek materiału na jedno z ramion. Zabrzmię monotematycznie, ale znów – mała rzecz, a cieszy.

praktyczny plecak

Miejsce na okulary stanowi zgrabny dodatek (fot. autor)

Nawet tak prozaiczna czynność, jak ściąganie i rozwiązywanie sznurka w kominie, zostało tutaj udoskonalone. W celu rozsznurowania ciągniemy jedną tasiemkę na zewnątrz. W celu zasznurowania łapiemy za tasiemkę, a drugą ręką odciągamy sznurek. Nie jest to może przełomowa i niezbędna nowinka, ale w praktyce jest to moim zdaniem lepsze rozwiązanie, niż te dotychczasowe, ze stoperem.

Gregory Zulu 40 – dla kogo  ?

Dla każdego, kto szuka plecaka w tym litrażu… THE END. Lakoniczne podsumowanie naprawdę oddaje wnioski po testach, ale z szacunku do czytelnika z chęcią je rozwinę.

Jak wspomniałem wcześniej, jedyną wadą jak dla mnie jest brak dolnych troków. Tu i tak na pomoc  przychodzi trok pomiędzy kominem a jego klapą. Poza tym lekkość i jednoczesna trwałość, ilość kieszeni, dostęp od frontu do komory głównej, bardzo wygodny i świetnie wentylowany system nośny bronią się same. Jeśli do tego dodamy pokrowiec przeciwdeszczowy w zestawie, ergonomiczne ułatwienia oraz praktyczny system troczenia, otrzymujemy uniwersalny plecak.

jaki plecak w góry

Plecak marki Gregory spisał się na medal (fot. Rafał Waluś)

Test plecaka Gregory Zulu 40 – podsumowanie

Jeżeli szukasz plecaka trekkingowego na 2-3 dniowe wypady gdziekolwiek, to już dalej nie szukaj. Właśnie go znalazłeś.

Plusy Minusy
+ lekki i jednocześnie solidny – brak możliwości troczenia u spodu plecaka                               
+ pokrowiec przeciwdeszczowy w zestawie
+ mnogość rozwiązań wpływających na komfort użytkowania                       
+ wygodny i bardzo dobrze wentylowany system nośny                 
Dane techniczne
Rozmiar

Długość pleców

Wzrost użytkownika

M    L

46-51 cm   51-56 cm

do 182 cm        pow. 182 cm

Dopasowanie                                                                      Unisex
Dostęp Od góry, z przodu
Ilość kieszeni 9
Ilość komór 1
Materiał       210D nylon, 100D nylon, 200D embossed poliester, pianka EVA                                          
Stelaż 40 l (rozmiar M)
Pojemność X-Frame, Stal sprężynowa (4 mm)
Waga ok. 1585 (rozmiar L)

[Polecamy również inne materiały na temat plecaków w 8academy, na przykład recenzję Gregory Targhee 45, czy test plecaka Gregory Targhee 45 FT]

Plecak Gregory Zulu 40 testował Rafał Marciniak

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.